Jedenaścioro kandydatek i kandydatów przeszło ocenę formalną w konkursie na dyrektora Narodowego Instytutu Wolności i wygląda na to, że wcale nie musi być on tylko formalnością z wyraźnym faworytem, który nad wszystkimi ma tę przewagę, że będzie miał już kilkumiesięczne doświadczenie w zarządzaniu Instytutem.
Zapowiada się ciekawa rywalizacja i mam nadzieję, że będzie to rywalizacja na wizje, a my jako organizacje pozarządowe będziemy mieć okazję do zabrania głosu i z tej okazji skorzystamy.
Trudno sobie wyobrazić prawdziwie partycypacyjny proces wyboru na tak szczególne stanowisko bez wysłuchania nie tylko organizacji pozarządowych, ale też niezrzeszonych obywateli, którzy również mogą i powinni mieć swoje zdanie na temat tego, jakiego budowania społeczeństwa obywatelskiego z ich własnych podatków by sobie życzyli.
Na ostatnim etapie finalistki i finaliści wezmą udział w wysłuchaniu publicznym, i jeśli nie będzie to tylko transmitowane przez internet przesłuchanie przez jakąś komisję, ale prawdziwe wysłuchanie prawdziwie publiczne – może być naprawdę ciekawie. Jeśli uda się wyjść poza kwestie bardzo techniczne, dotyczące tego, jak powinno wyglądać samo dzielenie publicznych milionów.
→ Przeczytaj: „Wyniki I etapu konkursu na stanowisko dyrektora NIW – CRSO”
Nie byłam wielką fanką Narodowego Instytutu Wolności, gdy powstawał, miałam do niego zastrzeżenia, gdy już działał i zbyt często rozdzielał środki według niezrozumiałego (a czasami niestety bardzo zrozumiałego) klucza, ale dostrzegam też pewne korzyści z istnienia instytucji, która ma możliwości animowania sektora pozarządowego tam, gdzie jest go mniej, wspierania działań o strategicznym znaczeniu, punktowego wyrównywania szans organizacji, czy wzmacniania całych branż, które potrzebują rozwojowego impulsu.
Jeśli taka ma być rola Instytutu – potrzeba kogoś z wizją dużo ambitniejszą niż tylko organizowanie konkursów grantowych w sposób bardziej przejrzysty niż poprzednik. I nie mogę się doczekać poznania tych wizji,
a gdyby to było możliwe, rozwlekłabym konkurs na wiele etapów, żeby stał się szeroką dyskusją o przyszłości instytucji tak kluczowej dla sektora pozarządowego. Lub mogącej kluczową się stać.
Może zresztą wcale nie musimy czekać na wysłuchanie publiczne i znając już wszystkie kandydatury, możemy zorganizować oddolne wysłuchanie publiczne, choćby tu, na ngo.pl.
Sektor pozarządowy w ostatnich latach bardzo ucierpiał wizerunkowo po regularnie nagłaśnianych nieprawidłowościach w rozdziale publicznych środków i wykorzystywaniu formuły organizacji pozarządowej do – niestety – przepompowywania tych pieniędzy na cele mniej lub bardziej polityczne, by nie powiedzieć wprost – partyjne. Dziś wszyscy jesteśmy ofiarami skandali z Funduszem Sprawiedliwości, Funduszem Patriotycznym czy Funduszem Willowym, choć tylko naprawdę nieliczni na partyjnych koneksjach skorzystali. I z pewnością nie pomaga, że nowa władza nie jest wcale zdeterminowana, żeby zmienić zasady i ogranicza się do zmiany szyldu i władz.
Mam tu oczywiście na myśli to, co zrobiono z organizacją prowadzącą niesławny Fundusz Patriotyczny, gdzie po wyborach po prostu zmieniono patrona z prawicowego na lewicowego, zwolniono „prawaka”, żeby go zastąpić – nie muszę dodawać, że bez otwartego konkursu – „lewakiem” i nie poszła za tym żadna refleksja o celowości utrzymywania tego bytu.
I to jest coś, czego się najbardziej boję – że czeka nas tylko zmiana wektorów, i teraz miliony na wille będą dostawać organizacje milsze obecnej władzy, a głodzone będą te, których obecna władza – najczęściej z wzajemnością – nie lubi.
Prawo i Sprawiedliwość zrobiło niestety wszystko i więcej, żeby można było na zapas usprawiedliwić każde działanie następców, bo cokolwiek zrobią i tak nie będzie to na taką skalę, jak do tej pory.
Jeśli więc mamy nadzieję na poważną zmianę w relacjach władza–organizacje, to nie będzie lepszego momentu niż nowe otwarcie w Narodowym Instytucie Wolności,
który powinien nie tylko wypracować przejrzyste i odporne na politykę procedury finansowania sektora pozarządowego, ale też wykorzystać swoją wyjątkową pozycję do wymuszenia naśladownictwa na innych instytucjach decydujących o przyznawaniu publicznych środków organizacjom pozarządowym.
Jeśli nowym władzom Instytutu uda się wywalczyć polityczną niezależność i wprowadzić pełną transparentność – plan minimum uznam za zrealizowany.
Ale jeśli chcemy bardziej ambitnie, chciałabym poznać wizję wykraczającą poza technikalia, sprawiającą, że granty nie będą tylko redystrybucją publicznych środków, a strategiczną inwestycją w rozwój społeczeństwa obywatelskiego. Damy radę?
Katarzyna Sadło – trenerka, konsultantka i autorka publikacji poradniczych dla organizacji pozarządowych. Była wieloletnia prezeska Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Związana także z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych, Funduszem Obywatelskim im. Henryka Wujca i Stowarzyszeniem Dialog Społeczny. Członkini zarządu Fundacji dla Polski.
Źródło: informacja własna ngo.pl