Powstanie mniej znane, cz. 3 – Wola, Muranów, Starówka
Czy znasz wszystkie miejsca, w których toczyły się walki podczas Powstania Warszawskiego? O wielu z nich przypominają nam media, jednak na mapie sierpniowych i wrześniowych starć 1944 roku jest także wiele terenów zapomnianych. Serwis warszawa.ngo.pl prezentuje, przygotowany przez Stowarzyszenie Obrony Pozostałości Warszawy „Kolejka Marecka”, trzeci tekst pięcioodcinkowego cyklu poświęconego mniej znanym miejscom pamięci Powstania Warszawskiego. Zapraszamy na Wolę, Muranów i Starówkę.
Sądy na Lesznie
W gmachu Sądów Grodzkich na Lesznie (dziś al. Solidarności) w czasie okupacji znajdował się ufortyfikowany szpital niemiecki. Ewakuowany 1 sierpnia ok. godz. 13, w chwili wybuchu powstania nie stanowił zagrożenia. Zgodnie z planem miał zostać zdobyty i zamieniony w siedzibę kwatermistrzostwa Komendy Głównej AK przez 20-osobowy oddział osłonowy ppłk. Jana Szypowskiego „Leśnika”, dysponujący, co było ewenementem w warunkach powstańczych, pełnym uzbrojeniem.
Ta wyjątkowa jednostka „przy okazji” zaatakowała od ul. Twardej żandarmów jadących tramwajem, a następnie, w trakcie pościgu za niedobitkami opanowała koszary policji przy Ciepłej 13, osiągając jeden z największych sukcesów powstańczych na Woli.
Tymczasem większość X zgrupowania batalionu „Kiliński” por. Leona Gajdowskiego „Ostoi” skoncentrowała się w okolicy Sądów na Lesznie i Ogrodowej (razem 378 ludzi). Kompania „Watry” batalionu „Kiliński jeszcze przed godziną „W” zajęła gmach Sądów, rozbroiła oddział policji granatowej i ruszyła na szkołę przy Żelaznej.
Ppłk „Leśnik” zajął budynek Sądów dopiero rankiem następnego dnia, ale za to siłami, które wieczorem 1 sierpnia liczyły już ok. 80 osób. Zaczęli zgłaszać się tam liczni ochotnicy, co pozwoliło sformować później Zgrupowanie AK „Leśnik”, którego liczebność w szczytowym momencie wynosiła ok. 500 osób.
Zorganizowano w Sądach szpital (wykorzystując pozostały na miejscu niemiecki sprzęt medyczny), a w podziemiach produkcję granatów ręcznych. Na początku Powstania przeprowadzono tam też kilka procesów wojskowych, w których głównymi oskarżonymi byli pojmani Volksdeutsche i konfidenci Gestapo.
Wieczorem 6 sierpnia, ppłk „Leśnik” otrzymał rozkaz wycofania się z Sądów na Starówkę, co poprzedziła ewakuacja hospitalizowanych tu rannych, przeprowadzona w nocy z 5 na 6 sierpnia.
Szkoła przy Żelaznej
Gmach szkolny znajdujący się na rogu ul. Leszno i Żelaznej obsadzał batalion Schutzpolizei dozorujący teren byłego getta. Zadanie jego zdobycia 1 sierpnia otrzymał pluton 4 kompanii „Watra” batalionu „Kiliński”. Jeszcze przed godziną „W” jego żołnierze natrafili na dwa plutony batalionu „Pięść”, prowadzone przez dowódcę kompanii tej jednostki – Stefana Matuszczyka „Porawę”, które, nie mogąc zdążyć na koncentrację na terenie Cmentarza Ewangelickiego, postanowiły dołączyć do atakujących szkołę.
Dowódca „Watry” – ppor. Feliks Borecki „Watra”- wraz z „Porawą” nie zdążyli jednak przedyskutować planu natarcia, wskutek czego ich działania nie zgrały się. W efekcie, rozpoczęte równo o godz. 17.00 natarcie trwało jedynie kilkanaście minut i zostało odparte przez Niemców.
