Beata Klimek. Sami sobie nie poradzimy [wywiad]
Troska o klimat to nie wymysł, to fakty i prawda, z którą wszyscy muszą się zmierzyć. Samorządowcy mogą inicjować wiele zmian, ale potrzebne jest też wsparcie państwa i fundusze – z Beatą Klimek, prezydentką Ostrowa Wielkopolskiego rozmawiają Małgorzata Druciarek i Paulina Sobiesiak-Penszko.
Małgorzata Druciarek, Paulina Sobiesiak-Penszko: – Co pani jako prezydentka Ostrowa Wielkopolskiego robi dla klimatu w swoim mieście?
Beata Klimek: – Wszystko zaczęło się od walki o czyste powietrze w 2015 roku, krótko po tym, jak zostałam prezydentką. Nie było to oczywiście działanie bezpośrednio odnoszące się do walki z globalnym ociepleniem, ale bardzo mocno unaoczniło nam problem związanych z tym zagrożeń dla naszego zdrowia. Dlatego po programie dotacji do wymiany starych pieców na ekologiczne źródła ciepła teraz bardzo mocno inwestujemy w zieloną energię.
Realizujemy jedyny tego typu projekt w Polsce, jakim jest Ostrowski Rynek Energetyczny. To ogromne przedsięwzięcie polegające na produkcji własnego prądu przez naszą spółkę Ostrowski Zakład Ciepłowniczy. Żeby było ciekawiej i bardziej ekologicznie, jest to prąd „zielony”, który powstaje w wyniku kogeneracji z biomasy, a nie z węgla.
Dlatego zawsze mówię, że w Ostrowie Wielkopolskim mamy swój własny „zielony” prąd. Poszliśmy też już o krok dalej. Już nie zadowala nas wyłącznie to, że produkujemy własną energię elektryczną, dlatego w bieżącej kadencji kładziemy własne sieci energetyczne w mieście i ten wyprodukowany u nas „zielony” prąd płynie do kolejnych odbiorców, których podłączamy do naszej sieci.
Poza walorem ekologicznym jest też walor ekonomiczny, bo nasza energia może nie w jakiś spektakularny sposób, ale jednak jest tańsza od tej dystrybuowanej i sprzedawanej przez wielkie firmy energetyczne. Myślę, że w tym wszystkim nie niższa cena jest najważniejsza, ale w ogóle to, że przyszłościowo myślimy o zaopatrywaniu miasta we własną energię elektryczną.
My wprawdzie całej tej energii nie chcemy i nawet nie możemy wykorzystać, bo nie mamy ani takich mocy, ani takich możliwości. Wystarczy jednak, że jedna czwarta wyprodukowanego prądu zostanie przez nas skonsumowana, a to już są realne pieniądze i oszczędności dla miasta. Na przykład nasze autobusy elektryczne – których obecnie mamy 10 – są zasilane prądem, który produkujemy właśnie w Ostrowie. Dlatego eksploatacja tych elektryków jest tańsza, niż gdybyśmy ładowali je prądem sprzedawanym przez wielkie firmy energetyczne.
Ważnym działaniem dla miasta jest ogromny program termomodernizacji. Każda nowa taka inwestycja w Ostrowie Wielkopolskim wzbogacona jest o odnawialne źródła energii. Jako pierwsze miasto w Wielkopolsce wprowadziliśmy na nasze ulice wspomniane wcześniej elektryczne autobusy i zawsze z dumą powtarzam, że era elektromobilności w Wielkopolsce rozpoczęła się w Ostrowie Wielkopolskim. Nie w stolicy województwa, nie w większych miastach, ale właśnie w moim Ostrowie. To jest dla mnie bardzo ważne.
Wprowadziliśmy też rowery miejskie, zachęcając ludzi do tego, żeby przesiedli się z samochodu na dwa kółka. Cieszę się, że ostrowianie tak chętnie z nich korzystają. Staramy się przy tym budować parkingi typu Park & Ride, żeby tworzyć infrastrukturę pozwalającą na wygodne przesiadki z samochodu na rower czy komunikację miejską. Bardzo ważną inwestycją była także wymiana oświetlenia na ledowe energooszczędne, co daje nie tylko mniejsze koszty, ale również pozwala na mniejsze zużycie surowców potrzebnych do jej wytworzenia.
Jestem więc przekonana, że robimy dużo, ale zmiany klimatu to jedno z największych wyzwań, przed którymi stajemy nie tylko my, jako samorządy, ale także nasz kraj, Europa i świat.
