Z kryzysu wychodzimy silniejsi: Internationaler Bund Polska o pomocy uchodźcom z Ukrainy
W obliczu dramatycznych wydarzeń związanych z wojną na Ukrainie wiele organizacji pozarządowych stanęło przed wyzwaniem dostosowania swojej działalności do nowej, trudnej rzeczywistości, czy zmiany swoich działań, aby dostosować się do ogromnej skali potrzeb. Jedną z takich organizacji jest Internationaler Bund Polska działająca w Krakowie.
W naszej rozmowie poprosiliśmy dyrektorkę – Marię Wojtachę o podzielenie się swoimi doświadczeniami i przemyśleniami na temat współpracy z samorządem, uczenia się na bieżących wyzwaniach oraz efektywnego zarządzania organizacją w szczególnych warunkach. Wywiad ten nie tylko odsłania kulisy pracy organizacji w czasie kryzysu, ale także stanowi cenne źródło dobrych praktyk, które mogą służyć jako inspiracja dla innych. Zapraszamy do lektury!
Rita Ster, NGO Forum „Razem”: – IB Polska miało ciekawą pozycję – z jednej strony to organizacja, która przed wojną prowadziła już swoje projekty, a z drugiej strony to nie były działania humanitarne. W obliczu nowej rzeczywistości po 24 lutego 2022 roku konieczne było Wasze dostosowanie się. Czy wcześniejsza obecność organizacji w przestrzeni miejskiej i świadomości mieszkańców pomogła?
Maria Wojtacha, Internationaler Bund Polska: – Na pewno pomogła nam pandemia, bo organizacja była już po jednej kryzysowej sytuacji. Już to pierwsze wydarzenie wymogło na nas przekwalifikowanie się i dostosowanie. Merytorycznie pandemia dotyczyła czegoś innego, ale dała nam pierwsze zetknięcie z sytuacją kryzysową.
Co prawda jako organizacja mieliśmy wcześniejsze doświadczenie w zakresie opieki i doradztwa obcokrajowcom, ale to była zupełnie innej skala. Byliśmy osadzeni we wsparciu cudzoziemców, ale nie pod kątem humanitarnym. Mieliśmy relacje i kontakty z innymi organizacjami i podmiotami zajmującymi się obcokrajowcami w Krakowie, jak np. Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć, Zustricz, Willa Decjusza, UAinKrakow, Salamlab. Przed wojną ta współpraca miała jednak inny charakter.
Po lutym 2022 roku krakowskie organizacje szybko doszły do porozumienia i doszło do utworzenia Koalicji Otwarty Kraków. To pozwoliło także zmapować, która organizacja prowadzi jakie działania pomocnicze. Szybko się poznaliśmy. W pewnym momencie w tej Koalicji były praktycznie wszystkie krakowskie organizacje. To była nasza odpowiedź na wojnę.
Wcześniej nie mieliśmy doświadczenia relacji z organizacjami działającymi stricte humanitarnie na poziome międzynarodowym. Trzeba było te relacje na bieżąco wypracować.
Dużo organizacji też powstało w bezpośredniej odpowiedzi na kryzys. Czy to pomagało, czy wprowadzało chaos?
– Od początku był podział – nigdy nie było tak, że trzeba było zająć się wszystkim naraz. Na przykład Centrum Pomocy Prawnej im. Haliny Nieć świadczyło pomoc prawną, Salam lab pomagał z mieszkalnictwem, Zustricz z pomocą psychologiczną.
Jak oceniasz kwestię nawiązywania relacji z organizacjami międzynarodowymi?
– To było trudne. Na początku ich nie było, te organizacje przyszły dopiero później. Najpierw była Warszawa, potem Krąków i inne miasta. Jak międzynarodowi aktorzy pojawili się w naszym mieście, to trochę zajęło to czasu, żeby się spotkać i wytworzyć zaufanie obu stron.
Jakie było wsparcie ze strony władz samorządowych?
– Współpracę z samorządem oceniamy dobrze. Dostaliśmy wsparcie w postaci współtworzenia Szafy Dobra – magazynu z ubraniami dla osób uciekających przed wojną, czy w przejęciu odpowiedzialności za wywóz śmieci i ponoszenie opłat z tego tytułu.
W kontekście samorządu, Miasto Kraków zaprosiło nas do rozmów z UNICEF. Uzyskaliśmy ten kontakt z polecenia. To zdecydowanie przyśpieszyło cały proces budowania zaufania i kształtowania relacji. Miasto dało rękojmię zaufania, dzięki czemu UNICEF wiedział, że jesteśmy wiarygodną organizacją i można wejść z nami w partnerstwo.
Później zawiązaliśmy także relacje z kolejnymi międzynarodowymi aktorami – UNHCR i IOM, ale oni z kolei znaleźli nas sami. Tutaj mieliśmy dłuższą drogę do wypracowania współpracy, bo zaczynaliśmy od początku.
Jak to się udało, to już było łatwiej, bo z kolei do współpracy z Danish Refugee Council poleciło nas UNHCR. To było jednak dość późno – dopiero w połowie 2023 roku.
Co spowodowało, że Miasto pomogło – kto wyszedł z inicjatywą?
– Dla miasta to było naturalne, żeby zwrócić się do Centrum Wielokulturowego w Krakowie. Od tego, kto wychodził z inicjatywą zależało to, co było do zrobienia. Na przykład w przypadku Szafy Dobra – to my poprosiliśmy Miasto o pomoc, ale w utworzeniu magazynu rzeczy dla potrzebujących inicjatywę miało Miasto. Zaproponowali, że udostępnią nam lokal na potrzeby magazynowania.
