Gdy Jarmiła Rybicka poznała Hamzę, migranta z Algierii, ten bezskutecznie próbował wynająć sobie w Warszawie pokój. Kiedy tylko potencjalny najemca orientował się, że Hamza jest cudzoziemcem, oferta natychmiast traciła ważność, w najlepszym wypadku kwota kaucji wzrastała dwukrotnie. Dla liczącego każdy grosz bezrobotnego były to zaporowe warunki.
– Hamza potrzebował pół roku by stanąć na nogi. Dziś świetnie sobie radzi, pracuje jako tłumacz arabskiego – mówi Jarmiła, twórczyni i koordynatorka restauracji Kuchnia Konfliktu.
To w tej restauracji, zatrudniającej migrantów i uchodźców, serwującej dania z regionów ogarniętych konfliktami, Hamza znalazł pierwszą pracę. I ludzi, którzy – podobnie jak on – musieli budować swój świat niemal od zera.
– Wiedziałam, że Kuchnia Konfliktu to doskonały pomysł, a jednak nadal zaskakuje mnie, jak skutecznie to działa. Nie spodziewałam się, że ta praca i środowisko, które tworzymy, będą tak wzmacniać ludzi. I że będzie się to działo tak szybko – dodaje Jarmiła.
Docenili to warszawiacy. Kuchnia Konfliktu została wybrana przez mieszkańców Warszawy najlepszą inicjatywą pozarządową 2017 roku w konkursie S3KTOR.
Inny pracownik Jarmiły, Sultan, spędził dwa i pół roku w ośrodku dla uchodźców pod Lublinem. Osoby przebywające w takich ośrodkach mają bardzo ograniczone możliwości działania – formalnie po pół roku mogą stamtąd wychodzić, ale w praktyce i tak nie mają szans na podjęcie żadnej pracy. W zasadzie nie decydują o sobie. Po opuszczeniu ośrodka przysługuje im marny zasiłek.
W takiej sytuacji możliwość podjęcia pracy niesamowicie mobilizuje. Przywraca ludziom poczucie sprawczości i wpływu na swoje życie.
– W ciągu kilku miesięcy Sultan z osoby nieśmiałej, nie wychodzącej z inicjatywą, bez żadnego doświadczenia w kuchni, zmienił się w kogoś, kto przychodzi godzinę wcześniej, żeby przygotować swój specjał. Prowadzi nawet warsztaty kulinarne. Uczy się polskiego, a niedawno zaczął też lekcje angielskiego, by móc obsługiwać zagranicznych klientów. A jest z nami dopiero od czterech miesięcy.
Wiele osób, które przychodzą szukać pracy w Kuchni Konfliktu, ma bardzo niską wiarę w siebie. Nierzadko wpływ mają na to fatalne doświadczenia z poprzednich rozmów o pracę, gdzie słyszeli na przykład, że nie potrafią liczyć, więc jak wyobrażają sobie pracę na kasie.
Sama praca to nie wszystko. Migranci i uchodźcy są w Polsce wykluczeni socjalnie. Nie mają polskich znajomych.
– Przeważnie jestem pierwszą Polką, którą poznają nasi pracownicy – mówi Jarmiła. – Tworzymy społeczność – pracownicy zaprzyjaźniają się między sobą, a nasi znajomi stają się naszymi wspólnymi znajomymi.
*
Pomysł na założenie restauracji powstał w gronie trójki znajomych – oprócz Jarmiły Rybickiej byli to Paulina Milewska i Maciej Kuziemski. Poznali się na Akademii Praw Człowieka organizowanej przez fundację Humanity in Action. Gdy w ciągu pierwszych kilkunastu godzin Fanpage Kuchni Konfliktu na Facebooku zdobył ponad tysiąc polubień poczuli, że nie ma na co czekać.
By wystartować, zorganizowali akcję crowdfundingową oraz aukcję sztuki. Za zdobyte środki wyposażyli foodtrucka, który przez wakacje serwował w okolicach Placu Zabaw nad Wisłą dania z różnych krajów ogarniętych konfliktami. Większość z tych potraw obce było dotychczas warszawskim podniebieniom. W tym czasie wydali około dwunastu tysięcy posiłków z kuchni trzynastu różnych krajów i zorganizowali trzydzieści dużych wydarzeń kulturalnych. Kilka miesięcy działalności wystarczyło, by w kulturalnym konkursie „Co Jest Grane” Kuchnia Konfliktu otrzymała zarówno nagrodę publiczności, jak i Wdechę za Miejsce Roku 2016. To był dla nich wyraźny sygnał: takie miejsce jest potrzebne! Potwierdzają to zresztą liczby: w Kuchni Konfliktu znalazło zatrudnienie dwadzieścioro uchodźców i migrantów.
