Laureaci S3KTORa 2015: Korona Warszawy. Żart na serio [patronat ngo.pl]
Ich przepis na sukces? Jeden psychiatra, jeden kartograf, jeden animator kultury, jeden socjolog, jeden orientalista. Jedna nudna zima, sześć najwyższych szczytów Warszawy. Szczypta czeskiego humoru i odrobina konsekwencji.
Robimy to naprawdę
Korona Warszawy to anty-projekt. Powołana do życia spontanicznie, podczas jednej z tych leniwych imprez, kiedy nad butelką piwa oddajesz się towarzyskiej głupawce. Pomysł, rzucony przez jednego z kumpli, krążył w bliższym gronie znajomych przez parę lat. W końcu podchwycił go Szczepan Żurek. Miał przed sobą zimę i perspektywę kilkumiesięcznego urlopu. To był czas, kiedy głośno było o wyprawie na Broad Peak. Z jednej strony – trudny temat, z drugiej – moment, kiedy w prasie i Internecie krążyło dużo tekstów o wspinaczce i himalaizmie, nawet laicy byli osłuchani z górskim żargonem.
Do Szczepana dołączyli Jan Mencwel, Paweł Cywiński, Mateusz Luft i Jarosław Ziółkowski (cała czwórka związana z magazynem „Kontakt”). Stworzyli profil na Facebooku, wrzucili kilka pierwszych postów i szykowali się na coś, co w najlepszym razie będzie rodzajem towarzyskiego happeningu.
10 lajków, 300, 1000, 6000… Po tym, jak umieścili w sieci mapkę z rozrysowanym planem ataku na pierwszy ze szczytów, kliknięć przybywało lawinowo. – Wtedy chyba poczuliśmy, że robimy to naprawdę, nie tylko dla siebie i naszej paczki znajomych – mówi Janek Mencwel. Niesieni dość niespodziewanym odzewem, skontaktowali się z władzami Stadionu Narodowego z pytaniem o możliwość zorganizowania na jego terenie konferencji prasowej. Nie tylko otrzymali zgodę, ale zaproponowano im, że mogą zjechać do czekających dziennikarzy na tyrolce, rozwieszonej nad płytą stadionu. Robiło się coraz śmieszniej i coraz poważniej.
Cichy i Wielicki trzymają kciuki
Kilka dni przed konferencją napisali na Facebooku, że ogłoszą na niej charytatywny cel całej akcji. Przeczytała to Monika Dąbrowska z Fundacji Rak'n'Roll. – Od pierwszych wpisów zostałam wielką fanką chłopaków i całego projektu. Napisałam do nich, że jestem zachwycona tym, co robią, że chcemy to robić z nimi. Nie myślałam nawet o pieniądzach, chodziło mi o tę niesamowitą energię, do której chcieliśmy się jako fundacja przyłączyć – opowiada.
Panowie temat podchwycili i w ten sposób gender balance drużyny nieco się wyrównał, do ekipy dołączyły przedstawicielki Rak'n'Rolla, a całkowity dochód z akcji miał powędrować na konto fundacji. Przelot tyrolką i trzydziestu czekających na nich dziennikarzy (zamiast spodziewanych trzech) dał im przedsmak tego, jak nieprzewidywalny jest ich pomysł i z jaką mocą działa na wyobraźnię innych.
Na briefingu obecny był dziennikarz PAP-u. – Powiedział nam, że kolejnego dnia organizowana jest konferencja Polskiego Związku Himalaizmu, w 35. rocznicę pierwszego zimowego zdobycia Mont Everestu przez Leszka Cichego i Krzysztofa Wielickiego. Zaprosił nas: była w środku dnia, więc tylko ja mogłem wziąć w niej udział. Siedziałem wśród dziennikarzy, kiedy nagle zostałem poproszony, by opowiedzieć o Koronie Warszawy. Okazało się, że Cichy i Wielicki nas kojarzą, śledzą profil, strasznie im się podoba. Po konferencji poprosiłem ich i Annę Czerwińską o kilka słów poparcia, nagrałem to na komórkę i wrzuciłem na naszą stronę. Znowu chwyciło – opowiada Szczepan Żurek.
