Folkowisko: Nas samych zaskoczyło to, na jak ogromną skalę dziś działamy [wywiad]
– Chcemy, by pogranicze przestało być symbolem tragicznej przeszłości, a stało się miejscem spotkania, wspólnej, twórczej pracy – mówi o Folkowisku Maciej Piotrowski, prezes założonego w 2011 roku Stowarzyszenia. Z dnia na dzień niewielka organizacja działająca w obszarze kultury, przekształciła się w humanitarną. Dziś niesie pomoc w Ukrainie, podpisując tam kolejne umowy partnerskie z samorządami i instytucjami. – Nas samych zaskoczyło to, na jak ogromną skalę dziś działamy – dodaje Aleksander Sola, odznaczony medalem miasta Charkowa.
Maciej Piotrowski: To przecież część życia na pograniczu – trzeba potrafić o sobie wzajemnie opowiedzieć, przełożyć zarówno słowa i sensy
Estera Flieger: Czym zajmowało się Stowarzyszenie Folkowisko, zanim rosyjska armia przekroczyła ukraińską granicę?
Maciej Piotrowski: Stowarzyszenie powstało w położonej na pograniczu polsko-ukraińskim wsi Gorajec i to miejsce określiło profil jego działalności. Zajęliśmy się dziedzictwem kulturalnym regionu. Od samego początku współpracowaliśmy z Ukraińcami.
Od kiedy działa Folkowisko?
– Od 2011 roku. Jestem ukrainistą, organizację zakładaliśmy kiedy byłem na studiach. Często wtedy odwiedzałem Lwów i poznałem miejscowe środowiska artystyczne. Poznani wówczas artyści, dziś angażują się w działania humanitarne, na przykład tworząc dla nich przestrzeń dla uchodźców w teatrach.
Historia mocno doświadczyła Polskę i Ukrainę, komplikowała również wzajemne relacje. Czy trudna przeszłość stanowiła wyzwanie dla Stowarzyszenia?
– Kiedy rozpoczynaliśmy działalność, na Stowarzyszenie padł cień podejrzeń o cele polityczne, bo działanie w obszarze stosunków polsko-ukraińskich długo budziło takie skojarzenia. Były podejmowane również próby narzucenia nam tematu Zbrodni Wołyńskiej.
Widzimy, że Ukraińcy i Polacy, których rodziny mają trudne historyczne doświadczenia, potrafią się dogadać.
Osiągnięcie porozumienia na gruncie relacji międzyludzkich, na bazie kultury i sztuki, jest dużo prostsze niż na poziomie politycznym.
Dlaczego więc powstało Folkowisko?
– Sięgająca kilku wieków historia Gorajca, to opowieść o dobrych, pokojowych sąsiedzkich relacjach, przerwanych okrutnie w latach 1943-1947. Chcemy, by pogranicze przestało być symbolem tragicznej przeszłości, a stało się miejscem spotkania, wspólnej, twórczej pracy. Jednak chodzi nam też o wspólną zabawę, dobre spędzanie czasu, rozrywkę i refleksje.
Stowarzyszenie organizuje Festiwal Folkowisko. Jakie jeszcze działania podejmuje?
– Z racji pochodzenia jesteśmy zainteresowani kulturą wiejską. Już w 2013 roku, a więc zanim historia ludowa stała się popularna i znalazła się w głównym nurcie, zorganizowaliśmy akcję „Jestem ze wsi”. Nagrywamy też podcast „Wszyscy jesteśmy ze wsi”.
Staramy się też tworzyć przestrzeń dla działań twórczych: na przykład tłumaczy literatury. To przecież część życia na pograniczu – trzeba potrafić o sobie wzajemnie opowiedzieć, przełożyć zarówno słowa i sensy. Tak narodził się projekt i portal „Rozstaje.art”, gdzie każdy tekst można przeczytać w co najmniej dwóch językach, porównać je ze sobą. Zorganizowaliśmy także trzy edycje seminariów dla tłumaczy z Europy Środkowo-Wschodniej – od Łotwy po Serbię i od Czech po Rosję. Z czasem dołączyli do nas malarze, którzy interpretują teksty literackie w formie wizualnej. A we współpracy z Białorusią powstały dwa albumy muzyczne – zespoły Isna Trio i Vuraj wykonują utwory z poezją przetłumaczoną na kilka języków.
A kiedy polsko-ukraińską granicę zaczęli przekraczać uchodźcy, znajomość języków rosyjskiego i ukraińskiego okazała się bezcennym zasobem.
