Czy media ostatecznie wygrają walkę o pozostanie ważnym elementem życia każdego z nas?
7 czerwca wystartował Magazyn Młodego Pokolenia "Empatia". Powstał z inicjatywy Bogusława Czarmińskiego, powstańca warszawskiego, pseudonim „Maszynka”. Koordynatorem projektu był RPO dr hab. Adam Bodnar. A udział w nim wzięli pracownicy Biura - Andrzej Stefański i Dominika Ziętara oraz „Kontakt”, „Więź”, „Pismo”, ngo.pl, TOK FM, stołeczna „Wyborcza”, NOiZZ.pl i Młodzieżowy Strajk Klimatyczny.
"Empatia" to wyjątkowe medium tworzone przez uczniów i uczennice oraz studentów i studentki, przy wsparciu dziennikarzy i dziennikarek, którzy zorganizowali i przeprowadzili warsztaty, a następnie pomagali Autorom i Autorkom przygotowującym materiały oraz je redagowali. W ten sposób powstało forum, na którym spotkają się doświadczenia sędziwego pokolenia reprezentowanego przez Bogusława Czarmińskiego z ambicjami i wizjami przyszłości dzisiejszej młodzieży.
Materiał Maksa Wieczorskiego powstał pod redakcyjną opieką Bartosza Bartosika, dziennikarza i redaktora magazynu "Więzi".
Napoleon Bonaparte miał powiedzieć „Bardziej boję się trzech gazet niż trzech tysięcy bagnetów”. Jego słowa pokazują, jak niezwykle istotną rolę w społeczeństwie pełnią dziennikarze. To do nich należy bowiem odpowiedzialność za informowanie obywateli o sprawach bieżących, co później przełożyć się może choćby na wyniki wyborów. I nie chodzi o manipulację wyborcami, a o ukazanie prawdy w jej pełnym wydaniu.
Odpowiedzi na pytania o to, jak tę prawdę ukazywać, jaka przyszłość czeka media i jak być dobrym dziennikarzem, szukałem m.in. w rozmowach z ósemką znamienitych dziennikarzy, ekspertów w dziedzinie mediów i komunikacji społecznej. Chciałem porozmawiać z nimi z perspektywy studenta dziennikarstwa i odnaleźć swoje miejsce w chaotycznym świecie mediów XXI wieku. Czy jest w nim jeszcze miejsce dla młodych?
Teatr kabuki został zapoczątkowany przez Izumo no Okuni, japońską kapłankę szintoistyczną w 1603 roku. Pierwsze występy kobieta wraz ze swoją trupą dawała w drewnianych świątyniach i wyschniętych dolinach rzek Kioto. Szybko jednak sława nurtu artystycznego zapoczątkowanego przez duchowną zaczęła rozrastać się na teren całego cesarstwa. Okuni docenił nawet sam cesarz. Za sławą szły liczne kontrowersje, które przyniosły m.in. zakaz gry kobiet, a później także niepełnoletnich chłopców w teatrach.
Mimo tego teatr kabuki nie tracił na popularności. Aktorzy w nim występujący przybierali niezwykle ekspresyjne wyrazy twarzy i pozy – wszystko, by wywołać u widzów jak najwięcej emocji. Ci ostatni zresztą bardzo cenili sobie spektakle. Nie opowiadały one bowiem o heroicznej przeszłości, jak było to w zwyczaju, a o codziennym życiu. Teatr nie stronił ponadto od podtekstów politycznych, ujawniając i nagłaśniając nieraz skandale z udziałem najważniejszych osób w cesarstwie. Co więcej, miał niesamowity wpływ na rzeczywistość pozateatralną – prezentacja sztuki „Samobójstwokochanków w Sonezaki” przyczyniła się do fali prawdziwych samobójstw. Przez wszystkie te czynniki teatr kabuki znalazł się na celowniku rządzących…
Zawód pożytku publicznego
Poszukiwania odpowiedzi na pytania o sens i przyszłość pracy dziennikarza zacząłem od poziomu lokalnego. Kto, jak nie dziennikarze regionalni mają możliwość rozwiązywania problemów mieszkańców spowodowanych złym działaniem władzy? Udało mi się porozmawiać z Małgorzatą Domagałą, dziennikarką lubelskiego wydania „Gazety Wyborczej”: – Istnieją miejscowości, w których nie ma lokalnych gazet a jak już są to wychwalają władze, bo zależą od niej finansowo. Gdy burmistrzom, wójtom czy radnym nie ma kto patrzeć na ręce, lokalna społeczność na tym traci, bo powstają nietrafione inwestycje albo nikt nie staje w obronie wycinanych drzew czy likwidowanej właśnie przychodni zdrowia albo szkoły – mówi mi Domagała. I dodaje: – Media lokalne są potrzebne, ale nie znajdują się w łatwej sytuacji. To jest jedno z zadań dla polityków, by w Polsce wprowadzić mechanizmy, także mechanizmy finansowania, które zagwarantują wolność mediów, tak by były niezależne od władzy czy biznesu.
