„Dobrze” walczy o przetrwanie. Jak spółdzielnia chce wyjść z kryzysu?
– Jako spółdzielnia jesteśmy w poważnym kryzysie finansowym, ale podjęliśmy decyzję i pracujemy nad tym, by kontynuować działalność. Dlatego przygotowaliśmy plan naprawczy, który ma pozwolić nam przetrwać, załatać dziury i wyciągnąć wnioski z popełnionych błędów – mówi Malwina Giełdon, członkini zarządu Spółdzielni „Dobrze”, która obecnie mierzy się z poważnymi problemami.
Spółdzielnia „Dobrze” (wcześniej formalnie Stowarzyszenie „Kooperatywa Dobrze”) początkowo działała w taki sam sposób, jak wiele innych tego typu inicjatyw w całym kraju. W 2013 grupa osób zdecydowała wspólnie – dzieląc się obowiązkami – robić zakupy spożywcze, by móc pozyskiwać jedzenie poza systemem – bez pośredników, prosto z gospodarstwa. Chodziło o nawiązywanie relacji z rolnikami, którzy przestrzegają różnych, często wysokich, standardów produkcji, dzięki czemu ich produkty są lepsze dla środowiska i smaczniejsze. Szybko powstało stowarzyszenie, nie tylko po to, żeby prowadzić działalność edukacyjno-ekologiczną, ale też w celu otwarcia sklepu, najpierw jednego w 2014, później kolejnych.
– To jest właśnie coś, co odróżnia nas od innych kooperatyw – prowadzenie sklepów, również otwartych dla wszystkich. Jako członkinie i członkowie spółdzielni, mamy zniżki na produkty, ale może do nas przyjść dosłownie każdy, zwłaszcza ten, kto mocniej myśli o tym, co trafia na jego talerz – tłumaczy Malwina Giełdon.
Do spółdzielni należy obecnie ponad trzysta osób, z których każda, oprócz wpłacenia wpisowego i udziału, jest zobowiązana do wykonania pracy na rzecz spółdzielni – dyżuru w sklepie (trzy godziny w miesiącu). Zatrudnia też około dwudziestu osób, pracujących w sklepach, czy prowadząc zaplecze finansowo-administracyjne i logistyczne. A ponieważ wszystko całkiem dobrze się rozwijało, rosły również ambicje, które mogą być jednym z powodów obecnego kryzysu.
Liczne przyczyny kryzysu
Przyczyn sytuacji, w której znalazła się Spółdzielnia „Dobrze” jest oczywiście znacznie więcej i są one złożone. Jak przyznaje Malwina Giełdon, na pewno ryzykownym pomysłem okazało się uruchomienie trzeciego sklepu, który na siebie nie zarabiał. Podobnie było z otworzeniem magazynu spożywczego oraz uruchomieniem sklepu online.
– Decyzje, które podjęliśmy w kontekście rozwoju działalności z pewnością były bardzo optymistyczne. Po prostu nie sprawdziły się i musimy sobie z tym teraz poradzić. Niekoniecznie jest to w pełni nasza wina, ale też nie uchylamy się od odpowiedzialności, ciężko pracujemy nad wyjściem z kryzysu, w którym się znaleźliśmy – deklaruje Malwina Giełdon.
Ma na myśli chociażby to, że wbrew deklaracjom osiedle przy ulicy Mińskiej, gdzie powstał trzeci sklep, nie zaludniło się tak szybko, jak miało. Zwyczajnie zabrakło więc czasu, by poradzić sobie z sytuacją, w której przychody były małe, za to koszty niezmiennie duże.
Podobnie rzecz wygląda w przypadku magazynu, którego prowadzenie wymagało dużego nakładu sił i pracy, a efekty – zwłaszcza finansowe – były niewspółmierne. Z kolei dla sklepu online głównymi przeszkodami były nie tylko duża konkurencja tego typu oferty, ale też fakt, iż odbierał on możliwość osobistego kontaktu, który jest tak ważny w modelu Spółdzielni „Dobrze”.
Dodatkowy, bardzo duży problem polega na tym, że Kooperatywa „Dobrze”, mimo iż jest spółdzielnią, nie jest ani organizacją pozarządową, ani nie ma formalnego statusu podmiotu ekonomii społecznej w świetle polskiego prawa. Powoduje to, że jest „pomiędzy”, a to zamyka drogę do różnego rodzaju możliwości rozwoju, po które można sięgać w momencie kryzysu.
