Cierpienie zwierząt i zmiany klimatu. Dlaczego młodzi częściej nie jedzą mięsa?
Młodzi ludzie coraz częściej decydują się, by przejść na wegetarianizm lub ograniczyć jedzenie mięsa. Jakie mają motywacje? Czy kierują się silnymi zasadami etycznymi? A może to po prostu moda?
7 czerwca wystartował Magazyn Młodego Pokolenia "Empatia". Powstał z inicjatywy Bogusława Czarmińskiego, powstańca warszawskiego, pseudonim „Maszynka”. Koordynatorem projektu był RPO dr hab. Adam Bodnar. A udział w nim wzięli pracownicy Biura - Andrzej Stefański i Dominika Ziętara oraz „Kontakt”, „Więź”, „Pismo”, ngo.pl, TOK FM, stołeczna „Wyborcza”, NOiZZ.pl i Młodzieżowy Strajk Klimatyczny.
"Empatia" to wyjątkowe medium tworzone przez uczniów i uczennice oraz studentów i studentki, przy wsparciu dziennikarzy i dziennikarek, którzy zorganizowali i przeprowadzili warsztaty, a następnie pomagali Autorom i Autorkom przygotowującym materiały oraz je redagowali. W ten sposób powstało forum, na którym spotkają się doświadczenia sędziwego pokolenia reprezentowanego przez Bogusława Czarmińskiego z ambicjami i wizjami przyszłości dzisiejszej młodzieży.
Materiał Antoniego Antoszka powstał pod redakcyjną opieką Estery Flieger.
Polacy z roku na rok częściej rezygnują z mięsa. Według raportu GUS-u, w 2019 roku średnie spożycie wyrobów mięsnych na osobę wynosiło 61 kg, co oznacza ponad dwuprocentowy spadek w stosunku do roku 2018. „Warto zaznaczyć, że w porównaniu z rokiem 2013 zmieniły się postawy Polaków wobec zwierząt, przede wszystkim zwiększyły się odsetki tych, którzy są przeciwni wykorzystywaniu zwierząt w laboratoriach, ogrodach zoologicznych oraz w cyrkach. Świadczy to o rosnącej świadomości polskiego społeczeństwa w sprawie odczuwanego przez zwierzęta bólu i wzroście postaw prozwierzęcych” – pisze w raporcie CBOS-u sprzed trzech lat Aleksander Hoja.
Wzrost świadomości dotyczącej skutków jedzenia mięsa jest niewątpliwie obserwowalny wśród młodych ludzi. Wiąże się to z uznawaniem przez niektórych wegetarianizmu za chwilowy „trend”, przemijającą modę. Inni sądzą zaś, iż odchodzenie młodych od mięsa to świadomy, etyczny wybór, wynikający z ich wiedzy i silnych przekonań. Jak jest w istocie? Co stanowi motor napędowy niełatwej przecież zmiany nawyków żywieniowych młodych ludzi? I co sądzą o tym ci, którzy nie rezygnują z jedzenia mięsa, mimo coraz liczniejszych, obecnych w przestrzeni publicznej argumentów?
Postanowiłem zapytać o to polskich nastolatków.
„Każdy ma w sobie empatię”?
– Nie nazwałabym siebie weganką, bo to jest w moim przypadku trochę niewykonalne. Mam jednak świadomość zmian klimatycznych i tego, jak traktowane są zwierzęta, które potem są… przerabiane na mięso. Nie podoba mi się to i nie sądzę, by miało to być w porządku – mówi Ania. – Dlatego staram się ograniczać to mięso. Najbardziej jak mogę.
– A potrafisz się z tymi zwierzętami empatycznie utożsamić? Odczuwać ich cierpienie tak, jak ludzkie?
– Widzę, że to jest po prostu ból fizyczny. Zwierzęta czują. Choćby kura zamknięta w klatce swoich rozmiarów, jedząc obrzydliwą paszę – jak miałoby to nie sprawiać jej cierpienia? Kiedy oglądam filmy na temat warunków, w jakich trzyma się te zwierzęta, jest mi po prostu przykro.
