Koniec amerykańskich funduszy? Doskonała okazja dla polskiego rządu
Decyzja Trumpa dotycząca wstrzymania finansowania dla polskich organizacji pozarządowych jest bolesna dla wielu NGO-sów, ale jednocześnie jest szansą na uniezależnienie społeczeństwa obywatelskiego od finansowej kroplówki wielkiego brata zza oceanu.
Czyż nie wydaje się absurdem, że organizacje zajmujące się wzmacnianiem demokracji, partycypacji i praw człowieka, są finansowane przez zagraniczne instytucje i mocarstwa? Demokracja jest dobrem wspólnym mieszkańców. W naszym przypadku 38 mln ludzi zgromadzonych między Odrą, Bugiem, Karpatami i morzem Bałtyckim. I w pierwszej kolejności, w interesie tej wspólnoty leży wzmocnienie organizacji, które działają na rzecz demokracji.
I żebym nie był opacznie zrozumiany: nie zarzucam Amerykanom, zagranicznym filantropom i innym podmiotom finansowania organizacji pro-demokratycznych. Bardzo dobrze, niech je wspierają. Ale nie chciałbym, żeby finansowanie polskich NGO-sów wzmacniających społeczeństwo obywatelskie, było zależne od woli lub jej braku zagranicznych sponsorów.
Nie oznacza to również, że organizacje, które ugruntowują i rozwijają demokrację powinny być finansowane tylko przez polskie instytucje. W żadnym razie. Jest grupa organizacji, która świadomie nie korzysta z środków rządowych, aby nie czuć zależności od rządu. Chwała im za to. Ale też naprawdę nie jest żadnym rocket science zrobić system finansowania organizacji pozarządowych, który byłby możliwie niezależny od rządu, a jednocześnie umożliwiał wielu organizacjom skorzystanie z takich środków.
Zgodnie z szacunkami Fundacji Odpowiedzialna Polityka i Stowarzyszenia 61 w 2024 r. “amerykańskie wsparcie dla działań organizacji społecznych w Polsce wyniosło ok. 200 mln zł, 85 proc. tej kwoty przeznaczone było na pomoc humanitarną”. A więc najprawdopodobniej ledwie 15% (ok. 30 mln zł) przekazano na organizacje pro-demokratyczne i inne działania.
Te pieniądze, mimo tego, że –– biorąc pod uwagę cały sektor pozarządowy – nie wydają się istotne, dla wąskiego grona organizacji demokratyczno-prawnoczłowieczych były ważne.
Polski sektor organizacji budujących społeczeństwo obywatelskiego jest dość mały i te kilkadziesiąt milionów robiło sporą różnicę. Amerykańskie fundusze mają bowiem to do siebie, że są znacznie prostsze do rozliczenia i pozyskania, niż choćby uciążliwie i skomplikowane formalnie projekty unijne.
Kto buduje społeczeństwo obywatelskie?
Rozglądając się za źródłami społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, chciałoby się wyjść poza NGO-sy. Zerknąć np. do partii politycznych. A tam – od przeszło dwudziestu lat smuta. Dwie największe partie polityczne nie były w stanie zbudować think tanków z prawdziwego zdarzenia. Zrzeszają one ledwie kilkadziesiąt tysięcy działaczy. Bycie aktywem partyjnym kojarzy się z konformizmem i karierowiczostwem, a nie idealizmem czy działaniem na rzecz dobra wspólnego, jakkolwiek się to dobro definiuje. A więc polskie partie polityczne nie są kuźnią zaangażowania obywatelskiego. To NGO-sy uczą o jawności, zasadach demokracji i partycypacji, a nie partie. Mimo tego, że to właśnie dzięki demokracji, te partie mogą istnieć.
W klasie politycznej, szczególnie piję do tej jej części przejawiającej bardziej pro-demokratyczne tendencje, brakuje konstatacji, że społeczeństwo obywatelskie w dużej mierze trzyma się dzięki NGO-som i należy je dofinansować, jeżeli chcemy rozwijać polską demokrację.
Demokraci zapominają, że mogą rządzić tylko dzięki funkcjonowaniu demokracji i społeczeństwa obywatelskiego. Niestety, autokraci są tego doskonale świadomi. Nie bez powodu jednym z pierwszych ich celów są organizacje pozarządowe i ich działacze.
Pieniądze amerykańskie przez ostatnie 30 lat zasilały polskie społeczeństwo obywatelskie. Oczywiście nie jako jedyne, fundusze unijne i różne dotacje rządowe również je wspierały. Jednak luka po tych kilkudziesięciu milionach będzie odczuwalna.
W wyniku płynącej do tej pory amerykańskiej kroplówki, rząd nie miał większej motywacji do zwiększenia finansowania pro-demokratycznych NGO-sów. A w latach 2015-2023 nawet ograniczał takie możliwości.
Aktualnie rządzący, o ile chcą budować suwerenne, demokratyczne państwo, muszą wziąć odpowiedzialność za finansowanie polskiego społeczeństwa obywatelskiego. Odcięcie amerykańskich funduszy jest ku temu doskonałą okazją.
Michał Szymanderski-Pastryk - założyciel agencji marketingowej dla organizacji pozarządowych, członek Rady Działalności Pożytku Publicznego VIII kadencji, autor strategii rzeczniczych i komunikacji, ekspert Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych, były rzecznik prasowy inicjatyw prodemokratycznych w latach 2017-2018, pełnił funkcję członka zarządu Amnesty International, współpracował m.in. z National Democratic Institute, m.st. Warszawa, CEO i Stocznią.