#prosteNGO. Wizje społeczeństwa obywatelskiego – refleksje przed IX OFIP-em
Jak myśleć o tym, o czym na co dzień nie myślimy? Czy jesteśmy zgodni co do zasadniczej istoty tego, czym jest społeczeństwo obywatelskie? Zachęcamy do zapoznania się z refleksją Piotra Frączaka, do której pretekstem jest zbliżający się IX OFIP.
O społeczeństwie obywatelskim można mówić w różny sposób. Jedni w ogóle traktują je jako „bajkę o żelaznym wilku”, twierdząc, że tak naprawdę nic takiego nie istnieje, a takie określenia jak „trzeci sektor” to wspólne określenie zjawisk, które w istocie nie mają ze sobą nic wspólnego. Inni będą mówić, jak Paweł Załęski, że jest to wprowadzone przez komunistów pojęcie mające sankcjonować… neoliberalną ideologię legitymizującą demontaż państwa opiekuńczego. Jedni traktują je jako sposób opisania rzeczywistości, inni jako wizję, ku której trzeba zdążać. Jednak nawet ci, którzy wierzą, że dobrowolna samoorganizacja, w której istotną rolę pełni niepolityczne zaangażowanie, jest znaczącym elementem tworzenia się rzeczywistości społecznej, nie są zgodni co do zasadniczej istoty tego czym jest społeczeństwo obywatelskie.
Artykuł opublikowany został pierwotnie na stronie #prosteNGO, zob. Wizje społeczeństwa obywatelskiego – refleksje przed IX OFIP-em
Przeciw państwu
Pierwsze skojarzenie ze społeczeństwem obywatelskim wiąże się z opresyjnym państwem wobec którego obywatele muszą się zorganizować w celu samoobrony (np. Komitet Samoobrony Społecznej KOR). Taka wizja dominowała w czasach przed 1989 rokiem. Symbolem takiego podejścia nie jest oczywiście 4 czerwca 1989 roku, ale 31 sierpnia 1980 roku, kiedy to władza została zmuszona do podpisania porozumienia z organizującym się społeczeństwem. Dziś, na szczęście po czasie gdy wiele organizacji dystansowało się od krytyki władzy, rośnie świadomość, że kontrola wobec państwa – niezależnie, jaka opcja polityczna rządzi – jest ważnym zadaniem społeczeństwa obywatelskiego. Jednak w 1989 roku takie rozumienie społeczeństwa obywatelskiego wydawało się odchodzić już do lamusa historii.
W ramach czy obok państwa
Po 1989 roku pojawiły się dwa podejścia do samoorganizacji, co próbowałem opisać w ASOCJACJACH w 1998 roku, który to tekst był potem kilkakrotnie przedrukowywany (Kliknij). Podejścia te sprowadzały się do dylematu – „społeczeństwo obywatelskie jako uzupełnienie państwa czy też jako element państwa demokratycznego (…) Jedni wołali »nic nie chcemy od państwa, chcemy jedynie, aby nam nie przeszkadzano głupimi regulacjami prawnymi, zbytnią biurokracją, nadzorem administracyjnym«, drudzy zaś podkreślali konieczność »udziału państwa w finansowaniu realizacji zadań państwowych przejmowanych przez organizacje pozarządowe«, »bardziej światłej polityki państwa«”. Trzeba podkreślić, że dopiero ustawa o działalności pożytku publicznego zepchnęła to pierwsze podejście ostatecznie na margines sektora. Tak to, co wielu uważa za bycie solą społeczeństwa obywatelskiego, uznane zostało za mało ważne.
Odwrót od organizacji
Nie skończyło to oczywiście dyskusji wokół społeczeństwa obywatelskiego, które słabe (można by powiedzieć na własne życzenie), pozbawione zębów w 1989 roku i samodzielności w 2003, poszukiwało pomysłów na odrodzenie. Pierwszą próbą była już przyjęta na IV OFIP-ie w 2005 roku „Wizja rozwoju społeczeństwa obywatelskiego w Polsce”. Jednak wyraźnym sygnałem, że tak dalej być nie może był artykuł Agnieszki Graff w Gazecie Wyborczej z 2010 r, pt. „Urzędasy, bez serc, bez ducha. Organizacje pozarządowe. Spojrzenie z wewnątrz”. Wzbudził on liczną, choć chyba mało przekonywującą, polemikę. Zaczęły się też poszukiwania rozwiązań, które – niestety – nie poszły w kierunku weryfikacji dotychczasowego podejścia do organizacji pozarządowych jako kośćca społeczeństwa obywatelskiego, ale raczej próby ich „ogrania” poprzez zachwyt nad tzw. ruchami nieformalnymi (którym w rzeczywistości daleko do prawdziwych ruchów społecznych) i tzw. partycypacją, która w istocie sprowadzona została właściwie do metod konsultowania decyzji z władzą.
Od góry czy od dołu
Choć jednak myślenie o społeczeństwie obywatelskim jako w miarę stabilnej, niezależnej od państwa samoorganizacji społeczeństwa zostało w ten sposób zepchnięte na margines (w moim przekonaniu pozbawiono go w ten sposób kolejnych zębów) trwało nadal. I tu po raz pierwszy, w tak jaskrawej formie, pojawia się idea roli państwa w rozwoju, a nie tylko wspieraniu, społeczeństwa obywatelskiego. Podczas dyskusji zorganizowanej w 2012 roku przez kwartalnik „Trzeci Sektor” przedstawiono dwie wizje rozwoju społeczeństwa obywatelskiego. Od góry – specjalne ministerstwo, aktywna polityka państwa i od dołu – prawdziwa pomocniczość państwa (a wiec nie zlecanie zadań, ale wycofywanie się państwa z obszarów gdzie obywatele mogą sami) i demokracji, która zaczyna się nie od politycznych wyborów na szczebli krajowym, ale od samoorganizacji na bardzo podstawowym poziomie. Te dwie wizje miały pewien punkt wspólny tzn. odwołanie się do wartości jako czegoś najważniejszego w organizacjach pozarządowych. Szybko okazało się, że o te wartości w społeczeństwie obywatelskim też można się spierać.