– Wszystkie inwestycje robiliśmy własnym sumptem, na bazie pożyczek lub w postaci wykupu dodatkowych udziałów – od naszych członkiń i członków. Do wielu programów grantowych czy kredytowych przeznaczonych dla przedsiębiorstw społecznych nie mamy dostępu lub jest on bardzo ograniczony. Chociażby dlatego, że nie wpisujemy się w pewne dość sztywne ramy, to znaczy przykładowo nie jesteśmy spółdzielnią socjalną, bo nie spełniamy wymogu zatrudnienia wystarczającej liczby osób zagrożonych wykluczeniem społecznym.
Mimo to przecież pełnimy istotne funkcje społeczne, które można rozpatrywać w kontekście demokratycznego zarządzania, dbania o środowisko, budowania więzi społecznych, czy zdrowia publicznego
– opowiada Malwina Giełdon.
„Dobrze” jednocześnie działa jak spółdzielnia, co oznacza, że nie jest nastawiona na zysk – celem jest wyjście na zero, ewentualnie lekki plus. Powoduje to zatem brak większych oszczędności. Idea, która za tym stoi ma generować nie tylko przychód finansowy, ale też pogłębiać relacje, zwiększać dostęp do zdrowej żywności, i zapewniać miejsca, w których rolnicy mogą sprzedać swoje produkty. Innymi słowy członkinie i członkowie nie patrzą na to, co robią w mocno kapitalistyczny sposób. Tyle że żyjemy w kapitalistycznym świecie, w którym pojawiają się różnego rodzaju kryzysy. Jednym z nich – stanowiącym preludium obecnej sytuacji – była pandemia. Spowodowała ona, że spore grono klientów i osób należących do „Dobrze” wyjechało z Warszawy. A gdy weszły w życie obostrzenia, wyraźnie zmniejszył się też ruch w sklepach, których powierzchnia jest niewielka. Sporo ludzi przestawiło się też na robienie zakupów online.
– Odczuliśmy zatem odpływ zarówno wśród członkiń i członków, jak i ludzi, którzy do nas przychodzili. Naszą największą wartością, wręcz marką, są właśnie relacje, które zostały ograniczone, a dodatkowo wygenerowało to wyzwania organizacyjne. Tak naprawdę do dziś nie wróciliśmy do stanu sprzed pandemii. I stąd wziął się pomysł swoistej ucieczki do przodu, czyli sporych inwestycji, które okazały się ostatecznie nietrafione, a z czego efektami mierzymy się dzisiaj – tłumaczy Malwina Giełdon.
Wśród problemów zewnętrznych wyróżnić można też małe zrozumienie idei, która przyświeca Spółdzielni „Dobrze”. Widać to zwłaszcza obecnie, gdy część ludzi komentuje jej kryzys słowami: „Nie radzicie sobie na rynku, to musicie się zamknąć”.
Malwina Giełdon przyznaje, że zwyczajnie jest grupa ludzi, których i tak nie uda się przekonać do tego, że warto wiedzieć, skąd pochodzi dany produkt spożywczy, w jaki sposób został wyprodukowany. A to wszystko można sprawdzić – chociażby dzięki ściśle regulowanym certyfikatom – w sklepach „Dobrze”, w których też pracują i dyżurują osoby chętnie odpowiadające na różnego rodzaju pytania.
– Wpierw trzeba jednak do nas przyjść, a nasze sklepy wyglądają trochę jak „zwykłe” warzywniaki. Zdajemy sobie sprawę, że moglibyśmy trafiać do większej liczby odbiorców, którzy zwyczajnie nie wiedzą jeszcze o naszym istnieniu i aktywnie szukamy sposobów na to, by to zmienić. Jednocześnie warto podkreślić, że udaje nam się utrzymać klientów, którzy są różni – to zarówno osoby w wieku 30–40 lat, seniorki i seniorzy, jak i młodzi rodzice. Łączy ich zainteresowanie tematem zdrowej żywności, kwestiami środowiskowymi i społecznymi oraz przede wszystkim to, że smakuje im żywność, którą mogą u nas znaleźć i chętnie wracają do naszych sklepów. Jakiś czas temu robiliśmy badania opinii klientów, z których wyniknęło na przykład, że nie narzekają na ceny. Nasze jedzenie jest droższe niż w popularnych dyskontach, ale jak już ktoś decyduje się u nas kupować, to też wie, jakiej jakości i pochodzenia produkt dostaje, a korzyści są zdecydowanie istotniejsze niż wyższa cena – mówi Malwina Giełdon.