Uważam, że niezależnie od tego, ile funduszy zainwestujemy w walkę o dobry klimat, ile działań i akcji edukacyjnych podejmiemy, aby poprawić świadomość społeczną i nauczyć się odpowiedzialnego korzystania ze środowiska naturalnego, to wciąż tych działań, akcji i pieniędzy będzie za mało. Chcę przez to powiedzieć, że to jest niekończące się zadanie, w którym musimy obalać też różne mity i stereotypy.
Odnoszę niestety wrażenie, że często w tej walce o lepsze środowisko naturalne, o lepszy klimat bywamy osamotnieni. Polscy prezydenci miast, burmistrzowie i wójtowie nie poradzą sobie sami. Dlatego konieczne są rozwiązania systemowe i wsparcie władz centralnych.
W wielu miastach Polski powstają plany adaptacji do zmian klimatu. Czy Ostrów ma taki plan?
– Mamy taki plan i wszystkie działania, które podejmujemy, z niego wynikają. Jednym z problemów związanych z globalnym ociepleniem jest susza. Samorządy mogą w tej materii robić bardzo dużo. Jest to np. kwestia retencji i gromadzenia wody. W 2019 roku uruchomiliśmy program małej retencji, zachęcając mieszkańców, aby zbierali wody opadowe do specjalnych zbiorników i wykorzystywali deszczówkę do podlewania swoich ogrodów. Muszę przyznać, że ten program cieszy się ogromną popularnością. Mamy zatem bezzwrotne dotacje na zamontowanie małej, przydomowej retencji przy domach ostrowian. Liczba wniosków o dotacje przerosła nasze możliwości finansowe, więc będziemy szukali kolejnych źródeł finansowania w przyszłym roku.
Mamy też świadomość, że wycinka niektórych drzew jest tematem zawsze wzbudzającym spore kontrowersje. Czasami jednak jesteśmy zmuszeni usuwać określone drzewa, bo są po prostu stare, chore i stwarzają niebezpieczeństwo dla przechodniów, ale w zamian sadzimy tysiące nowych drzew. I staramy się zapraszać do tego ostrowian – od przedszkolaka do seniora. O ile jeszcze w 2015 roku na takie akcje nasadzeń przychodziło kilkadziesiąt osób, to w tej chwili robi się prawdziwy ekologiczny festyn, na którym rozdajemy sadzonki drzew do wykorzystania na terenie działek i ogrodów naszych mieszkańców.
Dzisiaj zupełnie inaczej myślimy o zaopatrzeniu miasta w zieleń. Budując drogi czy drogi rowerowe, a więc twardą miejską infrastrukturę, chcemy obudowywać ją od razu infrastrukturą zielono-niebieską. Mamy wizję, aby zieleń i kwiaty były w naszym mieście obecne w spektakularny sposób. Pasy rozdzielające drogi chcemy wypełnić platanami, trawą, kwiatami, zamierzamy odnawiać parki miejskie, a także wyposażyć je w meble zachęcające do odpoczynku w tej zieleni, do poczytania książki, skorzystania z tężni miejskiej, pójścia na polanę parkową i tam spotkania się z przyjaciółmi czy posłuchania ciekawego koncertu.
To jest bardzo ważne, żeby zmieniać miejską przestrzeń, często niestety zabetonowaną. Trzeba zastępować ją infrastrukturą zieloną, bardziej przyjazną dla ludzi. Taką, w której chcemy spędzać swój czas i która będzie łagodziła skutki ocieplania się klimatu.
W tym kontekście organizujemy też przeróżne akcje: Kwiaty za graty, Kwiaty za elektroodpady, Drzewa za butelki. Ludzie przynoszą nam plastikowe butelki do recyklingu i za to dostają od nas sadzonki drzew albo sadzonki czy cebule kwiatów. To zapada gdzieś w głowie ostrowianina, że warto te odpady gromadzić i oddać nam do właściwego zagospodarowania, a jeszcze lepiej we własnym gospodarstwie oraz we własnym życiu redukować ich zużycie. Założyliśmy też miejską pasiekę przy budynku urzędu miejskiego, która ma przypominać o tym, że pszczoły gwarantują nam prawidłowe funkcjonowanie ekosystemu, a ich praca jest warta miliardy złotych.