Nie jest to odosobniona opinia. Zuzanna: – Nie jem mięsa od przedszkola. Wtedy nie byłam jeszcze świadoma, w jaki sposób jest produkowane i skąd się je pozyskuje – po prostu mi nie smakowało. Teraz bardziej zwracam uwagę na to, że zwierzęta trzymane są w niehumanitarnych warunkach, na wielkich fermach. Żadne zwierze nie zasługuje na takie warunki.
Pytam o to, czy z cierpieniem zwierzęcia można utożsamić się tak, jak z ludzkim.
– Myślę, że nie na aż takim poziomie. Nie przyrównuję zwierząt do ludzi. Każdy ma jednak w sobie empatię i widzi, że zwierzę jest krzywdzone.
Spór o etyczny wymiar jedzenia mięsa z uwagi na cierpienie zwierząt hodowlanych często sprowadza się do dyskusji nad tym, czy zasadne jest mówienie o jakichkolwiek „prawach zwierząt”. Liczni współcześni etycy, jak np. Peter Singer, pisarze czy aktywiści wskazują, że ta kwestia nie podlega dyskusji, powołując się na badania naukowe mówiące o jednoznacznym cierpieniu zwierząt w hodowlach. Bartek Sabela, autor cyklu dziennikarskiego „Nasze zwierzobójstwo”, w magazynie „Pismo” pisze o kurach hodowlanych: „Zwierzęta w klatkach są wycieńczone, cierpią z powodu połamanych kończyn i skrzydeł oraz chronicznego stresu. Nie mogą też zaspokajać swoich naturalnych potrzeb, takich jak grzebanie w ziemi i dziobanie, nie mogą nawiązywać relacji z innymi osobnikami. To wszystko prowadzi do wzajemnej agresji, a nawet kanibalizmu, jest jednak wliczone w koszty”.
Ale status moralny zwierzęcia jako czującej istoty bywa podważany. „Życie zwierząt nie ma wartości moralnej, jedynie użytkową” – tłumaczy Dobromir Sośnierz, polski parlamentarzysta ze skrajnie prawicowej Konfederacji. Innym razem poseł stwierdził: „Zwierzęta nie czują bólu, dlatego że nie mieszka w nich żaden wewnętrzny obserwator, który mógłby ten ból odczuwać”. Nie jest to, wbrew pozorom, wyłącznie jego opinia. W raporcie z 2020 r. „Wycofanie jaj z chowu klatkowego” Stowarzyszenie Otwarte Klatki przytacza, że aż 9 procent Polaków jest zdania, iż warunki życia kur hodowlanych są dla nich odpowiednie. Ów mimo wszystko dobry wynik to skutek długotrwałego podnoszenia świadomości społecznej – wg CBOS-u jeszcze w 2013 r. 5 procent Polaków sądziło, że wszystkie zwierzęta odczuwają ból w mniejszym stopniu niż ludzie, a kolejne 9 procent uważało, iż „niektóre zwierzęta odczuwają ból tak samo jako człowiek, a niektóre mniej”. W 2018 r. wynik nie jest lepszy – choć o „mniejszym stopniu bólu w każdym przypadku” mówiło 2 procent badanych, to drugi wskaźnik wzrósł aż do 12 procent.
Paweł: – W mojej rodzinie od zawsze jadło się mięso. Nigdy mi to nie przeszkadzało. Dosyć często spotykam się z argumentami o cierpieniu zwierząt, ale nie odczuwam tego sam – widzę to w relacjach, a nie we własnym życiu. Rozumiem, że krzywda zwierząt jest bolesna, ale przerzucenie się na dietę bezmięsną byłoby dla mnie niewygodne. Nie wydaje mi się, żebym umiał utożsamić się ze zwierzętami w hodowlach. Może w jakiś sposób, ale nie tak mocno, jak choćby ze zwierzętami domowymi.
– Nie mam nic przeciwko jedzeniu mięsa – twierdzi Cyprian. – Jem je, bo argumenty odnośnie do cierpienia zwierząt nie są w stanie przewyższyć tego, że jedzenie mięsa jest dla mnie wygodniejsze. Po pierwsze, bo mi smakuje. Po drugie, trudniej byłoby mi prowadzić moją dietę, nie mając w niej mięsa. Moja rodzina je spożywa. Nie chcę zmuszać ich, żeby gotowali dla mnie oddzielnie.