Program naprawczy
Spółdzielnia „Dobrze” już jakiś czas temu zaczęła wdrażać szeroko zakrojony program naprawczy. W pierwszej kolejności zamknięty został trzeci sklep, przy ulicy Mińskiej, podobnie jak magazyn, a sklep online został zawieszony. Planowana jest redukcja kilku etatów, jednocześnie sporo członkiń i członków dokupuje kolejne udziały w spółdzielni, by w ten sposób ją dokapitalizować. Jakkolwiek nie wszędzie można – z powodu wspomnianego braku statusu przedsiębiorstwa społecznego – aplikować o dotacje czy pożyczki, toczą się rozmowy na ten temat z kilkoma podmiotami wspierającymi podobne inicjatywy, które nie mają aż tak sztywnych wymogów i oferują niskoprocentowe pożyczki bądź inne formy wsparcia finansowego.
– Aktywnie poszukujemy wszelkich możliwych sposobów na ograniczanie kosztów. Mam na myśli zarówno usprawnienie pracy sklepów, logistykę, jak i ograniczenie strat, zwłaszcza zapewniając naprawdę szeroką ofertę świeżych warzyw i owoców.
Kluczowe, pomimo kryzysu, jest dla nas powiększenie grona członkowskiego spółdzielni. Osoby członkowskie, oprócz obowiązku wpłacenia wpisowego (100 zł), wykupienia udziału (400 zł) i odrobienia 3-godzinnego dyżuru w sklepie w miesiącu, korzystają ze znaczącej zniżki na cały asortyment (średnio 18%). Przy w miarę regularnych zakupach wpłacona kwota bardzo szybko się zwraca, dodatkowo rozwijamy więzi społeczne. Aktualnie pracujemy nad nową strategią marketingową, by pozyskać kolejnych klientów, w tym mieszkańców Śródmieścia i Muranowa – dzielnic, w których działają nasze sklepy, by było o nas zwyczajnie głośniej w okolicy i nie tylko – mówi Malwina Giełdon.
Spółdzielnię „Dobrze” bardzo mocno wsparli też zaprzyjaźnieni rolnicy i rolniczki – między innymi zgadzając się na wydłużenie terminów płatności za produkty lub biorąc na siebie część kosztów ich dostawy. Ta zmiana wynika z zamknięcia magazynu i wymaga zmian operacyjnych – realizacji dostaw, dystrybucji i przechowywania żywności.
Dla rolników i rolniczek przetrwanie spółdzielni jest tym bardziej ważne, bo znaczna część to mali producenci rolni, którzy mają miejsce do sprzedawania tego, co hodują w niedużych ilościach w porównaniu do wielkoobszarowych, prowadzących konwencjonalną produkcję przedsiębiorstw rolnych.
Z kolei dla spółdzielni, jak mówi Malwina Giełdon, kluczowe jest to, by otrzymywali godne wynagrodzenie za swoją pracę – w „Dobrze” praktycznie połowa ceny produktu trafia z powrotem do rolników i rolniczek, co jest niespotykane w aktualnym systemie dystrybucji żywności.
– To mam też na myśli, gdy mówię o relacjach, jesteśmy dla siebie partnerami. Rolnicy i rolniczki obecnie często są stratni, zwłaszcza gdy nie mają ogromnego zaplecza jeśli chodzi o logistykę, sprzęt rolniczy i technologie. A my chcemy tego uniknąć, zależy nam, by nadal mogli produkować żywność w ekologicznymi metodami, z dbałością o naturę i z tego żyć. I tak, również z tego powodu to, co sprzedajemy jest droższe niż w dyskontach, ale jednocześnie są to produkty wysokiej jakości, w większości produkowane lokalnie – opowiada Malwina Giełdon.
Na tym nie kończą się pomysły na to, jak można zaradzić sytuacji. „Dobrze” założyła też zrzutkę. Jak przyznaje Malwina Giełdon, takie wsparcie pozwoli złapać duży oddech oraz zapewni więcej czasu na realizację planu naprawczego i stanięcie na nogi, a z czasem spojrzenia w przyszłość.
Perspektywy na przyszłość
Nie chodzi bowiem wyłącznie o to, by nie zamykać działalności. Członkinie i członkowie spółdzielni dobrze zdają sobie sprawę z tego, że konieczne są bardzo poważne zmiany. Trzeba nie tylko dogłębnie przeanalizować to, co się nie udało, ale też może nieco na nowo odnaleźć się na rynku i znaleźć pomysły, które pozwolą kontynuować ideę i z czasem ją rozwijać.
– Wszystko to, co się wydarzyło i cały czas dzieje jest dla nas ważną lekcją. Korzystamy ze wsparcia merytorycznego, w tym od naszych sympatyków lub osób z kolektywu, na przykład rozmawiamy ze specjalistami od prawa czy konsultingu biznesowego.
