Klara Foryciarz. Świat się kończy. Musimy coś z tym zrobić [wywiad]
W wymarzonym świecie nastolatkowie nie musieliby bać się o swoją przyszłość. Dziś o tę przyszłość starają się zawalczyć, żyjąc w dwóch światach jednocześnie: tym codziennym, gdzie jest nauka, egzaminy i samorozwój, i tym drugim, w którym skupiają się na ratowaniu świata – z Klarą Foryciarz z Młodzieżowego Strajku Klimatycznego rozmawiają Małgorzata Druciarek i Paulina Sobiesiak-Penszko.
Małgorzata Druciarek, Paulina Sobiesiak-Penszko: – Na początek, Klaro, opowiedz nam trochę o sobie.
Klara Foryciarz: – Mam 16 lat, jestem uczennicą drugiej klasy liceum o profilu biologiczno-chemicznym. Interesuję się szeroko pojętym aktywizmem. Od zawsze interesowała mnie też polityka. Byłam uczona tego, że każdy z nas ma wpływ na rzeczywistość, a to, co mówimy, robimy i sobą reprezentujemy ma realne przełożenie na to, jak zachowują się i działają inni ludzie.
Kiedy zaczęłaś działać na rzecz klimatu? Jak do tego doszło?
– Klimatem zainteresowałam się w trzeciej klasie gimnazjum. Mieliśmy debatę na tematy okołoklimatyczne. Szukając informacji, natknęłam się na zagadnienie emisji CO2. Dowiedziałam się, że przez kryzys klimatyczny kraje takie jak Bangladesz mogą kiedyś zatonąć lub już są podtapiane. Kupiłam książkę Naomi Klein o kryzysie klimatycznym i dotarło do mnie, w jak krytycznym punkcie się znajdujemy. Bardzo mnie to poruszyło. To był listopad 2018 roku, a w grudniu w jednym z warszawskich liceów powstał Młodzieżowy Strajk Klimatyczny (MSK). Dołączyłam do niego na początku stycznia, kiedy przekazywaliśmy do Ministerstwa Energii uwagi dotyczące polityki energetycznej do 2040 roku. Tak to się zaczęło.
Czym się zajmujesz w ramach MSK?
– Nie mamy stałych zadań, do których jesteśmy przypisani. Natomiast są projekty czasowe i stałe, jak na przykład prowadzenie mediów społecznościowych. Zajmuję się mediami, prowadzę stronę internetową, przez jakiś czas również zajmowałam się Facebookiem. Często organizuję strajki, w tym przygotowuję przemówienia. Działam również w ramach różnych akcji plenerowych związanych z naszą aktywistyczną przestrzenią informacji klimatycznej „Sprzężenie”, którą niedawno otworzyliśmy razem z MSK.
Ile osób działa w MSK w Warszawie i w innych miastach Polski?
– Dokładnych liczb nie znamy. Mamy system, który pozwala dołączać i potem wyłączać się z aktywności na jakiś czas ze względu na studia czy szkołę. Myślę, że na szczeblu ogólnopolskim jest około 400–500 osób, na szczeblu warszawskim zawsze mamy grupę 30–40 działaczy.
Czyli rozumiem, że jest jakaś formalna procedura dołączania do MSK?
– Tak.
Od początku chcieliśmy być ruchem jak najbardziej inkluzywnym, pozwalającym wszystkim z nami działać niezależnie od poglądów, przekonań czy tego, kim jesteśmy, ale jednocześnie zależało nam na tym, żeby nasze działania były mocno skoncentrowane na kryzysie klimatycznym. To sprawia, że nie możemy pozwalać, by pod naszym szyldem były organizowane akcje na temat plastiku czy zero waste.
Stworzyliśmy więc swój wewnętrzny, nieoficjalny dokument i wymagamy zaakceptowania go od tych, którzy do nas dołączają.
Co inspiruje cię do działania?