To ostatnie zdanie wydaje sięszczególnie ważne w kontekście ostatnich doniesień o przejęciu koncernu Polska Press przez państwową spółkę PKN Orlen.Akcja zakładająca „repolonizację” i „dekoncentrację” polskiego rynku medialnego, w rzeczywistości może budzić niepokoje dotyczące upartyjnienia i nacisków politycznych na dziennikarzy przejętych przez Orlen tytułów prasowych, wśród których znajduje się bogata reprezentacja mediów lokalnych – m.in. „Kurier Lubelski”, „Gazeta Pomorska”, „Dziennik Bałtycki”, „Gazeta Krakowska”, „Dziennik Zachodni” czy „Gazeta Wrocławska”. – To paranoja! – mówi mi znany prezenter telewizyjny i radiowy Maciej Orłoś . -– Co ma koncern naftowy do prasy? Rządzącym chodzi o to, żeby mieć coraz większy wpływ na propagowanie korzystnych dla siebie treści, co później przekłada się na wynik wyborów.
Te same spostrzeżenia zostały zawarte w raporcie, przygotowanym przez Media Freedom Rapid Response i International Press Institute, stworzonym w listopadzie i grudniu 2020 roku. „Wolność mediów w Polsce napotyka największe wyzwania od 2015 r. Podczas pandemii COVID-19 partia rządząca Prawo i Sprawiedliwość (PiS) kontynuowała wielokierunkowy atak na niezależne media w celu uciszania krytycznych wobec władzy reporterów i osłabiania dziennikarstwa obywatelskiego. Na poziomie krajowym krajobraz medialny w Polsce pozostaje wysoce pluralistyczny i cechuje się dużą swobodą wypowiedzi. Jednak strategie polityczne wprowadzane przez ostatnie pięć lat, mające na celu destabilizację i osłabienie niezależnych mediów, mają destrukcyjny wpływ na ich wolność i pluralizm” – można wyczytać z rozdziału Wprowadzenie.
Media w Polsce przechodzą przez bardzo trudny czas i prawdopodobnie w niedalekiej przyszłości będą musiały zmierzyć się z walką o swoją niezależność. To jednak sprawia, że ich rola jest jeszcze ważniejsza, niż gdyby przed znaczącymi wyzwaniami nie stawały.
– Dziennikarz jest niczym Robin Hood– stwierdził w rozmowie ze mną Hirek Wrona, dziennikarz muzyczny związany obecnie z redakcją portalu Popkiller, a wcześniej m.in. radiowej Trójki. – Tak jak on zabierał bogatym, by dać biednym, tak my jako dziennikarze ujawniamy afery związane z możnymi, a społeczeństwu dajemy nadzieję na sprawiedliwość.
Wrona zwraca dalej uwagę na bardzo ważny aspekt pracy dziennikarza – funkcję informacyjną.– Dajemy wiedzę, której ludzie nie mogą samodzielnie zdobyć albo jest to dla nich trudne– stwierdza dziennikarz muzyczny.
To zadanie jest szczególnie istotne w natłoku informacji w czasie kryzysu, jakim jest pandemia koronawirusa. W tym kontekście zapadło mi w pamięć spostrzeżenie dziennikarza Faktów TVN Jacka Tacika, który odkrył, że dopiero chaos informacyjny spowodowany epidemią, uświadomił mu. jak niezwykle ważny społecznie zawód wybrał.