Bezpośrednio od Miasta nie otrzymaliśmy pieniędzy, choć to by ułatwiło i przyśpieszyło świadczenie pomocy przez nas.
Wojewoda ma kompetencję do tego, aby w takiej sytuacji przyznać środki finansowe. W naszym przypadku nie otrzymaliśmy od niego regularnego wsparcia. To, co dostaliśmy, to jednorazowy zakup żywności do magazynu na Daszyńskiego i wynagrodzenie dla koordynatora tego magazynu na trzy miesiące.
W jaki sposób można było jeszcze uzyskać finansowanie na pomoc?
– Organizowane były różne konkursy, inne organizacje też dostały pomoc poprzez np. udzielenie im wsparcia psychologicznego. Czas na nawiązywanie relacji i partnerstw był ograniczony, bo choć tego potrzebowaliśmy, to musieliśmy też równocześnie prowadzić działania i to na ogromną skalę. Gdy widzieliśmy, że Miasto nie wspomoże nas bardziej, szukaliśmy tych możliwości w innych miejscach – np. w biznesie, od prywatnych darczyńców, czy zagranicznych funduszy.
Miasto też miało problem z uzyskaniem pokrycia funduszami ich działań od wojewody. Nie wiadomo było, z czego wynika taki problem – zapewne chodziło o ustalenia na linii wojewoda–rząd. Gdyby Miasto decydowało bezpośrednio, to lepiej widziałoby też, jakie są potrzeby.
Czy mogliście się uczyć od samorządu w kwestii zarzadzania kryzysowego? Czy uczyliście się razem na bieżąco?
– Uczyliśmy się równolegle, każdy miał swoje zadania i je realizował. Miasto nie dzieliło się z nami swoim doświadczeniem, nie było na to czasu.
Co było dla Was najtrudniejsze?
– Po prostu robiliśmy swoje. Jak nie dostawaliśmy pieniędzy w jednym miejscu, to szliśmy do drugiego. Musieliśmy bardzo szybko dostosować się do zmieniających się potrzeb. Równocześnie nie wiedzieliśmy, co będzie się działo.
Była bardzo duża niepewność co do tego, co się dzieje za granicą. Każdy liczył, że za miesiąc skończy się wojna. Mieliśmy mało ludzi i mało środków. Byliśmy także bardzo zmęczeni – to była praca siedem dni w tygodniu. Na początku finansowo nie mogliśmy sobie pozwolić, żeby zatrudniać.
Wolontariat był tutaj kluczowy. Dodatkowi ludzie do pomocy byli niezbędni, choć mieliśmy świadomość, że nie jest to długotrwałe rozwiązanie.
Brak ludzi z biegiem czasu udało się rozwiązać poprzez zatrudnianie. Wolontariusze dostali u nas pracę, ale wtedy to te potrzeby były już mniejsze. Oni bardziej zastąpili pracowników, którzy przychodzili na rok, ale nie dali rady później kontynuować pracy.
Chciałabym zapytać o to, jak radziliście sobie ze stresem. Czy mieliście jakieś mechanizmy do tego, wsparcie mentalne?
– W trzecim miesiącu tak intensywnej pracy na ogromną skalę zaczęliśmy już mocno odczuwać to napięcie. Zrozumieliśmy, że aby móc dalej funkcjonować, musimy wprowadzić jakieś pierwsze mechanizmy radzenia sobie w ciężkich sytuacjach.
Mieliśmy superwizję, spotkania z psychologiem zarówno w formie indywidualnej, jak i grupowej. Pomogły nam w tym inne krakowskie organizacje pozarządowe – Diversity Hub i Zustricz. Dużo było też psychologów wolontariuszy, którzy nawet specjalnie przyjeżdżali, żeby zaoferować pomoc.
Organizowaliśmy także wyjścia integracyjne, ale wolontariuszy było coraz mniej. Z pomocy humanitarnej należy wychodzić stopniowo, zdarzały się przypadki uzależnienia osób od tej pomocy i tego trybu pracy. To bardzo wciągało.
Czy wolontariuszy jest mniej, bo nie ma już takich potrzeb? Czego to jest kwestia? Większej liczby aktorów oferujących pomoc? Czy samorząd dalej angażuje się w pomoc?
– Ukraińcy, którzy przyjechali do Polski, szczególnie w pierwszych miesiącach od wybuchu wojny, uzyskali już swoją sprawczość. Polska nie ma też tak atrakcyjnego wsparcia socjalnego. Teraz warunki jeszcze się pogorszą – w związku z nowelizacją Specustawy, obawiamy się, że problematyczne będą kwestie mieszkalnictwa. Osoby będą wracać do swoich miast.
Inne są też potrzeby niż na początku. Teraz ważne są takie działania jak: wsparcie w nauce języka, wsparcie psychologiczne, pomoc w nauce dla dzieci.
Samorząd nadal się angażuje. Dzięki temu wzięliśmy udział w konkursie Shella, a z uzyskanych środków prowadzimy Centrum Edukacji i Wsparcia na Osiedlu na Górali. Jesteśmy wykonawcą tego projektu.
Spotkanie z Marią Wojtachą – Dyrektorką Internationaler Bund Polska
Living document of good practices – Learning from experience
Współpraca z samorządem – uczenie się na doświadczeniu – współpraca w zarządzaniu kryzysowym.
Publikacje „Learning from Experience” umożliwiają L/NNGOs dzielenie się doświadczeniami z pracy z uchodźcami i migrantami, zapewniając, że ta wiedza zostanie zachowana i przedstawiona szerszej społeczności humanitarnej.
Źródło: NGO Forum "Razem"