Miejsca otwarte. Łatwo tu wejść, zaproponować coś, zrobić [patronat ngo.pl]
– To nie udział w konkursie sprawił, że otworzyliśmy się na ludzi. Zawsze to robiliśmy, tylko na „dziko”. Teraz ma to bardziej wyrazistą formę – o korzyściach z dołączenia do sieci Miejsc Aktywności Lokalnej, społecznych instytucjach kultury oraz otwartości na mieszkańców rozmawiamy z Tomaszem Zadróżnym z Teatru Baza.
Jędrzej Dudkiewicz – Teatr Baza to Niezależne Centrum Kultury. Co dokładnie przez to rozumiecie?
Tomasz Zadróżny – Niezależność polega na tym, że jesteśmy pozarządową, niepaństwową instytucją. Bazę założyli pasjonaci teatru, którzy chcą robić sztukę właśnie niezależnie, w wolny, nienarzucony przez nikogo sposób. Wcześniej funkcjonowaliśmy w domach kultury, którym dużo zawdzięczamy, tam zresztą wiele osób zaczyna swoje działania. W końcu jednak zebraliśmy się i założyliśmy stowarzyszenie. A dodaliśmy do tego centrum kultury, bo słowo teatr nie obejmuje wszystkiego, co robimy.
Od razu myślałem o tym, że musi tu być teatr, ale też miejsce otwarte na lokalną społeczność. Wiedziałem, że muszę się poznać z danym miejscem, wsłuchać w potrzeby jego mieszkańców. Tym bardziej, że teatr musi mieć odbiorców. I nie chodzi tylko o spektakle, ale też ludzi biorących udział w warsztatach i innych inicjatywach.
Idea otwartych drzwi jest dla nas bardzo ważna: łatwo tu wejść, zaproponować coś, zrobić. Gdy zaczynaliśmy sześć lat temu, dużym plusem było to, że trafiliśmy na Partnerstwo Moje Sielce. To grupa, na którą składają się mieszkańcy, instytucje i urzędnik z Mokotowa. To bardzo ładnie łączy poziomy, tworzy komórkę złożoną z różnych atomów, które fajnie ze sobą współpracują.
My zaś wpisaliśmy się tutaj w dużą potrzebę, bo nie było żadnego teatru, kawiarni, domu kultury. Momentalnie więc zaczęliśmy zasysać różne lokalne inicjatywy z Sielc. Zaczęliśmy to dzielić, by był porządek. Od rana do 17.00 oddajemy przestrzeń na lokalne działania, z wieczorami jest trudniej, bo mamy też studio teatralne, kształtujemy młodych aktorów, artystów, reżyserów. W weekendy mamy spektakle, ale wtedy też można się tu spotkać. W ten sposób zaczynaliśmy i dopiero dużo później przyszły różne konkursy ogłaszane przez Centrum Komunikacji Społecznej (CKS), a także możliwość stania się Miejscem Aktywności Lokalnej.
Z tego, co rozumiem, to de facto byliście MAL-em zanim przystąpiliście do ich sieci?
– Tak. To nie udział w konkursie sprawił, że otworzyliśmy się na ludzi. Zawsze to robiliśmy, tylko na „dziko”. Po prostu teraz przyjmuje to wszystko bardziej wyrazistą formę.
To czemu zdecydowaliście się przystąpić do sieci MAL, co Wam to daje?
– Wsparcie finansowe, to przede wszystkim. Cały czas płacimy czynsz za lokal, a to zabiera bardzo dużo sił. Teraz jest z tym lepiej. Mamy poczucie, że zajmujemy się kulturą i sprawami społecznymi, wartość naszych działań jest zatem podwójna. CKS nam obecnie bardzo pomaga, płaci częściowo za media, dyżury osoby, która może tu być, koordynować i promować działania. Przez lata wszystko robiliśmy sami, nie mamy etatowych pracowników.
Bycie MAL-em jest też dla nas sposobem na sieciowanie, na pewno ludzie mają większą świadomość, że istniejemy. Widać to nawet po tym, ile osób przychodzi na spektakle.
Jaki wpływ na tworzoną u Was ofertę mają mieszkańcy?
– Mamy dość regularne spotkania, na których pojawiają się członkowie partnerstwa Moje Sielce, przychodzą też mieszkańcy. Zastanawiamy się, jakiego typu działania się sprawdziły, jakie są nowe pomysły. Wkrótce chcemy dodatkowo zrobić piknik, by wzmocnić wpływ mieszkańców na kreowanie oferty naszego miejsca.
Przy czym poszczególne grupy same z siebie zaczynają zdobywać więcej głosu. Są na przykład panie, które się tu gimnastykują. Gdy dowiedziały się, że w tym roku kończy się projekt z budżetu obywatelskiego, w ramach którego te zajęcia się odbywały, to postanowiły napisać do burmistrza dzielnicy, by znalazły się środki na dalsze opłacanie prowadzącego zajęcia.
W MAL-u jest animator, który wspiera inicjatywy mieszkańców. Sam Teatr Baza został zresztą założony przez animatorów kultury. Czy ułatwiło to otwarcie się na mieszkańców? Jak udaje się godzić obowiązki związane z jednej strony z tworzeniem spektakli, a z drugiej właśnie z prowadzeniem MAL-u?
– Od momentu, gdy zostaliśmy MAL-em, obowiązki są podzielone. Jest osoba, która zajmuje się sprawami związanymi z MAL-em: zbiera pomysły, odbiera telefony, rozmawia z mieszkańcami, ma dyżury, wywiesza ogłoszenia w gablotach, etc. Wcześniej, jeśli ktoś chciał coś zrobić, to dostawał klucz i musiał sam sobie wszystko przygotować, przestrzeń, rzutnik, itd. Teraz jest łatwiej.
