– Stosunek Polaków do diety roślinnej zmienia się na plus. W 2019 roku przeprowadziliśmy badania opinii publicznej, z których wynika, że już blisko 40 procent młodych Polek i Polaków kupuje roślinne produkty, które są alternatywą dla mięsa. Ale z mięsa rezygnują nie tylko młodzi, bo również kierujące się względami zdrowotnymi osoby w dojrzałym wieku – mówi Sabina Sosin z RoślinnieJemy.
Estera Flieger, ngo.pl: – Od ilu lat nie je Pani mięsa? I dlaczego?
Sabina Sosin, RoślinnieJemy: – Od siedmiu. Od zawsze dobro zwierząt było mi bliskie. Ale początkowo nie łączyłam go z jedzeniem mięsa. W dalszym ciągu dominuje narracja, w której produkt końcowy, a więc mięso, oddzielony jest od zwierzęcia, które było hodowane w określonych warunkach, by został on pozyskany. Kiedy dotarło to do mnie, zrezygnowałam z mięsa.
Ciężko było?
– Długo się nad tym zastanawiałam, ale gdy podjęłam decyzję o rezygnacji z mięsa, to w ogóle nie było trudne. Mimo że siedem lat temu na rynku nie było tyle roślinnych zamienników mięsa, co teraz.
Oprócz zmiany diety, zaangażowała się Pani w RoślinnieJemy?
– Najpierw, jakieś dwa lata temu, zostałam wolontariuszką Otwartych Klatek, gdzie zajęłam się promocją diety roślinnej i tak trafiłam do zespołu kampanii RoślinnieJemy.
Porozmawiajmy o RoślinnieJemy. Czym się Państwo zajmują?
– To kampania, którą określamy jako społeczno-biznesową.
Po pierwsze, zachęcamy do przejścia na dietę roślinną lub przynajmniej ograniczenia spożycia produktów odzwierzęcych. A po drugie, staramy się wyjść na przeciw producentom żywności i restauratorom.
Pomagamy rozszerzyć ich ofertę, tak aby zawierała pełnowartościowe, atrakcyjne, smaczne i niekosztujące zbyt wiele produkty i dania roślinne. Zauważyliśmy, że ludzie są o wiele bardziej gotowi do zmiany jeśli produkty, które im proponujemy, są w rozsądnej cenie, zdrowe i zbilansowane. Im ułatwiamy podjęcie decyzji, a producentom i restauratorom podpowiadamy, jak w efektywny sposób odpowiadać na potrzeby takich klientów i klientek, których z resztą jest coraz więcej.
Jakiego rodzaju działania RoślinnieJemy podejmuje, realizując te cele?
– Działamy na wielu poziomach. Doradzamy producentom żywności i właścicielom restauracji na etapie opracowywania produktów i receptur, a także w kwestii skutecznej komunikacji w momencie wprowadzania nowych roślinnych opcji na rynek. Tworzymy dla nich poradniki i prowadzimy badania opinii publicznej.
Jesteśmy obecni na wydarzeniach branżowych, gdzie mówimy o globalnych trendach i o tym, dlaczego warto inwestować w rynek alternatyw produktów pochodzenia zwierzęcego. Raz do roku, pod szyldem Plant-Powered Perspectives organizujemy też swoją konferencję dla producentów żywności.
Jesteśmy aktywni na wszystkich wiodących mediach społecznościowych – Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn – gdzie informujemy naszych obserwatorów m.in. o nowych produktach, aktualnościach z roślinnego rynku spożywczego i inspirujemy indywidualnych odbiorców do spróbowania diety roślinnej.
W zeszłym roku inaugurowaliśmy projekt Chefs for Change, cykl roślinnych kolacji charytatywnych przygotowywanych przez naszych ambasadorów – Marcina Popielarza, Marię Przybyszewską, Grzegorza Łapanowskiego i Tomasza Olewskiego – oraz ich gości, którym udowodniliśmy około pięciuset gościom, jak pyszna i ciekawa może być roślinna kuchnia. W tym roku przekształcamy Chefs for Change w międzynarodową platformę zrzeszającą szefów i szefowe kuchni, kucharzy i kucharki z całego świata przychylnych roślinnemu gotowaniu. Niedługo ruszamy ze stroną dedykowaną projektowi, na którą już teraz zapraszam.
Jaki jest stosunek Polaków do wegetarianizmu i weganizmu? Mam wrażenie, że jeszcze kilka lat temu były postrzegane jako dziwactwo, chwilowa moda. Dziś Warszawa znalazła się w rankingu dziesięciu najbardziej przyjaznych miast dla wegetarian na świecie.
