Jak pomóc uchodźcom odnaleźć się na rynku pracy? [komentarz Fejfera]
ONZ szacuje, że w wyniku wojny, bez odpowiedniej zewnętrznej pomocy, nawet 90 proc. Ukraińców zostanie zepchniętych w biedę.
Straż Graniczna szacuje, że do 10 kwietnia z Ukrainy do Polski uciekło ponad 2,6 mln osób. Większość to kobiety i dzieci. Nie wszyscy uchodźcy zostali w naszym kraju, część z nich pojechała dalej na zachód. Na ten moment trudno oszacować, ile osób zostało w Polsce.
Choć po wycofaniu się rosyjskiego agresora z terenów północnej i zachodniej Ukrainy fala migracyjna nieco zmalała, to warto pamiętać, że zanosi się na bardzo ciężkie walki na wschodzie. Schronienia szukać będą więc kolejne grupy uchodźców. ONZ szacuje, że fala migracji z Ukrainy może wynieść nawet 6,5 miliona. To znacznie powyżej oszacowań z pierwszych dni wojny, kiedy Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (Office of the United Nations High Commissioner for Refugees, UNHCR) szacował, że z Ukrainy może uciec do 4 milionów ludzi. Tymczasem według wspomnianej instytucji do 11 kwietnia Ukrainę opuściło 4,6 mln jej mieszkańców.
Nawet jeżeli konflikt zakończyłby się lada dzień, to bardzo duża część uchodźców i tak z nami zostanie. Dlaczego? Ponieważ Ukraina jeszcze przez lata będzie pogrążona w gospodarczym kryzysie. ONZ szacuje, że w wyniku wojny, bez odpowiedniej zewnętrznej pomocy, nawet 90 proc. Ukraińców zostanie zepchniętych w biedę.
Już dziś musimy więc wiedzieć, w jaki sposób możliwie optymalnie dysponować środkami, które pozwolą na integrację być może ponad miliona nowych mieszkańców (głównie mieszkanek) naszego kraju.
Aby zapobiec niebezpiecznym resentymentom
Niezwykle istotne jest, aby możliwie szybko włączyć migrantów w nasz rynek pracy. Dlaczego? Z kilku powodów. Po pierwsze, dla dobra ich samych.
Osoby, które mają pracę i są w stanie same się utrzymać czują podmiotowość, mają poczucie sprawstwa. Praca oferuje godność, poczucie zakorzenienia i struktury w życiu.
Praca uchodźców jest również ważna w szerszej perspektywie. Im lepiej wkomponują się oni w polski rynek pracy, tym potencjalnie mniejsze będą resentymenty samych Polaków, którzy nie zawsze rozumiejąc złożoność doświadczenia uchodźctwa, mogą mieć wrażenie, że Ukraińcy „siedzą na zasiłkach”. Sporo takich wypowiedzi, wcale nie pochodzących od rosyjskich trolli, już można w mediach społecznościowych zobaczyć.
Z perspektywy systemu istotne jest również to, aby uchodźcy możliwie szybko kontrybuowali do budżetu. Również dlatego, że nowa sytuacja wymaga ogromnych nakładów finansowych. Potrzebne są nowe żłobki, przedszkola, lepsza dostępność do lekarzy. Wszystko to powinno być rozwijane bez straty dla Polaków właśnie po to, aby zapobiegać wyżej wspomnianym niebezpiecznym resentymentom.
Oczywiście koszty po stronie Polski są absolutnie nieuniknione. Eksperci banku Pekao szacują, że przy założeniu, że w Polsce zostałoby 2 miliony uchodźców, rocznie nasz kraj musiałby wydawać na ich integrację około 10-15 mld zł. Z każdym rokiem koszt ten byłby coraz niższy z uwagi na fakt, że uchodźcy coraz lepiej się wkomponowują w rynek pracy. Oszacowania były tworzone na podstawie porównania ze Szwecją podczas kryzysu migracyjnego z połowy ubiegłej dekady.
I szkolenie językowe i szkolenie zawodowe
Z jakimi problemami na rynku pracy mają do czynienia uchodźcy (czy szerzej – migranci)? Po pierwsze, jest to dezaktywizacja zawodowa, a po drugie zatrudnienie poniżej kwalifikacji. Ta pierwsza kwestia jest szczególnie istotna w kontekście specyfiki ukraińskiego uchodźstwa: do naszego kraju trafiły głównie kobiety z dziećmi. Aby znalazły się na rynku pracy niezwykle istotne jest to, aby mogły gdzieś zostawić pod opieką swoje dzieci. Owym „gdzieś” są wspomniane żłobki i przedszkola.
Jeśli chodzi o zatrudnienie poniżej kwalifikacji, to jeszcze przez rosyjską agresją Eurostat szacował, że w Polsce ponad 40 proc. obcokrajowców spoza Unii Europejskiej (a więc głównie Ukraińcy) pracowało w naszym kraju poniżej kwalifikacji. Tymczasem odsetek Polaków pracujących w ten sposób wynosił niecałe 20 proc.
