Justyna Suchecka: Chciałabym, żeby starsi byli tak delikatni, jak pokolenie Z [wywiad]
O tym, w co i jak angażują się młode osoby, co sądzą o organizacjach pozarządowych i co jest dla nich najważniejsze w III sektorze, rozmawiamy z Justyną Suchecką, autorką książki „Pokolenie zmiany. Młodzi o sobie i świecie, który nadejdzie”.
Jędrzej Dudkiewicz: – Jak to jest z tą aktywnością młodych? Czy są jakieś badania mierzące ich zaangażowanie w różne sprawy?
Justyna Suchecka – Zależy, co rozumiemy przez tę aktywność. Jeżeli spojrzymy np. na wychodzenie na protesty uliczne, to wśród młodych jest to częstsze niż w innych grupach. Z kolei zaangażowanie w wolontariat jest mniejsze. To ostatnie jest zaskakujące, bo mogłoby się wydawać, że skoro zostały wprowadzone punkty za wolontariat przy rekrutacjach do szkół, jest on premiowany przy wystawianiu oceny z zachowania, to powinno być inaczej. Wygląda jednak na to, że to taki konsumencki mechanizm, że coś się za wolontariat dostaje, więc się go robi, ale niewiele z tego potem zostaje.
Nie zmienia to jednak faktu, że widzę bardzo dużą aktywność młodych osób, które działają na rzecz klimatu, edukacji, społeczności LGBTQ+. Czy to ogół zetek? Na pewno nie. Ale moim zdaniem ich zaangażowanie jest o wiele większe niż w przypadku milenialsów, moich rówieśników. Także dlatego, że zmieniły się metody.
Kiedy sama byłam nastolatką, nie słyszałam o tym, by ktoś w moim wieku nie tylko zapisywał się, ale i zakładał organizację. A teraz mam wrażenie, że spora część NGO stoi młodymi, tym bardziej że znamy właśnie przypadki, gdy ktoś jeszcze przed maturą założył organizację pozarządową.
Przykładów NGO czy inicjatyw zakładanych przez młodych jest całkiem sporo, chociażby Akcja Menstruacja.
– Albo Nastoletni Azyl, czy Stowarzyszenie Umarłych Statutów i Fundacja na rzecz Praw Ucznia. Mam wrażenie, że duża część młodych widzi w NGO idealnego pracodawcę. Pokolenie Z zakłada, że praca ma mieć w sobie misję, ma przyczyniać się do zmiany świata na lepsze. Z drugiej strony jest oczywiście problem związany z tym, że III sektor w dużym stopniu nie zapewnia wysokich wynagrodzeń, często jest to życie od grantu do grantu, więc niekiedy może to być raczej dodatek do innego zajęcia.
Ciekawe jest też to, że w ostatnich latach działo się bardzo dużo, by zniechęcić do organizacji pozarządowych. Pamiętamy za pierwszej kadencji PiS strzałki w Wiadomościach, potem była kwestia ataku Czarnka na NGO w szkołach, pisałam też o Willi Plus. W tym ostatnim przypadku cały czas widać szereg organizacji, które dostają środki tylko za to, że są powiązane z władzą. Bardzo mocno podkopuje to zaufanie do NGO wśród starszych, zresztą gdy rozmawiam z nauczycielkami i nauczycielami, to na hasło „fundacja” potrafią stanąć na baczność i od razu zapytać, kto tam kogo zna. A młodzi po prostu zakładają swoje organizacje, nie polegają na tych już zastanych i robią swoje. To oczywiście powoduje, że jak nie są bliskie władzy, to są wycięte z finansowania.
Cały czas myślę o wspomnianych Umarłych Statutach, które mają dwa tysiące złotych rocznie budżetu, który pochodzi ze składek członkowskich i darowizn.
Obawiam się, że NGO może być dla wielu rozwiązaniem na jakiś czas, w związku z chęcią rozwiązania konkretnego problemu, a nie ścieżką kariery na dłużej, bo szybko może pojawić się też wypalenie.
Czy założenie przez młodych NGO może być też jakimś sposobem na poradzenie sobie z emocjami związanymi chociażby z katastrofą klimatyczną? Na zasadzie – przynajmniej coś robię.
– Tak, myślę, że tworzenie organizacji, zapisywanie się do nich, sieciowanie się to właśnie sposób na poradzenie sobie z jakiegoś rodzaju niemocą. Często jestem pytana, czemu młodzi nie idą do polityki? Myślę sobie wtedy, że ilu znamy dwudziestokilkulatków, którzy dostaliby biorące miejsce już nawet nie do Sejmu, ale nawet do Rady Miasta czy Rady Powiatu? To są marginalne przypadki, do tego często jednostki już działające wcześniej w młodzieżówkach albo związani z polityką poprzez rodzinę czy znajomych. W NGO tego nie ma – możesz zabrać się za swój temat, będąc nikomu nieznaną osobą.