Na samym początku mojej prezydentury zainicjowałam również program wspierania rodzinnych ogrodów działkowych. To są miejsca, gdzie nie tylko uprawia się warzywa, kwiaty i zbiera owoce z drzew, ale gdzie przede wszystkim kwitną relacje społeczne. To również miejsca, które są prawdziwymi oazami zieleni w tej miejskiej, często nieprzyjaznej zabetonowanej infrastrukturze. Te miejsca trzeba niezwykle chronić i wspierać, dlatego też utworzyliśmy specjalny program i fundusz pomocowy dla rodzinnych ogrodów działkowych. Od kilku lat przeznaczamy kilkaset tysięcy złotych na ich wspieranie.
Będziemy też próbowali pozyskać dofinansowanie do nowych inwestycji w zakresie zielono-niebieskiej infrastruktury. Taką możliwość dają bowiem Fundusze Norweskie. Przywiązuję do tego programu ogromną wagę i mocno trzymam kciuki za jego realizację. Jeśli uda nam się pozyskać pieniądze i przeprowadzić zaplanowane inwestycje, to Ostrów będzie zupełnie innym, jeszcze bardziej zielonym i jeszcze piękniejszym miastem.
Jak wygląda współpraca samorządów w zakresie ochrony klimatu? Czy coś się dzieje w tym kontekście w Polsce?
– Jako samorządowcy bardzo ze sobą współpracujemy, dzielimy się dobrymi praktykami i naszymi doświadczeniami. Często dzwonimy do siebie i rozmawiamy o tym, jak dane miasto podchodzi do rozwiązywania różnych spraw czy problemów. Kiedy byłam członkinią grupy prezydentów progresywnych, którą założył Robert Biedroń – ówczesny prezydent Słupska – spotykaliśmy się regularnie, za każdym razem w innym mieście, i opowiadaliśmy sobie o tym, co w naszych miastach wprowadzamy, jakie nowe inwestycje planujemy. I muszę powiedzieć, że opowieści o ostrowskim rynku energetycznym wzbudzały szczery zachwyt, podobnie jak ostrowski program mieszkaniowy. Nawet jak spotykamy się w naszym związku korporacyjnym, jakim jest Związek Miast Polskich, czy na konferencjach, chętnie korzystamy z różnych rozwiązań i dzielimy się naszą wiedzą i doświadczeniami.
Samorządowcy to tacy ludzie, którzy nie konkurują ze sobą na śmierć i życie, na zasadzie: muszę pokazać, że jestem pierwszy i najlepszy. Choć nie ukrywam też, że lubimy wdrażać rozwiązania, które są innowacyjne, bo zawsze jest to świetna promocja dla miasta.
Warto wspomnieć w tym miejscu o specyfice zarządzania miastami średniej wielkości. Nam się tu bardzo często chce o wiele więcej niż w metropoliach, bo musimy nieustannie starać się o zatrzymanie mieszkańców w naszych wspólnotach, musimy im proponować takie rozwiązania, które przekonają ich do zostania właśnie tutaj, w macierzystym mieście.
Dlatego podczas pracy, w pewnym sensie, jesteśmy cały czas na adrenalinie. Do metropolii ludzie się garną z natury rzeczy, bo są studia, a po studiach również praca. Ale dzięki naszym działaniom, często też wracają i mówią, że w Ostrowie mają naprawdę wszystko: program mieszkaniowy, dobrą politykę społeczną, miejsca w przedszkolu i żłobku, rozwój infrastruktury zielonej i sportowej, a bezrobocie jest niskie, poniżej trzech procent.
Jak pani ocenia to, co ogólnie się dzieje na poziomie samorządów w kontekście przeciwdziałania katastrofie klimatycznej?
– Miasta robią naprawdę dużo, bo czują, że temat klimatu jest bardzo ważny. Ale trzeba wyraźnie powiedzieć też to, że dzisiaj zbieramy żniwo drapieżnej gospodarki i ekspansji, która trwa od kilkudziesięciu lat.
Nie jesteśmy w stanie, choć czasami jest takie oczekiwanie ze strony mieszkańców, wprowadzić tych zmian z dnia na dzień. I też żadne miasto nie poradzi sobie z tym samodzielnie bez rozwiązań systemowych.