– Na początku byłam przerażona tym, do jakiego stanu doprowadziliśmy planetę, i to mnie napędzało do działania. Ale to jest doświadczenie znane wielu aktywistom i aktywistkom, kiedy orientujemy się, co się dzieje. Jesteśmy przerażeni i przystępujemy do jakiegoś ruchu: czy jest to Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, czy jest to Extinction Rebellion, czy Strajk dla Ziemi. Uświadamiamy sobie, że takich ludzi, jak my, jest mnóstwo i że wszyscy mamy siłę do działania. To jest najbardziej inspirujące, że najpierw przychodzimy na spotkania, widzimy, ile wszyscy mają zapału. Możemy codziennie debatować po osiem godzin nad rzeczami, które są dla nas niezwykle ważne, a potem widzieć skutki tych rozmów.
Temat kryzysu klimatycznego mocno wybrzmiewa już od półtora roku. Wcześniej to nie był żaden temat. W polityce go nie było. Nigdzie go nie było. W tym momencie kryzys klimatyczny był drugim najważniejszym tematem na przykład w wyborach parlamentarnych, więc to jest po prostu niesamowite. Przychodzimy na strajki i z platformy, na której wtedy stoimy, widzimy tysiące ludzi – to jest fantastyczne.
Powiedziałaś, że tych ruchów działających na rzecz klimatu jest dużo. Dlaczego wybrałaś właśnie MSK?
– Wydaje mi się, że MSK jest najskuteczniejszy w swoich działaniach. Z tego, co wiem, my i Extinction Rebellion jesteśmy dwoma największymi ruchami. Extinction Rebellion jest też duży globalnie. Zarówno oni, jak i na przykład Obóz dla Klimatu, organizują akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego. MSK takich działań nie organizuje. Doszliśmy do wniosku, że ta nisza jest już wypełniona, są już te ruchy, one działają, ale jest też wiele osób, które nie chcą lub nie mogą brać udziału w takich działaniach.
Czasem pojawiają się również głosy, że polskie społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na akcje nieposłuszeństwa obywatelskiego i takie akcje są czasem źle odbierane przez opinię publiczną. W MSK staramy się działać jak najbardziej z ludźmi i angażujemy do tego wszystkich. Tak jak wspominałam, staramy się być inkluzywni. Każdy, niezależnie od tego, czy ma 12, 30 czy 60 lat, może nam pomóc.
Czy to, co robisz, przekłada się na twoje życie osobiste?
– Na pewno się przekłada. Jestem dużo bardziej świadoma tego, co robię, jak robię i jaki to ma wpływ na środowisko. Zrobiłam się bardziej wyczulona na to, jakich produktów używam, jaki one mają ślad węglowy. Wiem, że lepiej używać produktów lokalnych, niż takich, które przybyły do nas z drugiego końca świata. Zaczęłam dużo mniej latać samolotem. Tak naprawdę zminimalizowałam to do zera. Bo okazało się, że latanie samolotem jest niezwykle szkodliwe. Jednocześnie nauczyłam się opowiadać o kryzysie klimatycznym w taki sposób, żeby ludzie mnie słuchali. Okazuje się, że nawet ci, którzy nic na ten temat nie wiedzą, kiedy im się trochę o tym opowie, porozmawia, są niesamowicie ciekawi i pochłonięci tym zagadnieniem. Myślę więc, że nauczyłam się rozmawiać z ludźmi i tłumaczyć im trochę od podstaw to, co powinni wiedzieć już od bardzo dawna. Widzę, że rozmowa ma sens, widzę, że chodzenie do mediów ma sens, bo potem ludzie na ulicy zaczepiają nas na jakichś akcjach i pytają się, o co chodzi. To jest niesamowite.
Wspominałaś o tym, że macie nową inicjatywę, przestrzeń edukacyjną „Sprzężenie”. Mogłabyś trochę więcej opowiedzieć o tym, jak ona funkcjonuje?