– To dziennikarze mówili o tym, co się dzieje, co robić, a czego się wystrzegać – powiedział mi.
Najprawdopodobniej właśnie to tłumaczy wzrost zaufania do dziennikarzy o 7 punktów procentowych (z 46 w 2020 roku do 53 pp. w 2021), który wykazał raport Reutersa ze stycznia 2021 roku. Z pewnością jest to także zasługa wzrastającej (zapewne ze względu na większą liczbę osób pozostających w domu) oglądalności telewizji linearnej. W samym 2020 roku statystyczny Polak spędzał dziennie przed telewizorem 4 godziny, 20 minut i 58 sekund. Jest to najwyższy wynik od 2016 roku. Warto nadmienić, że dane z 2020 roku przerwały panującą od 2014 tendencję spadkową oglądalności telewizji. Nie ma wątpliwości, że media są obecnie w momencie przełomowym i od tego, jakie decyzje będą podejmować, zależeć będzie ich przyszłość. Do tej kwestii powrócę jednak nieco później…
Media to nie tylko zawód zaufania społecznego, ale również niesamowita władza, która jest w stanie realnie zmieniać rzeczywistość. – Demokratyczne państwo potrzebuje niezależnych mediów, tak samo jak niezależnych sądów, czy instytucji takich jak Rzecznik Praw Obywatelskich – podsumowuje rolę mediów w demokratycznym państwie Małgorzata Domagała. Mimo że nie są one władzą w dosłownym tego słowa znaczeniu, wywierają wpływ zarówno na społeczeństwo, jak i na rządzących. Gdyby nie Bob Woodward i Carl Bernstein, nie byłoby przecież afery Watergate i dymisji prezydenta Nixona. Gdyby nie błyskotliwy wywiad Davida Frosta, nie byłoby całkowitego medialnego blamażu tegoż polityka. Gdyby nie Robert Mazurek i Igor Zalewski, nie byłoby afery Rywina, przyrównywanej zresztą do wspomnianej wcześniej sprawy z USA. Właśnie dlatego – ze względu na wpływ, jaki ma dziennikarz – jest on zawodem niezbędnym do działania demokratycznego, obywatelskiego narodu.
Młodzi w mediach
Jak jednak być dobrym dziennikarzem? To pytanie zadaje sobie wielu młodych ludzi, zastanawiających się nad związaniem swojego życia z mediami – wśród nich także ja. Wyobrażenia o zawodzie dziennikarza wiążą się także z licznymi wątpliwościami i stereotypami, towarzyszącymi początkom w branży. Zapytałem o nie najpierw moich rówieśników, by później skonfrontować ich przemyślenia z obserwacjami dziennikarzy.
W ich wypowiedziach najczęściej pojawiały się kwestie związane ze studiami dziennikarskimi. Wśród młodych panuje bowiem przekonanie, że aby być dobrym dziennikarzem, nie trzeba kończyć studiów w tym kierunku, a wręcz nie powinno się tego robić.
W tej sprawie komentarzy udzielili mi czterej doświadczeni dziennikarze. Pierwszym z nich jest Dariusz Rosiak, twórca podcastu „Raport o stanie świata” i Dziennikarz Roku 2020 magazynu Press. – Nie znam studiów dziennikarskich, więc mogę powiedzieć jedynie, że dziennikarzem zostaje się pracując w zawodzie i poprawiając z tygodnia na tydzień swój warsztat. Jest taka teoria autorów Freakonomii – Stevena Levitta i Stephena Dubnera – która mówi, że po to, by być dobrym w jakiejkolwiek dziedzinie, trzeba poświęcić 10 tys. godzin na praktykę. Jest to bliska mi teoria – na początek warto zapisać 10 tys. stron – mówi. Dariusz Rosiak podkreślił więc kluczowy aspekt praktyki, która kształtuje przyszłego dziennikarza czy publicystę.