Jesteśmy też otwarci na nawiązanie współpracy z większymi partnerami. Mimo to nie zamierzamy zmieniać chociażby tego, że kluczowe decyzje podejmujemy kolektywnie, w sposób demokratyczny. Nie będziemy też rezygnować z tego, co jest dla nas tak ważne, czyli z budowania relacji oraz edukowania o zdrowiu czy środowisku. Musimy po prostu znaleźć sposoby na to, by uodpornić się na ewentualne kolejne kryzysy, a także na to, by skuteczniej namawiać coraz większą liczbę osób do dołączenia do spółdzielni i wspólnego angażowania się w to, co jest nam bliskie.
Bardzo zachęcamy do zakupów u nas, bo przecież wciąż funkcjonują dwa sklepy, właśnie zaczyna się sezon na jabłka – mówi Malwina Giełdon i dodaje:
– Nie tracimy ducha. Musimy sporo rzeczy zmienić i poprawić, ale nadal chcemy być kooperatywą, spółdzielnią, budować zaangażowaną społeczność oraz sprzedawać dobrą – w smaku i dla planety, sprawdzoną żywność od lokalnych dostawców.
Komentarz ekspertki, Karoliny Cyran-Juraszek:
Kooperatywa „Dobrze” przechodzi dziś trudny czas. Kryzys finansowy to efekt kilku nietrafionych inwestycji i braku systemowego wsparcia dla podmiotów, które nie mieszczą się w sztywnych ramach ekonomii społecznej. Sytuacja, w której znalazła się Kooperatywa „Dobrze”, doskonale pokazuje zarówno potencjał, jak i wyzwania modelu spółdzielczego w obszarze zdrowej żywności.
Z jednej strony mamy do czynienia z kryzysem finansowym, który obnażył słabe punkty – nadmierny optymizm inwestycyjny, trudności w dopasowaniu się do realiów rynkowych czy brak formalnego statusu podmiotu ekonomii społecznej, ograniczający dostęp do wsparcia systemowego. To są realne problemy, których nie wolno bagatelizować.
Z drugiej strony jednak warto podkreślić, że Kooperatywa „Dobrze” jest czymś znacznie więcej niż sklepem z żywnością ekologiczną. To wspólnota ponad trzystu osób, które nie tylko kupują produkty, ale także angażują swój czas i pracę. To miejsce, gdzie relacje między rolnikami a konsumentami opierają się na partnerstwie, zaufaniu i wspólnej trosce o środowisko. W tym sensie spółdzielnia realizuje kluczowe cele ekonomii społecznej: demokratyczne zarządzanie, budowanie kapitału społecznego, wspieranie lokalnych producentów oraz promocję zdrowego stylu życia.
Paradoksalnie uważam, że w obecnej sytuacji kryzysowej kryją się plusy – zmusza on bowiem spółdzielnię do refleksji, rewizji strategii i szukania nowych, bardziej zrównoważonych form działania.
Pokazuje także, że mimo trudności członkowie i rolnicy nie odwracają się od „Dobrze”, lecz wspierają ją finansowo i organizacyjnie. To dowód, że istnieje realna społeczna wartość w tej inicjatywie, której nie da się mierzyć wyłącznie bilansami finansowymi.
Minusem natomiast jest fakt, że wciąż brakuje wypracowania modelu oraz systemowego uznania dla takich inicjatyw. Jeśli spółdzielnia, która od lat promuje zdrową, lokalną żywność i buduje społeczność, nie mieści się w definicjach podmiotów ekonomii społecznej, to znaczy, że nasze regulacje wymagają przemyślenia.
Dlatego sens istnienia Kooperatywy „Dobrze” pozostaje niepodważalny. Jej przyszłość zależy od umiejętności strategicznego przeformułowania modelu działania i dalszego mobilizowania solidarności społecznej. To ona – a nie wyłącznie kapitał finansowy – stanowi fundament trwałości i potencjału rozwojowego. Warto, by decydenci i partnerzy dostrzegli w „Dobrze” nie tylko sklep, lecz laboratorium przyszłości – miejsce, gdzie ekonomia staje się narzędziem dla wspólnego dobra.
O projekcie
Projekt „SAMO-ES. Samoorganizacja przedsiębiorstw społecznych jako odpowiedź na wyzwania społeczne” realizowany jest w partnerstwie, które tworzą Ogólnopolski Związek Rewizyjny Spółdzielni Socjalnych (lider), Fundacja Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” z Cieszyna, Stowarzyszenie na rzecz Spółdzielni Socjalnych, Stowarzyszenie Klon/Jawor.
ℹ️ Odwiedź nas: www.samo-es.pl.
Projekt „SAMO-ES. Samoorganizacja przedsiębiorstw społecznych jako odpowiedź na wyzwania społeczne” jest współfinansowany ze środków Unii Europejskiej w ramach programu Fundusze Europejskie dla Rozwoju Społecznego 2021-2027.
Źródło: informacja własna ngo.pl