„Dopóki będziemy się wzajemnie bronić, nikt nie będzie mógł nas skrzywdzić” [Felieton Wilczyńskiego]
Bardzo ważne jest, by liderzy muzułmańscy, chrześcijańscy, żydowscy, a także innych mniejszości religijnych, reagowali szybko i sprawnie na akty przemocy.
Kolejny dowód na to, że Szwecja upada. Zderzenie cywilizacji postępuje. To wszystko nieuchronnie czeka Europę. Chyba że wdrożymy rozwiązania proponowane przez Stram Kurs („Twarda Linia” - skrajnie prawicowa partia w Danii) i tego typu ugrupowania. Trzeba działać radykalnie, palić Koran, nie pozwalać na osiedlanie się muzułmanów oraz osób o ciemnym kolorze skóry. Bo przecież jak mówił abp Marek Jędraszewski, biali niebawem będą mieszkać w rezerwatach.
Opisuję określone wyobrażenia zupełnie spokojnie, choć wiem, że ten emocjonalny obraz sytuacji podziela bardzo wiele osób. Pomagają w tym polskie media (nie tylko prawicowe), które ochoczo podchwyciły temat zamieszek w Malmö. Wybuchły one pod koniec sierpnia po podpaleniu Koranu oraz graniu w „piłkę” świętą księgą muzułmanów przez pochodzących z sąsiedniej Danii aktywistów Stram Kurs (zorganizowali oni wydarzenie pomimo braku zgody ze strony władz miasta). Podobne wydarzenia i prowokacje miały miejsce w tym samym czasie w Norwegii.
Tego samego dnia 300 osób z dzielnicy Rosengård (zamieszkanej w większości przez osoby, które pochodzą spoza Szwecji – w tym kilka procent Polaków), zebrało się w akcie protestu. Niestety, zgromadzenie szybko przerodziło się w pełne agresji zamieszki, podczas których zebrani wykrzykiwali antysemickie hasła.
Sprawa w Malmö zakończyła się tak, że lider duńskiej partii Stram Kurs i organizator wydarzenia, podczas którego profanowano Koran, Rasmus Paludan, otrzymał niemal natychmiast zakaz wjazdu do Szwecji. Szwedzka policja zatrzymała również kilkanaście najbardziej agresywnych uczestników zamieszek.
W Polsce?
Oczywiście nie można zaprzeczyć, że w Polsce dochodzi do podobnych sytuacji zdecydowanie rzadziej. Po tym, gdy w 2007 roku Nergal podarł Biblię, a członkowie jego zespołu podpalili wyrwane kartki, polskie sądy musiały zajmować się tą sprawą przez przeszło 8 lat (aż do momentu uniewinnienia przez Sąd Najwyższy). Również po tym, jak niedawno muzyk opublikował zdjęcie, na którym depta wizerunek Maryi, nie doszło do żadnych zamieszek – katolickie grupy młodzieży zorganizowały jedynie „modlitwy wynagradzające”. Co więcej, wielu komentujących post Nergala na Facebooku zauważyło, że tego typu akty polaryzują społeczeństwo, a obecnie jest to ostatnia rzecz, której potrzebujemy.
Musimy jednak zdawać sobie sprawę z tego, że niebawem i w Polsce może być inaczej.
Że – podobnie jak na Zachodzie – członkowie różnych ugrupowań mogą wykorzystywać religie do polaryzacji społeczeństwa oraz rozbudzania emocji i przemocy.
Że znajdą się tacy wierzący, którzy będą np. grozić Nergalowi. Antysemickie hasła w Malmö nie wzięły się znikąd. Wcześniej Paludan wzywał w prowokacyjny sposób m.in. do zniszczenia meczetu Al-Aqsa w Jerozolimie oraz organizował grupy przynoszące flagi Izraela na muzułmańskie zgromadzenia. Wszystko po to, by prowokować i rozwijać swoją samospełniającą się przepowiednię o islamie i upadku Europy. To budzi emocje zarówno wśród muzułmanów, jak i osób przywiązanych do konserwatywnej wizji Europy.