Poznaj rozwiązania 50 problemów. Jeśli działasz w organizacji pozarządowej – pewnie je dobrze znasz.
Oczywiście sieciowanie się jest ważne, żeby potem zdobyć fundusze czy zasięgi, ale już niekoniecznie uwagę mediów. Bo kiedy ma się kilkanaście, czy nawet dwadzieścia lat i zaczyna się działać, to budzi to zainteresowanie. Osiemnastolatek, który upomniał się o prawa uczniów, szesnastolatka strajkująca przed Sejmem, etc. Słyszymy takie zdania i wiemy, że za tym podążą kamery. A zatem rozgłos i szansa na załatwienie jakiejś sprawy jest o wiele większa i szybsza niż w polityce.
Młodzi zresztą lgną do tego, co ich bezpośrednio dotyczy – klimat, wszelkiego rodzaju mniejszości, zdrowie psychiczne, szeroko rozumiane prawa człowieka.
Mówisz, że z jednej strony może to być sposób na poradzenie sobie z bezradnością, z drugiej wspomniałaś już jednak o potencjalnym szybkim wypaleniu.
– Bardzo się tego obawiam, zresztą same zetki dużo już mówiły o wypaleniu aktywistycznym, o – jak to nazywa Julia Kaffka – kryzysie wieku młodego. Kiedy wpierw czuje się niemoc, ale potem zakłada się organizację, angażuje się, to jest to paliwo wystarczające na jakiś czas. Jak jednak widzi się, że to nie przynosi efektów, to łatwo jest powiedzieć „dobra, w takim układzie nic już nie ma sensu” i zarzucić działalność.
Tym, co może przed tym chronić to nawiązywanie współprac, budowanie kapitału społecznego i zaufania oraz zrozumienie, że różnych spraw – zwłaszcza tych, którymi zajmują się młodzi – nie da się szybko załatwić. Podejrzewam, że gdybym była na miejscu Wiktorii Jędroszkowiak i Dominiki Lasoty, które założyły Wschód, to miałabym ochotę zostawić to wszystko, co najmniej raz w tygodniu. A jednak one wciąż mają w sobie ten młodzieńczy entuzjazm, pojawiają się w kolejnych miejscach, poznają nowe osoby i mam nadzieję, że nie przejdzie to z wiekiem.
A jest coś, co młodzi robią inaczej? Zarówno Wschód, jak i Nastoletni Azyl to inicjatywy nieformalne. Może zetki mają jakieś nowe standardy, sposoby działania?
– Na pewno są dużo sprawniejsi w mediach społecznościowych, dzięki którym właśnie nie muszą się w żaden sposób formalizować, bo nie jest to potrzebne. Można być siecią kilkunastu osób, brać udział w kampaniach społecznych, pojawiać się w Sejmie i Senacie, tworzyć ustawy. W końcu dziewczyny z Nastoletniego Azylu są współautorkami ustawy dotyczącej obniżenia wieku korzystania z pomocy psychologicznej bez zgody rodziców.
Młodzi wiedzą też, że na wiele tematów można wypowiadać się w sposób lżejszy, bez zadęcia, nagrywać tiktoki, czy tworzyć posty na Instagrama. W ogóle obserwując zetki, gdy mówią np. o ciałopozytywności, antydyskryminacji, mam wrażenie, że dla nich to takie niekończące się kampanie społeczne. I niekoniecznie mają plan, że to musi być ich sposób na życie, że ktoś musi im za to płacić. Ale robią to, bo to dla nich ważne. Oczywiście są wśród nich osoby, które budują na tym kariery, ale większość z nich stawia na zasięg samej sprawy, którą uważają za istotną.
→ Przeczytaj: „Młodzi chcą zmieniać świat, a organizacje społeczne muszą ich mądrze wspierać”
Weźmy znów Umarłe Statuty – mają nie tylko fanpage, ale i grupę, gdzie non stop doradzają sobie wzajemnie, porównują podobne problemy i tworzą ich rozwiązania. Mają takie możliwości dzięki social mediom i z nich korzystają. A jeszcze kilka lat temu sama robiłam szkolenia dla NGO z ich obsługi i jak któraś organizacja miała stronę na Facebooku, to było dobrze.
Młodzi wiedzą, że media społecznościowe są kolejną opcją, poza choćby manifestacjami ulicznymi, zbieraniem podpisów, czy wieszaniem bilbordów, na osiągnięcie czegoś, dotarcie do ludzi.
Są też bardzo świadomi zarówno swoich praw pracowniczych, jak i konieczności dbania o dobrostan.
– Zdecydowanie! „Jak się z tym czujesz?” to jedno z najczęstszych pytań, które słyszałam podczas pracy nad książką. I to zarówno wtedy, gdy ktoś opowiadał mi o czymś, na co patrzę zupełnie inaczej – chociażby w sprawach społeczno-politycznych – jak i właśnie w związku z przepracowaniem. Dostawałam informacje, że ktoś musi przełożyć spotkanie, bo biorąc udział w trzech demonstracjach i przebywając w Sejmie, wyczerpał już swój zasób energii towarzyskiej.