Dwa społeczeństwa obywatelskie?
Koncepcja wspierania od góry, która zwyciężyła ostatecznie po wyborach 2015 roku i trwa do dziś (bo nie widać żadnej siły, która chciałaby odwrócić ten trend) ujawniła z całą mocą kolejny spór. Spór o wartości, który nie wydaje się w organizacjach czymś dziwnym. Więcej brak oparcia się na wartościach, które często zasadniczo różnią organizacje pozarządowe miedzy sobą, jest w organizacjach czymś niepokojącym. Czymś, co w ostatnim okresie nabrało szczególnego znaczenia. W sytuacji, gdy czasem wystarczało czasem zadeklarować neutralność by mieć większe szanse na wymierną przychylność władzy oportunizm niektórych liderów organizacji zyskał nową jakość. Ale nie mówimy tu o tych, którzy umieli skorzystać na wojnie ideologicznej wywołanej w celach politycznych (wrócimy jeszcze do tego), ale o samej wojnie wywołanej w środowisku organizacji pozarządowych. Bo to odgórne wspieranie społeczeństwa obywatelskiego zostało wykorzystane do tworzenia „swojego” społeczeństwa obywatelskiego, a pretekstem była tu wojna ideologiczna.
Czy rzeczywiście mamy dwa społeczeństwa obywatelskie, z których jedno ma na sztandarze wypisane „równość, wolność, braterstwo”, a drugie „bóg, honor, ojczyzna”? Czy rzeczywiście zabieganie o równe prawa dla wszystkich (np. gender) i miłość do ojczyzny (np. nacjonalizm) to zwalczające się ideologie? A może to jest naturalny element różnic w społeczeństwie, które są obszarem debaty. Przestrzenią, w której możemy też spierać się właśnie o wartości, ale… w cywilizowany sposób. I tu mamy ten drugi rodzaj tłumaczenia civil society jako społeczeństwa cywilizowanego, który przyjmuje pewne zasady współżycia społecznego gdzie nie ma przyzwolenia na nienawiść, przemoc, nietolerancję, wykorzystywanie czy krzywdzenie słabszych. Z założenia ta dyskusja powinna się odbywać wewnątrz społeczeństwa obywatelskiego, jednak w sytuacji gdy państwo z wykorzystaniem swoich narzędzi prawnych czy finansowych „wtrąca się” w tę dyskusję to zaczyna być groźnie. Właśnie takie doświadczenie mamy za sobą, gdy z woli politycznej powstawały znaczące (bo zasobne i wspierane politycznie) organizacje quasipozarządowe, a polaryzacja społeczeństwa była elementem taktyki politycznej.
Nadzieja w społeczeństwie obywatelskim
Można nie wierzyć w społeczeństwo obywatelskie i oddolną samoorganizację, ale oznacza to pozbawiania się nadziei. Bo oto wobec omnipotencji państwa, niezależnie przed kogo rządzonego, i siły dużych pieniędzy biznesowych jedynie silne społeczeństwo obywatelskie jest w stanie nas obronić. A silne społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo oparte na oddolnej aktywności i… posiadające odpowiednie uzębienie. Oznacza to:
- niezależność opartą o zaplecze społeczne i społeczną własność,
- działalność kontrolną i skuteczne rzecznictwo, a nie tylko grzeczne konsultacje, wobec państwa i biznesu,
- budowanie własnych w miarę trwałych struktur.
Oznacza to też marginalizowanie quasipozarządowych organizacji, które nie są emanacją aktywności obywateli, ale działają w interesie i pod kontrolą polityków, administracji czy biznesu. Dlatego pewnie warto byłoby rozliczyć też te organizacje, które cynicznie wykorzystywały działania nielegalne czy nieetyczne poprzedniego rządu dla własnych korzyści. Zyskały potencjał, który oparty na oportunizmie a nie na wartościach, zawsze może być wykorzystany do dowolnych celów.
OFOP jako kamień milowy
Nie jest przypadkiem, że kolejne OFIP-y (Ogólnopolskie Fora Inicjatyw Pozarządowych) zazwyczaj wnosiły do dyskusji o społeczeństwie obywatelskim swoją znaczącą cegiełkę. Pierwszy – Kartę zasad działania organizacji pozarządowych, obowiązującą z niewielkimi zmianami (przyjętymi też na OFIP-ie) do dziś. Drugi – Memorandum w sprawie kompleksowego uregulowania prawnych warunków funkcjonowania organizacji. Kolejne – wspomnianą wyżej Wizję rozwoju społeczeństwa obywatelskiego, Strategiczną mapę rozwoju sektora obywatelskiego czy deklarację wartości społeczeństwa obywatelskiego Jedność w różnorodności. Czy najbliższy OFIP będzie przełomowym, jeśli chodzi o rozwój społeczeństwa obywatelskiego w Polsce, przekonamy się już niedługo.
Artykuł opublikowany został pierwotnie na stronie #prosteNGO, zob. Wizje społeczeństwa obywatelskiego – refleksje przed IX OFIP-em
Źródło: inf. własna poradnik.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.