– W Warszawie na Żoliborzu powstało „Sprzężenie” – otwarta przestrzeń aktywizmu i informacji klimatycznej. Jest to miejsce, w którym razem z innymi ruchami klimatycznymi staramy się pełnić dyżury. Strajk Klimatyczny pełni je w weekendy od 10.00 do 17.00 i zawsze wtedy można z nami porozmawiać, czegoś się dowiedzieć. Poza tym organizujemy tam większe akcje edukacyjne, jak pikniki, wykłady. To miejsce też służy nam do spotkań.
Czy ktoś was finansowo wspiera, czy wchodzicie w jakieś partnerstwa albo ubiegacie się o dotacje, granty albo może po prostu jakieś firmy was sponsorują? Czy w ogóle macie źródła dochodów?
– Do tej pory działaliśmy poprzez organizowanie tzw. zrzutek. Każdy mógł wpłacić nam pieniądze. Nie zgadzaliśmy się natomiast na sponsoring, który byłby w jakiś sposób powiązany z marketingiem. Bardzo się o to staraliśmy i nadal staramy. Czasem na strajki dostajemy granty z NGO czy od innych ruchów. Zawsze wtedy podkreślamy: jeśli chcecie podarować nam pieniądze, bo wierzycie, że to, co robimy, jest słuszne, to bardzo dziękujemy. Jednocześnie do niczego się nie zobowiązujemy. Nie chcemy być wykorzystani ani zmanipulowani. Takiego stałego sponsoringu nie przyjmujemy. Chcemy, by wszystkie nasze transakcje były bardziej przejrzyste, dlatego jesteśmy w trakcie zakładania Stowarzyszenia Przyjaciół Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, gdzie to wszystko będzie rozliczane. Natomiast sam MSK nigdy nie będzie sformalizowany, przynajmniej na ten moment mogę tak powiedzieć.
Czy w takim razie mogłabyś powiedzieć, że pieniądze to jest coś, czego wam brakuje jako ruchowi, czy też nie?
– Myślę, że nie. Kiedy już dokładnie wiemy, na co potrzebujemy funduszy, jest wiele osób prywatnych czy większych organizacji, które nas wesprą. Nie mamy z tym problemu. Tylko zawsze musimy dbać o rozliczenie finansów, podzielenie tego wsparcia między miasta. To jest zazwyczaj dla nas najtrudniejsze.
Jakie są problemy Młodzieżowego Strajku Klimatycznego?
– Najwięcej problemów mamy na poziomie ogólnopolskim, bo na tym szczeblu nie znamy się prywatnie, tylko współpracujemy w ramach ruchu. Wiele rzeczy trzeba uzgadniać. Mamy różne wizje i priorytety. Z tego powodu komunikacja bywa trudna.
Wszyscy musimy też łączyć dwa światy: szkoła i przyszłość oraz świat i ratowanie ludzkości. To powoduje niesamowity dysonans, bo z jednej strony świat się kończy, musimy coś z tym zrobić, a z drugiej – musimy iść na matematykę. To jest trudne. Często trzeba dbać o swoją higienę pracy, o to, żeby odpoczywać od aktywizmu, bo jest on niesamowicie wyczerpujący i wypala, i męczy, i trzeba bardzo dbać o siebie nawzajem.
Jak szacujesz, ile czasu miesięcznie zajmują ci czynności związane z zaangażowaniem w ramach MSK czy w ogóle na rzecz klimatu?
– W zeszłym roku aktywizm zajmował mi dużo więcej czasu. Pamiętam, że przed strajkiem 20 września 2019 roku mieliśmy bardzo dużo pracy. Wyglądało to tak, że niektórzy kończyli lekcje o 15.00, szli o 16.00 na spotkanie, siedzieli do 22.00, a potem rano musieli iść do szkoły. To było męczące. Od kiedy poszłam do liceum trudniej mi wygospodarować tyle czasu, co wcześniej, więc myślę, że teraz to jest może około 30–40 godzin miesięcznie.
Jakie plany ma MSK na najbliższy czas?
– Organizujemy strajk 25 września. Nie wiemy jeszcze, czy wychodzimy na ulice, czy robimy strajk online, czy będzie to miało jakąś inną formę, natomiast na pewno ten strajk się odbędzie. Dalej będziemy też rozmawiać z politykami. O innych rzeczach jeszcze nie mogę powiedzieć.