Kuchnia Konfliktu to nie tylko restauracja. To przedsiębiorstwo społeczne, służące integracji cudzoziemców i cudzoziemek z mieszkańcami i mieszkankami Warszawy. Wakacyjny sukces nie sprawił niestety, że Fundacja Konflikt mogła przebierać w ofertach lokalów na preferencyjnych stawkach. Dlatego na kolejny sezon Kuchnia wróciła na wiślane bulwary w formie nieco większego kontenera, a Jarmiła dalej szukała lokalu, by – zgodnie z początkowymi założeniami – otworzyć miejsce działające przez okrągły rok. Gdy nie dostała żadnej odpowiedzi od ZGN-ów ani urzędów dzielnic, do których pisała, w lutym 2018 roku zdecydowała się w końcu na wynajęcie lokalu przy ul. Wilczej. Na zwykłych, komercyjnych stawkach.
Społeczny aspekt tego przedsięwzięcia jest tak rozbudowany, że uniemożliwia rozwój biznesowy na zwykłych, komercyjnych zasadach. Oprócz pracy, uchodźcy i migranci mogą liczyć na pomoc w wynajęciu mieszkania, zarejestrowaniu się do lekarza czy wypełnieniu wniosku o 500+.
– Oczywiście można by to zoptymalizować, pozwalniać część ludzi. Tylko, że zatrudniamy osoby potrzebujące, starsze, z problemami ze zdrowiem, doświadczające w przeszłości przemocy domowej, samotne matki – tłumaczy Jarmiła. – To nie doświadczenie w branży kulinarnej jest podstawą do zatrudnienia, lecz sytuacja życiowa. Staram się też zatrudniać osoby, które nie mówią najlepiej po polsku, bo im na rynku pracy jest najtrudniej. Dlatego nie ma nawet takiej możliwości byśmy byli równie wydajni jak każda inna gastronomia. A zatrudniamy wszystkich legalnie i na przyzwoitej stawce.
Rynek komercyjny jest bezwzględny, dlatego już w maju Jarmiła była o krok od zamknięcia lokalu. Gdy zaczęła mówić o tym publicznie, wywołała burzę – każdy chciał okazać im swoje poparcie. W lokalu padały kolejne frekwencyjne rekordy. Odzywały się kolejne instytucje proponując wsparcie.
Po interwencyjnym artykule w OKO.press zaczęły też nagle spływać odpowiedzi od dzielnic, do których Kuchnia Konfliktu składała wnioski. Ostatecznie Rada Dzielnicy Śródmieście, a za nią ZGN pozytywnie zaopiniowały wniosek o pozostanie w lokalu przy Wilczej 60 na preferencyjnych stawkach.
*
Przypadek Kuchni Konfliktu nie jest odosobniony. Z takimi samymi problemami boryka się wiele organizacji pozarządowych pomagających cudzoziemcom. W Polsce nie ma żadnego rządowego systemu integracji uchodźców na rynku pracy, w związku z czym cała odpowiedzialność za to spoczywa wyłącznie na organizacjach społecznych. Ponadto rząd blokuje europejskie Fundusze Azylu, Migracji i Integracji (FAMI), które do 2015 roku były głównym źródłem ich finansowania. W efekcie organizacje zmuszane są drastycznie ograniczać pole swojej działalności, przerywając nieraz potrzebne i dobrze funkcjonujące projekty.
– Nam się udało, bo funkcjonujemy w dużym mieście, mamy dostęp do mediów, a i tak otarliśmy się o upadek – podkreśla Jarmiła.
Na razie Kuchnia Konfliktu jest bezpieczna. Codziennie wydają zestaw lunchowy, szczególnym uznaniem cieszą się ich desery. Nigdy nie brakuje tam klientów. Ani rąk do pracy.
– Są ludzie, którzy potrzebują popracować u nas chwilę i idą dalej. Jest mnóstwo osób, które – jak Hamza – pracowały u nas pół roku, a teraz sobie świetnie radzą – podsumowuje Jarmiła. I dodaje: – Chodzi o to, by znaleźli tu punkt odbicia, miejsce, które zapewni im środki do życia, wsparcie społeczne i pomoże ogarnąć resztę niezbędnych spraw. Oni w międzyczasie poduczą się polskiego i idą dalej.
Dowiedz się, co wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych.
Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: inf. własna warszawa.ngo.pl
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23