Przeglądarka Internet Explorer, której używasz, uniemożliwia skorzystanie z większości funkcji portalu ngo.pl.
Aby mieć dostęp do wszystkich funkcji portalu ngo.pl, zmień przeglądarkę na inną (np. Chrome, Firefox, Safari, Opera, Edge).
ngo.pl używa plików cookies, żeby ułatwić Ci korzystanie z serwisuTen komunikat zniknie przy Twojej następnej wizycie.
Dowiedz się więcej o plikach cookies
Masz w lodówce coś zbędnego? Wiesz, że nie zdążysz tego zjeść zanim się zepsuje? Zanieś do Jadłodzielni! W Warszawie działa ich już osiem, a w poniedziałek, 16 października 2017 r., z okazji Światowego Dnia Żywności zostanie otwarta dziewiąta. Rozmawiamy z Karoliną Hansen, współzałożycielką pierwszej Jadłodzielni w Warszawie i aktywistką ruchu foodsharingowego w Warszawie.
Jadłodzielnia to miejsce, w którym można zostawić jedzenie, którego ma się za dużo lub poczęstować się tym, co zostawili inni. Za darmo. Celem jest zapobieganie marnowaniu żywności. Jak mówią sami organizatorzy, miłym efektem ubocznym jest też pomoc tym, którzy jedzenia mają za mało.
Reklama
Warszawska Jadłodzielnia numer 9 mieści się w Centrum Społecznym Paca przy ul. Paca 40. Ustawiono tam, jak w każdym tego rodzaju miejscu, lodówkę i specjalne szafki, w których przechowywane będą prodkuty żywnościowe. Jadłodzielnia działa od poniedziałku do piątku w godz. 10.00 – 20.00 oraz w soboty w godzinach 10.00 – 18.00. Zorganizowały ją Foodsharing Warszawa oraz Kooperatywa Grochowska.
Ile jadłodzielni jest już w Polsce?
Karolina Hansen: – Ta w Centrum Społecznym Paca to już 21. Na profilu facebookowym Foodsharing Warszawa można znaleźć mapę wszystkich polskich punktów. Jest też dużo informacji o nich w internecie. Zazwyczaj jadłodzielnie powstają w miejscach dostępnych dla wszystkich: w budynkach uniwersyteckich, w siedzibach organizacji społecznych, dwie czy trzy mieszczą się w budkach bazarowych.
Kiedy powstała pierwsza Jadłodzielnia w Warszawie i jak do tego doszło?
K.H.: – W maju 2016 r. na Wydziale Psychologii przy ul. Stawki założyliśmy pierwszą Jadłodzielnię w Warszawie, a jednocześnie i w Polsce. Od dawna irytowało mnie marnotrawienie jedzenia, zostałam nawet wolontariuszką Banków Żywności. Tam poznałam Agnieszkę Bielską, z którą potem postanowiłyśmy propagować foodsharing w Polsce. Szukałyśmy informacji w internecie i okazało się, że dość dużo dzieje w tej sprawie w Niemczech. Nawiązałyśmy kontakt z niemiecką organizacją Foodsharing i w styczniu 2016 r. pojechałyśmy ndo nich na spotkanie. Zadałyśmy setki pytań osobom koordynującym cały ruch w Niemczech i wróciłyśmy do Warszawy z wielką energią, by zrobić coś takiego w Polsce.
Jakie były wnioski?
K.H.: – Działamy na dwa sposoby. Po pierwsze, staramy się namawiać ludzi do tego, żeby dzielili się jedzeniem, zamiast je wyrzucać. Po drugie, tworzymy Jadłodzielnie. Ze względu na inne możliwości techniczne, bardziej koncentrujemy się na tworzeniu nowych Jadłodzielni , a mniej na ratowaniu żywności na dużą skalę. W Niemczech, dzięki zapleczu technicznemu, udało się stworzyć bardzo sprawny i o szerokim zasięgu system odbioru jedzenia ze sklepów. Mają relatywnie mało Jadłodzielni, choć i tak są ich setki, za to rocznie odzyskują tysiące jedzenia. Nam trudno było znaleźć pierwsze sklepy, opór był dość duży, ale na szczęście powoli się takie znalazły.
No właśnie, a skąd właściwie te nadwyżki jedzenia?
K.H.: – Bardzo często się zdarza, że nagle komuś nie smakuje coś, co kupił, albo kupił za dużo. Ktoś wyjeżdża i ma pełną lodówkę. Albo nagle okazało się, że ma na coś alergię. Ratujemy także jedzenie z restauracji, piekarni, firm cateringowych. Ponieważ żaden sklep nie chce, żeby jego półki świeciły pustkami, nawet wieczorem jest na nich pełno pieczywa. Zazwyczaj jest tak, że sklepy wpisują ten towar w tzw. straty i wyrzucają do śmieci. A wtedy wkraczamy my i odbieramy takie jedzenie.
My, to znaczy kto?
