– Mamy środki na działanie do końca kwietnia, więc w tym momencie jesteśmy w trakcie zamykania Centrum – mówi Viktoriia Riabova, kierowniczka warszawskiego Centrum Wsparcia i Edukacji Uchodźców. W Centrum uchodźcy i uchodźczynie z Ukrainy (i nie tylko) mogli skorzystać z lekcji języka polskiego, pomoc psychologicznej i prawnej. Odbiorcami pomocy były także dzieci.
Jędrzej Dudkiewicz: – Jak wygląda sytuacja Centrum Wsparcia i Edukacji Uchodźców? Z czego wynika groźba utraty finansowania działalności?
Viktoriia Riabova, Centrum Wsparcia i Edukacji Uchodźców: – Mamy środki na działanie do końca kwietnia tego roku, więc tak naprawdę w tym momencie jesteśmy w trakcie zamykania Centrum. Cały czas oczywiście szukamy zarówno pieniędzy, jak i lokalu, w którym moglibyśmy kontynuować to, co robimy. Projekt Centrum, realizowany dzięki wsparciu darczyńców ze Stanów Zjednoczonych oraz Klubu Rotary Warszawa Fryderyk Chopin, na początku planowany był na rok, potem został przedłużony o kolejne dwa lata. Potrzeby jednak nadal są bardzo duże.
Czym Centrum zajmowało się w ciągu tych trzech lat i jaką pomoc świadczy obecnie?
– Centrum zatrudnia na stałe piętnaście osób, z których jedenaście to również uchodźcy i uchodźczynie. W tym momencie prowadzimy wsparcie psychologiczne i edukacyjne na stałe dla grupy czternastu dzieci, które mogą korzystać też z usług logopedy oraz neuropsychologa. Warto dodać, że w ramach tego odbywały się również wycieczki, na przykład do muzeów, zoo, czy kina.
Cały czas robimy też różne rzeczy, jak chociażby pomoc w załatwianiu legalizacji pobytu – miesięcznie przychodzi do nas między dwieście a trzysta osób, nie tylko z Ukrainy, ale też Białorusi, Kazachstanu czy Turkmenistanu.
Przez długi czas organizowaliśmy warsztaty, na przykład z samoobrony dla kobiet, pierwszej pomocy medycznej, ale od pół roku nie mamy już takich możliwości. Musimy się mocno ograniczać.
Od początku istnienia zapewnialiśmy wsparcie psychologiczne dla dorosłych, kurs informatyki dla dzieci i dorosłych, który trwał półtora roku. Do tego doszły lekcje języka polskiego i angielskiego – mają one to do siebie, że wymagają regularności i ciągłego ćwiczenia. Nie wystarczy osiągnąć poziom A1 i uznać, że więcej nie potrzeba. A bez znajomości języka nie da się za bardzo funkcjonować w innym kraju. Można z tego korzystać także dlatego, że działa u nas świetlica dla dzieci, w której mają odpowiednią opiekę, a w tym czasie rodzice idą na zajęcia.
Wszystko to, zwłaszcza wsparcie psychologiczne lub logopedyczne, jest bardzo drogie. A także potrzebne, bo tylko w ubiegłym roku z tego pierwszego skorzystało 2014 osób, a z drugiego 1011. Z kolei w konsultacjach dotyczących legalizacji pobytu wzięło udział 540 osób.
Proszę opowiedzieć, z jakimi problemami przychodzą do Was osoby z doświadczeniem uchodźczym?
– Sama pracuję w Centrum i zapewniam wsparcie psychologiczne. Najczęściej jestem proszona o konsultacje związane z relacją z partnerem, dziećmi, ale też po prostu motywacją do dalszego życia. Wojna ujawniła problemy, które wcześniej były ignorowane. W momencie ogromnego stresu wiele ran się otwiera i wymaga zaopiekowania. Bardzo dużo rozmawiamy o stracie, która jest czymś powszechnym wśród osób uciekających z Ukrainy. Wśród innych tematów są wyzwania związane z niską samooceną, trudnościami w odnalezieniu się w nowym miejscu i społeczeństwie, depresja, wypalenie, ataki paniki.
Dzieci z kolei mierzą się z różnymi lękami związanymi z tak nagłą zmianą miejsca zamieszkania. Z jednej strony bywają apatyczne, z drugiej agresywne, mają sporą potrzebę wsparcia w edukacji. Ważne jest to, że staramy się wtedy pomagać na poziomie całej rodziny, tak by zadbać o dobrostan wszystkich jej członków.
Adaptacja w nowym miejscu, w kontekście migracji, zwykle trwa około 5-6 lat. A jeśli jest spowodowana wojną, dochodzą dodatkowe wyzwania. Dlatego takie miejsca, jak nasze Centrum, są tak ważne, bo ludzie mogą poczuć się tu trochę, jak w domu.
Otrzymują nie tylko różnego rodzaju wsparcie, ale spotykają też inne osoby w podobnej sytuacji, z którymi mogą spędzić czas, porozmawiać, wymienić się doświadczeniami.
Co w tym wszystkim jest najważniejsze?
– Stałość wsparcia. Są u nas dzieci z niepełnosprawnościami i nie jest tak, że wystarczą trzy miesiące różnych terapii. Tak samo jest z kwestiami dotyczącymi legalizacji pobytu. To nie jest rzecz do załatwienia w trakcie jednej konsultacji, procedury są skomplikowane, nasza prawniczka jest w stanie udzielić wielu porad. Tym bardziej, że każda osoba ma swoją historię, wyzwania, nie mówiąc już o tym, że przepisy też potrafią się dość często zmieniać. Długofalowe musi być też wsparcie psychologiczne. Wojna cały czas trwa, więc i jej konsekwencje się ciągną.
Jak w takim razie wygląda przyszłość, jakie są szanse, że Centrum Wsparcia i Edukacji Uchodźców będzie dalej działać i na jaką skalę?
– Jeżeli udałoby się nam znaleźć lokal, który zostałby użyczony bezpłatnie, to możliwa jest kontynuacja projektu. Przy czym w bardzo ograniczonym zakresie, bo pewnie byłyby to tylko rzeczy związane ze wsparciem psychologicznym, logopedycznym oraz legalizacją pobytu. Nie byłoby za to na przykład nauki języka czy stałej grupy dla dzieci.
Jeżeli jednak nie uda się nic wymyślić, nie znajdziemy środków na działalność i Centrum będzie musiało się ostatecznie zamknąć, będzie to ze szkodą dla wielu osób. Także tych pracujących u nas, bo będą musiały szukać nowej pracy – mam tu na myśli także samą siebie.
Część ludzi korzystających z naszych usług pewnie jakoś sobie poradzi, znajdzie wsparcie na własną rękę, ale będzie to nie tylko skomplikowane, ale i znacznie bardziej fragmentaryczne. U nas dostawali kompleksowe wsparcie, integrowali się i tworzyli społeczność. Będzie im zwyczajnie o wiele trudniej żyło się w Polsce.
Viktoriia Riabova: kierowniczka Centrum Wsparcia i Edukacji Uchodźców, w ramach swojej pracy zajmuje się również zapewnianiem wsparcia psychologicznego.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23