W strajkach zamiast polaryzacji szukajmy pozytywów [Felieton Olejak]
Moje doświadczenie zaangażowania w trzeci sektor pokazuje, że niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z organizacjami o profilu lewicowym, liberalnym czy konserwatywnym, mierzymy się z ogromnym wyzwaniem, jakim jest zaangażowanie kobiet w działania na styku polityki, publicystyki i trzeciego sektora.
Ostatnie tygodnie i protesty, które wybuchły w związku z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego kosztowały, a często wciąż kosztują dużo emocji wielu z nas. Niezależnie od tego, po której stronie sporu się opowiadamy, odczuwamy pogłębiającą się polaryzację i problemy ze zrozumieniem perspektywy drugiej strony.
Jeśli miałabym jednak szukać czegoś pozytywnego, w sytuacji, którą obserwowaliśmy w ostatnim miesiącu, z pewnością byłoby to powszechne i intensywne zaangażowanie kobiet w debatę publiczną, niezależnie od reprezentowanych przez nie poglądów.
Z czasu protestów w głowie utkwił mi obrazek z mojego domu, gdzie w jednym pokoju grupa dziewczyn tworzyła transparenty, przygotowując się do demonstracji, a w sąsiadującym z nim pomieszczeniu uczestniczyłam w seminarium, gdzie razem z koleżankami zastanawiałyśmy się, jakie narzędzia wsparcia rodzin z niepełnosprawnymi dziećmi są najbardziej potrzebne. Niezależnie od tego, jak bardzo różniły się poglądy uczestniczek tych dwóch spotkań, wreszcie usłyszeliśmy głos, którego wciąż bardzo brakuje w polskiej debacie. Pytanie, co zrobić, by ten pozytywny trend pozostał z nami na dłużej.
Nie marnujmy czasu: dyskutujmy
Moje doświadczenie zaangażowania w trzeci sektor pokazuje, że niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z organizacjami o profilu lewicowym, liberalnym czy konserwatywnym, mierzymy się z ogromnym wyzwaniem, jakim jest zaangażowanie kobiet w działania na styku polityki, publicystyki i trzeciego sektora.
Również Klub Jagielloński, w którym działam od lat, dokłada wielu starań, by w naszych szeregach było coraz więcej kobiet. Z pewnością nie ma jednej prostej odpowiedzi na ten problem, jednak wydaje mi się, że w związku z powszechnością tego zjawiska odpowiedzi warto szukać w systemie edukacji, który przechodził w końcu każdy z nas.
Przygotowując tekst do rocznika Klubu Jagiellońskiego, który ukaże się w grudniu, postanowiłam przyjrzeć się naszemu systemowi właśnie z perspektywy tworzenia nierówności kobiet i mężczyzn. W sposób szczególny koedukacji, która w opinii wielu z nas jawi się jako projekt czysto emancypacyjny. W rzeczywistości prawda wygląda jednak zupełnie inaczej, bo tworzenie koedukacyjnych placówek było zwyczajnie ekonomicznie korzystniejszym rozwiązaniem. Owszem, zawdzięczamy mu upowszechnienie edukacji kobiet, co jest wartością trudną do przecenienia, ale w wielu przypadkach projekt ten sprowadzał się do dostawienia krzeseł dla dziewcząt w męskich szkołach i nie szła za nimi żadna głębsza refleksja dydaktyczna.
Dziś, gdy problem powszechności edukacji nie stanowi już takiego wyzwania, warto na nowo przyjrzeć się wadom i zaletom tego rozwiązania.
Jeśli zgodzimy się, że szkoła ma fundamentalny wpływ na kształtowanie postaw, którymi kierujemy się w życiu, to warto zauważyć fakt, że w przeważającej większości przypadków role związane z organizacją, opieką nad słabszymi już na tym etapie przypadają dziewczynkom.
To one częściej są proszone o organizacje szkolnych zbiórek pieniędzy czy korepetycji dla słabszych uczniów. Chłopcom natomiast częściej przypadają role związane z reprezentacją klasy czy opowiadaniem o rezultatach projektów. Wynika to nie ze złej woli nauczycieli, którzy przypisują te zadania, ale głębokich stereotypów, które podświadomie kierują takimi decyzjami. Tracą na tym i jedni i drudzy, bo blokowane są możliwości sprawdzenia się w różnych rolach.
Wyobraźmy sobie więc teraz odwrotną sytuację. Niezależnie od tego, czy w klasie są same dziewczynki, czy chłopcy, pula zadań do podzielenia jest dokładnie taka sama. Tym sposobem tym, co decyduje o tym, jakie zadanie dostaniemy, nie jest kryterium płci, ale indywidualne predyspozycje czy zainteresowania. Dzięki temu każde dziecko może sprawdzić się w różnych rolach i zyskać doświadczenie poradzenia sobie jednakowo z zadaniami organizacyjnymi, kreatywnymi czy reprezentacyjnymi. Wydaje się, że to właśnie tej pewności i możliwości sprawdzenia się w różnych rolach brakuje dziś wielu dorosłym.
Oczywiście również koedukacja ma wiele zalet, więc wariantów takiego rozwiązania może być dużo. Jednym z nich są niekoedukacyjne klasy w koedukacyjnych szkołach lub dodatkowe zajęcia, które tworzą przestrzeń, w której spędzimy trochę czasu w niekoedukacyjnym środowisku. Nie twierdzę też, że takie rozwiązanie wyeliminowałoby wszystkie problemy związane z równouprawnieniem.
Tak czy inaczej, protesty i zaangażowanie kobiet warto wykorzystać na dyskusje o tym, co dobrego można zdziałać w tym kierunku.
Wykorzystując trudny czas, jakim były ostatnie miesiące, tak by poza polaryzacją, przyniósł nam więcej przestrzeni na podobne dyskusje.
Karolina Olejak – wydawca i szef działu „Architektura społeczna” na portalu opinii Klubu Jagiellońskiego. Koordynator warszawskiego oddziału Klubu Jagiellońskiego. Ekspert ds. edukacji Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego. Wcześniej pracowała w Instytucie Badawczym NASK, gdzie zajmowała się m.in. projektami związanymi z wykorzystaniem nowych technologii w edukacji.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.