Do problemu studiów dziennikarskich odniósł się także reporter Faktów TVN, Jacek Tacik, który przytoczył wspomnienia z własnych początków w zawodzie. – Wiedziałem, że dostałem się na studia dziennikarskie. Kiedy poszedłem na staż do wrocławskiej „Gazety Wyborczej”, ukrywałem to, że będę studentem dziennikarstwa. W tamtym czasie, a było to w okolicach około 2005 roku, studenci tego kierunku mieli bardzo złą renomę. Gdy mój ówczesny szef, Jacek Kulesza, dowiedział się, że będę studiować dziennikarstwo, bardzo się zdziwił, bo walczyłem o wszystkie tematy – opowiada. Na tym przykładzie widać, że studenci dziennikarstwa (przynajmniej w tamtym czasie) uznawani byli za gorszych od dziennikarzy niezwiązanych z tym kierunkiem.
Z czego może wynikać ten problem? Inny dziennikarz „Faktów” Maciej Woroch zauważył pewną archaiczność i brak nadążania za zmianami studiów dziennikarskich. Obraz ten dopełnił Hirek Wrona: – Dziennikarstwa jako takiego już nie ma. Moim zdaniem wszystkie kierunki dziennikarskie kształcą nie dziennikarzy, a użytkowników social mediów i portali internetowych. Może w takiej sytuacji te kierunki powinny inaczej się nazywać?.
Czy więc warto jest wybrać ten kierunek? Wydaje mi się, że jednak nie jest kwestią wybór samych studiów. Najważniejsza jest praktyka: – Tak, jak studia malarskie nie czynią malarza, studia dziennikarskie nie czynią dziennikarza – zauważył Dariusz Rosiak.
Czy zawód dziennikarza wymrze?
Czy jest na nią jednak jeszcze miejsce? Amerykańska agencja CareerCast opublikowała w 2017 roku raport o tym, że do 2024 zapotrzebowanie na dziennikarzy mediów tradycyjnych spadnie z 480 tys. do 330 tys. Tym samym dziennikarz ma, według tego przewidywania, znaleźć się na liście zawodów zagrożonych wyginięciem. Oznacza to nic innego, jak koniec ery dziennikarstwa tradycyjnego.
– To już nastąpiło – komentuje wyniki Hirek Wrona. – Mówię otwarcie, że nie jestem dziennikarzem, a selektorem. Dzisiaj nie ma zapotrzebowania na dziennikarstwo muzyczne. Po co komu informacja, czy dana płyta jest dobra, gdy serwisy streamingowe same podsuwają nam to, czego powinniśmy słuchać. Na Spotify za 19,90 zł mamy dostęp do biblioteki stu milionów utworów, z czego prawie 20% nie zostało nigdy odsłuchanych.
Inne zdanie ma natomiast Jacek Tacik: – Żyłem w cieniu pokolenia starszych dziennikarzy, którzy z racji zmian ustrojowych dostawali po 1989 r. od razu pracę w bardzo prestiżowych redakcjach. Nie umiejąc nic, na bieżąco uczyli się dziennikarstwa. Też zastanawiałem się, czy uda mi się otrzymać pracę i robić to, co chciałbym robić. Moi rówieśnicy i ja jesteśmy jednak najlepszym przykładem na to, że to zapotrzebowanie nadal jest duże. Jeżeli ktoś ma pasję, jest wytrwały i chce to robić, to zawsze znajdzie się dla niego miejsce.
Bardzo ciekawe spojrzenie z Wielkiej Brytanii przedstawił mi korespondent „Faktów” z Londynu Maciej Woroch. – Widzę w mediach brytyjskich dużą zmianę generacyjną. Wielokrotnie na mieście spotykam ekipy Sky News czy BBC i widzę, że przyuczają młodych. Starszy dziennikarz zostaje wtedy wydawcą albo pracuje stacjonarnie, a młodszy chodzi w teren. Jeśli więc te zachodnie standardy miałyby się przenosić na polski grunt, to byłbym spokojny o przyszłość dziennikarstwa.
