Niebezpieczna, brudna i śmierdząca. Ludzie tak ją sobie zakodowali. – Kiedy człowiek raz odwraca się od czegoś plecami, to już nie jest tak łatwo go z powrotem do tego przekonać. To niesprawiedliwe. Wisła to rzeka, do której warto i trzeba wracać – mówi Robert Jankowski, prezes Fundacji Rok Rzeki Wisły. W ósmej edycji konkursu S3KTOR zdobyli nagrodę w kategorii „S3KTOR Aktywizujący”.
Gdy w słoneczny weekend przejść się w Warszawie wzdłuż Wisły, aż trudno uwierzyć, że jeszcze kilka lat temu można było tam spotkać co najwyżej samotnych wędkarzy. Po obu stronach rzeki tysiące ludzi spaceruje, piknikuje, albo uprawia sport.
Ten sukces ma wielu autorów. Z jednej strony Miasto, które podjęło inwestycje. Milowym krokiem była budowa oczyszczalni ścieków Czajka w 2004 roku. Dzięki niej Warszawa przestała wreszcie zrzucać swoje komunalne nieczystości do rzeki. Następnie budowa bulwarów. Ściągają tam tłumy mieszkańców i turystów. Podobnie jak wcześniej na prawy, bardziej dziki brzeg rzeki, nad którym modnie jest bywać, by plażować lub wypoczywać bardziej aktywnie.
– Chcemy, żeby ludzie właśnie nad Wisłą szukali swojego miejsca, prywatnej, indywidualnej przestrzeni – mówi Robert Jankowski. – Chcemy pokazywać ją od dobrej strony. Budować dobrą markę Wisły.
To trudne, bo wiele stereotypów na temat królowej polskich rzek wciąż pokutuje.
– Wisła jest symbolem, który oddzielił się od rzeczywistości. Z jednej strony to element tożsamości narodowej. Ale przeciętny człowiek, jeśli go spytać na ulicy, zaraz mówi, że Wisła jest brudna i niebezpieczna – skarży się Jankowski. I dodaje: – Ludzie widzą ją przez pryzmat negatywnych wiadomości, które słyszą w mediach. Powstał obraz Wisły, która kiedyś była fajna, a dziś trochę nie wiadomo, co z nią zrobić.
– Świat widziany z perspektywy łodzi, od strony rzeki, jest zupełnie innym światem. Dla mnie on jest lepszy – przyznaje Robert Jankowski.
Warszawę z tej perspektywy zaczął oglądać, gdy kupił „Zuchwałą” – starą drewnianą pychówkę. Wciąż jednak było mu mało.
– Zawsze fascynował mnie obraz Canaletta „Widok Warszawy od strony Pragi”. Na tym obrazie widać wyraźnie wizerunek szkuty – wielkiego drewnianego statku transportowego, który dawniej był królową polskiej żeglugi. W oparciu o obraz Canaletta oraz odkryty w Czersku wrak szkuty z XVI wieku, Fundacja Rok Rzeki Wisły zrekonstruowała tę legendarną wiślaną jednostkę.
– Na Cyplu Czerniakowskim, gdzie do 1965 roku działała stocznia łodzi drewnianych, postawiliśmy ławę szkutniczą, a następnie, w ciągu czterech miesięcy, zbudowaliśmy nasz Dar Mazowsza.
Dzięki naciskom Fundacji rok 2017 został w Sejmie uchwalony jako Rok Rzeki Wisły. Wokół tej inicjatywy udało się zintegrować bardzo wiele środowisk. Do stołecznej ekipy dołączyły samorządy nadwiślańskie, które zobowiązały się przeprowadzić u siebie różne działania związane z RRW. Nie uszło to uwadze kapituły konkursu S3KTOR, która podkreślała, że projekt miał również charakter ogólnopolski i „udało się stworzyć ofertę aktywizacji mieszkańców nad Wisłą, wykorzystując jednocześnie potencjał warszawskiej rzeki”.
Przeczytaj też: S3KTOR 2017. Wisła dla ludzi, ludzie dla Wisły
Poza Warszawą, w innych miejscowościach nadwiślańskich, sytuacja finansowa lub społeczna nie zawsze ułatwia pracę. Mimo to ludzie coraz częściej zauważają potencjał rzeki i na nim próbują budować własne działania – nie tylko społeczne czy kulturalne ale też i biznesowe. Sprawiają, że nad Wisłą rozrasta się działalność turystyczna, sportowa, organizowanie przedsięwzięć kulturalnych na większą skalę. I że to zwyczajnie zaczyna się opłacać.
W tym duchu prowadzony jest program Obywatele Rzeki Wisły. Ma on aktywizować nadwiślańskie społeczności uświadomiając ludziom, że to od nich nich zależy los Wisły. Samorządy długo tkwiły w marazmie, nie miały konkretnej wizji, co zrobić z rzeką, która przepływa przez środek ich miasteczka czy gminy. Rok Rzeki Wisły był próbą odpowiedzi na pytanie, jak można w dzisiejszych czasach skorzystać z jej potencjału. Do czego się odnieść? Czy traktować ją typowo jako szlak żeglugowy albo transportowy czy też rozszerzyć jej wizję na tożsamość, historię i przede wszystkim kulturę?
Wydarzeniem, które dobrze to obrazuje (choć to znów przykład ze stolicy), jest upamiętnienie wybuchu powstania warszawskiego. W tym roku już po raz piąty pierwszego sierpnia, między mostem Gdańskim a Poniatowskiego, zaroiło się od jednostek pływających. Już w południe zaczęło pojawiać się tam coraz więcej łodzi, a im bliżej Godziny W, tym było gęściej. Tradycyjne wiślane pychówki mijały się z nowoczesnymi motorówkami, małe dłubanki z bocznokołowym statkiem wycieczkowym. Nawet należący do Warszawskich Wodociągów „Chudy Wojtek”, na co dzień spulchniający dno w okolicach „Grubej Kaśki”, porzucił na chwilę obowiązki i przypłynął, by wziąć udział w obchodach.
– To jest już takie wydarzenie, na które dopływają ludzie z innych stron. Mówi się, że Wisła jest łącznikiem Mazowsza, a my to pokazujemy w rzeczywistości. Ta rzeka nie dzieli na dwa przeciwległe brzegi, lecz może połączyć dwie miejscowości albo różne środowiska – dodaje Jankowski.
Źródło: inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23