Zresztą można na to różnie patrzeć.
Z jednej strony, ktoś może chętniej przyjdzie ze swoim pomysłem, wiedząc, że dostanie wsparcie. Z drugiej – powierzenie klucza, a tym samym odpowiedzialności, też jest sporą wartością. To żywy proces, staramy się jakoś łączyć obie te perspektywy. Grupy, które od dłuższego czasu są u nas, wiedzą, co trzeba robić.
Czy w takim razie udało się Wam przyciągnąć nowych mieszkańców?
– MAL-em jesteśmy od roku, jest to więc póki co zaczyn, testujemy różne rzeczy, dopiero nabierają one kształtu. Na pewno jest znacznie więcej zapytań o przestrzeń, ludzie dzwonią i mówią, że chcą coś zrobić. I to nie tylko z Sielc, ale z całej Warszawy. Jeśli miałbym powiedzieć o ile procent wzrosła liczba działań, to myślę, że byłaby to liczba zbliżona do 20.
Warszawa zaczyna wspierać tak zwane Społeczne Instytucje Kultury. Czy czujecie, że w związku z tym zmienia się coś, chociażby pod względem tego, jak rozmawia się z urzędnikami, co można uzyskać?
– Zacznijmy od tego, że jest w Warszawie sporo organizacji, które co roku muszą martwić się, czy uda się znów dostać grant, czy będzie można działać, czy będą pieniądze na rachunki, etc. Od lat NGO starały się więc o konkurs, który dawałby więcej pewności. Obecnie w Biurze Kultury są nowe osoby, które wyrosły z III sektora, rozumieją więc nasze potrzeby. Zauważyłem ogromną poprawę, jest coraz więcej rozmów o tym, jak wspierać organizacje, które przecież także budują wizerunek Warszawy. Tak, jak Komuna Warszawa, która jest zapraszana często zagranicę i jest wizytówką miasta. Nastąpiło na pewno duże ożywienie.
Czy jednak nie jest pewnym zagrożeniem, że kiedy NGO zaczyna coraz bardziej przypominać instytucję, to łatwo po drodze zatracić otwartość na mieszkańców? Jak sobie poradzić z takim wyzwaniem?
– Jeśli niezależna organizacja dostaje dofinansowanie na pięć lat, siłą rzeczy zaczyna mieć struktury przypominające instytucję państwową, zaczyna to wszystko krzepnąć. Rzeczywiście istnieje zatem ryzyko. Ale możemy sobie teoretyzować, a tak naprawdę trzeba by tego samemu doświadczyć. Mieliśmy zresztą kilka propozycji, by zostać filią jednego z mokotowskich domów kultury. Nie po to jednak uciekałem stamtąd, by wracać. Nie wykluczam jednak, że będziemy starali się zostać społeczną instytucją kultury. Mam nadzieję, że nasze dotychczasowe doświadczenia trochę nas zaimpregnowały na te potencjalne zagrożenia. Pamiętam, od czego się to zaczynało, nie chcę tego stracić. Mam nadzieję, że uda nam się znaleźć złoty środek.
Tomasz Zadróżny weźmie udział w debacie otwierającej trzecią ogólnopolską konferencję poświęconą kierunkom rozwoju miejsc działających lokalnie. Konferencja „MIEJSCA OTWARTE. Przestrzeń spotkań sąsiedzkich” odbędzie się w dniach 24-25 października 2019 r. w Domu Kultury Kadr.
DOWIEDZ SIĘ WIĘCEJ: Konferencja „MIEJSCA OTWARTE. Przestrzeń spotkań sąsiedzkich” >
Tomasz Zadróżny – autor i prowadzący warsztaty, reżyser teatralny, pedagog, animator kultury.
Ukończył Akademię Teatralną w Warszawie w 2001 roku. Tam reżyserował swój pierwszy spektakl w kole naukowym „Gra snów” na podstawie dramatu Strindberga. Asystent reżysera Piotra Cieplaka „Dwóch panów z Werony”, Krystiana Lupy „Powrót Odysa”. Następnie prowadził Teatr 108, gdzie reżyserował, tworzył spektakle, projekty spotkań z artystami, wyprawy artystyczne, wieczory tematyczne. Z Teatrem 108 odwiedził Niemcy, Ukrainę, Kazachstan, Kirgistan. W międzyczasie kończy Akademię Praktyk Teatralnych w Gardzienicach. Staż aktorski w Odin Teatret (Dania), staż aktorsko-reżyserski z Centrum Jerzego Grotowskiego i Thomasa Richardsa z Pontedery (Moskwa). Czerpie doświadczenia z bezpośredniej pracy z Teatrem Katathali, Teatrem Derevo, Teatrem Ósmego Dnia, Leszkiem Bzdylem, Yoshim Oidą, Andreyem Drozninem, Rimasem Tuminasem, Lwem Dodinem. Następnie uzyskał stypendium Ministra Kultury i wyjechał na studia do Rosji – Petersburska Akademia Teatralna. Tam dwa lata studiuje aktorstwo i reżyserię. Bierze udział w międzynarodowym seminarium poświęconym metodzie aktorskiej M. Czechowa.
Po powrocie do kraju zakłada Studio Teatralne przy DK Dorożkarnia (autorski program) i Stowarzyszenie Teatralna Chata. Po pięciu latach działalności, doceniony przez władze miasta, otrzymuje lokal na własny teatr i ośrodek artystyczno – edukacyjny. Tu tworzy Teatr Baza – centrum kultury.
Na Mapie Społecznych Miejsc Warszawy znajdziesz Miejsca Aktywności Lokalnej prowadzone w Warszawie przez organizacje pozarządowe. Przejdź do Mapy >
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23