Zapotrzebowanie na młodych dziennikarzy na rynku zdaje się być jednak nadal duże (a przynajmniej wystarczające by zapewnić pracę kolejnym pokoleniom publicystów). Możliwe, że ta praca wyglądać będzie inaczej – nie zmienia to jednak faktu, iż zawód dziennikarza w perspektywie najbliższych 50 lat raczej nie stanie się ginącym zawodem.
Pułapki dziennikarskich początków
Czym więc powinien kierować się młody człowiek, gdy już otrzyma pracę w mediach? Zapytałem o to Macieja Orłosia:– Bob Dylan skomponował kiedyś piosenkę „You’ve gotta serve somebody”. Ten utwór jest o tym, że nieważne kim jesteś, zawsze komuś służysz. Lepiej jest jednak służyć odbiorcom niż właścicielom danego medium– zauważa Orłoś. Idodaje: –Główna rada brzmi: „bądź wierny sobie, pisz prawdę, mów prawdę i bądź szczery wobec słuchaczy czy czytelników”. Odradzałbym podejmowania zbyt wielu kompromisów. Z tym mierzą się dziennikarze, którzy pozostali w TVP.
Kwestia rozpoczynania pracy w Telewizji Polskiej przez osoby zaczynające pracę dziennikarza, jest sprawą bardzo delikatną i wiąże się z licznymi pytaniami o etykę zawodową. Dziennikarz „Faktów” TVN Piotr Kraśko tak skomentował ten problem: – To dość skomplikowana dla mnie sprawa, bo pracowałem tam 25 lat. Wszyscy ponosimy konsekwencje swoich wyborów, choć oczywiście czego innego pewnie oczekujemy od ludzi tuż po studiach i czego innego od tych, którzy pracują w mediach od wielu lat.
Kolejną radę przekazał mi Jacek Tacik: – Przede wszystkim nie powinno się mieć wysokich wymagań wobec przełożonych. Znam wiele osób, które niewiele potrafiły, a oczekiwały najbardziej ambitnych tematów od swoich szefów i poklasku od kolegów. Tacy dziennikarze przepadają i nie udaje im się zrobić niczego istotnego w tym zawodzie. Należy być skromnym i chcieć się uczyć.
Moi rozmówcy zgodni byli w jednym – dziennikarstwo to piękny, inspirujący i bardzo potrzebny zawód, a zarazem fantastyczna przygoda, którą warto jest przeżyć.Wątpliwości pojawiają się tylko przy tym, jak wyglądać będzie ten fach w przyszłości.
Tradycyjne media już zarabiają w internecie
Jak wspomniałem już wcześniej, dziennikarstwo znajduje się obecnie w momencie przełomowym.
Oprócz trudności politycznych media zmagają się obecnie z wieloma innymi problemami, wśród których znaczącym jest coraz częstsze przestawianie się odbiorców z mediów tradycyjnych do Internetu. Media z pewnością czeka technologiczna rewolucja.
Jak na przyszłość dziennikarstwa w tym kontekście zapatrują się moi rozmówcy?
– Media tradycyjne, które w moim odczuciu już nie istnieją, będą musiały się zmienić w wielkie wortale multimedialne. W tym kierunku idzie Newonce, czy Popkiller, którego jestem dyrektorem artystycznym – mówi mi Hirek Wrona. Inne zdanie ma jednak Piotr Kraśko: – Uważam, że dziennikarstwo nie jest zawodem zagrożonym. Proszę zobaczyć, jak rozwijają się polskie komercyjne stacje telewizyjne czy portale internetowe. To są coraz potężniejsze koncerny, które potrzebują dziennikarzy. Ich praca wygląda oczywiście inaczej niż kiedyś, gdy trudno było sobie wyobrazić dziennikarstwo samodzielne. Przykładowo Ryszard Kapuściński, pisząc swoje fantastyczne książki, pracował dla Polskiej Agencji Prasowej– opowiada mi o zmianach w pracy dziennikarza prowadzący Faktów. I dodaje: – Z drugiej strony warto spojrzeć na New York Times, który zwiększył swoje zyski o 50% w ciągu roku. Obecnie ma 100 milionów użytkowników bez wykupionej prenumeraty i 10 milionów stałych cyfrowych abonentów. To, że ktoś czyta ich artykuły na tablecie, a nie w wersji papierowej, nie ma znaczenia. Poza korzyścią dla środowiska oczywiście. Dla samej istoty dziennikarstwa to nie jest jednak znaczącą różnica. Nie ma zatem powodu myśleć, że tradycyjne media nie będą potrafiły zarabiać w Internecie, bo już to robią.
