Szkoła jest miejscem, w którym przede wszystkim powinny być realizowane prawa dziecka. Wydaje się jednak, że obecne zmiany idą w kierunku, aby w szkole w pierwszym rzędzie zaspokoić prawa ministra.
Za nami trudny i pełen wyzwań rok szkolny. Hasłem przewodnim stała się w nim izolacja. W szkole miała ona szczególne znaczenie. Izolacja w edukacji oznacza bowiem brak relacji, kontaktu, rozmowy, wspólnego bycia – czyli wszystkiego tego, na czym w istocie ufundowana jest szkoła.
Samą edukację zdalną, przetrwaliśmy dzięki ogromnemu wysiłkowi uczniów i uczennic, nauczycielek i nauczycieli, rodziców i kadry zarządzającej oświatą.
Niestety, MEiN zamiast docenić ten wysiłek, wesprzeć – zgodnie z zaleceniami ONZ odbudowę sektora edukacji – nadwyrężony system i dać narzędzia wsparcia wyczerpanym ludziom w nim funkcjonującym, zaplanował dla edukacji kolejne działania, zmierzające ku obniżeniu jakości pracy szkoły. Zmiany, zapowiedziane i komentowane w mediach przez ministra Czarnka, są na tyle niepokojące, że zwrot „żegnaj szkoło” nabrał w tym roku dość bezpośredniego znaczenia.
Szkoła jest dla dzieci czy dla ministra?
Stoimy bowiem w obliczu kolejnego kryzysu w systemie edukacji. Polska szkoła jest w nim pogrążona od czasu chaotycznej reformy minister Zalewskiej, którą latem zeszłego roku marszałek Terlecki określił jako niewystarczającą, nieodwołującą się do sfery treści i formowania młodzieży. Wydaje się więc, że działania ministra Czarnka stanowią ideologiczną kontynuację reformy Prawa i Sprawiedliwości. Założenia tych reform można podsumować zwrotami: więcej kontroli, więcej Jana Pawła II, mniej wzajemnego zaufania oraz wychowanie do życia w rodzinie i nauka religii jako priorytety.
A przecież szkoła jako instytucja, jest miejscem, w którym przede wszystkim powinny być realizowane prawa dziecka, choćby te zapisane w Konstytucji RP lub szerzej – w Międzynarodowej Konwencji o Prawach Dziecka.
Wydaje się jednak, że obecne zmiany idą w kierunku, aby w szkole w pierwszym rzędzie zaspokoić prawa ministra, kuratorów oraz rodziców, którzy wyznają światopogląd bliski temu, manifestowanemu przez ministra Czarnka.
Jak może wyglądać wrześniowa szkoła? Będzie instytucją bez autonomii. Wbrew temu, co w wypowiedziach publicznych zaznacza minister Czarnek, szkoła ma i miała autonomię. Jej wyrazem jest statut placówki – w każdej placówce uchwalany indywidualnie. O autonomii szkoły świadczą też istniejące w każdej szkole publicznej: rady rodziców i samorządy uczniowskie, w niektórych nawet rady szkoły.
Dlaczego faktycznie szkoły zostaną pozbawione niezależności? Po pierwsze, dyrektora w szkole będzie faktycznie wybierało kuratorium oświaty, które także tegoż dyrektora będzie mogło w 14 dni odwołać – jeśli nie zrealizuje zaleceń pokontrolnych. Projekt przepisów jest zaskakujący, nie istnieje w nim bowiem żaden tryb odwoławczy. W takiej sytuacji, dyrektor będzie musiał po prostu nie tylko – co oczywiste – prowadzić szkołę zgodnie z prawem. Będzie musiał także „podobać” się urzędnikom kuratorium, aby w czasie kontroli nie wzbudzać niepotrzebnych pytań, wątpliwości, dotyczących sfery światopoglądu.
Trudniej organizacjom, gorzej dla szkół
MEiN planuje także w wymierny sposób ograniczyć rozwój szkół.
Nie można nazwać inaczej kontroli kuratora nad współpracą szkoły z organizacjami społecznymi, a te – przypomnijmy – wprowadziły polską edukację w nowy wiek: „przyniosły” do szkół metodę projektu, ocenianie kształtujące, warsztatowe metody pracy.
Realizują ze szkołami projekty, zajęcia z edukacji regionalnej, historycznej, obywatelskiej, globalnej, klimatycznej. Po zmianach prawa o każdej takiej inicjatywie trzeba będzie poinformować kuratora, przedstawiając mu wcześniej konspekt lekcji. Jest to sytuacja podwójnie absurdalna. Z jednej strony bowiem zamyka to drogę do korzystania ze zróżnicowanej oferty edukacyjnej, oferowanej przez instytucje działające zgodnie z prawem, z drugiej – zabiera nauczycielom decyzyjność, sprowadzając ich w zasadzie do roli odtwórców treści z podręcznika.
Projektowane są także ograniczenia dla działania szkół niepublicznych. W tych kurator dyrektora nie może odwołać, ale jeśli dyrektor „przekroczy uprawnienia” albo nie zrealizuje należycie zaleceń pokontrolnych, można będzie od razu zlikwidować całą szkołę, nie licząc się z tym, co stanie się z uczniami i zatrudnioną tam kadrą.
Na kontrolowanym
MEiN rozpoczął także pracę nad „statusem zawodowym” nauczycieli – co w praktyce oznacza więcej pracy za mniejszą pensję. Zwiększenie pensum – zwłaszcza dla nauczycieli przedmiotów egzaminacyjnych – oznacza dodatkowe godziny pracy poza pensum a dla nauczycieli takich przedmiotów jak fizyka, czy plastyka, dalsze podróże między szkołami, aby uzbierać jeden pełny etat.
Prawo oświatowe wzbogaci się również o nowy przepis – kary więzienia dla dyrektora, który dopuści się przekroczenia swoich uprawnień. Jest to pomysł o tyle zaskakujący, że już teraz, bez wpisania kary więzienia do prawa oświatowego, można dyrektora placówki pociągnąć do odpowiedzialności za niedopełnienie obowiązków na podstawie kodeksu karnego. Wpisanie zagrożenia karą więzienia ma mieć więc chyba jedynie wymiar psychologiczny.
Niestety, czeka nas zatem kolejna pandemia, tym razem – strachu.
Rozwinie się także nowa kultura – obsesyjnego kontrolowania się, niewychylania się ponad minimalne standardy.
W efekcie świetnie poradzą sobie dyrektorzy realizujący od A do Z wszystkie zalecenia i przepisy resortu, trudne chwile czekają natomiast tych, którzy dbając o rozwój szkoły rozwijali wokół niej sieć wsparcia i współpracy. Tak już było. Szkoda, niestety, że spełniamy marzenia i sentymenty osób, które już szkołę skończyły, a nie zajmujemy się planowaniem szkoły przyszłości dla naszych dzieci.
Iga Kazimierczyk – doktor nauk pedagogicznych, prezeska fundacji "Przestrzeń dla edukacji", ekspertka ruchu "Obywatele dla edukacji". Od 15 lat związana z sektorem pozarządowym i organizacjami działającymi w obszarze edukacji. Prowadzi zajęcia dla studentów na Wydziale Pedagogicznym UW.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.