Jakbyś miała popatrzeć na swoją działalność na rzecz klimatu, to co postrzegasz jako swój największy sukces? Z czego jesteś najbardziej dumna, zadowolona?
– Przyczyniłam się do tego, że temat kryzysu klimatycznego istnieje w przestrzeni publicznej – z tego jestem najbardziej dumna. Starałam się udzielać w mediach, rozmawiać z ludźmi, których spotykałam na swojej drodze. Kiedy przyszłam do nowego liceum, pierwsze, o czym mówiłam, to był właśnie kryzys klimatyczny. Czułam, że to jest najważniejsza rzecz, jaką muszę powiedzieć swoim kolegom i koleżankom. Jestem też dumna z tego, że kiedy rozmawiam z ludźmi, to często na koniec pytają, jak można dołączyć do naszego ruchu albo innych ruchów klimatycznych. To są takie indywidualne sukcesy. Nie chodzi o to, żeby innych straszyć, ale raczej tłumaczyć, że jest problem i że możemy ograniczyć globalne ocieplenie.
W jaki sposób, twoim zdaniem można wesprzeć, wzmocnić działalność takich ruchów jak MSK?
Najbardziej nam pomaga, kiedy okazuje się, że ludzie się z nami solidaryzują, że chcą z nami współdziałać; kiedy wielcy muzycy z wielkich scen mówią, że kryzys klimatyczny jest tematem; kiedy nagle politycy zaczynają mówić w mediach na ten temat i przyznają, że to jest ogromny problem. Z kolei, kiedy działamy i widzimy, że nic nie idzie do przodu, że wkładamy w to tyle pracy i tyle czasu, i nic – to jest dla nas trudne.
Jak sądzisz, co jest potrzebne, żeby ratować klimat?
– Przede wszystkim natychmiast musimy zabrać się za obniżanie emisji CO2. Musimy przeprowadzić sprawiedliwą transformację energetyczną, odejść od paliw kopalnych. Trzeba zadecydować, jak to zrobić, na podstawie badań, a nie politycznych zagrywek i sporów. No i musimy się zabrać za to jak najwcześniej. Polska jest w stanie to zrobić. Potrzebne są tylko dobre chęci.
Jak oceniasz to, co się dzieje w Polsce, w Europie, na świecie, jeśli chodzi o przeciwdziałanie globalnemu ociepleniu?
Z jednej strony widzimy Europę, gdzie rzeczywiście sprawy idą do przodu, jest plan neutralności klimatycznej do 2050 roku, co jest późną datą, ale jednak jest. Są konsultacje społeczne, rozmawiamy o tym. Potem widzimy Polskę, która wyłamała się z planu neutralności klimatycznej i to, co się dzieje w naszym kraju – mamy niesamowicie upalne lata, a następnie suszę zimą. Widzimy więc, co się dzieje, górnicy widzą, co się dzieje, rolnicy to widzą, ale nikt z tym nic nie robi.
Na szczeblu ogólnoświatowym wszystko bardzo zależy od państwa. Na przykład Stany Zjednoczone wypisały się z porozumienia paryskiego, ale jednocześnie widzimy, że tam pojedyncze stany walczą o neutralność klimatyczną. Także biznes zaczyna być coraz bardziej świadomy. Ale najważniejsze dla mnie jest teraz to, żeby Polska i Europa były neutralne klimatycznie, żeby to posunąć do przodu, a potem pójdzie za tym reszta świata.
Myślisz, że pandemia jakoś przyspieszy, spowolni ten proces walki ze zmianami klimatu?
– Widać, że emisje chwilowo spadły, natomiast bardzo prawdopodobne jest, że to się odbije, bo wszystko ruszy ze zdwojoną siłą.
Chciałam na chwilę pozostać przy Polsce. Wszyscy widzimy, że mamy problem z tym, jak przejść na gospodarkę niskoemisyjną. Strategia polityczna jest taka, żeby odwlekać wszystko jak najdłużej. Czy i jak sobie wyobrażasz zieloną transformację w Polsce? Jak myślisz o tym procesie? Jak można by go przeprowadzić?