Na pewno jako kraj moglibyśmy zrobić w tej sprawie zdecydowanie więcej. Otrzymujemy sprzeczne komunikaty i już nie mówię teraz o sobie, jako o prezydentce miasta, ale o sobie jako obywatelce naszego kraju. Słyszymy, że Polska węglem stoi, że tylko być może mamy problem ocieplenia klimatu, a protestujący młodzi ludzie to lewacy, anarchiści i nie wiadomo kto jeszcze. To jest takie krótkowzroczne patrzenie, na tu i teraz. A my powinniśmy z pełną odpowiedzialnością myśleć o życiu naszych wnuków, prawnuków i praprawnuków. I kwestią naszej zbiorowej odpowiedzialności powinno być to, jakie miasta, kraj, Europę i świat zostawimy im za sto lat.
Ostatnie badania pokazują nawet, że nie mamy już perspektywy stuletniej, bo ona dramatycznie się skraca. To jest niesłychanie złożony temat. Ta druga przemysłowa strona wydaje ogromne pieniądze na to, żeby przekonać ludzi, że walka o klimat, o ekologię i o środowisko to wydumany problem. Tymczasem wszyscy powinni stanąć w prawdzie i w tej konkretnej sytuacji, ponad jakimikolwiek podziałami, zdać sobie sprawę z tego, że jesteśmy nad przepaścią. I albo coś z tym zrobimy, albo w końcu w nią spadniemy.
Zatrzymajmy się na kwestiach związanych z przejściem Polski do gospodarki niskoemisyjnej. Jak wyobraża sobie pani proces odchodzenia Polski od paliw kopalnych?
– Wszystko zależy od polityków i ich odpowiedzialności. Natomiast nie ma innej drogi niż gospodarka niskoemisyjna. Wydawać by się mogło, że tu powinno wystarczyć wszystkim odwagi i odpowiedzialności, żeby taki program transformacji nakreślić i się go trzymać, wdrażając szereg alternatywnych rozwiązań.
Wiem, że mówi się inaczej, kiedy nie trzeba tych decyzji podejmować, ale politycy, którzy startują do władz krajowych, parlamentarnych, zasiadając na wysokich stanowiskach ministerialnych, biorą na siebie odpowiedzialność także za decyzje trudne. I nikt tej odpowiedzialności z nich nie może zdjąć, a jest to – powtórzę raz jeszcze – jedyna droga, jedyna szansa, jeśli chcemy przeżyć jako cywilizacja.
Jak pani prezydent myśli, czy pandemia pomoże, czy raczej zaszkodzi działaniom na rzecz klimatu?
– Szczerze mówiąc – nie wiem, naprawdę. Trudno określić, jaki wpływ pandemia będzie miała na nasze życie w ogóle, w tym na gospodarkę i życie społeczne. Z pewnością można powiedzieć, że pandemia zniszczyła nasze poczucie bezpieczeństwa i wywróciła życie do góry nogami. Myślę, że odbudowa będzie zarówno dużym wyzwaniem, jak i szansą. Może jedyną, jaka pozostała nam w tej chwili.
Czy myślenie o klimacie, zajmowanie się tym tematem przekłada się też w jakiś sposób na pani życie osobiste?
– Uważam, że tak. Staram się być bardziej świadoma rzeczy, które robię na co dzień. Często są to drobiazgi – oszczędzanie wody, kupowanie energooszczędnego sprzętu, eliminowanie plastiku. Staram się też nie marnować jedzenia, spożywać mniej mięsa. Myślę, że mogłabym robić jeszcze więcej, mając na to więcej czasu, ale w sumie cieszę się już z tego, co udaje się do tej pory. Bo gdyby każdy z nas zrobił choć troszeczkę dla ochrony środowiska i klimatu, to suma tych maleńkich działań przyniosłaby duże rezultaty. Tak samo w mojej służbie publicznej, w pracy samorządowej w mieście – wiem, że na pewno można zrobić jeszcze więcej, ale cieszę się z tego, co już rozpoczęliśmy i wierzę w to, że suma tych działań we wszystkich polskich miastach daje efekt o zadowalającej nas skali.
Dobrze by było, gdyby samorządy dostawały większe wsparcie od władz centralnych w tym zakresie. Gdyby było więcej programów dotyczących klimatu, gdyby były one bardziej dostępne, to z całą pewnością sięgalibyśmy po te pieniądze pełnymi garściami i tych inwestycji i projektów realizowalibyśmy zdecydowanie więcej. Można powiedzieć, że samorządy są w stanie przerobić wszystkie pieniądze na ten cel.
Przejdźmy teraz do roli kobiet w działaniach na rzecz klimatu. Czy sądzi pani, że skutki zmian klimatycznych inaczej dotykają kobiet niż mężczyzn?
