Szukać sojuszników i nie odpuszczać: Alicja Pacewicz o współpracy organizacji pozarządowych z rządem [wywiad]
W momencie, kiedy staliśmy się siecią organizacji, zyskaliśmy więcej mocy, niż mieliśmy wcześniej jako osobne instytucje. Opracowaliśmy sensowne propozycje dla polskiej edukacji, które wsparli politycy i samorządowcy, no i we współpracy z innymi organizacjami trzykrotnie zatrzymaliśmy lex Czarnek. Dzisiaj jesteśmy partnerem do rozmowy. Nasz głos jest zwykle wysłuchiwany i często – choć oczywiście nie zawsze – uwzględniany – mówi Alicja Pacewicz z SOS dla Edukacji, koalicji osiemdziesięciu organizacji społecznych, w rozmowie dla ngo.pl.
Rozmowa o zmianach w systemie edukacji – tych już wprowadzonych i tych oczekiwanych, a przede wszystkim o tym, jak organizacje pozarządowe mogą wywierać wpływ na politykę edukacyjną.
Michał Szymanderski-Pastryk: – Spotykamy się na chwilę przed początkiem roku szkolnego, więc zapytam, co słychać w edukacji?
Alicja Pacewicz, Sieć Organizacji Społecznych dla Edukacji: – Zależy, gdzie ucho przyłożyć.
Można odnieść wrażenie, że MEN „zaczął mówić SOS-em”. Wprowadzono zmiany w Karcie Nauczyciela, w programie szkolnym znalazła się edukacja zdrowotna i obywatelska, przygotowywana jest reforma. Jednocześnie ZNP grozi strajkiem.
– Są takie dwa obrazy, które do siebie nie przystają. Z jednej strony widać wysiłki Ministerstwa Edukacji Narodowej i władz oświatowych wszystkich szczebli, żeby wprowadzić zmiany w modelu nauczania. Żeby szkoła była bardziej nowoczesna, przyjazna, bardziej demokratyczna, otwarta na potrzeby dzieci, czy młodych ludzi i bardziej świadoma tych wyzwań, przed którymi oni stają. Toczą się prace nad nową podstawą programową, nad tym, jak ma się zmienić sposób pracy szkoły.
Ale z drugiej strony, mocno wybrzmiewa nauczycielska frustracja, zaniepokojenie i coś w rodzaju apatii. Taki stan ducha nauczycielek i nauczycieli nie napawa optymizmem. Co więcej, ich frustracje są uzasadnione.
Wydarzyło się sporo dobrych rzeczy, na które nauczyciele czekali, jak odpolitycznienie kuratoriów, podwyżka wynagrodzeń w 2024 roku; zmiany w Karcie Nauczyciela, które wejdą od 1 września 2025, koniec z „godzinami czarnkowymi”, nagrody jubileuszowe, czy świadczenia kompensacyjne. Jednak nauczyciele nadal czują się niedowartościowani i niedopłacani (naszym zdaniem to słuszne poczucie), a równocześnie nie mają przekonania, że za planami reformy stoi klarowna wizja, w jaką stronę zmierzamy. Nie rozumieją, jaki jest cel tych zmian, jak szkoły mają się w nich odnaleźć i co dla nich ma z tego wszystkiego wyniknąć.
Dlaczego tak jest?
– Ze strony MEN nadal brakuje dobrej komunikacji. Co gorsze, środowiska edukacyjne – nauczyciele, dyrektorzy, rodzice, uczniowie, czy samorządy lokalne – nie zostały dotąd skutecznie włączone w myślenie o tym, jak ma wyglądać ta nowa szkoła. W efekcie, zmiany wprowadzane przez MEN dzieją się jakby obok środowiska szkolnego, w osobnej bańce.
Siła we wspólnym działaniu
A gdzie jest miejsce organizacji pozarządowych między tymi obrazami?
