PrAwokacje Izdebskiego. Oko za oko, czyli co Brad Pitt mówi nam o praworządności
Naruszyli Konstytucję? My też naruszmy! Uzależnili sądy od polityków? Już my politycy te sądy i trybunały oczyścimy z ich ludzi! Oczywiście wszystko w imię wyższego dobra. Bo chociaż będziemy używać tych samych lub podobnych metod, to my jesteśmy uczciwi i chcemy dobrze.
Praworządność zostanie ostatecznie pogrzebana kiedy jej najzagorzalsi zwolennicy postanowią przywrócić ją siłą, a nie prawem. Dopóki dobijają ją tylko jej przeciwnicy, a na horyzoncie są „sprawiedliwi” pozostaje nadzieja, że jeszcze się wizja rządów prawa ziści.
Uwaga, spoiler
Przepraszam wszystkich, którzy nie oglądali filmu „Siedem” za spoiler, ale postaram się ujawnić tylko fragment intrygi i nie zdradzić jak na postawiony przed nim dylemat odpowiedział jeden z głównych bohaterów, w którego wcielił się Brad Pitt. Najważniejszy jest bowiem moment wyboru. Samo jego dokonanie to nowa historia. Albo dobra albo zła. Jak to w filmie i jak to w życiu.
Otóż słynny aktor, grający wzorowego stróża prawa, sprowokowany niewyobrażalnym okrucieństwem masowego mordercy, za którym podążał, stanął przed wyborem czy pozbawić go samodzielnie życia, czy oddać w ręce sprawiedliwości instytucjonalnej – czyli prokuratury i sądów.
Mógł samodzielnie wyeliminować zabójcę, ale czy pozostałby wtedy wzorowym stróżem prawa? Czym by się od niego wtedy różnił? Trudno nie ulec czasami pokusie wyjęcia oka za wyjęte oko i w sferze emocji doskonale to rozumiem.
Ale jeśli na tym zbudujemy system polityczny i stanie się to powszechnie akceptowalne, to co wtedy zostanie oprócz chwilowej satysfakcji?
Pewnie niektórzy z was zarzucą mi zbyt duże uproszczenie i przerysowanie (śmiało!), ale uważam, że można ten dylemat Brada Pitta odnieść do niektórych politycznych pomysłów na przywracanie praworządności. Naruszyli Konstytucję? My też naruszmy! Uzależnili sądy od polityków? Już my politycy te sądy i trybunały oczyścimy z ich ludzi! Oczywiście wszystko w imię wyższego dobra. Bo chociaż będziemy używać tych samych lub podobnych metod, to my jesteśmy uczciwi i chcemy dobrze. I jak już wykorzystamy metody naszych przeciwników, to wtedy przywrócimy pełną praworządność. Boli? Musi boleć. Z demokracją nie ma żartów naiwniaki.
A ja nie czuję się naiwniakiem i pięknoduchem. Jestem realistą i wiem, że to nie jest rozwiązanie, który przywróci praworządność. Zaspokoi wyłącznie chęć zemsty. Nawet zbrodniarze wojenni są rozliczani przez sądy (toutes proportion gardées!). Dlaczego w dużo mniej drastycznej sprawie istnieje pokusa, by nie wprowadzić zmian w praworządny i zgodny z Konstytucją sposób? Może spodobała się siła, z którą obecny rząd rozprawiał się z prawem? A może to tylko rewolucyjne wzmożenie obliczone na zachwyt najbardziej zagorzałych zwolenników? Nie wiem.
Ale wiem, że prawa nie przywróci się bezprawiem, a demokracji wkroczeniem polityków w rolę sędziów i sądów.
Jakich by nie wyczyniać fikołków uzasadniających, że nie ma innego wyjścia. Jeśli faktycznie go nie ma, to znaczy, że nie ma i nie będzie również praworządności.
Krzysztof Izdebski – ekspert Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition. Członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego. Stypendysta Marshall Memorial, Marcin Król i Recharge Advocacy Rights in Europe. Jest prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i specjalizuje się w dostępie do informacji publicznej, ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego oraz wpływie technologii na demokrację. Posiada szerokie doświadczenie w budowaniu relacji pomiędzy administracją publiczną a obywatelami. Jest autorem publikacji z zakresu przejrzystości, technologii, administracji publicznej, korupcji oraz partycypacji społecznej.
Źródło: PrAwokacje Izdebskiego w ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.