– Rolę kobiet widzę ogromną, bo w ogóle uważam, że ta rola już jest bardzo ważna. To do nas należy przyszłość i to my w przyszłości będziemy decydować o tym, jak urządzać życie naszym wspólnotom.
A czy globalne ocieplenie dotyka bardziej mężczyzn, czy kobiet? W życiu zawsze kobiety dostają po głowie bardziej niż mężczyźni, może dlatego, że spada na nas więcej obowiązków, może dlatego, że bardziej się przejmujemy, może dlatego, że mamy zupełnie inną wrażliwość społeczną. Wreszcie może dlatego, że patrzymy na świat także przez pryzmat naszych dzieci, naszych wnuków, zawsze starając się budować, a nie walczyć czy niszczyć.
Tę walkę i ten ring chyba w większości zostawiamy mężczyznom, bo to nie jest miejsce, w którym czujemy się komfortowo, ale to też nie jest miejsce, w którym chciałybyśmy w ogóle być – takie mam wrażenie. Jesteśmy skoncentrowane na zadaniach, choć w imię ważnych dla nas spraw potrafimy walczyć.
Mogę też powiedzieć, że wielką nadzieję pokładam w młodym pokoleniu. Widać, że oni wzięli sprawy w swoje ręce i bardzo mi tym imponują. Byłam na takim pikniku, gdzie przyjechali młodzi ludzie, którzy o ten klimat bardzo się upominają, mówią o tym z wielką pasją, a ich zaangażowanie jest nie do przecenienia. Dlatego powiem szczerze, że z wielkim smutkiem patrzę, jak tych młodych ludzi wpycha się w kanały polityczne, mówi, że to lewacy albo zwraca się do nich pogardliwie: młodzi do nauki itd. To jest po prostu straszne.
Dzisiaj ci młodzi ludzie wzięli sprawy w swoje ręce, oni myślą o swojej przyszłości i o przyszłości swoich dzieci. Dobrze, że ten ruch się zaczął i mam nadzieję, że nigdy się nie skończy. I to właśnie ci młodzi pokażą tym starym wyjadaczom, o co naprawdę idzie i o co my tak naprawdę walczymy. A walczymy o życie.
Skoro widzi pani, że kobiety mają jakąś szczególną rolę do odegrania, jeśli chodzi o klimat, to co pani zdaniem byłoby potrzebne, żeby tę rolę kobiet wzmocnić, żeby pozwolić im aktywniej i skuteczniej działać na rzecz klimatu?
– Kobiety powinny przede wszystkim rządzić i zrobić wszystko, żeby było ich jak najwięcej we wszystkich gremiach, instytucjach, w których decyduje się o przyszłości naszego kraju, Europy, świata, a nawet wsi, osiedla czy miasta. I tyle. Jak już tam będziemy, to będziemy wiedziały, co mamy robić, i wiem na pewno, że będziemy umiały podejmować odważne decyzje.
Jak pani prezydent zachęciłaby inne kobiety do tego, żeby działały na rzecz klimatu? Co by im pani doradziła?
– Żeby się nie bały. Nie można się bać, trzeba umieć walczyć o sprawy, które są dla nas ważne. Naprawdę musicie uwierzyć w to, że nadchodzi era nowych kobiet, świadomych, silnych, zmotywowanych, takich, które wiedzą, jak osiągać postawione sobie cele.
Dziękujemy za rozmowę.
Beata Klimek – prezydentka Ostrowa Wielkopolskiego od 2014 roku, założycielka i do grudnia 2014 roku prezeska Fundacji Przyjazny Ostrów, absolwentka Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. W latach 80. pracowała w Centrum Kultury w Ostrowie Wielkopolskim, była też związana z mediami. Od 2000 roku pracuje w samorządzie powiatu ostrowskiego; w latach 2010–2014 – radna Ostrowa Wielkopolskiego VI kadencji, organizatorka wielu akcji społecznych na terenie Ostrowa Wielkopolskiego.
Artykuł przygotowany w ramach projektu “Kobiety w Polsce dla klimatu”, zrealizowanego wspólnie przez Instytut Spraw Publicznych oraz Fundację im. Heinricha Bölla w 2020 roku.
Wywiad pierwotnie został opublikowany na stronie www.kobietydlaklimatu.pl. Dziękujemy za możliwość przedruku na ngo.pl.
Źródło: www.kobietydlaklimatu.pl