– Sieć SOS dla Edukacji powstała w 2020 roku na fali sprzeciwu wobec działań ministra Przemysława Czarnka, ale od początku szukaliśmy odpowiedzi na pytanie, w jakim kierunku szkoła się powinna zmieniać. I mocno promowaliśmy wizję, że polityka edukacyjna powinna być uspołeczniona, tworzona w sposób partycypacyjny.
Było dla nas oczywiste, że nie o to chodzi, żeby przyszła jakaś „oświecona władza” i sama sobie poradziła z tak ogromnym i skomplikowanym systemem, jakim jest nasza oświata.
Szukaliśmy sposobu na uspołecznienie zmian, czy choćby na lepszy przepływ informacji i pomysłów między decydentami a środowiskami szkolnymi.
Organizowaliśmy Szczyty dla Edukacji, pracę w grupach roboczych, szerokie konsultacje propozycji kolejnych MEN, prowadziliśmy sondy wśród nauczycieli, rodziców i dzieci np. na temat tzw. zakazu prac domowych, pomysłu, nawiasem mówiąc, nieprzemyślanego i nieskonsultowanego. Czasem udawało się przekonać decydentów, czasem nie.
Ponadto, ze środowiska SOS dla Edukacji wywodzi się wielu ekspertów i ekspertek, które biorą udział w pracach nad zmianami programowymi w zespołach powoływanych przez Instytut Badań Edukacyjnych. Są także zapraszani do grup eksperckich w ministerstwie, w tym zespołu zajmującego się kwestią praw uczniowskich i stworzenia instytucji rzeczników praw uczniowskich, co obecnie jest w konsultacjach. W ten sposób władze korzystają z dorobku i zasobów organizacji społecznych, choć może nie tylko o taką partycypację zabiegaliśmy i zabiegamy.
Wyrazem uznania dla podmiotowej roli organizacji jest natomiast powołanie przy MEN zespołu do spraw współpracy z organizacjami społecznymi. Współtworzą go przedstawiciele kilkudziesięciu organizacji i jest to miejsce przepływu inspiracji i postulatów z naszej strony do MEN-u, ale też informacji od MEN-u do nas. To dobra formuła, której wszyscy się dopiero uczymy – na początku mieliśmy poczucie, że nasza rola nie jest jasna, a zakres wpływu niewielki.
A co byś poradziła organizacji, która chciałyby naśladować sposoby rzecznictwa waszej sieci?
– Kluczowe jest to, że będziesz dużo poważniej traktowany, kiedy nie działasz w pojedynkę. W momencie, kiedy staliśmy się siecią organizacji, zyskaliśmy więcej mocy niż gdy mieliśmy wcześniej jako osobne instytucje. Opracowaliśmy sensowne propozycje dla polskiej edukacji, które wsparli politycy i samorządowcy, no i we współpracy z innymi organizacjami społecznymi trzykrotnie zatrzymaliśmy lex Czarnek. Dzisiaj jesteśmy partnerem do rozmowy. Nasz głos jest zwykle wysłuchiwany i często – choć oczywiście nie zawsze – uwzględniany.
Pojedyncze, często niewielkie organizacje mają poczucie, że brakuje im sposobu, żeby dotrzeć do opinii publicznej i decydentów. Teraz, gdy tworzymy materiały eksperckie, opinie, czy piszemy protesty, to wszyscy wiedzą, że to zdanie szerszego grona. Moja rada brzmi więc: szukaj sojuszników i pracuj z innymi organizacjami.
Druga rzecz. Nie ograniczaj się do działań reaktywnych, bądź proaktywny. Zamiast pretensji i frustracji, formułuj propozycje. Nawet jeżeli na początku wydają się nierealistyczne.
My na przykład już za czasów rządów PiS myśleliśmy, jak powinna wyglądać dobra edukacja obywatelska, albo co zrobić, żeby samorząd uczniowski nie był fikcją, albo jak naprawić system egzaminacyjny. A przecież szanse realizacji takich zmian wynosiły wtedy równe zero.