K.H.: – Jesteśmy grupą już około 30 osób. Część z nas, około 10 osób, od samego początku interesowały sie nie tylko foodsharingiem, ale także freeganizmem. Te osoby są organizatorami. Pozostali to tzw. ratownicy. Rekrutujemy ich przez naszą stronę na FB. Po trzech próbnych odbiorach, podczas których sprawdzamy, czy są punktualne i wiedzą, jak się zachować, działają już samodzielnie. Ratownik może skorzystać z tego, co dostaje, a potem zawozi jedzenie do jadłodzielni. Niektórzy oddają je do domu samotnej matki, inni rozdają koło dworca. W sumie w całej Polsce jest około 200 osób zaangażowanych w foodsharing. Współpracujemy ze sobą, jeśli chodzi o promocję tej idei. Wszyscy jesteśmy wolontariuszami. W Warszawie mamy 10 miejsc, które oddają coś codziennie plus około 20 miejsc, które oddają jedzenie od czasu do czasu.
Sklepy same się do Was zgłaszają?
K.H.: – Bywa różnie. Zazwyczaj to my proponujemy odbieranie niewykorzystanego jedzenia. Ale można się zgłosić, będziemy bardzo szczęśliwi.
I kto na przykład w Warszawie dzieli się jedzeniem?
K.H.: – Nie wszyscy chcą, żeby o tym mówić, ale niektórzy tak. Na przykład restauracja Tusz Tusz przy pl. Bankowym. Od poniedziałku do piątku serwują lunch i każdego dnia ten lunch jest inny. Często więc danego dnia zostaje zupa albo drugie danie, które już się nie sprzeda. Albo kawiarnia STOR, w której serwowane są codziennie świeże kanapki, a my wieczorem odbieramy te, które się nie sprzedały.
A co robią z niepotrzebną żywnością inne lokale I sklepy?
K.H.: – Czasami ją palą, przekazują na kompostowanie lub jest przerabiana na paszę dla świń. Ale to, niestety, w najlepszym wypadku. Często ląduje po prostu na wysypiskach. Są na szczęście takie sklepy, które same z siebie wpadły na to, aby nie wyrzucać niesprzedanych produktów do kontenerów, ale pozostawić je w jakimś pojemniku z boku.
Kim są odbiorcy?
K.H.: – Trudno to dokładnie monitorować, ale z relacji np. osób pracujących na portierni na Wydziale Psychologii wiem, że jest grono stałych odbiorców, w bardzo różnym wieku, często starszych. Są tacy, którzy przychodzą codziennie i tacy, którzy przychodzą raz na jakiś czas. Na pewno też są setki osób, które były tylko raz albo dwa, ale takie trudno rozpoznać i wiedzieć, że przyszły właśnie do Jadłodzielni.
Z czym macie trudności?
K.H.: – Brakuje nam systemu informatycznego, który pozwoliłby zarządzać logistyką odbiorów. Na razie, 10 sklepów, z którymi regularnie współpracujemy mieści się w internetowym arkuszu kalkulacyjnym. Ale gdyby było ich 50 – trudno by to było ogarnąć. Potrzebujemy pomocy programistycznej.
Jak należy oddawać jedzenie?
K.H.: – Jeśli ktoś ma dużo jedzenia, najlepiej podzielić je na porcje i wstawić do lodówki czy szafki w jakimś pudełku czy słoiku, które ktoś sobie może po prostu wyjąć. Dobrze je również opisać, co to jest i czy np. zawiera mięso albo jakieś alergeny. Do tego warto napisać, kiedy zostało otwarte oryginalne opakowanie albo kiedy zostało przygotowane danie domowe. Jeśli ktoś wie, że planuje imprezę albo zamawia catering, najlepiej gdy zgłosi się do nas wcześniej, np. kilka dni przed wydarzeniem. Będziemy mogli wtedy zorganizować odbiór jedzenia i sami je poporcjujemy. Firmy, które np. wydają przyjęcia świąteczne mogą w umowie zobowiązać firmę cateringową do tego, żeby to, co nie zostanie zjedzone, odwieźć do jednej z Jałdodzielni. Przecież zazwyczaj jest tego za dużo. Nikt nie chce, żeby jedzenia zabrakło.
Wiadomo kiedy foodsharing pojawił się w miastach?
K.H.: – 5 lat temu wystartował foodsharing niemiecki, ale takie pomysły mieli ludzie w różnych miejscach na świecie. Pojawiły się Jadłodzielnie w Indiach, w Hiszpanii.
Czy zdarzyło się, że jedzenie w Jadłodzielni było zepsute czy jakieś wadliwe?
K.H.: – W sensie, żeby komuś zaszkodziło? Nie, nigdy jeszcze nie słyszeliśmy o takim wypadku. Jednak każdy na swój własny rachunek musi sprawdzić, czym się częstuje. My dostarczamy do miejsca wymiany, ale nie bierzemy odpowiedzialności za to, co ktoś tam włoży. Natomiast codziennie albo co drugi dzień sprawdzamy czystość i zawartość lodówek i wyrzucamy nieświeże jedzenie. Zawsze zalecamy zaufać zmysłom, obejrzeć, powąchać, spróbować mały kawałek tego, co się wyjęło.
Każdy może do Was do łączyć?
K.H.: – Każdy. Do ratowania żywności, ale i do innych zadań. Potrzebujemy na przykład programisty lub programistki, darmowego druku, ale też nowych lodówek, szafek na jedzenie. Dla każdego znajdzie się jakaś ważna rola.
Teksty opublikowane na portalu prezentują wyłącznie poglądy ich Autorów i Autorek i nie należy ich utożsamiać z poglądami redakcji. Podobnie opinie, komentarze wyrażane w publikowanych artykułach nie odzwierciedlają poglądów redakcji i wydawcy, a mają charakter informacyjny.