NGO spotkały się z prezydentami Bidenem i Dudą. PAH: Czas na stabilizację tymczasowości [wywiad]
Wiceprezes PAH Grzegorz Gruca brał udział w spotkaniu NGO z prezydentami Bidenem i Dudą. A Helena Krajewska przebywa we Lwowie, gdzie Polska Akcja Humanitarna działa na wielu obszarach i dba, by podejmowane działania były jak najbardziej kompleksowe. W rozmowie opowiadają o tym, jak organizacja pomaga Ukrainie po rosyjskiej inwazji.
Jędrzej Dudkiewicz: – Jako przedstawiciel Polskiej Akcji Humanitarnej wziął Pan udział w spotkaniu z prezydentami USA i Polski.
Grzegorz Gruca: – Zarówno ja, jak i moje koleżanki i koledzy reprezentujący inne organizacje, jak Światowy Program Żywnościowy czy UNHCR, jesteśmy zgodni, że jeszcze nigdy nie mieliśmy okazji spotkać się przy jednym stole w tak ważnym gronie, by porozmawiać o kwestiach humanitarnych. Poza prezydentami Bidenem i Dudą byli też m.in. sekretarz stanu, Antony Blinken oraz Samantha Bauer, administratorka całego funduszu USA na rzecz pomocy rozwojowej i humanitarnej. Całość była próbą pokazania, że w tym wszystkim, co się dzieje, element humanitarny jest rzeczywiście istotny także dla polityków, a tym bardziej reprezentowanych na spotkaniu narodów. Warto podkreślić, że wiedza prezydenta Bidena na temat naszego regionu świata pozwoliła mu na zadawanie bardzo konkretnych, często wręcz technicznych pytań dotyczących tego, z czym borykają się organizacje humanitarne, niosąc pomoc.
To spotkanie przyniosło coś konkretnego, czy było bardziej wymianą informacji?
– W jego trakcie padła kwota miliarda dolarów, który w trybie przyspieszonym będzie alokowany po to, by – o czym mówiłem – najróżniejsze organizacje, w tym lokalne, mogły dorosnąć do skali wyzwań i wzmocnić swój potencjał.
Potrzeba pomocy wszystkich – od ONZ, przez Stany Zjednoczone i Unię Europejską, po właśnie małe i duże organizacje pozarządowe, by z tego kryzysu przede wszystkim Ukraina, ale też Polska, wyszły w takiej kondycji, która pozwoli powiedzieć, że interwencja humanitarna była raczej sukcesem, a nie porażką.
Czy tak się stanie, pokaże czas, ale wszyscy obecni na spotkaniu zgodzili się, że trzeba zrobić wszystko, by było to możliwe.
Wymaga to też pewnie ścisłej współpracy między wieloma podmiotami.
– W trakcie trzydziestu lat pracy w sektorze humanitarnym spotkałem bardzo wielu ludzi, z wieloma organizacjami PAH współpracowała już wcześniej, także w związku z sytuacją w Ukrainie, ale na przykład też w Syrii. Obecnie czujemy się trochę gospodarzami, staramy się tłumaczyć, dzielić doświadczeniem i znajomością sytuacji w Ukrainie, bo jesteśmy tam od ośmiu lat. Pojawiło się wiele biur NGO powołanych w ramach odpowiedzi na kryzys, więc staramy się łączyć różne rzeczywistości, by wszystko działało możliwie sprawnie. Oczywiście współdziałamy również z samorządami, czy to w Przemyślu, czy w Lublinie, ale często są to również organy na poziomie gminy czy konkretnych wsi. Prowadzimy grupy robocze dotyczące najróżniejszych zagadnień. Wszystko to jest skomplikowane, bo koordynacja na taką skalę jest potężnym wyzwaniem. Tym bardziej, że jest duże zróżnicowanie potencjałów najróżniejszych podmiotów. Nie może nas to jednak powstrzymywać przed adekwatną odpowiedzią na to, co się dzieje, a co może trwać przez nie tylko kolejne miesiące, ale i lata. Na szczęście współpraca układa się dobrze.
Jak Pan widzi przyszłość, co będzie najtrudniejsze i czego potrzebujemy, by sobie z tym poradzić?
– Spodziewam się wyzwań wszędzie tam, gdzie nie domaga nasza infrastruktura socjalno-społeczna. Chodzi mi przede wszystkim o pomoc społeczną, ochronę zdrowia, mieszkalnictwo i edukację.
W każdym z tych obszarów już wcześniej było wiele różnorakich problemów, a przy obecnej skali kryzysu będzie bardzo trudno, żeby system był w stanie odpowiadać na potrzeby. Przyszłość będzie bardzo trudna. Musimy wypracować mechanizmy przy wsparciu międzynarodowych środków pieniężnych, chociażby związane z zatrudnieniem osób z Ukrainy w ochronie zdrowia lub z budownictwem socjalnym. Chodzi o to, żeby dostęp do tego wszystkiego miały zarówno osoby z Ukrainy, ale też polskie społeczeństwo. Jeżeli się to uda, to ten nasz początkowy stosunek do ludzi uciekających przed wojną i to, że otworzyliśmy nasze serca, domy i portfele na pomoc Ukrainie, może się utrzymać, zamiast zamienić w żal i rozgoryczenie, albo i coś gorszego.
