Rozmówki, mapy, notatniki, aparaty zostały zastąpione przez smartfony. Steve Jobs zamordował backpackersów. Dziś już ich nie ma – mówi dr Paweł Cywiński, współtwórca projektu post-turysta.pl, w rozmowie z okazji Światowego Dnia Turystyki.
Hanna Frejlak: – Jak podaje World Tourism Organisation, co roku w skali globalnej wzrasta liczba turystów. Z czego to wynika?
Paweł Cywiński: – Przyczyną jest przede wszystkim bogacenie się społeczeństw w połączeniu z coraz tańszą komunikacją, w tym zwłaszcza lotniczą. Wkrótce te liczby będą rosnąć skokowo, bo do globalnej klasy średniej dołącza coraz więcej Hindusów i Chińczyków, a obydwa te kraje mają ponad miliard mieszkańców. Ale turystyka, to nie tylko kwestia ekonomii, ale także określonego stylu życia.
To znaczy?
– Turystyka, wakacje, czy czas wolny w ogóle wpisany jest w styl życia klasy średniej, a to, dokąd i na jak długo wyjeżdżamy, mówi o naszym miejscu w tej klasie społecznej. Jednak już sam fakt, że możemy sobie pozwolić na podróżowanie, dużo mówi o naszym statusie społecznym.
Żeby w ogóle móc pozwolić sobie na wyjazd, potrzebujemy określonych zasobów: czasu wolnego i pieniędzy. Fakt, że je posiadamy wcale nie jest taki oczywisty w skali globalnej.
Turystyka wiąże się także ze znacznie głębszą, ontologiczną kwestią tego, jak postrzegamy i dzielimy czas w ogóle.
Jak?
– W drugiej połowie XIX wieku, wraz z rozwojem społeczeństwa przemysłowego, rozwinął się też wyzysk pracowników w fabrykach. Robotnicy wywalczyli, by prawo do czasu wolnego zostało im prawnie zagwarantowane, co z czasem stało się normą w społeczeństwach zachodnich. Mamy instytucjonalnie zagwarantowany podział czasu, w tym czas na wypoczynek, czy maksymalną liczbę przepracowanych godzin w tygodniu. W skali globalnej to niezły luksus!
Turystyka powstała więc w XIX wieku wraz z „wynalazkiem” czasu wolnego?
– Oczywiście z podróżowaniem mieliśmy do czynienia już dużo wcześniej: pielgrzymi, rodziny kolonizatorów, „grand tour”. Jednak samotne wojaże uprzywilejowanych białych mężczyzn i, rzadziej, kobiet, to zupełnie co innego niż wyspecjalizowana dziedzina gospodarki, jaką jest turystyka.
Za symboliczną datę narodzin turystyki przyjmuje się 5 lipca 1841 roku, kiedy Brytyjczyk Thomas Cook zorganizował wycieczkę kolejową dla robotników, mającą na celu promocję trzeźwości. Kluczowe jest tu słowo „zorganizował” – uczestnicy wycieczki, za odpowiednią opłatą, mieli przez Cooka zapewniony transport, wyżywienie, czyli po prostu „all inclusive”. Podróżowanie stało się bardziej demokratyczne.
Czy dziś turystyka jest demokratyczna?
– Jest na tyle demokratyczna, na ile demokratyczny jest globalny kapitalizm, choć na przykład w socjalistycznej Polsce turystyka istniała i miała się dobrze. Aby być turystą, musimy posiadać czas i pieniądze, a to kryterium wyklucza mnóstwo osób, zwłaszcza spośród mieszkańców krajów Globalnego Południa. Nie zapominajmy jednak, że turystyka, to nie tylko turyści. To także miliony ludzi zatrudnionych w tej gałęzi przemysłu.
Turystyka odpowiada za co dziesiąte miejsce pracy na świecie i dziesięć procent globalnego produktu brutto! Powiedzieć, że to kolos, to nic nie powiedzieć.
Kto pracuje w przemyśle turystycznym?
– Gdybyśmy mieli spojrzeć na cały świat, to większość turystów stanowią mieszkańcy krajów Globalnej Północy, a większość tych, którzy ich „obsługują” na wyjazdach, to mieszkańcy państw rozwijających się. Taka relacja już sama w sobie jest nierówna. Praca w sektorze turystycznym jest ciężka, zwykle także słabo wynagradzana, często jest to praca sezonowa. Tymczasem turyści, którzy przyjeżdżają na wakacje, chcą przede wszystkim wypocząć, mają swoje konkretne oczekiwania. Dodatkowo, wiele turystycznych regionów padło ofiarą tak zwanego neokolonializmu turystycznego.
To znaczy?
– Chodzi o sytuację, w której szeroko rozumiany świat turystów uzależnia od siebie lub kompletnie wyklucza świat mieszkańców. Przykładowo, z neokolonializmem turystycznym mamy do czynienia, gdy zdecydowana większość mieszkańców danego regionu znajduje zatrudnienie w turystyce, pracując na przykład w hotelach, czy jako przewodnicy. Wydawać by się mogło, że problem ten dotyczy przede wszystkim wielkich kurortów, jak Hurghada czy Phuket, tymczasem w Polsce też są takie przykłady.
Czy w takim razie, w świetle lokalnych i globalnych nierówności, wpisanych niejako w turystykę, da się w ogóle etycznie podróżować?