– Jeszcze długa droga przed nami, nie tylko zresztą w Polsce. Ale stosunek Polaków do diety roślinnej zmienia się na plus. W 2019 roku przeprowadziliśmy badania opinii publicznej, z których wynika, że już blisko 40 proc. młodych Polek i Polaków kupuje roślinne produkty, które są alternatywą dla mięsa. Ale z mięsa rezygnują nie tylko młodzi, bo również kierujące się względami zdrowotnymi osoby w dojrzałym wieku.
Już około miliona ludzi w Polsce to wegetarianie i weganie, kolejne dwa miliony myśli o przejściu na jedną z tych diet. Rośnie też liczba Polek i Polaków, którzy ograniczają mięso w swojej diecie – zadeklarowało to 43 procent badanych w raporcie IQS.
Kilkukrotnie wspomniała Pani o ograniczeniu mięsa. Próbowałam zrezygnować – nie udało mi się, może powinnam więc na początek po prostu ograniczyć jego spożycie? Jakie plusy wskazałaby Pani komuś, kto się nad tym zastanawia?
– Plusów jest bardzo wiele. Zarówno dla zdrowia nas samych, jak i planety. Przetworzone mięso zostało zakwalifikowane przez WHO do pierwszej grupy substancji rakotwórczych – tej samej, w której znajdują się papierosy i azbest! Natomiast hodowla przemysłowa ma negatywny wpływ na środowisko. Jeśli spożywamy mniej mięsa, ograniczamy go.
Dlaczego Polacy w ogóle rezygnują z jedzenia mięsa? Co wynika z Państwa badań, obserwacji?
– Przede wszystkim, jak wspominałam wcześniej, z powodów zdrowotnych. Nasze badania pokazują, że Polacy są skłonni zrezygnować z mięsa wiedząc, jaki ma wpływ na ich zdrowie, choćby jego jakość. W mniejszym stopniu ze względu na środowisko czy kwestie etyczne, choć rośnie świadomość realiów chowu zwierząt. Ale wciąż nie są to kwestie przeważające.
A teraz z drugiej strony: co, Pani zdaniem, zniechęca do niejedzenia mięsa?
– Powtarzamy, prowadząc naszą kampanię, że nazywanie produktów roślinnych „wegańskimi” lub, chociaż już w mniejszym stopniu, „wegetariańskimi” jest często wykluczające dla reszty konsumentów: wielu ludzi postrzega je wtedy jako ekskluzywne, nie są w ten sposób przewidziane dla osób, które nie identyfikują się z żadną z tych diet. Epatowanie „wegańskością” zniechęca; osoby, które są na diecie tradycyjnej, są mniej skłonne do próbowania tych produktów. Jeśli nazywamy je subtelniej – podkreślając, że są roślinne czy opisując ich smak, osoby na tzw. tradycyjnej diecie sięgną po nie chętniej.
W styczniu tego roku europosłanka Sylwia Spurek udostępniła na Twitterze grafikę przedstawiającą krowy w obozowych pasiakach. Dotknęło to wiele osób. Myślę, że tego typu bardzo radykalna retoryka jest przeciwskuteczna i również zniechęca do niejedzenia mięsa.
– W RoślinnieJemy skupiamy się na komunikacji pozytywnej, mówiąc o pozytywnych skutkach diety roślinnej dla zdrowia naszego i planety. I to jest w naszym osądzie dużo bardziej skuteczne. Natomiast ludzie powinni zdawać sobie sprawę z tego, jak żywność jest produkowana, bo ma to wpływ zarówno na dobrostan zwierząt, jak i zdrowie konsumentów.
Jako RoślinnieJemy nie stosujemy agresywnych i bezpośrednich porównań do traumatycznych zdarzeń historycznych, choć wiem, że takie jak to, o którym Pani wspomniała, funkcjonują. Ale nie wydaje mi się, żeby to była dobra droga, bo wzbudzi więcej kontrowersji niż skutków pozytywnych, są lepsze sposoby dotarcia do ludzi i uświadomienia im problemów chowu przemysłowego.
Sabina Sosin – Head of People and Development kampanii RoślinnieJemy oferującej wsparcie producentów żywności, sieci handlowych i właścicieli restauracji we wprowadzaniu oraz promocji roślinnych produktów i dań. Na co dzień zajmuje się koordynacją pracy zespołu kreatywnego i badawczego, nawiązywaniem współpracy z przedstawicielami branży spożywczej oraz szeroko pojętą promocją działań kampanii w mediach. Głęboko wierzy, że trend roślinny zagościł na polskim rynku na dobre, a producenci żywności nie mogą go dłużej ignorować, jeżeli chcą utrzymać na nim swoją pozycję.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23