– Niektórzy politycy najpierw nastraszyli uchodźcami, często posługując się stereotypami, a nawet fake newsami, a potem obiecywali, że od tego „zagrożenia” po wygranych wyborach nas uwolnią. To mechanizm, który jest już rozpoznany społecznie, nazywa się „zarządzanie strachem” – mówi Maria Złonkiewicz, współtwórczyni projektu post-turysta.pl, inicjatywy Chlebem i Solą oraz portalu uchodźcy.info.
Świadome podróżowanie
Dlaczego Maria Złonkiewicz zajęła się tematyką uchodźczą i turystyczną? Na to nie ma jednej odpowiedzi, ale te dwa zagadnienia mocno się ze sobą łączą w jej biografii.
Przyjechała do Warszawy z Kielc, by studiować turystykę na AWF-ie. Była rozczarowana studiami, dlatego zdecydowała się na drugi kierunek, który traktowałby kulturowo o jakimś konkretnym regionie. Padło na Bośnię.
– Ujęła mnie tym, że jest tak podobna do Polski, a jednocześnie zupełnie inna – mówi Marysia Złonkiewicz. – Ciekawiło mnie, jak wygląda Europa Środkowo-Wschodnia w wydaniu bałkańskim. Kiedy później zajęła się tematem uchodźców, okazało się, że pierwsi uchodźcy, którzy po 1989 roku trafili do Polski, przybyli właśnie z Bośni.
– Pomysł wziął się z tego, czego mi na studiach brakowało – wyjaśnia Marysia. – W programie mało było humanistycznych aspektów turystyki czy głębszej refleksji nad innymi kulturami. Kiedy mówiliśmy na studiach o innych kulturach, to pod kątem marketingowym, np. jak zarobić na Japończykach – mówi Marysia.
Sami dużo podróżowali, ale też zaczęli przyglądać się temu, jak wygląda przemysł turystyczny i mechanizmy, które nim rządzą.
– Często zwracamy uwagę na to, na co nam powiedziano, że mamy zwracać uwagę, a nie na to, co naprawdę widzimy – zauważa Marysia. – Kiedy jedziemy do Maroka, widzimy osiołka ciągnącego wóz, a nie dostrzegamy, że po ulicach mogą jeździć takie same samochody jak u nas w Polsce – dodaje Marysia. – Pokazując zdjęcia z tej podróży innym, powielamy obraz, który narzuciły nam przewodniki i foldery turystyczne. W ten sposób w turystyce podkreśla się odmienności, a nie podobieństwa. I łatwo zaczynamy postrzegać tych ludzi jako skrajnie od nas różnych, a z kimś tak odmiennym trudno jest poczuć solidarność – zauważa Marysia.
– Turystyka, którą często traktujemy jako mało poważny czas wolny, to poważniejsza kwestia niż nam się wydaje, i jeśli chodzi o kwestie ekonomiczne, i międzykulturowe – dodaje.
Spotkania przez duże „S”
W czasie studiów zaczęła się też jej działalność społeczna. Jedną z pierwszych inicjatyw, którą Maria Złonkiewicz podjęła, była praca z romskim rodzeństwem, potrzebujących pomocy w odrabianiu lekcji. – Kiedy zaczęłam do nich przychodzić, okazało się, że mają kuzynów, znajomych, którzy też takiej pomocy potrzebują – opowiada Marysia.
Do współpracy zaprosiła inne osoby, które tak jak ona chciały pomagać w nauce romskim dzieciom. Udało się zdobyć na to fundusze i pozyskać wolontariuszy. Inicjatywa Spotkania przez duże „S”, którą Marysia realizowała wraz z Jarmiłą Rybicką związaną z Fundacją HIA Polska, przy wsparciu finansowym Fundacji „Pamięć, Odpowiedzialność i Przyszłość” (EVZ) oraz we współpracy z Fundacją Humanity in Action Polska, została wyróżniona nagrodą S3KTOR za rok 2015 w kategorii najlepszy projekt edukacyjny.
To był pierwszy większy projekt, który Maria Złonkiewicz zainicjowała i koordynowała od początku do końca. Obecnie kontynuuje go w ramach inicjatywy Chlebem i Solą z dziećmi uchodźczymi. W nauce pomaga im ponad 50 wolontariuszy. Według danych kuratorium, w Warszawie mieszka 192 dzieci, które pochodzą z rodzin uchodźców i większość z nich potrzebuje takiego wsparcia, ale nie ma na to funduszy. Projekt wypełnia lukę w szkolnych programach edukacyjnych, według których każde dziecko cudzoziemskie może mieć dodatkowo dwie godziny polskiego tygodniowo, a to, jak podkreśla Maria Złonkiewicz, zdecydowanie za mało.