– Nie jestem ekspertką, a to są kwestie, które powinniśmy powierzyć właśnie ekspertom. Natomiast chciałabym, żeby przede wszystkim wzięto pod uwagę wszystkich ludzi. To znaczy, żeby nikt nie został poszkodowany.
Ta transformacja musi być sprawiedliwa. Jeżeli taka nie będzie, to sytuacja się jeszcze pogorszy. Na pewno to musi być przebranżowienie osób z sektora górnictwa i energetyki. Górnicy wiedzą, że węgiel się kończy, że wydobycie jest coraz mniej opłacalne, więc to jest tak naprawdę kwestia pokazania tym ludziom alternatywy.
W kontekście tego, co powiedziałaś na temat górników i społeczności górniczych, czy MSK próbuje jakoś budować z nimi kontakt?
– Wiem, że były w MSK pomysły kontaktu z górnikami. Wiem, że MSK kontaktowało się i było na rozmowach ze Związkiem Zawodowym Górników i odbywały się z nimi rozmowy, ale nie jestem pewna, na jakim to teraz jest etapie.
Celem rozmów, które prowadzimy, jest zainspirowanie innych do działania na rzecz klimatu. Co twoim zdaniem jest potrzebne, żeby zacząć działać w tym obszarze?
– Podstawą jest rozpoznanie problemu. Chodzi o ugruntowanie swojej wiedzy, zrozumienie, że kryzys klimatyczny nie równa się na przykład smogowi. Tego można się dowiedzieć na przykład z portalu Nauka o klimacie. Zawsze można przyjść też na akcje ruchów klimatycznych.
Jest Młodzieżowy Strajk Klimatyczny, Extinction Rebellion, Obóz dla Klimatu, Strajk dla Ziemi. Są Rodzice dla klimatu i Babcie dla klimatu. Za tymi ruchami stoją naprawdę wspaniali ludzie,
do nich można po prostu napisać na Facebooku, zapytać się, jak to jest z tym aktywizmem, jak to działa, co trzeba robić. Dużo zależy od osoby, od tego, na co jest się gotowym: czy na działanie w ruchu, w organizacji pozarządowej, czy chce się po prostu rozmawiać, edukować się, chodzić na wykłady. W Polsce jest mnóstwo opcji.
Ważne, żeby nie dać się przytłoczyć, zestresować i się nie bać. Często pojawia się właśnie taka reakcja, kiedy wiesz już dużo o zmianach klimatu i zdajesz sobie sprawę, czym to grozi. Nie można z tym strachem zostać samemu. Trzeba go przekuć w działanie.
Czy sądzisz, że skutki zmian klimatycznych jakoś bardziej dotykają kobiety niż mężczyzn?
– Myślę, że w ujęciu globalnym tak. W świecie dotkniętym kryzysem klimatycznym kobiety będą bardziej narażone na utratę pracy, ubóstwo, biedę. Kryzys będzie też utrudniał kobietom awans społeczny. Jeżeli nie zaczniemy działać, to te problemy będą narastać i mocno odbiją się na kobietach.
Czy w związku z tym uważasz, że kobiety i dziewczęta mają jakąś szczególną rolę do odegrania w walce z katastrofą klimatyczną?
– Widzę, że na pewno kobiety i dziewczyny czują ten temat. W naszych ruchach jest zdecydowanie więcej kobiet. I to również kobiety mają szczególną umiejętność mówienia o kryzysie klimatycznym. Bo to jest temat bardzo trudny i trzeba się nawzajem wspierać. Jednocześnie przedstawiać fakty i nie straszyć. Jako kobieta wiele razy doświadczyłam jednak dyskryminacji, inaczej byłam traktowana na przykład przez media, polityków w czasie spotkań, wystąpień, w których uczestniczyłam z kolegą czy współpracownikiem z ruchów klimatycznych.
Czy to znaczy, że byłaś inaczej traktowana?