Nie jest to specyfika tylko Polska.
Niemal we wszystkich krajach europejskich (a zwłaszcza tych większych) migranci pracują poniżej kwalifikacji. A uchodźcy wojenni zazwyczaj są w jeszcze gorszym położeniu niż po prostu migranci ekonomiczni (choć warto pamiętać, że te kategorie się często zazębiają).
Migranci ekonomiczni mają zazwyczaj czas i zasoby, aby cel swojej migracji lepiej przemyśleć i lepiej się do takiej eskapady przygotować. Sytuacja uchodźców jest o wiele bardziej wrażliwsza. Właśnie dlatego istotne jest, aby wiedzieć jakie polityki stosować, aby możliwie skutecznie wkomponowywać migrantów w społeczeństwo, w tym w rynek prac. Jakie są więc to narzędzia?
Z odpowiedzią na te pytanie przychodzą ekonomiści Jacob Arendt, Christian Dustmann i Hyejin Ku, którzy zbadali najbardziej skuteczne metody wspierania uchodźców na rynku pracy. Aby zbadać, które interwencje są najlepsze, przyjrzeli się programom, które były stosowane w Danii przez dziesięciolecia. Jak sami zauważają, kraj ten ma nie tylko długą tradycję przyjmowania uchodźców i ich integracji, ale również świetnie działającą sprawozdawczość z powodzenia (lub niepowodzenia) wdrażanych programów. Badacze przyglądali się kilku instrumentom. Oto wnioski, do których doszli.
Najlepiej rokującym, jeśli chodzi zwiększania prawdopodobieństwa zatrudnienia jest… nauka języka. To zresztą nie powinno dziwić, brak języka jest wymieniany zazwyczaj na jednym z czołowych miejsc jeśli chodzi o bariery obcokrajowców na rynku pracy.
Istotne są również szkolenia zawodowe. Co ciekawe, w krótkim okresie to właśnie szkolenia są najlepszym sposobem na możliwie szybkie znalezienie zatrudnienia przez uchodźców. Jednak, jeżeli najpierw zrobimy szkolenie zawodowe zaniedbując jednocześnie potrzeby związane z językiem, to na dłuższą metę taki program nie jest skuteczny. Osoby nieźle wykwalifikowane, ale nieznające języka trafiają na bariery w późniejszym zawodowym awansie.
Istotne jest więc i szkolenie językowe i szkolenie zawodowe. Najpierw powinno się odbyć to pierwsze, albo dwa instrumenty powinny być łączone.
Jeśli nie chcemy za dekadę, półtorej lub dwie obudzić się w podzielonym społeczeństwie
O czym jeszcze piszą badacze? Zwracając uwagę na to, żeby ewentualną relokację prowadzić w sposób przemyślany. Jest to istotne zwłaszcza w kontekście pojawiających się w ostatnio w przestrzeni publicznej głosów na temat tego instrumentu. Nie chodzi o to, że jest on bezużyteczny. Ważne jest jednak, żeby migranci nie zostawali przyporządkowani do różnych miejscowości na chybił trafił. Nie jest przypadkiem, że migranci koncentrują się zazwyczaj w większych miastach – to właśnie tam jest najlepiej płatna praca, tam jest najniższe bezrobocie.
Istotne jest więc, żeby decydującym kryterium przy relokacji nie były na przykład ceny mieszkań, ponieważ długofalowo może to prowadzić do pauperyzacji uchodźców.
A co z transferami społecznymi? Tutaj również obraz jest zniuansowany. Rzeczywiście, istnieją dowody na to, że w krótkim terminie obniżanie świadczeń powoduje zwiększanie aktywności zawodowej wśród uchodźców. Nie jest to szczególnie dziwne – jeśli nie masz niemal żadnych środków, imasz się jakiejkolwiek pracy, żeby zapewnić sobie i rodzinie podstawowy byt. W dłuższej perspektywie jednak takie rozwiązanie prowadzi do zwiększenia ubóstwa uchodźców oraz do zwiększenia przestępczości wśród uchodźców, a później również ich dzieci.
Wiemy więc, co należy robić i czego robić nie należy. Prawdopodobnie setki tysięcy, jeśli nie ponad milion migrantów z Ukrainy zostanie z nami na dobre.
Jeśli nie chcemy za dekadę, półtorej lub dwie obudzić się w podzielonym społeczeństwie, to już dzisiaj rządzący powinni przeglądać wyniki badań i inwestować duże środki w integrację i usługi publiczne. Jeśli tego nie zrobią gorszy świat czeka nie tylko ich, ale i ich oraz nasze dzieci.
Kamil Fejfer – publicysta piszący o pracy, nierównościach społecznych i gospodarce, autor książek: "Zawód. Opowieści o pracy w Polsce" oraz "O kobiecie pracującej". Obecnie pracuje nad książką na temat przejawów zmiany klimatu w Polsce.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.