Atak ten nie był ostatnią próbą zdobycia szkoły. 2 sierpnia głównie siły batalionu „Chrobry I” usiłowały bezskutecznie zająć obiekt. Kolejna próba nastąpiła 3 sierpnia wieczorem, gdy na szkołę uderzono z dwóch stron: od Leszna atakowały oddziały z X zgrupowania batalionu „Kiliński” pod dowództwem por. Leona Gajdowskiego „Ostoi”, natomiast od Żelaznej siły kpt. Ludwika Gawrycha „Gustawa” z batalionu „Gustaw”. Mimo większych sił zaangażowanych w walkę i lepszej koordynacji działań natarcie załamało się w silnym ogniu przeciwnika.
Ostatnie poważniejsze natarcie na szkołę ruszyło 4 sierpnia. Tym razem planowano wykorzystać wyłom uczyniony przez saperów z batalionu „Chrobry I” oraz czołg z plutonu pancernego batalionu „Zośka” (Panzerkampfwagen V Panther, słynna „Magda”, zdobyta 2 sierpnia na Okopowej). O godz. 17 czołg oddał 5 strzałów w kierunku szkoły, jednak szturm głównych sił powstańczych nastąpił dopiero o 20.15. Brak koordynacji i przewaga sił niemieckich spowodowały załamanie się akcji ok. godz. 21.40, a obiekt pozostał w rękach nieprzyjaciela.
„Naftusia”
Znajdujący się między ul. Ostroroga i Wawrzyszewską, przy ówczesnej ul. Kozielskiej 4, kompleks magazynów materiałów pędnych powszechnie nazywany „Naftusią”, zaopatrywał front wschodni, a jego opanowanie poważnie wsparłoby powstańcze wytwórnie broni. Obiekt był zajęty przez niemiecką jednostkę wartowniczą, osłoniętą przez solidny, ceglany i zwieńczony zasiekami z drutu kolczastego mur oraz drewniane wieże wartownicze z bronią maszynową. Na teren składnicy prowadziły dwie bramy wjazdowe – od strony ul. Obozowej i od ul. Ostroroga, a także bocznica kolejowa z linii obwodowej.
Zadanie jej zdobycia powierzono 150 żołnierzom I Zgrupowania II Rejonu 3 Obwodu Wola, dowodzonym przez por. Stanisława Lubańskiego „Wita”. Większość z nich dobrze znała cel ataku, ponieważ wiosną 1944 r. brała udział w ćwiczeniach, na których omawiano sposoby jego zdobycia. Dodatkowo działania sił wolskich miały być wsparte przez oddział z IV Rejonu 2 Obwodu Żoliborz.
Szturm 1 sierpnia 1944 r. nie zaskoczył Niemców w „Naftusi”. Powstańców przywitano silnym ogniem broni maszynowej z wież strażniczych i wiaduktu kolejowego. Grupa saperów, mająca wysadzić obie bramy, nie pojawiła się na miejscu akcji. Po około godzinnej walce i wysokich stratach siły powstańcze wycofały się w rejon skrzyżowania ul. Obozowej, Sołtyka i Gostyńskiej. Część rannych udało się ewakuować do szpitala przy ul. Płockiej.
Od 5 sierpnia Niemcy dodatkowo wykorzystali wieże strażnicze „Naftusi”, lokując w nich silne gniazdo ckm-ów. Ich ogień, zdolny razić Powstańców zajmujących sąsiednie ulice, przygotowywał grunt pod niemieckie natarcia w tym rejonie.
Muranów - część I Rejonu (Muranów, Starówka, Powiśle) 1 Obwodu Śródmieście OW AK
Muranowska zajezdnia tramwajowa przy zbiegu Sierakowskiej i Żoliborskiej oraz hala autobusowa przy Inflanckiej
Głównym punktem obrony Starówki od północnego zachodu był kompleks budynków, zgrupowanych wokół nowoczesnej zajezdni tramwajowej położonej w strategicznym miejscu, naprzeciw Dworca Gdańskiego, będącej podstawą dla prób połączenia Starego Miasta z Żoliborzem. Dziś nie ma po nim śladu, w jego miejscu stoi wieżowiec Intraco. Remiza była narażona na ataki ze wszystkich stron: z rejonu Dworca Gdańskiego, z fortu Traugutta, wzdłuż Muranowskiej z terenu getta, a – wraz z rozwojem sytuacji na Muranowie i utratą Stawek – również i z tego kierunku. W tej sytuacji łączność z pozostałymi oddziałami staromiejskimi odbywała się poprzez ul. Bonifraterską, a dalej Sapieżyńską i Konwiktorską. Ze względu na ścisłe powiązanie walk o zajezdnię z historią pobliskiej, nieukończonej przed wojną hali autobusowej przy Inflanckiej, zostaną one omówione łącznie.
