Czego możemy nauczyć się o komunikacji od organizacji, które jadą po bandzie?
To, co ruchy określane jako „radykalne” mogą dołożyć do „wykuwania zmiany” działaniami komunikacyjnymi nie sprowadza się wyłącznie do „skuteczności”, zwłaszcza w dłuższej perspektywie. Zamiast więc pytać o skuteczność takich działań, wolę się zastanowić, czego możemy się od nich nauczyć o strategicznej komunikacji.
W cyklu „Aktywizm po bandzie” przyglądamy się działaniom, podejmowanym przez organizacje społeczne (ale nie tylko), które są odbierane i oceniane przez społeczeństwo jako radykalne: dlaczego organizatorzy i organizatorki decydują się na takie formy, jakie mają cele, czy je osiągają, z jakimi ryzykami się to wiąże, czego oczekują od innych organizacji społecznych.
Każdy i każda, kto doświadcza trudnych emocji związanych z kryzysem klimatycznym, takich, jak gniew, smutek, strach czy bezsilność, radzi sobie z nimi na swój sposób. Ja na przykład obsesyjnie albo oglądam film Davida France’a „Jak przetrwać zarazę” (2012), albo przekonuję do oglądania innych – teraz spróbuję z Wami.
W dużym skrócie: jest to opowieść o pierwszej dekadzie epidemii AIDS w Stanach Zjednoczonych, a także o ruchach i organizacjach obywatelskich, zakorzenionych w społecznościach LGBT, które w tej sprawie działały – głównie o ACT UP (AIDS Coalition To Unleash Power – co za wspaniała nazwa!) i TAG (Treatment Action Group).
Czas apokaliptyczny
Był to czas prawdziwie apokaliptyczny. Coraz więcej zakażeń powodowało coraz więcej śmierci, niewiele wiedzieliśmy jeszcze o samych przyczynach choroby ani tym bardziej o jej leczeniu i długoterminowych powikłaniach. Władze centralne i stanowe kryzys ignorowały, odmawiając podjęcia skutecznych przeciwdziałań, w tym prac badawczych nad możliwymi terapiami. W szpitalach powszechnie pacjentom zakażonym HIV odmawiano leczenia.
Homofobia święciła największe triumfy i była jedną z głównych „podpór” dla ignorowania przez władzę coraz bardziej dramatycznej sytuacji – Ronald Reagan dopiero w 1985 roku, podczas swojej drugiej kadencji w Białym Domu, gdy epidemia trwała już od co najmniej czterech lat, oficjalnie przyjął do wiadomości, że w ogóle jakiś problem istnieje – w tym czasie liczba zgonów w związku z AIDS wzrosła cztery i pół tysiąca (sic!) razy.
Film pokazuję całą drogę, którą organizacje i ruchy, takie jak ACT UP i TAG przeszły w tym czasie – od oddolnego organizowania w sytuacji, gdy na nikogo nie można było liczyć, przez postępującą radykalizację w obliczu braku działań ze strony władzy i ostracyzmu ze strony społeczeństwa, wszystkie możliwe błędy, jakie można popełnić, gdy próbuje się naprawiać rzeczywistość, ślepe uliczki, w które brnęli zarówno naukowcy i naukowczynie, jak i aktywiści i aktywistki, zmiany strategii, kłótnie i rozłamy wewnątrz ruchów, wreszcie naukowo-aktywistyczny cud po ponad dekadzie, który zmienił AIDS z choroby śmiertelnej w przewlekłą. A wszystko na tle jednego wykresu, pokazującego coraz większą i większą liczbę zakażonych i śmierci.
Coś nas łączy
Nasz kryzys – ten klimatyczny – jest oczywiście pod wieloma względami inny. Z jednej strony bardziej totalny, dotyczy przecież całej planety i wszystkiego, co na niej żyje. Z drugiej jakby łagodniejszy, choćby tylko pozornie – nasi bliscy, nasze rodziny i nasi przyjaciele, tu w Polsce, ale też w pozostałych bogatych krajach, jeszcze masowo nie umierają, wielkie tragedie dzieją się wciąż zwykle na obrzeżach naszej percepcji, ale najczęściej w ogóle poza nią. Władze przynajmniej czasem udają, że słuchają, a kryzysy migracyjne, wojny, choroby i katastrofy spowodowane zmianami klimatu, wciąż bezpośrednio dotyczą – i jeszcze przez pewien czas tak będzie – głównie tych, których w globalnej debacie nie słychać.
