Druga część wywiadu z Marcinem Sołodkim z Fundacji Dzieci Niczyje.
Poznawanie świata w sposób kontrolowany [WYWIAD cz.1] >>
Jak wygląda proces tworzenia tego typu projektu?
Po pierwsze, jest to coraz mniej kosztowne. Kiedy robiliśmy pierwszy serwis, a właściwie zmienialiśmy serwis Sieciaki w 2009 roku, to duże agencje kreatywne wyceniały takie zadanie na 500 tysięcy złotych. Kawałek przestrzeni Second Life, który w efekcie nie wszedł w życie, został wyceniony na 200 tysięcy. To są ogromne pieniądze. W 2006 roku rozmawialiśmy z wytwórnią filmów dla dzieci, aby stworzyć kreskówki. Pięć kreskówek zostało nam wycenionych na 250 tysięcy złotych. Ogromne, ogromne pieniądze. Technologia i oprogramowanie poszło na tyle do przodu, że jesteśmy w stanie zrobią teraz animację we Flashu, nie musimy tego robić poklatkowo, jest ona w pełni atrakcyjna, natomiast technologia daje możliwość stworzenia tej kreskówki nie za 200, a za 5 czy 10 tysięcy.
Nieporównywalne koszty...
To raz. Oczywiście nadal dużo kosztuje zrobienie dobrego serwisu, czy aplikacji. Żeby zrobić aplikację na urządzenia mobilne, trzeba mieć 10-20 tysięcy złotych. Można oczywiście wyjść z dwoma tysiącami, ale w pewnym momencie - a to w przypadku NGO-sów pojawia się zawsze - chcemy coraz więcej, chcemy podnieść jakość produktu, to nie zrobimy tej aplikacji za tysiąc złotych.
To oczywiste.
Co prawda użyczyć głosu może koleżanka z księgowości, nagrać możemy to sami odpowiednim programem, itd., to wszystko możemy zrobić "lowcostowo" i sprawić, że coś kosztuje mniej. Ale kiedy przygotowaliśmy piosenkę o bezpiecznym Internecie dla przedszkolaków i poszliśmy z tym do radia skierowanego do dzieci, to powiedzieli nam, że niestety, można tego słuchać w sieci, ale radio czegoś takiego nie przyjmie. Chodziło o użycie technologii spłaszczenia dźwięku, czego profesjonalne radio nie mogło uznać.
Było to dla nich profesjonalnie nieatrakcyjne.
No tak, w radio tego nie chcą. Internet może spowodować, że piosenka, nawet z szelestem, staje się hitem i dopiero później trafia do telewizji czy do radia.
Ale jednak warto inwestować?
Warto. W naszym przypadku musimy być tam, gdzie są dzieci. Musimy dawać ludziom takie produkty, z których oni chętnie skorzystają. Dobrej jakości produkty, różnorakie w formie. Robiliśmy w Fundacji gry planszowe, robiliśmy gry komputerowe, robiliśmy teledyski, piosenki, aplikacje na urządzenia mobilne, na telewizory, wszystko to…ale robiliśmy też komiksy, chociaż zarzucano nam: kto teraz czyta komiksy?! Ale komiksy wracają, tak jak wracają planszówki. Jednak kiedy zaczynaliśmy to robić, mówili nam, że to nisza, że teraz są gry komputerowe. Więc zrobiliśmy grę komputerową. Próbowaliśmy zainteresować CD Project tym, żeby zrobić dużą grę komputerową…
CD Project jest za bardzo zajęty wiemy czym, żeby się angażować.
Chyba tak! Natomiast szukamy różnych rozwiązań, różnych możliwości dotarcia do dzieci i do naszych odbiorców. W 2008 roku stworzyliśmy platformę e-learningową, autorską platformę, która jest przykładem tego, jak technologia wsparła nas w procesie edukacji. I dzisiaj kurs e-learning przechodzi ok. 3-5 tysięcy osób miesięcznie.
To jest darmowa platforma?