8 sierpnia po południu, na rozkaz dowódcy Grupy Północ ppłk. Karola Ziemskiego „Wachnowskiego”, teren ten obejmują siły ppłk. Jana Szypowskiego „Leśnika”, których liczebność ulega stałemu wzrostowi (na Muranowie zgrupowanie, osiąga swój najwyższy stan ok. 500 żołnierzy).
Obecność Zgrupowania AK „Leśnik” w tym rejonie nie ograniczała się jedynie do obrony przydzielonego im terenu zajezdni, hali oraz innych pobliskich obiektów, ale i aktywnego uczestnictwa w szturmach na cele zajmowane przez Niemców, tj. Pawiak, Dworzec Gdański czy stanowiska bojowe w okolicy fortów.
10 sierpnia rozpoczął się silny i nieustający napór niemiecki na Muranów i pozycje zajmowane przez „Leśników”, który stopniowo uszczuplał posiadany przez nich teren. Sytuację pogorszyła utrata przez Zgrupowanie AK „Radosław” magazynów na Stawkach (11 sierpnia) i wdarcie się nieprzyjaciela w głąb ulicy, w stronę ul. Pokornej, na pozycje żołnierzy „Leśnika”. W czasie walk 12 sierpnia magazyny przechodzą z rąk do rąk, ostatecznie oddziały „Radosława” zostają wyparte ze Stawek na pozycje „Leśnika”.
Od tego momentu kompleks budynków z zajezdnią tramwajową w centrum stanowi pierwszą linię obrony i odpiera coraz silniejsze natarcia niemieckie prowadzone ze wszystkich stron. 14 sierpnia, po wielogodzinnych ciężkich walkach żołnierze „Leśnika” zostają ostatecznie wyparci z hal autobusowych na teren zajezdni tramwajowej.
Jeszcze 14 lub 15 sierpnia, w toku ciężkich walk nieprzyjaciel posłużył się także, używanymi w Warszawie od 11 sierpnia, lekkimi nosicielami ładunków wybuchowych, typu Sd.Kfz. 302 Goliath. Nie była to broń wystarczająco silna, by uczynić wyłom w barykadzie, wśród żołnierzy powodowała jednak odczuwalne straty. By unieruchomić taką samobieżną minę należało przerwać kabel sterujący pojazdem.
Tego dnia po południu jeden z „Goliathów”, podjechawszy pod pozycje polskie na ul. Żoliborskiej, utknął przy barykadzie nie wybuchając. Zameldowano o tym fakcie ppłk. „Leśnikowi”, który – zawodowo zajmując się uzbrojeniem znał już ten środek bojowy i podjął decyzję o próbie jego rozbrojenia. Operacja zakończyła się sukcesem, uzyskano ok. 75 kg materiałów wybuchowych wykorzystanych następnie przy produkcji powstańczych granatów. Sam ppłk. „Leśnik” na bazie tego doświadczenia opracował instrukcję rozbrajania „Goliatha”.
Pomimo heroicznej walki i wciąż ponawianych prób odbicia obiektów zajętych przez Niemców, trwający od wielu dni napór sił nieprzyjaciela doprowadził w końcu do upadku Muranowa. Po niepowodzeniu połączenia Starówki z Żoliborzem w nocy z 20 na 21 sierpnia, nastąpiła ewakuacja pozostałych żołnierzy. Zgrupowanie AK „Leśnik” trafiło do Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, by już wkrótce po raz kolejny znaleźć się na pierwszej linii obrony staromiejskiej.
Śmierć poetów przy ul. Przejazd 7
Nieistniejąca dziś ul. Przejazd stanowiła ważną linię obrony staromiejskiej, blokując ruchy nieprzyjaciela od strony ruin getta i Leszna. 16 sierpnia zginęli tu Powstańcy-poeci, Zdzisław Leon Stroiński „Marek Chmura” i Tadeusz Gajcy „Topornicki”.
Okoliczności ich śmierci obrosły w wiele mitów i przeinaczeń. Przeważnie mylnie podaje się lokalizację (Przejazd 1, 3, nawet Arsenał), przyczynę oraz datę. Dzisiejszy stan badań umożliwia jednak przeprowadzenie wysoce prawdopodobnej rekonstrukcji zdarzeń, przedstawionej skrótowo poniżej.
