Wyczerpane aktywistki, wypaleni działacze. Strefa wypalenia kobiet z niepełnosprawnościami
Zasłoń sobie oczy i wypełnij formularz do KRS-u albo wypełnij generator wniosków. Usiądź na wózku inwalidzkim i załatw sprawę w Warszawie, dojeżdżając z małej wioski, z której odjeżdża jeden raz dziennie niedostosowany autobus. Obniż swój wzrost do 140 cm i otwórz drzwi do Urzędu Miasta Krakowa. Zatkaj sobie uszy i pójdź na konferencję czy demonstrację, na której nie ma tłumacza/tłumaczki PJM.
Po dziesięciu latach pracy w organizacjach pozarządowych postanowiłam zrobić podsumowanie i podzielić się z Wami swoimi doświadczeniami i spostrzeżeniami. To mój subiektywny głos – głos wypalonej aktywistki z niepełnosprawnością.
Przez pięć lat byłam liderką feministycznej organizacji zrzeszającej kobiety z niepełnosprawnościami. Moja praca opiera(ła) się na ciągłym wałkowaniu własnej historii oraz doświadczeń związanych z dyskryminacją i przemocą systemową, instytucjonalną, ekonomiczną, fizyczną i psychiczną. Wspólnie z innymi aktywistami i aktywistkami oraz sojuszniczkami i sojusznikami zrobiłam wiele dobrego, jednocześnie dokonując na sobie autowyzysku, często zaniedbując swoich bliskich, pracując bez wynagrodzenia, po godzinach, ponad swoje siły i w osamotnieniu. Wszystko po to, żeby być usłyszaną i widzianą. Nie chcąc stracić możliwości zabrania głosu, zapomniałam o potrzebach koleżanek oraz swoich własnych. Musiałam być bardzo sprawna, bo tylko tak mogłam mieć wpływ na zmianę sytuacji kobiet z niepełnosprawnościami.
W społeczeństwie, w tym wśród aktywistów i aktywistek, choroba i niepełnosprawność to temat tabu. Depresja, stany lękowe, wyczerpanie czy trudne emocje związane ze współpracą to problemy zamiatane pod dywan. Starałam się więc być perfekcyjna.
Dylematy
Strefa Wenus z Milo to jedyna w Polsce feministyczna, samorzecznicza organizacja prowadzona przez kobiety z niepełnosprawnościami. To powoduje, że nie wiadomo, w co ręce włożyć i z kim współpracować. Czym się zająć? Dostępnością gabinetów ginekologicznych, przeciwdziałaniem przemocy, edukacją, współpracą z instytucjami czy wzmacnianiem siebie wewnątrz organizacji? Zamiast skupić się na wspieraniu członkiń, zajęłam się edukowaniem „sprawnej” większości, która ma wpływ na zmianę.
Mimo chęci, często nie miałam siły wspierać koleżanek z różnym stopniem sprawności, ponieważ sama borykam się z wieloma problemami i często to mnie była potrzebna pomoc. Łatwiej mi było skierować swoje działania do osób, które na co dzień nie stykają się z barierami. Taki wybór skutkuje osamotnieniem i krytyką z obu stron. Nie budując i nie wspierając zespołu, ryzykujesz rozpad organizacji. Nie włączając się w działania na rzecz poprawy sytuacji kobiet z niepełnosprawnościami, dostajesz wsparcie tylko od charytatywnych NGO, dla których twój głos się nie liczy.
Aktywizacja modniejsza niż aktywizm
Kobiety z niepełnosprawnością są uczone, by się nie wychylać, nie upominać o swoje prawa i przyjmować z wdzięcznością to, co daje państwo.
Nagminnie jesteśmy wspierane przez NGO osób „sprawnych”, które lepiej niż my wiedzą, co jest dla nas dobre. Zamiast wspierania naszej emancypacji, aktywizuje się nas zawodowo i społecznie.
Nie chcąc stracić wsparcia, bez wyrażenia zdania bierzemy to, co dostajemy. Garstka z nas, która mieszka w większych miastach i która jest w lepszej sytuacji zawodowej, zdrowotnej czy osobistej, pracuje bez wytchnienia, aby zmienić ten stan rzeczy. Często towarzyszy nam brak zaufania. No bo na ile sojuszniczka może mi pomóc, żeby mnie nie wyręczyć? Czy jest partnerką w działaniu, czy opiekunką? Gdzie jest granica między wsparciem a wyręczeniem? Skąd wiadomo, czy NGO nie chce przypadkiem załatwić swoich spraw kosztem kobiet z niepełnosprawnościami? Skąd mam wiedzieć, czy zaproszenie mnie do jakiejś komisji to nie tokenizm?