Dariusz Rosiak uważa natomiast: – będzie postępowała tabloidyzacja. Myślę, że będzie coraz trudniej się przed tym chronić. Jednocześnie jestem pewny, że w jakichś niszach przetrwa dziennikarstwo jakościowe, bo ono także się sprzedaje, choć jest to trudniejsze.
Warto wspomnieć o tym, że projekt Dariusza Rosiaka, seria podcastów, wśród których jest m.in. „Raport o stanie świata”, to świetny przykład dziennikarstwa jakościowego, które zarabia samo na siebie w Internecie (poprzez internetowe zbiórki, czyli tzw. crowdfunding). Może więc również w odnowieniu relacji – także finansowej – między dziennikarzami a odbiorcami treści jest nadzieja dla ambitnego dziennikarstwa?
15 lat temu nie używaliśmy Facebooka
Przyszłość mediów to wielka niewiadoma. Czy przetrwają próbę czasu, a jeśli tak, to w jakim stanie? Trudno jest to przewidzieć choćby ze względu na to, że świat nie rozwijał się tak szybko nigdy dotąd. Technologia posuwa się do przodu w zupełnie nieprzewidywalny sposób. Tak, jak powiedział Dariusz Rosiak: – Jeszcze 15 lat temu nie byliśmy użytkownikami Facebooka. Świat zmienia się w szybkim tempie, więc nie wiemy jak media będą wyglądały nawet za 10 lat.
Pewne procesy są już jednak dostrzegalne. Po pierwsze postępować będzie zapewne odejście od papieru. Sztandarowym tego przykładem jest zmniejszenie nakładów prasy drukowanej na przestrzeni ostatnich lat. Ogólnopolska „Gazeta Wyborcza” z około miliona wydawanych fizycznie egzemplarzy w latach 90., sprzedaje obecnie w wersji papierowej jedynie 90 tys. sztuk, co jest i tak ogromną liczbą na dzisiejszym rynku medialnym. Kolejnym trendem jest internetyzacja, czyli przechodzenie mediów tradycyjnych do Internetu; coraz częstsze korzystanie przez nie z nowoczesnych rozwiązań technicznych; i zacieranie granic pomiędzy mediami tradycyjnymi a internetowymi. Można mnożyć przykłady dziennikarzy głównego nurtu, którzy swoją działalność przenieśli do Internetu. Wśród nich są choćby trzej moi rozmówcy – Hirek Wrona, Dariusz Rosiak czy Maciej Orłoś, a także wielu innych niegdysiejszych dziennikarzy i prezenterów mediów tradycyjnych, jak na przykład Magda Mołek czy Agata Młynarska.
Nie brak także prężnie rozwijających się programów na platformie YouTube, które bez wahania nazwać można dziennikarstwem – „Imponderabilia” Karola Paciorka czy „7 metrów pod ziemią” Rafała Gębury. Okres świetności przeżywają także podcasty. Jak wspomniał w rozmowie ze mną Hirek Wrona, niemalże nie istnieje już radio, które swoich materiałów nie umieszczałoby w Internecie. Podobnie jest zresztą z telewizjami, które stawiają na usprawnianie swoich aplikacji internetowych (np. TVN24go). Bardzo wiele jest także redakcji umieszczających swoje treści jedynie w Internecie. Nowatorskim internetowym serwisem informacyjnym, bo jednym z pierwszych opierających się na dobrowolnych wpłatach czytelników, jest założony w 2016 roku portal OKO.press. Obecnie redakcja jest jedną z najlepiej rozwiniętych w polskim Internecie, a w 2020 roku została nawet uhonorowana nagrodą Freedom of Expression za obronę wolności słowa w Polsce.