– To trudne pytanie, na które najprostsza odpowiedź jest niestety dość pesymistyczna: nie da się.
Kiedy gdzieś wyjeżdżamy, powinniśmy starać się zminimalizować nasz negatywny wpływ na odwiedzane miejsce. Ten negatywny wpływ mamy jednak na tak wielu poziomach, że nie da się go całkowicie wykluczyć, musimy więc zastanowić się, jakie kwestie są dla nas priorytetowe.
Jeśli na przykład najważniejsza jest dla nas ekologia, może okazać się, że lepiej będzie zatrzymać się w wielkim hotelu, który lepiej radzi sobie z segregacją odpadów, niż mały lokalny hostel. Wtedy jednak wspieramy globalny kapitał, szkodząc lokalnemu biznesowi.
Zdarza się jednak, że ze spotkania turystów i lokalnych mieszkańców wynika coś dobrego.
– I dlatego nie możemy popadać w paranoję. Jeśli potencjalne negatywne konsekwencje naszych wojaży sprawią, że zrezygnujemy z podróży, nie dojdzie również do spotkania, które może mieć pozytywne konsekwencje dla obydwu stron. Warto natomiast dzielić się naszymi etycznymi wątpliwościami i rozterkami, chociażby w mediach społecznościowych. Dzięki temu więcej osób zobaczy, że do podróżowania należy podchodzić refleksyjnie, a nasze rozwiązania niektórych dylematów mogą okazać się pomocne dla innych, którzy zmagają się z podobnymi pytaniami.
Na blogach podróżniczych i w mediach społecznościowych często spotykam się z opowieściami tak zwanych backpackersów o tym, że ich sposób podróżowania jest etyczny i prowadzi do prawdziwego spotkania z inną kulturą. Co o tym myślisz?
– Backpackersi… Oni są jak dinozaury. Wyginęli. Wokół backpackingu wykreowany został romantyczny mit, który nie ma za wiele wspólnego z rzeczywistością późnego kapitalizmu. Obecnie, kiedy właściwe każdy ma telefon z dostępem do Internetu, nie ma mowy o pełnym napięcia szukaniu noclegu „zanim zapadnie zmrok”, bo jest przecież Booking.com. Bliscy tysiące kilometrów dalej nie martwią się też o nasz dobrostan, bo właściwie codziennie możemy dać znać na Facebooku, że wszystko z nami w porządku i podzielić się zdjęciami. Rozmówki, mapy, notatniki, aparaty zostały zastąpione przez smartfony. Steve Jobs zamordował backpackersów. Dziś już ich nie ma.
Kolejną tożsamością, którą przyjmują ludzie, nie chcąc być zaklasyfikowani jako „zwykli turyści” jest tożsamość „podróżnika”.
– Oczywiście nie odmawiam nikomu prawa do autodefinicji, jednak jest to analogiczny przypadek, co backpackersi.
Nie da się dziś przemieszczać, nie korzystając z turystycznej infrastruktury, nikt też nie organizuje niczego prawdziwie samodzielnie – pomagają nam w tym aplikacje czy media społecznościowe.
Wyjątkiem są tu na przykład uchodźcy, którzy faktycznie często organizują podróż na własną rękę, bo nie mogą korzystać z oficjalnych środków transportu czy miejsc odpoczynku. Ich mógłbym określić jako „podróżników” i obejrzałbym pokaz slajdów z przeprawy przez Saharę. Tylko z jakiegoś powodu knajpy typu Południk Zero nie organizują tego typu spotkań…
Inicjatywa post-turysta powstała w 2012 roku. Co się od tego czasu zmieniło w Polsce, jeśli chodzi o turystykę?
– Bardzo wiele! Z ogromną przyjemnością obserwuję, że kwestie, które jeszcze siedem lat temu były kompletnie niewidoczne i niepoddawane jakiejkolwiek refleksji, dziś są przedmiotem zażartej dyskusji i krytyki. Przykłady można by mnożyć, ale najbardziej jaskrawe, to chyba kwestia wykorzystywania zwierząt przez przemysł turystyczny i zaangażowanie celebrytów w walkę z tą formą przemocy, a także gromy, które słusznie posypały się z różnych stron na TVN-owską produkcję Azja Express.
To wasza zasługa?
– Nie. Jesteśmy zaledwie kropelką w morzu zmian. Przez te lata przeprowadziliśmy około dwustu warsztatów, a teksty na naszej stronie przeczytało kilkaset tysięcy użytkowników. Osoby, które w jakiś sposób poruszyło to, czego się dowiedziały, poniosły tę wiedzę dalej, tym samym uświadamiając kolejne.
Dr Paweł Cywiński – orientalista, kulturoznawca, geograf. Współtwórca Fundacji Polska Gościnność, która zajmuje się pomocą bezpośrednią uchodźcom w ramach inicjatywy Chlebem i Solą oraz prowadzi największy polskojęzyczny portal na temat uchodźców Uchodźcy.info. Współtwórca projektu post-turysta.pl, redaktor Magazynu Kontakt. Na co dzień pracuje jako wykładowca na Wydziale Geografii i Studiów Regionalnych UW. Jest też współwłaścicielem pracowni doradztwa strategicznego pacyfika.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.