Teraz też warto myśleć odważnie, tworzyć rozwiązania, które „mają ręce i nogi”, i próbować je pokazywać w różnych miejscach, także przy pomocy mediów. Osoby z kręgu SOS dla Edukacji są stale obecne w mediach, napisały też wiele tekstów i udzieliły wywiadów za czasów PiS-u, i przed wyborami 15 października 2023, i nadal to robią.
Przyznam szczerze, że czasem działamy na takiej starej negocjacyjnej zasadzie „zdartej płyty”. W różnych miejscach powtarzamy to, co uważamy za najważniejsze – na przykład, że szkoła nie jest od przekazywania informacji, ale także kształtowania umiejętności (i to przebiło się do nowej podstawy programowej), że w szkole ważny jest klimat i relacje, a nie tylko sprawdziany (tu także widać pewien progres), że na edukację należy przeznaczać większą niż dotąd część PKB (do 2,3% PKB, ale nasze ambicje są większe).
Gdy to powtarzasz i mądrze uzasadniasz, to w jakimś momencie uzbiera się masa krytyczna odbiorców i twój sposób patrzenia na edukację się przebije do opinii publicznej, czy to ogólnopolskiej, czy lokalnej. A decydenci z nią się liczą.
Przyda się też odrobina determinacji. W trudnych latach 2022 i 2023 byliśmy grupą odważnych organizacji społecznych, które próbowano wypchnąć i uciszyć. Pokazywaliśmy, że halo, jesteśmy tu i nie oddajemy pola. Dzięki temu powoli zyskiwaliśmy zaufanie prezydentów miast, burmistrzów i wójtów, którzy też z nami współpracowali, nawet związków zawodowych, a także polityków ówczesnej opozycji.
Wszystkie opozycyjne partie w 2023 roku podpisały się nawet pod Paktem dla Edukacji, jak i pod propozycją SOS-u dzisięciu rozwiązań na pierwsze sto dni rządzenia… A jak dzisiaj utrzymywać zainteresowanie polityków?
– Udało nam się przebić z poglądem, że szkoła to jeden z najważniejszych tematów, jakim się warto zajmować. I nie mówię tu tylko o organizacjach SOS dla Edukacji, ale w ogóle o trzecim sektorze, bo organizacji edukacyjnych są tysiące.
To widać z badań opinii społecznej, ale także z tego, ile uwagi media poświęcają oświacie. Kiedyś sprawy szkolne pojawiały się tylko przy okazji jakiegoś skandalu, dziś „gorącymi tematami” może stać się pytanie, co to znaczy dobra lekcja, czy fajny nauczyciel, jak rozwiązać problem komórek w szkole, jakie egzaminy mają sens, jak ograniczyć nierówności, co zrobić z rosnącą edukacją niepubliczną itd. To jest nasz wspólny sukces.
Po drugie, mamy nadal pewien kapitał zaufania, który zbudowaliśmy w trudnych czasach. Gdy organizujemy nasz Szczyt dla Edukacji albo prosimy o spotkanie, wysyłamy stanowisko do MEN-u, to ktoś to czyta i nasz głos jest często brany pod uwagę.
Nie zawsze jesteśmy skuteczni. W maju tego roku MEN ogłosił trzy programy dotacyjne „Młodzi obywatele”, „Odkrywcy”, „Nasze tradycje”, ale ich nie konsultował i nie zapowiadał. Organizacje miały poczucie, że termin na napisanie aplikacji jest za krótki, nie mówiąc o czasie na realizację czegoś sensownego. Sprawę zgłosiliśmy w ramach Zespołu ds. współpracy z organizacjami społecznymi, o którym już mówiłam, ale też w Radzie Działalności Pożytku Publicznego. Będą kolejne spotkania, na których chcemy wypracować propozycje standardów, jakie powinny spełniać kolejne konkursy MEN, w zakresie sposobu ogłaszania, harmonogramu, terminów realizacji i tak dalej. Ale trzech programów dotacyjnych nie udało się naprawić. Zobaczymy, co uda się zmienić w zasadach wsparcia organizacji, bo przecież trzeci sektor to ogromny zasób polskiej oświaty, nie zawsze dobrze wykorzystywany.