Jednym z celów tego medium jest tzw. fact-checking, czyli weryfikacja informacji i wypowiedzi osób publicznych. Podobnych portali od czasu powstania OKO.press przybyło. Obecnie w dementowaniu fake newsów pomóc może choćby portal demagog.org.pl.
Wszystkie te inicjatywy pokazują, że Internet nie jest wrogiem mediów, a narzędziem, które może być najwspanialszym pomocnikiem w pracy dziennikarza. Nieprawdą jest więc także brak zapotrzebowania na dziennikarzy – wszystkie wymienione portale potrzebują bowiem publicystów, dziennikarzy i reporterów.
Nowe media dla nowych ludzi
O zmianach w pracy korespondentów zagranicznych opowiedział mi Maciej Woroch. – Początkowo pracowaliśmy w Londynie z wielkimi kamerami, a materiały montowaliśmy na taśmach. Z czasem kamery stały się dużo mniejsze, a materiał można było montować na komputerze i potem wysyłać przez satelitę. Gdy pojawił się Internet, zrezygnowaliśmy z satelity. Teraz, gdy Internet stał się szerokopasmowy, nie trzeba nawet kompresować materiału, by w jakości HD dotarł do Warszawy.
Zmiany technologiczne rozpoczęły jednak debatę o tym, czy zawód korespondenta jest jeszcze potrzebny: – Wszyscy mają telefony komórkowe i mogą bez problemu relacjonować ważne wydarzenia. Moim zdaniem jednak profesja komentatora zagranicznego nie wyginie, bo z natury ludzie są leniwi i potrzebują, by ktoś zebrał za nich wszystkie informacje w jednym miejscu – kontynuuje dziennikarz.
W kontekście zmian cyfryzacyjnych nawiązać można także do wspomnianego wcześniej wątku mediów lokalnych. Małgorzata Domagała twierdzi, że dziennikarstwo regionalne powinno być otwarte na zmiany:– Kiedy zaczynałam, lubelska „Gazeta Wyborcza” ukazywała się w papierze codziennie. Dzisiaj mamy jedno lokalne papierowe wydanie – w piątki. Ale codziennie pracujemy nad naszym portalem internetowym.
Do jednej z głównych zmian technologicznych można bez wątpienia zaliczyć zmianę priorytetów wydawniczych redakcji lokalnych: – „Wyborcza" stawia na prenumeraty cyfrowe. Jeśli nasi czytelnicy chcą nas czytać, muszą płacić za dostęp do treści. Zdarza się, że ktoś ma do nas o to pretensje, szczególnie kiedy inne lokalne portale publikują artykuły za darmo. To jest jednak kwestia przyzwyczajenia czytelników, bo przecież gazety w kiosku też nie są za darmo. Myślę, że inne redakcje z biegiem czasu będą szły w tym kierunku– stwierdziła dziennikarka.
Jak więc widać, media starają się nadążać za zmieniającym się światem i rozwijającą się technologią. Czy ostatecznie wygrają walkę o pozostanie ważnym elementem życia każdego z nas? Przykładem medium, które moim zdaniem, najlepiej poradziło sobie ze zmianami, które następują w mediach, jest portal newonce.radio. Został on założony w 2018 roku i od tego czasu bardzo się zmienił. Już tutaj widać więc, że jest z goła odmienny od tradycyjnych stacji kulturalnych – otwarty na nowe propozycje. Elastyczność jest bardzo ważnym elementem mediów przyszłości.
Obecnie portal newonce ma w swojej ofercie medialnej działające 24 godziny na dobę radio internetowe, portal z newsami kulturalnymi i sportowymi, kilka serii podcastów dostępnych online na największych platformach streamingowych i aplikację mobilną. Udało mi się dotrzeć do dyrektora kreatywnego przedsięwzięcia, a zarazem współzałożyciela newonce – Piotra Kędzierskiego. Chciałem dowiedzieć się, co stoi za sukcesem portalu, oraz jak zrobić radio, które będzie popularne wśród młodzieży. Zdaniem Piotra Kędzierskiego należy „słuchać tej młodzieży. Mówić do niej normalnym językiem z równego poziomu. Po prostu ich lubić”. Dalej Kędzierski zwraca uwagę na to, że redakcja newonce chce także przekazać młodym pewne wartości: – Chcemy nauczyć młodzież dobrych odruchów i wartości. Możemy przecież robić różne złe rzeczy, bo nie obowiązuje nas ustawa o Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji. Jest w nas jednak wrażliwość i empatia, które chcemy przekazać dalej.