Na Facebooka wrzucali relacje z przygotowań i samych wejść. Wchodzili z plecakami, mieli raki, czekany, rozbijali basecamp, na turystycznych palnikach gotowali wodę z roztopionego śniegu. Do każdej wyprawy można było dołączać, wpłacając środki na konto Rak'n'Rolla.
Kopiec Moczydłowski, Górka Szczęśliwicka, Kopiec Powstania Warszawskiego… – warszawiacy chodzą w te miejsca na randki albo spacery z psem, wracają tędy do domu po pracy, mijają je w drodze po bułki. Niejeden z nich mógł się dziwić na widok objuczonych postaci w górskim rynsztunku, powoli wchodzących na wzgórze, z którego przy odrobinie śniegu zjeżdżałaby teraz miejscowa dzieciarnia.
Pies-ratownik z Płocka, Yeti z Ursynowa
Na Twitterze akcję komentował ówczesny wiceminister środowiska: „Śmiałkowie zdobywają Koronę Warszawy. Nie dość, że to aż sześć szczytów, wejście zimowe i słuszna sprawa, to ryzykują bez masek tlenowych!”. W Belwederze przyjęła ich Anna Komorowska: odwiedziny tam, już po zdobyciu wszystkich szczytów Korony Warszawy, nazwali „Zaszczyt”, Pierwsza Dama przekazała na organizowaną przez nich aukcję kije do Nordic Walking. Kolejne wejścia relacjonowały warszawskie i ogólnopolskie media. Podczas ataku na Górkę Kazurkę wizytę w basecampie złożył wiceburmistrz Ursynowa, który życzył śmiałkom powodzenia i wręczył pakiety dzielnicowych upominków.
W wejście na ten szczyt włączyła się grupa mieszkańców – ktoś przebrał się za tygrysa, za jednego dolara można było sobie robić z nim zdjęcie, pieniądze wędrowały do puszki Rak'n'Rolla. Ktoś inny, przebrany za Yeti, rzucił w uczestników wyprawy białym workiem z napisem „lawina”. – Przez chwilę zamarliśmy. Po pierwsze dlatego, że leżała na nas lawina. Po drugie zaś, byliśmy zaskoczeni, że ktoś z mieszkańców zaangażował się tak bardzo, że postanowił dopisać swój rozdział do naszej wyprawy – Luft z pełnym spokojem użył zestawu lawinowego i grupa ruszyła dalej.
W zdobywaniu Kopy Cwila udział wzięła Grupa Ratownictwa Specjalistycznego OSP Płock, mieli ze sobą nosze i psa ratownika. W tej samej wyprawie towarzyszyła też grupa kolodion.pl. – Gabrysia Szewczyk i Michał Sitkiewicz sami się do nas odezwali. Zobaczyli, co robimy i skojarzyło im się to z pierwszą wyprawą fotograficzną pod koniec XIX w. na Mont Blanc. To była pierwsza wyprawa utrwalona na zdjęciach metodą mokrego kolodionu. Gabrysia i Michał powtórzyli ten wyczyn. Odbitki z wejścia na Kopę także trafiły na wspomnianą aukcję – opowiada Szczepan Żurek.
Wszystkie etapy opisywane były na Facebooku, językiem klasycznego podróżopisarstwa. – Chatki, plemiona, wioski, egzotyka, narzecza: do tej pory było to słownictwo zarezerwowane dla opisu „lokalsów” na końcu świata. Normalnie nie opisujemy siebie samego w ten sposób, tworząc semantyczny podział świata na nas i ich. A tu nagle w komentarzach i mediach zaczęliśmy sami siebie orientalizować, odczarowując ten podział. Jako współtwórcy inicjatywy post-turysta serce mi rosło” – mówi Paweł Cywiński.