Co robić?
Jak można reagować w obliczu takich prowokacji? Istotne są przykłady płynące od wspólnot religijnych. Bardzo ważne jest, by liderzy muzułmańscy, chrześcijańscy, żydowscy, a także innych środowisk mniejszości religijnych, reagowali szybko i sprawnie na akty przemocy.
Żydzi z Malmö z jednej strony wydali oświadczenie o tym, że pamiętają, kto nie tak dawno temu palił Tory na ulicach niemieckich i duńskich miast. Że palenie książek kończyło się wtedy na paleniu ciał. Wskazali, że są gotowi na współpracę z muzułmanami i przedstawicielami innych religii.
Dzień po zamieszkach lokalni politycy oraz przedstawiciele wspólnot religijnych zorganizowali spotkanie m.in. z udziałem Ramadana Boussaidiego (przewodniczącego Stowarzyszenia Islamskiego w Malmö), ks. Karin Pråmel oraz rabina Moshe-Davida Hacohena, które miało być „manifestacją jedności”. „Dopóki będziemy się wzajemnie bronić, nikt nie będzie mógł nas skrzywdzić” - powiedział Boussaidi. Ks. Pråmel powiedziała, że obowiązkiem liderów wspólnot religijnych jest „dzielenie się obowiązkiem przekazywania wiary w przyszłość. Dziś wspólnie ją budujemy pomimo ciemności, która nas otacza”.
Ten głos sprzeciwu i manifestacja jedności jest bardzo ważny nie tylko dlatego, że został przekazany przez największe szwedzkie media. Ten głos jest również głosem nadziei, że samospełniająca się przepowiednia o „zderzeniu cywilizacji” nie jest jedynym możliwym rozwiązaniem.
Piszę o tym mając za sobą współpracę z wieloma organizacjami, które mają religijny background. Będąc w Syrii widziałem, że to nie ogólnoświatowe humanitarne molochy, ale lokalny oddział Caritas oraz kuchnia otwarta przez prawosławnego Ormianina najsprawniej udzielały pomocy ofiarom walk i bombardowań we wschodnim Aleppo. To działania katolickich sióstr i luterańskich proboszczów pozwalała na skuteczne działania na rzecz osób szukających schronienia na terenie Niemiec. W Libanie to organizacja założona przez sunnitów i szyitów – Adyan – pozwoliła na organizację fantastycznych projektów i rozwój procesów tworzących pokój.
Oczywiście nie znaczy to, że bez znaczenia pozostaje wsparcie osób i organizacji niereligijnych, których głos w podobnych dyskusjach w Polsce jest często marginalizowany, a którym również zależy na społecznym dialogu i harmonii. Religijne spory, które podsycają społeczną polaryzację, rykoszetem uderzają w końcu także w tych, którzy nie podzielają żadnej wiary.
Na konfliktach motywowanych religijnie tracimy wszyscy, nie tylko wierzący.
A fakt, że ktoś do żadnej wspólnoty religijnej nie należy, nie sprawia, że powinien być wykluczony z debaty publicznej i nie ma prawa zająć stanowiska czy zaproponować rozwiązań.
Z pewnością natomiast religie i wspólnoty wyznaniowe nie muszą być źródłem konfliktów i przemocy. Nie muszą być narzędziami w rękach polityków. Ich przedstawiciele i liderzy mogą wspólnie pracować na rzecz ochrony praw człowieka czy po prostu: dialogu. To bardzo ważne, by dostrzegli oni, jaką rolę mogą odegrać i jak wiele zależy od ich decyzji.
Karol Wilczyński – aktywista i publicysta. Pracuje w programie World of Neighbours (https://www.aworldofneighbours.com/). Wraz z żoną prowadzi bloga na temat islamu i muzułmanów (https://www.facebook.com/islamistablog/).
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.