To było widać w kilku innych sprawach, na przykład wtedy, gdy organizacje społeczne stały się ważnym sojusznikiem Ministerstwa i kilkanaście z nich pracowało wspólnie nad założeniami programu wsparcia dla uczniów z Ukrainy „Szkoła dla Wszystkich”, który został później zmodyfikowany i dziś już jako „Przyjazna szkoła” ma wspierać funkcjonowanie całych społeczności szkolnych, „w tym dzieci i młodzieży z doświadczeniem migracji lub uchodźstwa”. Ze względu na opóźnienia organizacyjne, część organizacji obawia się, że jego realizacja – przynajmniej w tym roku – będzie trudna.
Niezbędne zmiany w edukacji
Co powinno się wydarzyć w edukacji przed wyborami w 2027 roku? Co uważasz za absolutną konieczność?
– W Polsce jest kilkadziesiąt tysięcy organizacji, które się zajmują edukacją, ale myślę, że wszyscy zgadzamy się co do tego, że potrzebna jest szybko spójna, atrakcyjna opowieść o tym, co się ma wydarzyć w obecnej reformie. I dlaczego warto się w nią włączyć.
To powinno być opowiedziane w języku korzyści dla szkół, dla nauczycieli, ale też dla uczniów i rodziców, bo inaczej będzie nam trudno jako organizacjom przekonać szkoły do tego, że warto się zaangażować i w ogóle mieć nadzieję.
Trzeba przekonać środowiska szkolne, że ta zmiana to coś świeżego, nowego i przemyślanego, a nie jakaś chaotyczna próba, w którą nie warto się angażować. Decydenci nie powinni też rezygnować ze swoich projektów pod wpływem krytyki ze strony przeciwników politycznych. Tymczasem MEN poddał się presji, zamieniając edukację zdrowotną w przedmiot do wyboru.
Druga rzecz, kluczowa. Trzeba zadbać o nauczycieli. Pierwszy postulat SOS dla Edukacji, radykalnej podwyżki dla nauczycieli został w 2024 roku spełniony, ale pięcioprocentowa podwyżka na 2025 rok oznacza powrót do starych praktyk, kiedy nauczycielskie wynagrodzenia rosną wolniej niż płace w gospodarce. Takie podejście umacnia poczucie nauczycieli, że są niedoceniani i może pogrzebać szanse reformy. Już widać braki kadrowe i starzenie się kadry.
Niezależnie od zapowiadanych protestów, warto przyspieszyć prace nad projektem powiązania płacy nauczycielskiej ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce. Bez zapewnienia stałego, niepowiązanego z aktualną polityką wzrostu wynagrodzeń, inne działania MEN nie trafią na dobry grunt. Nowe zapisy w podstawie programowej, czy zmiany w podręcznikach nie sprawią, że zmieni się sposób pracy nauczyciela z uczniami i uczennicami.
A czy rząd jest gotów do rozmowy o podwyżkach?
– MEN starał się o podwyżki 10 proc. w 2025 roku, ale zostało to odrzucone przez ministra finansów i premiera. Tymczasem godziwe zarobki to jeden z warunków jakości polskiej szkoły. Bez nich lepsi nauczyciele będą dalej odchodzili ze szkół publicznych do prywatnych – albo w ogóle z zawodu.
Jest dobra książka „Nierówności po polsku”, Sawulskiego, Bukowskiego i Brzezińskiego. Autorzy stwierdzają, że jednym z najskuteczniejszych i efektywnych ekonomicznie sposobów zmniejszania nierówności i zwiększania potencjału gospodarczego i społecznego kraju, jest właśnie zwiększenie dostępu wszystkich dzieci do dobrej edukacji. A tego się nie da zrobić bez lepszych pensji dla nauczycieli, dyrektorów, wychowawców i wszystkich innych specjalistów w szkołach publicznych.
Nauczyciele muszą dobrze zarabiać, żeby się chcieli rozwijać i żeby dobrze wykonywali ten potwornie trudny zawód, zamiast z niego uciekać albo popadać we frustrację.