16 sierpnia 7-piętrową oficynę domu przy ul. Przejazd 7 obsadzał Dywizjon Motorowy AK por. „Bartkowskiego” i drużyna OS „Juliusz” batalionu „Gustaw”. Gajcy i Stroiński służyli w pierwszej z tych jednostek. Tego dnia zginęli w potężnej eksplozji… Ale jak do niej doszło i dlaczego?
Oficyna była ostatnim budynkiem w polskich rękach, potężną ślepą ścianą graniczącą z zajętym przez Niemców terenem byłego getta. Była jedynym miejscem, w którym mogli oni przypuścić atak wyprowadzający ich na ul. Przejazd, będącą pod ogniem zarówno z potężnej kamienicy nr 5/7, jak i z pobliskiej PAST-y przy Tłomackiem. Niemcy, atakując Lesznem od kilku dni, docierali jedynie do barykady zamykającej ulicę na wysokości Przejazdu, nie mogąc jej sforsować ze względu na konfigurację terenu i obiekty zajęte przez Powstańców.
Zajęcie domu przy ul. Przejazd 7 umożliwiało ryglowanie ogniem również ul. Długiej, co byłoby potężnym sukcesem niemieckim i utrudniłoby sytuację Powstańców w Pałacu Mostowskich, Pasażu Simonsa, budynkach straży pożarnej, a nawet w zajmowanym przez batalion „Parasol” Ogrodzie Krasińskich.
W literaturze przedmiotu funkcjonuje powtarzana konsekwentnie informacja, że na Przejeździe użyto „Tajfuna”. Tymczasem dokumenty niemieckie o tym milczą, mimo dokładnych opisów użycia tej broni w innych miejscach w Warszawie (np. przygotowywane wysadzenie Banku Polskiego czy próby prowadzone w kanałach). Znamy techniczne warunki niezbędne dla tej metody, które w przypadku opisywanej kamienicy nie mogły zostać spełnione – choćby ze względu na niemożliwość zapewnienia odpowiedniej szczelności piwnic.
Taifunzug – pluton „Tajfun” z 500. Szturmowego Batalionu Saperów był specjalną jednostką przystosowaną do niszczenia umocnień. Próby z nową bronią prowadzono od 1940 r. Jej działanie polegało na wywoływaniu w zamkniętej przestrzeni wielofazowej, stosunkowo powolnej eksplozji, przypominającej wybuch pyłu węglowego w kopalni. „Tajfun” był środkiem nadzwyczaj efektywnym, jednak próby wykazały, że działalnie jest skuteczne gdy eksplozja jest inicjowana w szczelnie zamkniętym pomieszczeniu. W przypadku jakichkolwiek nieszczelności rzecz nie mogła się udać, o czym wspominał też przesłuchiwany po zakończeniu wojny Paul Otto Geibel.
Z drugiej strony, kamienica przy ul. Przejazd 7 graniczyła z zajętym przez Niemców terenem getta – istniała więc możliwość podejścia przez niemieckich saperów piwnicami nieistniejących już budynków do tego obiektu i zamontowania odpowiednich ładunków wybuchowych. Taka wersja wydarzeń jest najbardziej prawdopodobna, tym bardziej, że ze wspomnień Powstańców wiemy o poprzedzających eksplozję odgłosach kucia w piwnicach.
Szkoła Powszechna im. Emilii Plater
W dwupiętrowym gmachu szkolnym, znajdującym się przy – nieistniejącej już dziś – ul. Rybaki 32, mieściły się w czasie okupacji niemieckie magazyny umundurowania zimowego i obuwia Wehrmachtu. Solidnego obiektu strzegły dodatkowo dwa betonowe schrony – pierwszy, przy głównym wejściu od strony ul. Rybaki i drugi, ulokowany od strony Wisłostrady.
W gmachu, po zdobyciu 2 sierpnia przez Powstańców pobliskiej Polskiej Wytwórni Papierów Wartościowych, schronienie znalazło kilkunastu stacjonujących tam żandarmów Schutzpolizei. Jeszcze tego samego dnia wieczorem szkoła została zdobyta siłami 11 kompanii WSOP, 4 i 5 kompanii „Czarnieckiego” oraz grupy ppor. „Ostoi” z batalionu „Wigry II”, ale dopiero 3 sierpnia nad ranem Powstańcy ostatecznie wyparli resztę niemieckiej załogi, ukrytej w mieszkaniach nauczycielskich i schronie od strony Wisłostrady, przy okazji zdobywając karabin maszynowy, kilka karabinów i amunicję.