Pytam Cypriana, czy potrafi utożsamić się empatycznie ze zwierzęciem.
– Nie. Nie wydaje mi się. Nie wiem, czy człowiek jest wyższą formą, ale mnie, jako człowiekowi, łatwiej utożsamiać się z ludźmi, a nie ze zwierzętami.
„Władza wiąże się z odpowiedzialnością”
– Skoro mam możliwość, by pozwolić sobie na korzystanie z zamienników mięsa, nie widzę sensu w wybieraniu cierpienia. Po co krzywdzić zwierzęta? – pyta Adam.
– Dużo osób mówi, że jesteśmy na wyższym poziomie niż zwierzęta – odpowiadam. – Może nie ma nic złego w tym, że z tego korzystamy?
Adam tłumaczy: – Tak, jesteśmy gatunkiem panów na naszej planecie, musimy jednak pamiętać, że z władzą wiąże się odpowiedzialność. Moim zdaniem polega ona na tym, by nie krzywdzić bardziej, niż musimy i nie dokładać innym istotom zależnym od nas cierpienia.
W eseju „Maski zwierząt” Olga Tokarczuk pisze: „Cierpienie człowieka łatwiej jest mi znieść niż cierpienie zwierzęcia. Człowiek ma własny, rozbudowany, rozgłoszony wszem i wobec ontologiczny status, co czyni go gatunkiem uprzywilejowanym. (…) Dla zwierzęcia nie ma ani pociechy, ani ulgi, bo nie czeka go żadne zbawienie. Nie ma też sensu. Ciało zwierzęcia nie należy do niego. Duszy nie ma. Cierpienie zwierzęcia jest absolutne, totalne”.
„Rewolucje nie przychodziły same”
Drugim, często pojawiającym się w kontekście cierpienia zwierząt argumentem, są zmiany klimatyczne. Trudno go relatywizować – o ile można spierać się co do statusu moralnego istot innych niż ludzkie, nie da się zaprzeczyć faktom dotyczącym kryzysu klimatycznego; co nie znaczy, że się to nie dzieje – do historii przejdą wypowiedzi Donalda Trumpa, który wielokrotnie tłumaczył, iż globalne ocieplenie jest mistyfikacją i „przemysłem do zarabiania pieniędzy”. Angielski Greenpeace jednoznacznie wskazuje na to, że przemysł mięsny przyczynia się do zmian klimatu.
Organizacja wylicza, że hodowla na wielką skalę ma wyraźny wpływ na niszczenie lasów, zabija dziko żyjące zwierzęta i zwiększa ryzyko przyszłych światowych epidemii, takich jak pandemia koronawirusa.
Joanna Studzińska z Otwartych Klatek wyjaśnia: „Najistotniejsze gazy cieplarniane, za emisję których odpowiedzialna jest działalność człowieka, to metan, dwutlenek węgla i tlenek azotu. Produkcja mięsa powoduje emisję wszystkich trzech, a każdy z nich ma inny wpływ na klimat. (…) Wiadomo jednak, że produkcja mięsa rośnie. Zwiększać się będzie więc emisja metanu, powodując proporcjonalnie duże zmiany w klimacie i z każdym wzrostem emisji oddalając szansę na redukcję czy choćby stabilizację efektu cieplarnianego”.
Adam: – Hodowla przemysłowa jest głównym problemem w przypadku emisji gazów cieplarnianych. To przyczynia się do katastrofy klimatycznej.
Kasia: – Produkcja mięsa to chyba jeden z najbardziej szkodliwych czynników wpływających na klimat. Zajmuje to zresztą ogromne tereny. Poza tym zużywane są znaczne ilości wody i jedzenia.
Cyprian: – Produkowanie t-shirtów też zakłada wykorzystanie dużych ilości wody. Równie dobrze moglibyśmy przestać kupować t-shirty. Zresztą moje jednostkowe działanie nic w sprawie klimatu nie zmieni.