Chleb, sól i zarządzanie strachem
Marii trudno określić, kiedy powstał pomysł inicjatywy Chlebem i Solą. Rodził się stopniowo, w miarę jej osobistych doświadczeń i w związku z tym, co działo się w sferze polityczno-społecznej.
– Miałam takie dwa ważne lata – najpierw pojechałam na miesiąc do Etiopii, potem studiowałam pół roku w Sarajewie, potem miesiąc w Syrii, potem znów pół roku w Sarajewie, a potem wyjechałam na rok na studia na Sumatrę – opowiada Maria Złonkiewicz. W tamtych miejscach czuła się obca, a kiedy wróciła do Polski, nie bardzo mogła się odnaleźć.
– Choć wyjeżdżałam z własnej woli i mogłam wrócić do kraju, zaczęłam nieco rozumieć, jak może czuć się uchodźca, mieszkający w nieznanym sobie otoczeniu kulturowym
– A z drugiej strony miałam na świeżo doświadczenia, że ludzie, których tutaj w Polsce się boimy, to są ludzie, z którymi niedawno się spotykałam, u których gościłam. Bardzo mnie dotykało, co słyszałam o nich w mediach czy od polityków – dodaje.
Impulsem do powstania Chlebem i Solą była zbiórka pieniędzy i rzeczy zorganizowana w 2012 dla potrzebujących na wschodzie Ukrainy i w obozie dla uchodźców syryjskich w Bułgarii. Wokół tej inicjatywy zebrała się grupa ludzi z różnych dziedzin, od dziennikarzy przez wykładowców akademickich, artystów, specjalistów od komunikacji, grafików po przedsiębiorców, którzy chcieli działać na rzecz uchodźców. – Dzięki tej różnorodności możemy być bardziej skuteczni. To nas wyróżnia – mówi Maria Złonkiewicz.
Przykładem mogą być dwie zorganizowane w 2015 roku przez Chlebem i Solą manifestacje solidarności z uchodźcami. – Dzięki temu, że każdy z nas działa w innej branży, łatwiej było nam znaleźć osoby, z którymi mogliśmy nagłośnić tę inicjatywę w mediach, zrobić happening, znaleźć piekarnię, która podarowała nam chleb, który był elementem tego happeningu, czy ludzi, którzy zajęli się oprawą muzyczną wydarzenia – opowiada Maria Złonkiewicz.
W Polsce uchodźców nie ma wielu i szybko się zorientowali, że bardzo potrzebna jest rzetelna informacja na ich temat. W 2015 roku odbywały się dwie kampanie, najpierw prezydencka, potem parlamentarna. W obu tych kampaniach temat uchodźczy był jednym z głównych tematów budowania przekazu politycznego.
– Niektórzy politycy najpierw nastraszyli uchodźcami, często posługując się stereotypami, a nawet fake newsami, a potem obiecywali, że od tego „zagrożenia” po wygranych wyborach nas uwolnią – mówi Maria Złonkiewicz. – To mechanizm, który jest już rozpoznany społecznie, nazywa się „zarządzanie strachem”. Ostatnio ten temat trochę ucichł, ale jeszcze długo po wyborach politycy używali takiej retoryki. Dlatego zajęliśmy się odkłamywaniem informacji o uchodźcach, pokazywaniem manipulacji, politycznych i medialnych, tropieniem fake newsów i budowaniem świadomości społecznej w temacie uchodźczym – dodaje. Tak powstał portal uchodźcy.info – największy polskojęzyczny portal poświęcony rzetelnej wiedzy na temat uchodźców.
W 2017 r. został wyróżniony przez Austriackie Federalne Ministerstwo Europy, Integracji i Spraw Międzynarodowych Nagrodą Międzykulturową w kategorii media za efektywne i realizowane z powodzeniem projekty poświęcone dialogowi międzykulturowemu.