Coś jednak nas łączy z tamtymi czasami i z ludźmi, którym przyszło w nich żyć.
Jesteśmy coraz bardziej zdesperowani, zagubieni, przestraszeni, czasem bezsilni. Działamy i pracujemy bez pewności, że przyniesie to skutek. Zewsząd dokoła słyszymy, że są ważniejsze sprawy. Ci z nas, którzy decydują się na bardziej zdecydowane, nieco tylko wyostrzone, akcje, opinie i działania, są nazywani radykałami i terrorystami.
Nie ma osoby, która po obejrzeniu „Jak przetrwać zarazę” powiedziałaby „Trochę przesadzali”, „Może i mieli rację, ale ich metody były nieadekwatne”, „Tylko zniechęcali ludzi do swojej sprawy”. A przecież ACT UP działał dalece ostrzej niż ruchy takie, jak Ostatnie Pokolenie i jemu podobne. Oglądamy w filmie te wszystkie blokady, okupacje firm i urzędów, akcje w kościołach w czasie mszy (hierarchowie katoliccy ciężko pracowali, żeby napędzać homofobiczną spiralę nienawiści wobec osób zakażonych), słuchamy języka buntu i gniewu, i nawet nie przychodzi nam do głowy, żeby powiedzieć, że nie mieli do tego prawa.
Mieli prawo do wszystkiego, co robili. Przecież – dosłownie – walczyli o życie. A czy to, co robią organizacje i ruchy społeczne w kwestii kryzysu klimatycznego nie jest walką o życie?
Serio, obejrzyjcie ten film.
Fetysz „skuteczności”
Wielkim fetyszem strategicznej komunikacji w działaniach społecznych, którą zajmuję się od kilkunastu lat, jest „skuteczność”. Każda organizacja, każdy ruch chcą komunikować się „skutecznie”. Działania innych – na przykład Ostatniego Pokolenia – też oceniamy pytając „ale czy to na pewno jest skuteczne?”, nawet jeśli nie wpływają na to, co robimy sami.
Trudno od tego fetyszu uciec – zwłaszcza że zbudowany jest teoretycznie na zdrowym rozsądku.
Skuteczność traktowana jako wyznacznik wartości naszej pracy komunikacyjnej w tym czy innym projekcie, czy działaniu pozwala nam uciec z pułapki chaosu i poczucia bezsensu. Jednocześnie czy na pewno potrafimy ocenić skuteczność tej pracy w dłuższej perspektywie czasowej? Albo utrudniając to pytanie – czy potrafimy skuteczność zaplanować?
Potrzeba, żeby odpowiedzieć na w ten sposób postawione pytanie „tak”, jest w nas, ludziach sektora społecznego, ogromna. Chcemy, by nasze organizacje znaczyły coraz więcej (do tego potrzebna jest skuteczna strategiczna komunikacja), by miały coraz szersze grono osób je wspierających (do tego też potrzebna jest skuteczna strategiczna komunikacja), by nasze „zasięgi”, jakkolwiek je rozumiemy, były coraz większe (i do tego oczywiście też potrzebna jest skuteczna strategiczna komunikacja).
Czego możemy się nauczyć o komunikacji strategicznej od organizacji, które jadą po bandzie?
Jestem jednak przekonany, że to, co do „wykuwania zmiany” działaniami komunikacyjnymi możemy dołożyć nie sprowadza się wyłącznie do „skuteczności”, zwłaszcza we wspomnianej długookresowej perspektywie.
Zamiast więc pytać o skuteczność działań Ostatniego Pokolenia (moja odpowiedź to „za wcześnie, żeby ocenić”), wolę się zastanowić, czego możemy się od Ostatniego Pokolenia o strategicznej komunikacji nauczyć? Widzę to tak:
- Komunikacja nie jest tylko po to, żeby było miło. Zbyt często planujemy i działania tak, żeby inni nas polubili. Nawet siedząc w studio radiowym czy telewizyjnym, zdarza nam się więcej myśleć o tym, co pomyśli dziennikarz czy dziennikarka, zamiast o tym, co chcemy osiągnąć i co chcemy tym wystąpieniem osiągnąć czy zmienić. Tymczasem wytrącanie innych – oponentów, słuchaczek, widzów, a czasem nawet sojuszniczek – z poczucia komfortu jest strategią komunikacyjną znaną i sprawdzoną co najmniej od czasów Arystotelesa. Gdy powodujemy turbulencje w debacie publicznej, pojawiają się nowe szanse na zmianę.