Zajęcie budynku szkolnego oznaczało jednocześnie likwidację ostatniego niemieckiego punktu oporu na Starym Mieście. Nieprzyjaciel wielokrotnie usiłował odebrać ten obiekt Powstańcom, m.in. przypuszczając już 3 sierpnia nad ranem szturm piechoty osłanianej czołgami.
Od 13 sierpnia załoga szkoły, wzmacniana stopniowo kolejnymi jednostkami, musiała dawać odpór coraz poważniejszym atakom niemieckim, wspieranym m.in. przez czołgi, Nebelwerfery i artylerię oraz lotnictwo.
18 sierpnia po południu miała mieć tu miejsce niezwykła sytuacja – tuż obok zabudowań szkolnych, bez walki oddał się Powstańcom do niewoli niemiecki żołnierz (wg niektórych źródeł z brygady Dirlewangera). Mimo to sytuacja załogi szkoły stawała się coraz cięższa – ciągły ostrzał i ponawiane ataki, wzniecane na nowo pożary, wymusiły na obrońcach wycofanie się z gmachu 23 sierpnia po godz. 18.00.
24 sierpnia w nocy podjęto jeszcze jedną próbę odzyskania budynku – 15 kompania WSOP, wsparta przez karabin maszynowy z oddziału AL, odbiła szkołę. Niestety, już kilka godzin później, po bombardowaniu i przygotowaniu artyleryjskim, kolejne niemieckie natarcie odbiło obiekt.
Dom Schichta
Jednym z najważniejszych celów dla Powstańców było uzyskanie łączności z Warszawą prawobrzeżną, stąd konieczność opanowania mostów i prowadzone walki o przyczółki mostowe. W przypadku Mostu Kierbedzia zadanie opanowania przyczółku zostało powierzone żołnierzom batalionu AK „Bończa”, pod dowództwem rtm. Edwarda Sobeskiego „Bończy”. W tym celu Powstańcy musieli jednak opanować również tzw. dom Schichta – dziś mieszczący Mazowieckie Centrum Stomatologii.
Okazały gmach, górujący nad mostem i okolicą, został w lipcu 1944 r. umocniony, otoczony zasiekami i bunkrami, a także obsadzony przez Wehrmacht (2 kompanie wojska). Jedyne wejście do budynku znajdowało się na wysokości pierwszego piętra i prowadził do niego jedynie betonowy pomost z wiaduktu Pancera. Obiekt był właściwie niemożliwy do zdobycia, ale jego strategiczna lokalizacja i możliwości ostrzeliwania przez jego załogę Powstańców w okolicy (np. na pl. Zamkowym) determinowały konieczność podjęcia przynajmniej próby.
Na początek planowano zdobyć baterie artylerii w okolicach Podzamcza oraz baterie przeciwlotniczych działek szybkostrzelnych na Wybrzeżu Kościuszkowskim. Miały one być wykorzystane do ataku na dom Schichta, którego opanowanie bez ich wsparcia byłoby nierealne ze względu na braki w uzbrojeniu. Wyższe dowództwo nie tylko nie dostarczyło atakującym obiecanej broni, ale też opróżniło dwa magazyny batalionu ulokowane na Starówce.
101 kompania batalionu „Bończa” została przygwożdżona ogniem z Podzamcza już na samym początku ataku, który w związku z tym przerwała. 102 kompania, dysponująca jednym karabinem i kilkunastoma granatami, po zajęciu niebronionego Zamku Królewskiego zrezygnowała z planowanego ataku Nowym Zjazdem w kierunku Mostu Kierbedzia.
Atak przeprowadziła jedynie 103 kompania (w sile dwóch plutonów), dowodzona przez ppor. Jana Sędkowskiego „Wilka”. Jego żołnierze ruszyli na stanowiska działek przeciwlotniczych na Wybrzeżu Kościuszkowskim, przy wylocie ul. Bednarskiej. Z 48-miu słabo uzbrojonych Powstańców poległo aż 43, włącznie z dowódcą, nie osiągając celu.
Wiesz wszystko o Powstaniu Warszawskim? Cykl Powstanie mniej znane udowodni, że wciąż są wydarzenia, o których mało kto słyszał.
Źródło: Inf. własna [warszawa.ngo.pl]
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23