Świat równoległy
Sukces Korony Warszawy zaskoczył nawet samych jej twórców. Przed nominacją i nagrodą w konkursie na najlepszą warszawską inicjatywę pozarządową 2015 roku S3KTOR, była jeszcze nominacja do Travellersów National Geographic. Nie groziło im jednak uderzenie wody sodowej do głowy. Na konferencji prasowej podsumowującej Pierwszą Polską Zimową Ekspedycję „Korona Warszawy”, zamiast spodziewanych trzydziestu dziennikarzy, pojawiła się jedna dziennikarka, w dodatku godzinę spóźniona. Członkowie ekspedycji także to wydarzenie skrzętnie odnotowali na Facebooku.
– 90% wydarzeń i inicjatyw, które odbywały się podczas zdobywania Korony Warszawy, miały charakter oddolny: ktoś się do nas odzywał i jechał pół Polski, żeby razem z nami wdrapać się na jeden ze szczytów – mówią autorzy akcji. Ludzie przychodzili w górskim rynsztunku, trzymali konwencję. Jak podkreśla Paweł Cywiński: – Włączyliśmy w nasz świat wyobrażony kilka tysięcy obserwatorów i mediów ogólnopolskich. Stworzyliśmy wielką narrację, równoległy świat, który rozpalił marzenia i pragnienia górskie bardzo wielu ludzi. Korona Warszawy wydarzyła się tak naprawdę w naszych głowach. Prawdziwe zdobywanie gór było tylko dodatkiem do narracji.
Budżet Korony Warszawy to 250 zł. Główne koszty: bilety ZTM i produkty na kanapki. Nawet nalepki wydrukowała za darmo drukarnia Unilogo z Piaseczna (która przekazała też beczki wyprawowe i dodatkowo wsparła akcję finansowo). Efekt: Zdobytych sześć warszawskich szczytów i ponad 13 600 zł na koncie fundacji Rak'n'Roll. Pieniądze wsparły zakup specjalnej wanny dla Hospicjum Cordis w Katowicach. – Pielęgniarki musiały tam znosić chore, umierające dzieci piętro niżej do łazienki, gdzie była wanna przystosowana do ich potrzeb. Dzięki zebranym środkom bardzo ułatwiliśmy im codzienne funkcjonowanie – mówi Monika Dąbrowska.
Tu dochodzimy do sedna sprawy. Korona Warszawy, córka czeskiego absurdu i Monty Pythona, gdzieś w bardzo odległym tle miała obraz, którego wszyscy tak bardzo się boimy: choroby i cierpienia. Jednocześnie nigdy nie było to wysuwane na pierwszy czy nawet trzeci plan. Chodziło o to, by humor i pewien rodzaj nonsensu przyniosły coś więcej, niż tylko towarzyskie spełnienie i garść dobrych anegdot. – Ten element radości i spontaniczności jest także szalenie ważny dla osób chorujących, w podobnym duchu nasza fundacja mówi o chorobie – podkreśla Dąbrowska.
Epilog
Zdobywcy Korony Warszawy nie osiadają na laurach. Właśnie powołali do życia Grupę Kolarską WIG-RAK, która otrzymała dziką kartę tegorocznego Tour de Pologne. WIG-RAKI dołączą do tej najważniejszej kolarskiej imprezy, pokonując trasę na kultowych rowerach Wigry. Akcja kolejny raz będzie wspierać działania Fundacji Rak'n'Roll, promując profilaktykę raka jąder. Na pytanie o to, co im przyświeca, członkowie WIG-RAKA mówią zgodnie: Robimy to dla jaj.
Inicjatywa Korona Warszawy zdobyła nagrodę S3KTOR w kategorii Projekty wielowymiarowe oraz nagrodę Gran Prix.
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23