- Komunikacja jest częścią strategii działań, a nie opowiadaniem o działaniach. To prawdopodobnie najczęstsza słabość komunikacyjna organizacji i ruchów, które obserwuję jako aktywista, pracownik czy konsultant. Polega ona na tym, że najpierw wymyśla się działania merytoryczne, a dopiero potem to, jak o nich opowiedzieć. W takich organizacjach działy komunikacji często pełnią funkcję wewnętrznych agencji, wykonujących zlecenia według wewnętrznych zamówień. Tymczasem tam, gdzie komunikacja odgrywa poważną rolę, granica między tym, co merytoryczne, a tym, co narracyjne albo się zaciera, albo w ogóle nie istnieje. Każde działanie jest opowieścią, każda opowieść jest merytoryczna.
- Jakiej komunikacji potrzebujemy w obliczu kryzysu klimatycznego? Każdej. Jest to chyba najważniejsza lekcja działania, jaką zabieram za każdym razem, gdy oglądam „Jak przetrwać zarazę” i o której przypomina mi Ostatnie Pokolenie. Działania ruchu klimatycznego – i każdego innego zresztą też – nie dzielą się na skuteczne i nieskuteczne, tylko na te, które robimy, i te, których nie robimy.
- Eksperyment i skuteczność nie zawsze idą ze sobą w parze. Ze strategiczną komunikacją, która ma przesuwać granice tego, co wyobrażalne w społeczeństwie jest tak, jak z opowiadaniem dowcipów – działa tylko to, co jest na granicy. Jeśli chcemy robić wyłącznie krótkofalową, skuteczną komunikację, będziemy zawsze poruszać się po obszarach już znanych i bezpiecznych. A inaczej mówiąc – nic w ten sposób nie zmienimy. Dopiero przez sprawdzanie i próbowanie nowych rzeczy, możemy się dowiedzieć, czy zmiana jest rzeczywiście możliwa.
- Błędy w komunikacji też prowadzą nas do celu. Nie chodzi o to, że ruchy takie jak Ostatnie Pokolenie popełniają błędy częściej czy rzadziej niż inni. Chodzi o to, że długofalowo w zmienianiu świata najskuteczniejsze są te organizacje i ruchy, które błędów się nie boją. Jeśli eksperymentujemy i nie popełniamy błędów, to znaczy, że nie eksperymentujemy.
- Dokumentujmy to, co robimy! Naprawdę, siłą naszych działań jest to, że kontynuujemy pracę innych, którzy byli przed nami. Nauczyliśmy się o działaniu wiele od naszych wielkich poprzedników i poprzedniczek także dlatego, że mogliśmy przeczytać o tym, co robili, a także zobaczyć to na zdjęciach i filmach. Każdy nasz sukces i każda nasza porażka, każdy nasz fart i każdy nasz błąd nabierają tysiąckrotnego sensu, jeśli ktoś będzie mógł się z nich kiedyś czegoś nauczyć. W najgorszym razie będzie z tego tylko film dokumentalny.
Bohdan Pękacki – założyciel i członek zarządu Fundacji Huba. Wieloletni pracownik mediów (jako dziennikarz, redaktor i menedżer) i organizacji społecznych, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego (Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych). Był m.in. dyrektorem programowym i dyrektorem fundacji w Greenpeace Polska, szefem komunikacji i kampanii w ClientEarth Polska, a także ekspertem i koordynatorem w Fundacji im. Stefana Batorego. Od lat wspiera organizacje społeczne w Polsce i na Ukrainie (m.in. Frank Bold, Auschwitz Pledge Foundation, Otwarte Klatki, Lasy i Obywatele, UNCG, Ecoaction) w budowaniu i rozwoju działań rozwojowych, komunikacyjnych, rzeczniczych i kampanijnych.
Źródło: inf. własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.