PrAwokacje Izdebskiego. Edukacja zdrowotna – kręta ścieżka do budowy odporności społecznej
Piszę do Was z serca awantury. W Polsce zawsze jakaś jest, a w polityce to już co pięć minut, ale ta jest wyjątkowo absurdalna. Chodzi o awanturę związaną z edukacją zdrowotną. Jako że co chwila biorę udział – raczej z małym entuzjazmem, ale jednak – w wielu kłótniach o Polsce i polityce, myślałem, że tym razem przynajmniej ta mnie ominie. Nie mogę jednak odmówić sobie zabrania głosu po wpisie prezydenta Karola Nawrockiego, który ogłosił publicznie decyzję, że jego syn nie będzie brał udziału w zajęciach edukacji zdrowotnej.
W portalu organizacji pozarządowych ngo.pl można regularnie czytać blog Krzysztofa Izdebskiego – prawnika, aktywisty, członka zarządu Fundacji im. Stefana Batorego i członka Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego. W PrAwokacjach Izdebskiego autor komentuje bieżące wydarzenia, ważne dla organizacji społecznych i praw człowieka.
Samej decyzji nie mam zamiaru komentować. Ministerstwo Edukacji Narodowej przeprowadziło ten pomysł w najgorszym możliwym stylu. Zajęcia, które są bardzo potrzebne w dobie wielu zagrożeń – i tych rzeczywistych, i tych wirtualnych, choć nie mniej namacalnych – postanowiło, że będą to zajęcia nieobowiązkowe. Już to samo w sobie jest sygnałem o kapitulacji przed dezinformacją na temat treści tych zajęć, ale również stanowi argument dla przeciwników, że skoro są nieobowiązkowe, to znaczy, że np. podobnie jak religia może zawierać takie elementy programowe, które naruszałyby wolność rodziców do wychowania dzieci w zgodzie z własnym sumieniem.
MEN nie zrobił też prawie nic, by różne obawy, wywołane w dużej mierze dezinformacją, minimalizować. Komunikacja dotycząca tych zajęć została przez resort kompletnie położona.
Ideologiczna wojna z ideologią
Ale skoro już jest to przedmiot nieobowiązkowy, to prezydent jak najbardziej może skorzystać z opcji wypisania swojego dziecka z tych zajęć. Chociaż dziwić mnie może trochę to, że – przynajmniej jak wynika z wpisu – o tym, czy dziecko 15-letnie (ale też i młodsze) ma nie iść na jakieś zajęcia decydują rodzice bez konsultacji z nim. Fajnie jednak poświęcić trochę czasu na takie rozmowy z podopiecznymi. Ale to może już kwestia tego, na ile tworzy się przestrzeń do debaty w domu.
To, co mnie jednak oburzyło, to uzasadnienie tej decyzji. Karol Nawrocki napisał, że „pod niewinnie brzmiącą nazwą tego przedmiotu [edukacja zdrowotna – przypis K.I.] próbuje się przemycać do polskich szkół ideologię i politykę, a na to nie może być zgody. Szkoła to przede wszystkim miejsce nauki, ale także przestrzeń budowania szacunku do kultury, tradycji i wartości chrześcijańskich, z których wyrasta nasza cywilizacja.”
Już abstrahując od tego, że kultura, tradycja, wartości chrześcijańskie, a nawet cywilizacja są przepełnione ideologią i polityką, i takie przeciwstawienie nie ma absolutnie żadnego sensu, to próba rozpętania przez prezydenta wojny kulturowej nie ma żadnych podstaw w tym, o czym na tych zajęciach naprawdę się mówi.
Traf chciał, że kilka dni temu z zajęć edukacji zdrowotnej w szkole (publicznej) wrócił mój syn, który nie tylko przyniósł program zajęć, ale też moc entuzjazmu, że to super przedmiot i chce na niego chodzić. Nie będę ukrywał, że sporo się wcześniej wahał, bo jednak jak nieobowiązkowe, to lepiej sobie coś z kolegami i koleżankami w wolnym czasie porobić. Ale świadomie podjął decyzję, że te 45 minut w tygodniu może być tylko z korzyścią dla niego i dla innych.
Budując zdrowie społeczeństwa
Bo te zajęcia nie są tylko o tym, jak my się czujemy. Zdrowie psychiczne, czy fizyczne jest bardzo ważne z punktu widzenia własnego dobrostanu, ale ma przecież ogromne znaczenie dla całego społeczeństwa. Jeśli wiemy, jak kontrolować nasze emocje, czy rozumiemy, że warto dbać o środowisko, to wzmacniamy tym samym i inne osoby w naszym dalszym i bliższych otoczeniu. Wyznaczanie granic to nie tylko kwestia bezpieczeństwa w życiu seksualnym, ale też większa odporność na wykorzystywanie przez co bardziej agresywnych rówieśników, czy w przyszłości nie do końca uczciwych pracodawców.
Zresztą lektura podstaw programowych z tego przedmiotu dostarcza wielu dowodów na to, że jest to w istocie unikalne miejsce, w którym można oddać się refleksji o współczesnym świecie i naszych relacjach z otoczeniem. W starszych klasach jest już o szacunku do innych, o własnym poczuciu godności, czy o tym, gdzie szukać pomocy w kryzysowych sytuacjach.
Skupmy się na tym, co ważne
Oczywiście można w nieskończoność pokazywać te same zdjęcia z jakiegoś wydarzenia gdzieś na świecie, gdzie dorośli ludzie manifestują publicznie i w dość nieskromnych strojach swoją seksualność. Ale nie ma to nic wspólnego z tym, o czym są te zajęcia, a może właśnie jest to dowodem, jak bardzo te zajęcia są poprzednie.
Nie wiem, na jakie tradycje powołuje się Prezydent, ale ja jestem dumny, że polską tradycją jest dbanie o siebie i o innych, uczenie się, jak być lepszym człowiekiem i jak dbać o bliskie i dalsze otoczenie. W centrum wartości chrześcijańskich jest godność człowieka, a to o niej właśnie ma być mowa w trakcie edukacji zdrowotnej.
Takie bałamutne uzasadnienie wypisania dziecka z lekcji, sprowadzające te zajęcia do orgiastycznych zabaw z diabłem jest więc nie tylko fałszywe, ale również niebezpieczne.
Edukacja zdrowotna wpisuje się bowiem w budowanie odporności społecznej. Zdrowie psychiczne, tworzenie zdrowych relacji z rówieśnikami, sąsiadami i szerszymi grupami społecznymi to jest coś, co właśnie w Polsce i właśnie w obecnych czasach musimy robić. Musimy też dbać o to, by nie podważać, bez podstaw, zaufania do szkoły, nauczycieli czy innych podmiotów publicznych. Możemy też oczekiwać od polityków, że wezmą odpowiedzialność za swoje słowa i działania.
Od pana prezydenta oczekiwałbym odstąpienia od manipulacji i szerzenia fałszywych informacji, a od pani minister większej odwagi w realizacji całkiem mądrych pomysłów.
Krzysztof Izdebski – członek zarządu Fundacji im. Stefana Batorego. Członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego. Stypendysta Marshall Memorial, Marcin Król i Recharge Advocacy Rights in Europe. Jest prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i specjalizuje się w dostępie do informacji publicznej, ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego oraz wpływie technologii na demokrację. Posiada szerokie doświadczenie w budowaniu relacji pomiędzy administracją publiczną a obywatelami. Jest autorem publikacji z zakresu przejrzystości, technologii, administracji publicznej, korupcji oraz partycypacji społecznej.
Źródło: informacja własna ngo.pl