Zetki na pewno dużo lepiej niż my potrafią stawiać granice. I to się przekłada też na sprawy, którymi się zajmują, to znaczy sami sobie pewnych rzeczy nie robią.
Wiedzą, że mobbing, seksizm są czymś niedopuszczalnym. I nie interesują ich komentarze, pt. „zawsze tak było” lub „nie bierz tego tak osobiście”. Starsi często widzą to jako postawę roszczeniową albo zbytnią delikatność. Chciałabym, żeby starsi byli tak delikatni, jak pokolenie Z.
A co ci najbardziej imponuje w ich zaangażowaniu, co uważasz za ich największe sukcesy?
– Sukcesem jest bezsprzecznie świadomość klimatyczna. To młodzi ją budują wśród rówieśników, rodziców, zastępują zarówno szkołę, jak i państwo. Ja bym chciała, żeby to wyglądało inaczej, ale to na nich spoczywa ten ciężar.
Jeżeli kiedyś w Polsce odbędzie się sprawiedliwa transformacja energetyczna, to tę zmianę zaczęły zetki. To także one najmocniej edukują w zakresie zdrowia psychicznego. Nie mam wątpliwości, że przy tych dwóch tematach odwróciły się role – chociaż to my powinniśmy robić rzeczy dla nich, to bardziej oni robią je dla nas.
A najbardziej imponuje mi to, że potrafią upominać się o innych. Bardzo mocno odczułam to w sprawach edukacyjnych. W protesty przeciwko lex Czarnek angażowali się często maturzyści, którzy mogliby mieć totalnie w nosie te zmiany, ale zawsze pojawiało się „mam młodszą siostrę, kuzynkę, brata, nie chcę dla nich takiej przyszłości, nie chcę, by musieli przechodzić to samo, co ja albo coś gorszego”. To pokazuje, że ich działalność nie jest nastawiona na indywidualizm, tylko rzeczywiste problemy dotykające mnóstwo osób.
Powiedz jeszcze, w jaki sposób stare, duże organizacje mogłyby zachęcić do siebie zetki?
– Myślę, że istotne jest to, że te duże, znane organizacje są jednak często mocno warszawskocentryczne i chociaż mają różne działania lokalne, to jednak rzadko schodzą na poziom powiatu czy gminy. Kiedy rozmawiałam z pokoleniem Z, to większość z nich mieszka poza największymi metropoliami i chcą tam, na miejscu mieć wpływ na swoją rzeczywistość. Tam z kolei NGO są bardziej nastawione na jakieś konkretne sprawy lokalne, typu stowarzyszenie założone w celu prowadzenia szkoły lub Ochotnicze Straże Pożarne, a jeśli jest coś np. w zakresie klimatu, to bardziej typu „stwórzmy ścieżkę ekologiczną albo postawmy ławki w parku”.
Młodzi chcieliby więcej tego, co można zrobić nawet online, ale jednocześnie lokalnie i w jakimś większym celu. Świetnym przykładem, że jest to możliwe, były rankingi szkół LGBTQ+. Dana osoba mogła koordynować działania w danym województwie i pojechać nie tylko do dużego miasta, ale też do Boguchwały na Podkarpaciu i tam prowadzić działalność. To było coś bliższego niż ogromna fundacja, którą zna się z bilbordów albo spotów w telewizji. Zamiast tego było wyciągnięcie ręki i pokazanie „potrzebuję cię w Dębicy, Tarnobrzegu lub Strzelcach Krajeńskich”.
Czyli duże organizację mogłyby zaufać młodym, odezwać się do nich i np. zrobić z nich coś na kształt ambasadorek, ambasadorów ich działalności w terenie?
– Tak i do tego nie potrzebujesz mieć nawet lokalnego oddziału.
Właśnie dlatego tak dobrze zadziałały też Młodzieżowe Strajki Klimatyczne, bo można było być reprezentantem wielkiej sprawy i zorganizować demonstrację w Opolu, Wadowicach i nie było konieczności jechania do Warszawy.
Swoją drogą to jest też coś, czego nie rozumieją politycy, którzy robią te wielkie spędy w Warszawie, by pokazać siłę. A tę siłę można pokazać także na rynku w Cieszynie, blokując wejście do szkoły.
Justyna Suchecka – dziennikarka specjalizująca się w edukacji, przez jedenaście lat związana z „Gazetą Wyborczą”, od 2019 roku w tvn24.pl. Laureatka wyróżnień i nagród dziennikarskich, w tym nagrody Grand Press w kategorii dziennikarstwo specjalistyczne (2020). Autorka książek dla i o młodych: „Young power. 30 historii o tym, jak młodzi zmieniają świat” (2020), „Nie powiem ci, że wszystko będzie dobrze” (2022), „Pokolenie zmiany. Młodzi o sobie i świecie, który nadejdzie” (2023).
Źródło: informacja własna ngo.pl