Tak, darmowa. Mamy 285 tysięcy użytkowników. Jest to najwieksza w Polsce platforma z otwartymi kursami e-learning. Korzystają z niej szkoły, korzystają dzieci, a sam serwis - głównie dzięki użytkownikom - jest doskonale wypozycjonowany i znajduje się w pierwszej trójce wyświetleń Google pod hasłami e-learning, szkolenia, itd. Aktualnie mamy 14 kursów, stworzyliśmy nową platformę dla dzieci - edu.fdn.pl oraz dla dorosłych - edukacja.fdn.pl i to znowu jest przykład wykorzystania nowych technologii. Wszystko, czego nauczyłem się w pracy korporacyjnej udało mi się przenieść na grunt NGO. Dzięki doświadczeniu możemy np. uruchamiać tego typu platformy. Tylko, że to są nasze własne narzędzia. Ale od dawna korzystamy chociażby z Google Analitycs, za pomocą którego analizujemy te wszystkie dane, a wiem, że wiele organizacji nie korzysta nawet z takich prostych narzędzi.
No właśnie, może ludzie nie są przekonani do korzystania z nowych technologii?
Jestem teraz na etapie wdrażania wspomnianego zintegrowanego systemu szkoleń i kontaktuję się z koordynatorami programów, omawiając strukturę tego systemu, to wiele razy słyszałem "Nie możemy wymagać unikalnych maili podczas rejestracji, bo nasz odbiorca często nie ma maila", "Nie możemy decydować się na elektroniczne formy certyfikatów, bo co to za certyfikat?". Więc tłumaczyłem - ten certyfikat ma unikalny numer, my jesteśmy bankiem informacji, można taki dokument sprawdzić. Trudno było, nawet wewnątrz mojej organizacji, wdrożyć e-learning, podpowiedzieć, że można przeprowadzić szkolenie w formie multimedialnej i przekonać… To samo działo się te 10 lat temu w korporacji. Wtedy trzeba było do tego wszystkiego przekonywać, dzisiaj już nie. Ale w NGO-sach wciąż jest z tym problem. Prowadzimy np. szkolenia z dziećmi przez Skype'a, gdzie po drugiej stronie kamery siedzi 60 osób. Mamy umiejętności, żeby coś takiego zrobić.
Czyli, po prostu, nie można bać się technologii.
Tak. I nie trzeba pieniędzy, można wykorzystać darmowe narzędzia, jak właśnie Skype czy Google Analytics i inne, podobne. A potem można grantodawcom pokazać nie to, że w ciągu pół roku przeszkolę 100 czy 200 osób w tradycyjny sposób i wydam na to górę pieniędzy, ale że jestem w stanie w ciągu miesiąca przeszkolić 5 tysięcy osób. I dzięki temu dostać fundusze na ten projekt, bo jest to wykorzystanie tej nowej technologii. Jest oczywiście wiele trudności, które można pokonać, jeśli w organizacji są osoby kompetentne, chociażby wsparcie informatyczne.
Trzeba się uczyć. Niestety, w NGO jest tak, że te specjalizacje są bardzo rozproszone. Niestety, bo jedna osoba często zna się na drukowaniu ulotek i przygotowaniu plików, a do tego na PHP i HTML-u. A jeśli posiadało by się wystarczająco dużo środków finansowych, można by to rozproszyć, by mieć specjalistów. W NGO-sach jest tak, że nie ma tych specjalistów, bardzo często nie ma.
Zatem może potrzebne są inwestycje w kadry?
Albo wsparcie innych NGO-sów, które się na tym znają, tak jak był okres wsparcia w konstruowaniu wniosków o fundusze unijne. Teraz już go nie ma, bo większość organizacji nabyła te kompetencje. Wsparcie IT jest bardzo potrzebne, bo jednak NGO-sy to są humaniści, nie posiadają kompetencji informatycznych. Bo informatyk programista pracować będzie w firmie programistycznej, chociażby po to, żeby zarabiać kilka razy więcej, niż tutaj, chcoiaż nie jest to regułą. My np. w swojej fundacji mamy dział IT, mamy programistę, mamy eksperta od sprzętu, mamy 70 osób na etacie, wielu współpracowników, ponad 60 stażystów, a więc jest to organizacja, która po prostu wymaga takiego zaplecza.
Źródło: Technologie.ngo.pl