Czy na pewno nie zmieni? Adam: – Każda zmiana zaczęła się od jednostek. Każda. Rewolucje nie przychodziły same. Jasne, koncerny ponoszą ogromną winę i możemy ją na nie przekładać, bo gdy postawimy na swoich barkach całą odpowiedzialność na świat, bardzo szybko będziemy mieć dosyć. Nasze wybory mają jednak znaczenie. Może i jednostkowo niewiele zmieniam, ale choćby w moim otoczeniu w ostatnim roku pięć osób przestało jeść mięso. Kiedy to pomnożymy i spojrzymy na to z szerszej perspektywy, widzimy, że faktycznie będzie mieć to wpływ.
Z tym zgadza się Kasia: – Gdy ty nie jesz mięsa, wpływasz na innych. W coraz większej liczbie barów pojawiają się różne opcje bezmięsne. Nawet jeśli jednak jednostkowe efekty są małe, to chcąc nie dopuścić do zmiany klimatycznej, powinnam być zgodna z samą sobą.
„Nie będę pouczać ludzi”
Adam i Kasia poruszyli ważny temat – wpływania na swoje otoczenie poprzez własne nawyki żywieniowe. Skoro dla wielu młodych niejedzenia mięsa to poważna decyzja etyczna, być może starają się przekonać do niej innych?
– Oczywiście, że chciałabym, żeby więcej osób nie jadło mięsa, ale nie pouczam ludzi. Jeśli ktoś mnie spyta, dlaczego jestem wegetarianką, bardzo chętnie mu o wszystkim opowiem. Taka osoba często zaczyna później ograniczać mięso, trzeba dać jej zapał do edukacji. Ale gdy ktoś nie ma ochoty się edukować ani mnie słuchać, nie będę pouczać ludzi – mówi Zuzanna.
Adam podchodzi do tego podobnie: – Najlepszym, co mogę zrobić, jest pokazywanie, że to nie żadne wyrzeczenie. To nie jest tak, że muszę zmienić całe swoje życie, by nie jeść mięsa. Pokazuję, że jest to dostępne i łatwe. Rozmawiam z osobami, które są mi najbliższe – z rodziną czy przyjaciółmi. Wolę poznać osobę, zanim zacznę zaglądać jej do talerza. Bo kim jestem, żeby mówić ludziom, co powinni jeść, a co nie?
Chcę dowiedzieć się, czy działa to również w drugą stronę.
– Tak, to dla mnie dosyć zabawne – mówi Adam – że choć ja staram się nie zaglądać ludziom do talerza, ludzie lubią zaglądać mi. Najczęściej w negatywnym sensie. Nie kłócę się z nimi, bo nie mam na to czasu, siły i chęci. Wiem, że niektórych nie przekonam. Jeśli ktoś jest kulturalny i otwarty na dyskusję, ale taką na fakty, a nie opinie, bardzo chętnie się jej podejmę.
– Ty posługujesz się informacjami. Jakie argumenty wykorzystuje najczęściej druga strona takiego sporu? – pytam.
– Mówią, że to tradycja. Korzystają z plotek i stereotypów – że umrę, że nie będę mieć wystarczająco białka, że nie urosnę. Że będę chory. Że na pewno mam anemię.
– Czyli to mit? Bez mięsa też da się żyć zdrowo?
– Oczywiście! Trzeba jednak robić to z głową. Warto skomponować po prostu dobrze zbilansowaną dietę. Jasne, bez mięsa jest to trochę trudniejsze, musisz mieć odpowiednią wiedzę, lecz zostanie ona z tobą wtedy na całe życie. To po prostu podstawy dietetyki.
Paweł nie jest tak optymistyczny: – Nie potrafiłbym się przerzucić na dietę bezmięsną. To jest chyba trudne.
– Dlaczego?
– Nie potrafiłbym zbilansować odpowiednio diety. To by trochę zajęło. I męczyłbym tym domowników, bo oni jedzą mięso.
Ania: – Wprost nikt nie stara się mnie przekonać, ale moja rodzina jest skrajnie konserwatywna. Dla nich niejedzenie mięsa to lewicowe fanaberie. Były takie sytuacje, że jedliśmy coś razem, ja wzięłam opcję bezmięsną, i słyszałam od nich, że „jem trawę”.