Pomagać w codziennych sprawach
Chlebem i Solą stara się łączyć społeczeństwo większościowe, złożone także z obcokrajowców, ale takich, którzy już się tu zadomowili, z tymi, którzy są tu od niedawna. – Nasi wolontariusze, którzy pracują z dziećmi, najczęściej pracują w domach tych dzieci, więc mają kontakt z całą rodziną. I bardzo często to oni są dla tych ludzi pierwszymi osobami z Polski, które ich odwiedzają – opowiada Maria Złonkiewicz.
Te rodziny mają bardzo dużo pytań o Polskę, od praktycznych – jak zapisać dziecko do przedszkola, po kulturowe – czy dwóch mężczyzn w Polsce może wziąć ślub. – Kiedy byłam w Indonezji, też musiałam pytać znajomych Indonezyjczyków, jak to u nich jest – mówi Maria. – Czasem się złościłam, że jest inaczej niż u nas, a czasem mnie to fascynowało. Dla uchodźców w Polsce różnice międzykulturowe są raczej trudnością niż ekscytacją. Są zarazem o wiele większym wyzwaniem – podkreśla.
Wolontariusze pomagają w nauce języka nie tylko dla dzieciom, ale i dorosłym. Oferują też uchodźcom np. wspólne wakacje czy kurs szycia. – Ostatnio mieliśmy dziewczynę z Tadżykistanu, która zapisała się na taki kurs, a oprócz niej w tej grupie były same Polki. Dla niej to okazja, żeby nawiązać nowe znajomości właśnie z Polakami – mówi Maria Złonkiewicz. – Pomagamy również uchodźcom w codziennych rzeczach, takich jak szukanie mieszkania, pracy, kontaktowanie z prawnikami, psychologami – mówi Marysia.
Jak zaznacza, najtrudniej jest ze znalezieniem mieszkania, a właśnie tego uchodźcom brakuje najbardziej. Trudność wynika z tego, że w Polsce mieszkania są drogie, także dla Polaków. Wiele osób ma mieszkanie na kredyt albo traktuje je jako inwestycję i chce na nim po prostu zarabiać. Ale niechęć nie polega jedynie na kwestiach ekonomicznych.
– Kiedy mówimy, że potrzebujemy mieszkania dla rodziny obcokrajowców, i to spoza Europy, i w dodatku uchodźców, i jeszcze muzułmanów, bardzo rzadko udaje się coś znaleźć, a częściej można zostać zwyzywanym – zauważa Marysia.
Najłatwiej znaleźć ubrania czy meble, choć nie zawsze te, których potrzeba. – Raz na około dziesięć dni na naszym profilu facebookowym zamieszczamy listę rzeczy, których potrzebują uchodźcy. Nie mamy magazynu, w którym moglibyśmy je trzymać, więc szukamy tylko tych konkretnych rzeczy z listy – zaznacza Marysia.
Zmiana potrzebuje czasu
– Jest kilka takich rodzin, które kiedy tu przyjechały, nie miały niemal nic, a dziś dzięki naszemu wsparciu radzą sobie coraz lepiej – wynajmują mieszkanie, pracują, dzieci uczą się w szkole – mówi Maria. – Ale trudno mówić o sukcesie, bo to są procesy długotrwałe i to, czy rzeczywiście się powiodą, okaże się dopiero za parę lat, kiedy te rodziny nie będą już potrzebować naszego wsparcia – dodaje.
Marysia lubi mieć szybkie efekty, co postrzega jako swoją wadę. – Jestem niecierpliwa. A w pracy z ludźmi jakakolwiek zmiana zajmuje dużo czasu – mówi Maria. – Ale może to nie jest taka najgorsza wada, bo jeśli chcę mieć szybkie efekty, to w wielu aspektach udaje mi się je osiągnąć – śmieje się Maria. Za swoją najmocniejszą stronę uważa upór. – Jeśli jest jakiś problem, to tak długo staram się znaleźć rozwiązanie, męczę różnych ludzi, aż zareagują, więc jestem skuteczna – mówi Marysia.
Lubi, żeby to, co robi, było na wysokim poziomie. – Czasem trzeba coś załatwić na szybko, a ja nie umiem tego zrobić po łebkach. Czasem większy jest koszt, jaki za to płacę, niż zysk, że mamy tyle rzeczy super dopracowanych – zauważa Maria. – W różnych działaniach, które podejmuję, towarzyszy mi myśl, że małe zmiany przyczyniają się do dużych. A to wymaga czasu i nie da się tej dużej zmiany osiągnąć szybko – podsumowuje Maria.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23