Taki stan rzeczy powodował, że przez pierwsze lata nie umiałam współpracować z sojuszniczkami. Byłam podejrzliwa i nieufna. Kosztowało mnie dużo pracy uświadomienie sobie, jak chcę być traktowana, a potem nauczenie tego innych. Budowanie sojuszy to też wielki wysiłek.
Codzienna praca aktywistki z niepełnosprawnością
Samodzielne działania kobiet z niepełnosprawnością w NGO to ciągły bieg przez przeszkody. Brak dostępnych przestrzeni na spotkania, niedostosowane strony internetowe, zbyt mała czcionka w formularzach urzędowych, brak możliwości bezpłatnego skorzystania z usług asystentki czy tłumaczki PJM, ciągle bezpłatna praca nielicznych członkiń wspierających uniemożliwia sprawne prowadzenie organizacji. Zanim zaczniesz pracę, musisz pokonać szereg barier.
Rejestrując naszą organizację, zapisałyśmy w statucie możliwość wirtualnego organizowania walnych zgromadzeń oraz głosowania przez Internet. Miało to ułatwić kobietom z różnym stopniem sprawności angażowanie się w sprawy stowarzyszenia bez konieczności wychodzenia z domu. Nie każda miała możliwość być osobiście na spotkaniach. Niestety KRS odrzucił nam tę możliwość. Dopiero interwencja organizacji działających na rzecz przeciwdziałania dyskryminacji wpłynęła na decyzję sądu.
Praca czy władza
Często działałam w pojedynkę. Większość mojej pracy była i jest niewidoczna. Dziesiątki maili, rozmowy, pisanie wniosków o granty, podejmowanie szybkich decyzji to tylko część działań, których nie widać.
Po latach harówy zaczęłam być widoczna i kojarzona z organizacją. Te efekty nie zawsze są jednak dobrze widziane przez niektóre kobiety z niepełnosprawnościami. Wiele razy spotykałam się z zarzutami, że się lansuję, dbam o swoje potrzeby, przejmuję władzę w stowarzyszeniu i gram do swojej bramki.
Bardzo wypala i demotywuje tłumaczenie, że działam na rzecz kobiet z niepełnosprawnościami i jako jedna z nich mam prawo do głosu w imię zasady „nic o mnie beze mnie”. Okazuje się, że swoją pracą i aktywnością strzeliłam sobie w stopę.
Strefa wypalenia
Bariery architektoniczne i komunikacyjne, dyskryminacja i przemoc systemowa, stereotypy, ogólnospołeczne postrzeganie kobiet z niepełnosprawnościami, socjalizacja do niepełnosprawności, niskie poczucie wartości, brak znajomości praw utrudnia nam, kobietom z niepełnosprawnościami, emancypację i aktywizm. Te, którym udało się pokonać bariery, zamiast pracować, muszą odpocząć po biegu z przeszkodami. Nie mamy siły na dalszy bieg. Zmęczeniu towarzyszy poczucie winy, że zostawiamy rozpoczętą pracę oraz osoby, które wspierałyśmy i które wspierały nas.
Usprawiedliwia nas jednak to, że nie można działać na rzecz poprawy życia kobiet z niepełnosprawnościami kosztem choćby jednej z nas.
Cykl głosów o wypaleniu aktywistycznym i dobrostanie działaczy i działaczek przygotowany przez portal ngo.pl we współpracy z inicjatywą „RegenerAkcja. Miejsce dla zmęczonych aktywistek i aktywistów”.
Katarzyna Żeglicka – feministka i aktywistka na rzecz praw kobiet z niepełnosprawnościami, współzałożycielka i członkini stowarzyszenia kobiet z niepełnosprawnościami – Strefa Wenus z Milo. Z zamiłowania performerka oraz trenerka samoobrony i asertywności dla dziewcząt i kobiet – WenDo. Z wykształcenia animatorka kultury i doradczyni zawodowa.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.