– Baza, którą stworzyliśmy bardzo się dziś przydaje. Korzystając z tych kontaktów, zorganizowaliśmy dyżur translatorski na przejściu w Budomierzu. W akcji wzięło udział kilkadziesiąt osób. Wsparło ją starostwo w Lubaczowie, dzięki czemu tłumacze mieli się gdzie zatrzymać.
Nasza sieć kontaktów to jednak więcej niż tylko tłumacze, a działania na granicy daleko wykraczają poza wspomnianą akcje.
W uruchomieniu ich pomocne było przede wszystkim to, że organizując festiwal, zdobyliśmy doświadczenie koordynacyjne, zgromadziliśmy wokół siebie zintegrowany zespół wolontariuszy.
Mamy także zasoby instytucjonalne, podmiotowość prawną. Wszystko o czym mówiłem, złożyło się na to, że szybko mogliśmy zacząć działać w Ukrainie.
Kiedy wybuchła wojna Chris Niedenthal wsparł Folkowisko organizując licytację swoich zdjęć. Jakie są źródła finansowania dla codziennej działalności Stowarzyszenia?
– Stowarzyszenie Folkowisko – jak chyba każde ngo w Polsce - składało wnioski o granty i ubiega się o dotacje. Jeśli nie udaje się tą drogą, dzięki szczodrości społeczności, która powstała wokół naszych inicjatyw, możemy liczyć na darowizny. Dziś wsparcie płynie do nas z całego świata – otrzymujemy ją przede wszystkim od indywidualnych darczyńców i firm, artystów i przedsiębiorców, nie odmawia nam się również pomocy publicznej,
Co jest największym osiągnięciem Stowarzyszenia?
– Miękkie zasoby – kontakty, wzajemne zaufanie, solidarność i przyjaźnie, które w kryzysie pozwalają sprawnie działać.
Aleksander Sola: To, że jesteśmy małą organizacją okazało się atutem
Z dnia na dzień stosunkowo niewielka organizacja działająca w obszarze kultury, przekształciła się w humanitarną.
Aleksander Sola: Bardzo pomogło to, o czym mówił Maciej: jesteśmy zgraną ekipą, działamy razem od lat, bardzo dobrze się znamy i przyjaźnimy oraz ufamy sobie, a to najważniejsze. Doświadczenia festiwalowe również są bezcenne – umiejętność szybkiego rozkładania namiotów, ewakuacji ludzi, niesienia pierwszej pomocy.
To, że jesteśmy organizacją lokalną, również ma ogromne znaczenie – mamy kontakty z władzami i strażą graniczną oraz innymi instytucjami.
Oprócz Stowarzyszenia, powstała też fundacja.
– Zdecydowały o tym potrzeby formalne. Czekamy na wpis do KRS.
Jak jest skala pomocowych działań Stowarzyszenia?
– Nas samych zaskoczyło to, na jak ogromną skalę dziś działamy. Zaczęliśmy od organizacji noclegów dla uchodźców oraz pomocy w znalezieniu im miejsca, gdzie mogą zatrzymać się dłużej i pracy – w siedzibie Folkowiska przez pierwsze dwa tygodnie wojny przyjęliśmy około 400 osób.
Następnie otworzyliśmy w agroturystyce Chutor Gorajec pierwszy magazyn. We współpracy z gminą Cieszanów zaadaptowaliśmy miejskie lodowisko. Ale potrzebowaliśmy pomocy. Zaskoczył nas odzew – na nasze ogłoszenie, zaraz po tym kiedy pojawiło się w Internecie, odpowiedziało sto osób, które pomogły nam sortować dary. Magazyn zresztą szybko okazał się za mały, potrzebowaliśmy więc większego.
Folkowisko jest jedną z nielicznych polskich organizacji, która działa w Ukrainie.
– W pierwszych dniach wojny udaliśmy się na przejście graniczne Budomierz-Hruszów i zobaczyliśmy, że potrzeby są ogromne – po stronie ukraińskiej stał jeden namiot, w nim zgrzewka wody i paczka pampersów, a dookoła było kilkadziesiąt tysięcy uciekających przed wojną osób, które czekały w kolejce po kilkanaście godzin. Tylko jednej nocy z powodu hipotermii zmarło czworo dzieci, a na zawał serca dwie starsze osoby.
Po polskiej stronie pomogły lokalne władze, my podjęliśmy więc działania w Ukrainie.
Jeszcze tego samego dnia wróciliśmy na miejsce z namiotami i prowiantem. W ciągu kilku dni powstało miasteczko humanitarne z zapleczem medycznym – to ambulatorium i szpital polowy z kilkudziesięcioma łóżkami.