Czemu Heleno jesteś akurat we Lwowie i na czym polegają obecnie działania PAH?
Helena Krajewska: – Jako że nie możemy korzystać z naszego głównego biura w Kijowie, musieliśmy utworzyć nowe, by utrzymać pełną funkcjonalność naszej misji. Uznaliśmy, że jest to dobre miejsce, które może być hubem transportowym i koordynacyjnym. I rzeczywiście tutaj wszystko planujemy, rozliczamy, ale też mamy magazyny, w których przepakowujemy rzeczy, a następnie wysyłamy – we współpracy z organizacjami pozarządowymi z różnych części Ukrainy – konwoje humanitarne z żywnością, artykułami higienicznymi do różnych części kraju. To jednak tylko jeden z trzech obszarów, na których się skupiamy.
Opowiedz o kolejnym.
– Jest nim natychmiastowa pomoc na granicy, zapewnienie dostępu do żywności, wody, artykułów higienicznych, a także ciepła, co jest bardzo ważne, bo na granicy bywa bardzo zimno. Dodatkowo udzielamy informacji i współdziałamy z najróżniejszymi służbami oraz innymi organizacjami. To, że pomagamy po obu stronach granicy polsko-ukraińskiej, nie wyczerpuje potrzeb osób uchodźczych, tym bardziej, że już zaczynają się one zmieniać na długofalowe. W odpowiedzi na to dopiero co uruchomiliśmy pilotaż programu TeRA, w ramach którego 20 000 osób dostanie karty pozwalające zakupić dowolne produkty. Działa to po prostu jak karta debetowa. Karty są ładowane na trzy miesiące, a wysokość kwoty zależy między innymi od liczebności rodziny.
Dodatkowo zdecydowaliśmy się też na rozszerzenie programu Pajacyk. W polskich szkołach jest coraz więcej dzieci cudzoziemskich, które potrzebują dostać ciepły posiłek. Podpisujemy aneksy do umów, sporo szkół już z tego skorzystało.
Wkrótce otworzymy konkurs dla organizacji lokalnych, które chciałyby zapewniać wsparcie psychospołeczne dzieciom i młodzieży, które musiały uciekać z Ukrainy. Po ok. 2 tygodniach konkursu nastąpi rozstrzygnięcie i organizacje biorące udział w programie będą mogły udzielać pomocy na poziomie lokalnym. Podejmujemy takie działania dlatego, że ludzie, którzy do nas przyjechali, raczej nie wyjadą za tydzień czy nawet miesiąc, wielu z nich zostanie na dłużej, może na zawsze. Nie wiemy, ile potrwa wojna, trzeba więc powoli zacząć stabilizować tymczasowość. Stąd te pomysły, stąd także będzie potrzebne zapewnienie np. pomocy w integracji, nauce języka polskiego, w czym wielką rolę odgrywają lokalne NGO. Uważam, że to świetna okazja, aby duże organizacje, takie jak PAH, przekazywały mniejszym podmiotom środki, wiedzę i doświadczenie.
A trzeci aspekt Waszych działań, to…?
– Staramy się przywrócić to, co możemy we wschodnich częściach Ukrainy, gdzie byliśmy obecni od ośmiu lat. Wiele działań nie jest możliwych ze względu na zagrożenie bezpieczeństwa lub po prostu fakt, że ludzie, którym pomagaliśmy, przemieścili się z niektórych terenów. Dużo pracownic i pracowników naszej misji – co ważne, są to osoby tutejsze, a nie Polki i Polacy – przeniosło się do środkowej i zachodniej części kraju.
Staramy się jednak ponownie udzielać wsparcia psychologicznego, czasem docieramy z nim przez telefon i Internet – przećwiczyliśmy to w trakcie pandemii, więc jest łatwiej, oczywiście tam, gdzie jest dostęp do jednego lub drugiego.
Korzystamy też z sieci pracownic i pracowników społecznych, których szkolimy i finansujemy. Dzięki temu docieramy z pomocą humanitarną do odciętych od świata osób, które nigdzie nie mogą uciec – są to ludzie w podeszłym wieku, z niepełnosprawnościami, mający duże rodziny i brak jakichkolwiek środków, które pozwoliłby na przemieszczenie się. Zapewniamy im żywność, wodę, artykuły higieniczne, sprawdzamy, czego potrzebują.
Rodzi to pewnie bardzo dużo wyzwań.
– Wiemy, że część naszych lokalnych centrów już nie istnieje lub jest poważnie uszkodzona i nie da się do nich bezpiecznie dotrzeć. Wojna niestety powoduje, że to, co udało się zrobić, wszystkie postępy – szkolenia, setki godzin konsultacji psychologicznych, tworzenie lokalnych wspólnot, remonty obiektów – mogą w dużym stopniu pójść na marne. Wiele z takich wysiłków albo zatrzymało się, albo wręcz zaczęło się cofać. Już teraz zaczynamy to obserwować. Ale nie zniechęca nas to do działania, wręcz przeciwnie – motywuje do zwiększenia wysiłków humanitarnych w Ukrainie.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.