Samorząd i organizacje. Lata chude: będziemy współpracować czy rywalizować? Lech Mergler: Zerwać z paternalizmem
Obecnie kierunek koniecznych zmian wyznaczają młodzieżowe bunty klimatyczne, strajk kobiet, ruchy miejskie, samooorganizujące się społeczeństwo obywatelskie, zwłaszcza młodsza jego część.
Partnerem debaty są Dąbrowa Górnicza i Ośrodek Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a
Kryzysy mogą sprzyjać istotnym zmianom, bywają ich motorem albo są dla nich pretekstem, okazją, szansą. Ale nie zawsze przynoszą zmiany na lepsze, czego przykładem może być wojna domowa. Przegląd sytuacji na świecie, kiedy kryzys (czasem celowo wywołany) był okazją dla „dobrego interesu” przynosi choćby sławna „Doktryna szoku” Naomi Klein.
Nasze samorządne miasta mają przed sobą trzy kryzysy naraz (a pamiętajmy, że samorząd tworzy ogół mieszkańców, nie tylko władza - lub inaczej: administracja samorządowa).
Samorząd i organizacje. Będziemy współpracować czy rywalizować? [Debata live]
Jak uciec do przodu?
Bezpośrednio doświadczany jest obecnie kryzys wywołany pandemią koronawirusa. Ponadto, przewlekły konflikt polityczny doszedł do poziomu lokalnego, a to m.in. dlatego, że niemal wszystkie większe miasta nie sprzyjają obecnej władzy. Jej dążenie do podważania autonomii i władztwa samorządu jest tu kluczowe. Katastrofa klimatyczna póki co „atakuje” punktowo i sytuacyjnie, głównie poprzez gwałtowne zjawiska meteorologiczne, ale wisi nad nami jak miecz Demoklesa – nadciąga kataklizm.
Każde z tych wyzwań niesie szerokie konsekwencje dla samorządów, finansowe obok społecznych, ekologiczne obok cywilizacyjnych.
Czy w tej złożonej sytuacji, jest jakaś szansa na pozytywną, jakościową zmianę? I jaką? Niesie ona wszak zagrożenie, w postaci psychologicznie zrozumiałej reakcji obronnej władz samorządowych, polegającej na dążeniu do twardego konserwowania status quo - na tyle, na ile się da. To co znane, choć obciążone wadami, wydaje się pewne i bezpieczne, bo „sprawdzone”. Trudny czas to nie pora na eksperymenty, ryzykowne innowacje, marnowanie coraz mniejszych pieniędzy na pomysły zgłaszane przez nie-wiadomo-kogo. Poniekąd taka postawa została wyrażona publicznie przez byłego prezydenta Gliwic, kiedy mówił: „_Musimy bronić milczącej większości przed społecznikami”._ Taka postawa wyklucza „ucieczkę do przodu”, czyli zdecydowane postawienie na daleko idące zmiany.
Nie ma cezarów ani królów
Specyficznym „dorobkiem” nabrzmiałego konfliktu politycznego jest w świadomości społecznej wyraźne oddzielenie lokalnej władzy miejskiej od centralistycznej władzy państwowej. Tej pierwszej mieszkańcy większych miast sprzyjają, wobec drugiej są w opozycji. Stwarza to perspektywę jakiegoś otwarcia w miejscowych relacjach społecznych: władza-mieszkańcy. W Polsce tymi relacjami, także stosunkami międzyludzkimi, rządzi paternalizm. Rządzi rodziną, kościołem, polityką, szkołą, firmą, partiami, państwem. Samorząd nie jest tu wyjątkiem.
Rodzice nie słuchają dzieci, księża wiernych, politycy obywateli, nauczyciele uczniów, szefowie pracowników.
Pierwsi mają zawsze rację i wiedzą lepiej niż ci drudzy. Hierarchiczność i dominacja, właściwe stosunkom paternalistycznym, mają za przeciwieństwo „poziome”, symetryczne relacje partnerskie. One są podstawą demokracji, w jej ramach jesteśmy równi i równo traktowani. Nie ma cezarów ani królów, wybrany do służby publicznej prezydent czy burmistrz jest Primus Inter Pares - pierwszy wśród równych, a nie wyniesiony ponad innych. To kiedyś władza pochodziła od Boga, w demokracji my jesteśmy władzą.
Ruchy miejskie dążą do partnerstwa władzy i mieszkańców w miastach, i wzięły się ze sprzeciwu wobec paternalistycznych standardów. Od początku chodzi nam o to, żeby władza miastem rządziła razem z mieszkańcami a nie tylko, jak najczęściej dotąd – rządziła mieszkańcami. Ułożenie takich partnerskich relacji blokuje szereg okoliczności. Jest to nieadekwatne do obecnych wyzwań prawo. A także paternalistyczna mentalność ojców i matek miast oraz ich zaplecza politycznego, ale także części mieszkańców, przejawiająca się w bierno-agresywnej postawie roszczeniowej. A także bezwładność administracji, jej procedur, utrwalonych wzorów postępowania.
To nie politycy generują zmiany – oni za zmianami podążają. Im później zdają sobie oni sprawę, że zmian nie da się uniknąć, tym gorzej dla wszystkich, dla nich także. I będzie drożej.
Obecnie kierunek koniecznych zmian wyznaczają młodzieżowe bunty klimatyczne, strajk kobiet, ruchy miejskie, samooorganizujące się społeczeństwo obywatelskie, zwłaszcza młodsza jego część.
Powrót do ducha Porozumienia z Gdańska, które także Kongres Ruchów Miejskich podpisał, jest pomysłem jak najbardziej na czasie, zwłaszcza wobec realnego zagrożenia dla podmiotowości i autonomii samorządów ze strony centralistycznej władzy. Warunkiem współpracy jest jednak faktyczne partnerstwo, nie fasadowe czy tylko werbalne.
Lech Mergler - aktywista miejski z Poznania, z zawodu inżynier, potem wydawca i publicysta. Współtwórca stowarzyszeń My-Poznaniacy i Prawo do Miasta. Współorganizator Kongresu Ruchów Miejskich w 2011 r. w Poznaniu, prezes zarządu KRM 2016-2019.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: własna
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.