Potrzebny jest lepszy klimat wokół edukacji… Podwyżki też by w tym pomogły.
Cały czas wracasz do roli MEN. A może mamy problem nadmiernej centralizacji edukacji?
– Od początku postulujemy, żeby edukacja była bardziej zdecentralizowana, żeby było więcej autonomii po stronie szkoły i nauczycieli. Żeby samorządy lokalne, które są organami prowadzącymi szkoły, miały silniejsze poczucie, że to są ich szkoły, i że warto w nie inwestować, warto o nie dbać. Na przykład organizować szkolenia dla kadry, spotkania rozwojowe, czy festiwale dobrej szkoły. Bez lokalnej polityki edukacyjnej dobra zmiana się nie uda, bo to jest za duży kraj i za trudne czasy, żeby jeden model pasował do wszystkich.
Na ile obecne zmiany i reformy zostaną z nami na dłużej niż kadencja Koalicji 15 października?
– Dwa lata temu opublikowaliśmy „Mapę drogowa dla edukacji” do 2040 roku. Ministerstwo w wolnych chwilach też pewnie myśli o dłuższej perspektywie, ale jej jeszcze nie poznaliśmy. Czasami robi to wrażenie pracy na zasadzie „zróbmy jak najwięcej do wyborów parlamentarnych, bo nie wiadomo, co będzie potem”.
To dla mnie osobiście i dla wielu organizacji trudny moment, zwłaszcza po wyborach prezydenckich 2025, bo nikt nie wie, jaki jest horyzont obecnych zmian.
Ogólny kierunek jest na pewno dobry, więc szkoda by było to stracić, jeśli organizacje społeczne znowu przestaną być dobrze widziane w edukacji… Ale lepiej o tym nie myśleć zbyt wiele.
A może organizacje społeczne już teraz powinny nawiązywać kontakt z obecną opozycją? Żeby zmieniła się jej optyka, na wypadek, gdyby wróciła do władzy.
– Na pewno życie szkoły w tak podzielonym społeczeństwie niesie ogromne koszty dla wszystkich, i dla nauczycieli, i dla dyrektorów, uczniów, i rodziców. Owszem, mamy plany, żeby w nadchodzącym roku szkolnym nawiązać jakiś rodzaj dialogu, może niekoniecznie z politykami prawicowymi, ale z ekspertami o podejściu bardziej konserwatywnym, np. z Klubu Jagiellońskiego i bardziej otwartych środowisk katolickich.
Warto poszukać wspólnych pól, na których się można spotkać, zamiast się odgradzać wysokim murem.
Dziękuję za rozmowę.
– Dziękuję.
Alicja Pacewicz – współzałożycielka Centrum Edukacji Obywatelskiej i Fundacji Szkoła z Klasą. Współautorka podręczników edukacji obywatelskiej (ze śp. Tomaszem Mertą) i programów dla szkół, m.in. Kształcenie obywatelskie w szkole samorządowej, Przewodnik obywatelski, Szkoła z klasą, Ślady przeszłości, Młodzi głosują. Ekspertka europejskiej sieci edukacji obywatelskiej Networking European Citizenship Education. Współzałożycielka SOS dla Edukacji i kampanii Wolna Szkoła, członkini Warszawskiej Rady Edukacyjnej.
Sieć Organizacji Społecznych dla Edukacji to koalicja 80 organizacji społecznych, które działają na rzecz poprawy jakości polskiej edukacji. Działania SOS-u obejmują diagnozowanie problemów oświaty w Polsce, jak również proponowanie na nie rozwiązań. Twórcy SOS posiadają ekspercką wiedzę w zakresie edukacji, rozmawiają z politykami i polityczkami, zawsze mając na uwadze dobro nauczycieli i nauczycielek oraz uczniów i uczennic. Celem SOS-u jest wywołanie impulsu do przeprowadzenia kompleksowych zmian w całym systemie edukacji w Polsce.
Źródło: informacja własna ngo.pl