– Wegetarianizm często jest upolityczniany – zwraca uwagę Zuzanna. – Ktoś z prawicowym światopoglądem je mięso, bo nie chce być posądzony o bycie lewakiem.
Obserwacje Zuzanny i Ani są często podzielane. „Sposób odżywiania się wyznacza najpilniej chronione granice, to test na – w naszym wypadku – polskość (kto je ośmiorniczki, nie jest Polakiem, kto nie je mięsa, jest podejrzany), na właściwy ogląd świata (kto ukochał pierogi i placki, jest z nami). Lub jeśli test przeprowadzają ludzie stojący po przeciwnej stronie barykady: kto lubi mięso drobiowe lub jajka, winien jest »holocaustu kur«, kto nie uważa hummusu za najwybitniejsze danie świata, nie jest w pełni człowiekiem. Jedzenie nie tylko określa zapatrywania polityczne, bywa testem na człowieczeństwo, zwykłe »lubię« czy »nie lubię« od dawna nie wystarcza” – zauważa Wojciech Nowicki w eseju opublikowanym w „Piśmie”.
Z jak zmiana?
Młodzi bronią się sami. Wśród stroniących od mięsa osób, z którymi rozmawiałem, nie trafiłem na ani jedną, która nie potrafiłaby rozlegle uargumentować swojego wyboru żywieniowego. Gdy zapytałem Kasię o wpływ hodowli zwierząt na klimat, przez kilka minut szczegółowo opowiadała mi o tym, jak konkretnie przemysłowa produkcja przyczynia się do zagrożenia. Adam przedstawił problem jedzenia mięsa z perspektywy historycznej.
Rozmówcy, którzy nie bombardowali mnie faktami, zawsze potrafili długo wyjaśniać, dlaczego problem jest dla nich tak poruszający z perspektywy czysto etycznej.
Rozmawiałem też z młodymi ludźmi, którzy jedzą mięso. W ich przypadku wybór żywieniowy najczęściej nie wynika z przekonań moralnych – wiąże się z wygodą, przyzwyczajeniami ich i rodziny oraz – często – brakiem zrozumienia cierpienia zwierząt. Zwierzętom – zdaniem tych osób – bliżej do elementów krajobrazu. Niemal wszyscy, nawet ci spożywający mięso, zgodzili się jednak, że hodowle nie zapewniają dobrych warunków. Niektórzy przyznawali, że ich moralne wątpliwości, co do jedzenia mięsa nie wynikają z samego faktu spożywania go, a ze świadomości sposobu traktowania zwierząt w wielkich, przemysłowych hodowlach.
W „Maskach zwierząt” Olga Tokarczuk zastanawia się: „To, że nie dostrzegamy horroru na co dzień, że nam umyka, że nie zastygamy w grozie, jest zdumiewające. Czy tak silnie działają mechanizmy obronne – te wszystkie potoczne, pragmatyczne argumenty, ale także i te, które znajdujemy na przykład w pismach Kartezjusza i Tomasza z Akwinu? Czy to może zwykła ludzka obawa przed wstrząsem, nawyk percepcyjnego lenistwa, brak refleksji, komfort ignorancji? Wystarcza nam po prostu to, że świat jest dany, że jest, jaki jest. Lecz nasza percepcyjna bierność ma znaczenie moralne – utrwala zło. Nie chcąc ujrzeć, stajemy się współuczestnikami zła i współwinnymi. Wysiłek moralny jest więc w istocie wysiłkiem poznawczym – musimy ujrzeć w nowy, bolesny sposób”.
Czy młodzi ludzie nauczyli się już tego nowego spojrzenia? Czy tzw. Pokolenie Z będzie pierwszym, które przełamie „percepcyjną bierność”?
Opinie moich rozmówców zdają się choć po części odpowiadać na te pytania.
Antoni Antoszek – lubelskI licealista, stypendysta Krajowego Funduszu na rzecz Dzieci. Publikował artykuły o problemach polskiego systemu edukacji, o którego gruntowną reformę walczy. Porusza go cierpienie zwierząt i marzy mu się świat, w którym ludzie inaczej traktują swoich mniejszych braci.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.