Kędzierski podkreśla również wartość współpracy z osobami w wieku swojej docelowej grupy odbiorców: – O_toczyliśmy się ludźmi młodymi, których chcemy czegoś nauczyć, a właściwie dać możliwość, by nauczyli się sami na własnych błędach. Do współpracy zaprosiliśmy ludzi, którzy mają coś ciekawego do powiedzenia w różnych kwestiach. Mamy w newonce od wykładowców uniwersyteckich po Roberta Makłowicza czy Kubę Wojewódzkiego. Moim zdaniem oferta, którą mamy jest bardzo różnorodna i jeżeli ktoś mówi, że media muszą być misyjne, to myślę, że odwaliliśmy w tym temacie kawał dobrej roboty. _
Nowe media dla młodych powinny być więc tworzone przez młodych z myślą o nich, a przy tym korzystając z tego, co przekazać mogą starsi.
W okresie Meiji, czyli w latach 1868–1912 teatr kabuki znalazł się w jednym z najmroczniejszych punktów swojej historii. Regalia cesarskie posiadł cesarz Mutsuhito, który postanowił rozpocząć proces gwałtownych zmian. Ich celem miała być likwidacja feudalizmu, centralizacja władzy i modernizacja państwa na wzór zachodni. Zlikwidowano klasę samurajską i obalono siogunat Tokugawów.
Wszystkie te zmiany odcisnęły swoje piętno na kabuki. Przyszłość teatru stanęła pod znakiem zapytania. Społeczeństwo zmieniało się szybko, a dramaturdzy i aktorzy nie nadążali za kolejnymi nowościami obyczajowymi. Ale wraz z przemianami pojawili się również reformatorzy. Byli nimi aktorzy Danjuro Ichikawa IX i Kikugoro Onoe V, którzy wprowadzili do kabuki szereg nowinek. Nie tylko zmienili elementy makijażu, stroju i ekspresji na bardziej realistyczne, ale uwzględnili także wiele nowoczesnych rozwiązań. Na potrzeby kabuki skonstruowano system zapadni, obracaną scenę, kotary czy przedłużenie estrady zwane hanamichi.
Danjuro i Kikugoro odeszli od tradycji, które w japońskiej kulturze zakorzenione były od stuleci. Mimo tego ich działania sprawiły, że kabuki na przestrzeni dwudziestu lat znacznie zyskało na popularności. Starania reformatorów ustabilizowały pozycję teatru i pozwoliły mu przetrwać następnych przeszło sto lat oraz II wojnę światową. Dzisiaj teatr kabuki jest najpopularniejszą formą tradycyjnego teatru w Japonii…
Czy w tym kierunku pójdą media w Polsce?
To się dopiero okaże, ale od zmian, których dokonają, zależy ich dalsze los, a od determinacji to, czy przetrwają zagrożenia związane z upolitycznieniem.
Pandemia koronawirusa ujawniła bardzo wiele procesów, o których zachodzeniu nie mieliśmy do tej pory pojęcia, oraz uświadomiła nam, jak ważne role w społeczeństwie pełnimy. Jedną z – odważę się to napisać – najważniejszych ról w tym burzliwym czasie odegrali dziennikarze, publicyści, reporterzy, korespondenci i łańcuch osób, dzięki którym informacje przekazywane były obywatelom na bieżąco. Właśnie to, jak bardzo ważną rolę pełnią dziennikarze, przyciągać będzie młodych do tego zawodu i sprawi, że media nie wyginą.
Maks Wieczorski – pochodzi z Lublina. Na co dzień uczy się w III klasie liceum ogólnokształcącego. Jest członkiem redakcji magazynu młodzieżowego „Sensor”. W czasie wolnym słucha muzyki, dużo czyta i ogląda – szczególnie interesuje go kultura lat 60. W przyszłości planuje związać się z dziennikarstwem.