– Pamiętam, że kiedyś byliśmy na posiedzeniu senatu. Byłam tam z kolegą. Mieliśmy swoje przemówienia i na koniec były rozmowy w kuluarach. Jak tam stałam, to płynęły do mnie słowa otuchy, ale nikt poważnie ze mną nie rozmawiał, tylko z tym kolegą. To z nim rozmawiano o współpracy. To było dla mnie uderzające. Coraz bardziej zauważam takie rzeczy. Inny przykład: rozmowa w mediach o klimacie z moim kolegą z innego ruchu miejskiego. Znowu byłam tam małą dziewczynką, której na backstage’u pomalowali usta na różowo, a on był mężczyzną w wieku 26 lat, który był poważnie traktowany…
Myślę, że kobiety mają dużą rolę do odegrania właśnie w pokazaniu, że my działamy, że nas jest tutaj bardzo dużo i że mamy ogromną siłę.
Jak myślisz, co byłoby potrzebne, żeby tę rolę dziewcząt i kobiet wzmocnić w działaniach na rzecz klimatu? Przychodzi ci coś do głowy, co mogłoby te kobiety wesprzeć?
– Te wszystkie kampanie, które mówią o tym, że kobiety i dziewczyny mają głos, dają bardzo dużo. Pokazują, że mamy siłę, że możemy działać i że nasze działanie będzie miało wpływ na rzeczywistość. Do niedawna w Polsce aktywizm nie był doceniany, ale coraz więcej ludzi zauważa, że ma on sens i to też pomaga.
Rzeczą, która była niesamowita i która wydawała mi się niesamowicie ważna, gdy dołączyłam do MSK, było to, że poznałam grupę wspaniałych ludzi, którzy myślą podobnie jak ja, ale jednocześnie bardzo się ode mnie różnią. Aktywizm otwiera właśnie taką możliwość. Dzięki niemu uczymy się rozmawiać z innymi, słuchać siebie nawzajem i dbać o siebie. Jednocześnie my, kobiety, uczymy się zabierać głos. Rozwijają się nasze zdolności interpersonalne.
Klaro, kiedy myślisz o swojej przyszłości, dorosłości, to jesteś raczej optymistką czy dużo w tobie obaw? Pytam w kontekście twojego aktywizmu, twojego zaangażowania. Jak to wpływa na twoje patrzenie na to, co będzie dalej?
– Aktywizm daje mi dużo pozytywnego myślenia i takiej nadziei, że może być lepiej.
Ale jednocześnie żyję w takich dwóch światach. Z jednej strony są to codzienne sprawy, nauka, samorozwój, a z drugiej ratowanie świata. To jest bardzo trudne. W wymarzonym świecie 13-latkowie nie musieliby się bać o swoją przyszłość.
To, że my będziemy neutralni klimatycznie do 2050 roku, daje nam tylko 50% szans na nieprzekroczenie punktów krytycznych, które doprowadzą do nieodwracalnych zmian w systemie klimatycznym Ziemi i globalnej katastrofy. To jest taka średnia perspektywa. Ale w tym wszystkim są ludzie, którzy myślą tak samo jak my i też się boją. Z nimi można rozmawiać i, co najważniejsze, można działać. I to nas buduje.
Bardzo dziękujemy.
Klara Foryciarz – aktywistka Młodzieżowego Strajku Klimatycznego i uczestniczka debat oksfordzkich, uczennica drugiej klasy liceum Bednarska w Warszawie, po ukończeniu liceum planuje pójść na studia związane z naukami biologicznymi oraz kontynuować działania aktywistyczne.
Artykuł przygotowany w ramach projektu “Kobiety w Polsce dla klimatu”, zrealizowanego wspólnie przez Instytut Spraw Publicznych oraz Fundację im. Heinricha Bölla w 2020 roku.
Wywiad pierwotnie został opublikowany na stronie www.kobietydlaklimatu.pl. Dziękujemy za możliwość przedruku na ngo.pl.
Źródło: www.kobietydlaklimatu.pl