Ponadto zorganizowaliśmy całodobową obsługę. Działają tam ukraińscy wolontariusze. Przez miasteczko przeszło kilkaset tysięcy uchodźców.
Folkowisko na tym się nie zatrzymało.
– Kiedy sytuacja na granicy została opanowana, postanowiliśmy pojechać dalej, w głąb Ukrainy. Udaliśmy się do Jaworowa. To niewielkie, przygraniczne miasto powiatowe. Tam spotkaliśmy się z lokalnymi władzami i zapytaliśmy, czego najbardziej potrzebują. Okazało się, że sytuacja jest bardzo poważna: na zachodnią część Ukrainy uciekło około trzech milionów uchodźców wewnętrznych, pomoc jest więc potrzebna również na miejscu. Każdego dnia organizujemy transporty żywności. Doposażamy region infrastrukturalnie. Zapewniliśmy dzieciom laptopy, aby korzystały z edukacji zdalnej.
Kiedy sytuacja w Jaworowie ustabilizowała się, pojechaliśmy do Lwowa. Spodziewaliśmy się, że w dużym mieście, na które zwrócone są oczy całego świata, nie będziemy potrzebni. Na miejscu okazało się, że na głównym dworcu nie ma żadnej dużej światowej organizacji. A to miejsce, do którego docierają wszyscy uciekający ze wschodu uchodźcy, by ruszyć dalej. Rozpoznaliśmy więc potrzeby – to przede wszystkim pomoc medyczna – i zaczęliśmy działać również tutaj. Przetransportowaliśmy z granicy ambulatorium – jest bardzo potrzebne: uchodźcy są w złym stanie psychicznym i fizycznym, często ranni. Otworzyliśmy także duży magazyn we współpracy z ukraińską organizacją Stay Safe UA.
Stowarzyszenie uruchomiło program „Mały Most”. Na czym polega?
– Kiedy zaczęliśmy pomagać w Jaworowie, chcieliśmy ustrukturalizować nasze działania. Podpisaliśmy więc umowę partnerską z miastem. Jego władze są bardzo zaangażowane. Pomyśleliśmy, dlaczego nie mielibyśmy zawrzeć podobnych z innymi ośrodkami miejskimi w Zachodniej Ukrainie. Tak narodził się program „Mały Most”. Kolejne umowy podpisaliśmy m.in. z miastami Iwano-Frankowe, Rawą Ruską, a nawet z całym województwem lwowskim oraz instytucjami, w tym z szpitalem wojewódzkim w Tarnopolu.
Chcemy pomagać mądrze, dlatego współpracujemy z lokalnymi władzami, które najlepiej wiedzą, czego potrzebują mieszkańcy danego regionu.
Stworzyliśmy kanały komunikacji pomiędzy nami a władzami wspieranych gmin. To pozwala na bieżącą aktualizację potrzeb. Projekt się rozwija, podpisujemy kolejne umowy.
Nie ma takiego problemu, którego nie rozwiązałoby Folkowisko.
– To, że jesteśmy małą organizacją okazało się atutem – wyróżnia nas to, że potrafimy działać bardzo szybko, podczas gdy duże NGO potrzebują więcej czasu na uruchomienie bardzo rozbudowanych struktur.
Maciej Piotrowski – prezes Stowarzyszenia Folkowisko – animator kultury, tłumacz, ukrainoznawca. Koordynator wielu międzynarodowych i krajowych projektów organizacji pozarządowych. Koordynator spotkań tłumaczy z Europy Środkowej Rozstaje. Tłumacz literatury ukraińskiej.
Aleksander Sola – student politologii, wieloletni członek stowarzyszenia Animacji Kultury Pogranicza Folkowisko, wiceprezes Fundacji Folkowisko. Współorganizator odbywającego się od 12 lat we wsi Gorajec w województwie Podkarpackim festiwalu Folkowisko. Koordynator internetowego projektu “Kultura w kwarantannie”, a także pierwszego w pełni interaktywnego festiwalu “Pierwszy rok w chmurach” – odbywającego się online w czasach szalejącej pandemii koronawirusa. Członek zespołu zajmującego się promocją i social mediami na Cieszfanów Festiwal. Współzałożyciel Fundacji Folkowisko. Od początku wojny w Ukrainie zaangażowany w doraźną pomoc uchodźcom i wysyłkę pomocy humanitarnej na tereny objęte konfliktem zbrojnym. Za działania humanitarne podczas trwającej wojny w Ukrainie, odznaczony medalem miasta Charkowa.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.