Piotr Wiślicki: Decyzja profesora Dariusza Stoli uratowała Muzeum Polin
– Od samego początku najważniejszym naszym celem stała się obrona niezależności Muzeum. Prof. Dariusz Stola był jej gwarantem. A głównym kapitałem takiej instytucji jak Polin jest jej wiarygodność – mówi Piotr Wiślicki, prezes Zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny.
Estera Flieger, ngo.pl: – Blisko rok trwał kryzys wokół Muzeum Historii Żydów Polskich Polin. Jaki był to czas dla Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny? Wyobrażam sobie, że zostali Państwo postawieni w nowej, bardzo trudnej sytuacji.
Piotr Wiślicki, prezes Zarządu Stowarzyszenia Żydowski Instytut Historyczny: – W historii Muzeum były dwa potężne kryzysy. Pierwszy w latach 2010–2011. Postępowała budowa, kolejnym zadaniem było przygotowanie wystawy stałej. A kończyły się pieniądze. Przypominam, że Muzeum było przedsięwzięciem powstającym w partnerstwie publiczno-prywatnym. Wystawa miała zostać sfinansowana z puli prywatnej, a wtedy akurat na rynkach jeszcze szalała recesja. Mieliśmy ogromne problemy ze znalezieniem środków, nawet na pensje dla zespołu pracującego nad wystawą, nie mówiąc o dalszych działaniach. Dzień przed spotkaniem z załogą i członkami Stowarzyszenia, które zapowiadało się dramatycznie, miałem rozmowę z Zygmuntem Rolatem, reprezentującym środowiska żydowskie, które były jednym z założycieli Muzeum. Wysłuchał mnie, sięgnął po kartkę i coś zanotował. Do dziś ją mam. Pan Zygmunt napisał na niej podarowaną Stowarzyszeniu kwotę: milion dolarów. To był moment zwrotny. Od tej chwili byłem przekonany, że pokonamy wszelkie przeciwności.
Drugi kryzys przyszedł w 2018 roku.
Kiedy wybuchł – a był to największy kryzys w historii Muzeum i mam nadzieję, że już ostatni – od samego początku najważniejszym naszym celem stała się obrona niezależności Muzeum. Prof. Dariusz Stola był jej gwarantem. A głównym kapitałem takiej instytucji, jak Polin jest jej wiarygodność.
Jakie konsekwencje dla Muzeum miała sytuacja, w której się znalazło, a więc brak nominacji dla zwycięzcy konkursu i blisko rok z pełniącym obowiązki dyrektora?
– To był bardzo trudny okres dla pozostającej w niepewności załogi Muzeum, oczywiście prof. Dariusza Stoli – przez cały ten czas trwającego w stanie zawieszenia oraz Zygmunta Stępińskiego, który jako tymczasowo pełniący obowiązki musiał zarazem decydować o wieloletnim planowaniu, a mógł być zwolniony jednym telefonem z ministerstwa. Powstało duże zamieszanie. Wszyscy pytali, co dalej, w tym darczyńcy. Muzeum to nie tylko wystawa, ale też programy, na które potrzebujemy pieniędzy. Współpraca z donatorami opiera się na ich ogromnym zaufaniu do Stowarzyszenia ŻIH. Muszą mieć pewność, że przekazywane przez nich pieniądze są bezpieczne, czyli wydawane na cele, które znają i akceptują. Umowa z nimi jest podpisywana na kilka lat, tymczasem nie mogli mieć pewności, co wydarzy się za rok. Dalej ufali Stowarzyszeniu, ale nie mieli już jasnego oglądu przyszłości samego Muzeum, więc wielu wstrzymało się z darowiznami: łącznie zawieszone były wpłaty na 10 milionów złotych.
To mocno musiało obciążyć wizerunek Muzeum, a może jeszcze bardziej Polski.
– Pamięta Pani nowelizację ustawy o IPN?
Tak. Stała się przyczyną jednego z największych kryzysów dyplomatycznych, w jakim znalazła się Polska po 1989 roku.
– Jedna niemądra ustawa zburzyła budowany od wielu lat dialog polsko-żydowski. Rząd wycofał się jej kontrowersyjnych zapisów. Ale nie zmieniło to faktu, że trzeba do dziś nadrabiać straty. Podobnie jest w przypadku Muzeum i jego darczyńców.
To był rok, podczas którego płaciliśmy twardą walutą: naszą wiarygodnością. Szczęśliwie Muzeum miało spory jej zapas, ale i tak jako Stowarzyszenie musimy włożyć wiele wysiłku, by odbudować dobre relacje z darczyńcami – takie, jakie były przed wybuchem kryzysu.
Umowa nowego dyrektora jest na trzy lata. Zygmunt Stępiński ma program, który znamy i akceptujemy, ufamy mu jako doświadczonemu menadżerowi. Jestem więc optymistą.
Podczas posiedzenia senackiej komisji kultury powiedział Pan, że wyjście z impasu ma „gorzko-słodki smak”. Dlaczego?
– Gorzki, bo do pracy nie wrócił prof. Dariusz Stola. Mam ogromny podziw dla jego wiedzy, działalności naukowej, etyki zawodowej. Decyzja, którą podjął, robi ogromne wrażenie. Miał prawo walczyć do oporu. Gdyby nie odszedł, nie zrezygnowalibyśmy z jego obrony, choć moglibyśmy stracić Muzeum – na drugi dzień minister wprowadziłby do placówki własnego pełniącego obowiązki, a więc w praktyce komisarza. Sytuacja właściwie bez wyjścia. Profesor Stola jednak je znalazł.
Jego decyzja de facto uratowała Muzeum.
Od 1 marca Muzeum ma dyrektora. Sytuacja wraca więc do normy. Jakie nadzieje ma przyszłość placówki ma stowarzyszenie?
– Muzeum otrzymało grant norweski: wszyscy jego pracownicy na niego czekali, od miesięcy przygotowywali się do jego realizacji, byli już w blokach startowych, na wniosku brakowało już tylko podpisu ministra Piotra Glińskiego, a więc oficjalnego sygnału do startu. Rozmowy z darczyńcami są bardzo dobre, mamy zaufanie do dyrektora Zygmunta Stępińskiego, przed nami zadanie odbudowy wiarygodności Muzeum i wierzę, że to osiągniemy. Liczymy na spokój wokół Muzeum.
Muzea, szczególnie historyczne, w tym Polin, nie mogą funkcjonować pod wpływem jakiejkolwiek grupy społecznej, politycznej czy ekonomicznej. Muszą być niezależne. Bez tego po prostu nie mają sensu, bo stają się niewiarygodne. Muzeum Polin swoją niezależność obroniło.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.