Medyczne „legendy miejskie”: rzecz o babkach świątecznych, ploteczkach w poczekalni i nadopiekuńczych matkach [felieton Libury]
Okres świąteczny i wakacyjny jak w zegarku wyznacza sezon na artykuły dotyczące tzw. „babek świątecznych”, czyli starszych, schorowanych osób oddawanych „na przechowanie” do szpitala przez bliskich na czas wyjazdu lub dużego rodzinnego wydarzenia.
Kryzysowe sytuacje w ochronie zdrowia niemal natychmiast wywołują wysyp publikacji w mediach, które proponują proste i chwytające za serce wyjaśnienie problemu. Kolejki do świadczeń uruchamiają temat pacjentów, którzy nie odwołali wizyt i seniorów okupujących krzesełka w przychodni w celach towarzyskich. Oblężenie SOR-ów związane z szalejącą tridemią grypy, Covidu i RSV daje asumpt do narzekań na pacjentów, którzy zgłaszając się z błahymi problemami, utrudniają niesienie pomocy w nagłych wypadkach.
Okres świąteczny i wakacyjny jak w zegarku wyznacza zaś sezon na artykuły dotyczące tzw. „babek świątecznych”, czyli starszych, schorowanych osób oddawanych „na przechowanie” do szpitala przez bliskich na czas wyjazdu lub dużego rodzinnego wydarzenia.
Tak ujęte tematy siłą rzeczy kierują uwagę na jednostkę: pacjenta lub jego rodzinę, punktując nieracjonalne, moralnie podejrzane, a czasem wręcz nieetyczne zachowania podpadające pod kategorię nadużywania świadczeń zdrowotnych. Opowieści te wykorzystują jako tworzywo realne zjawiska, ale przedstawiają je w sposób, który nie tylko ich nie wyjaśnia, co wręcz odwraca społeczną uwagę od źródeł problemu. Niejednokrotnie przeszacowują przy tym jego skalę i znaczenie dla systemu ochrony zdrowia, a przede wszystkim oferują proste wskazanie „winnego” trudności z uzyskaniem pomocy medycznej, jakich doświadcza wielu obywateli.
Co ciekawe, czarnymi charakterami tych historii okazują się grupy społeczne, na które łatwo bezkarnie pomstować, bo z natury rzeczy są rozproszone, brakuje im organizacji i siły przebicia: to schorowani seniorzy, opiekunowie obłożnie chorych, czy matki małych dzieci.
To paradoks, że o znieczulicę oskarża się tych, którzy albo sami wymagają pomocy, albo na co dzień wykonują największą pracę troski o bliskich.
Za nami święta Bożego Narodzenia i wysyp medialnych opisów naprawdę oburzających praktyk, takich jak choćby odwodnienie seniora przez rodzinę, by wymusić decyzję o hospitalizacji na izbie przyjęć. Czy takie sytuacje się zdarzają? Zapewne tak, jednak odróżnienie celowego działania od sytuacji kryzysowej, wywołanej pogorszeniem zdrowia osoby starszej (albo wyczerpaniem osoby sprawującej opiekę!) wcale nie jest banalne. Za to opowieści o „babach świątecznych” budują negatywny stereotyp opiekuna osoby starszej jako zimnego egoisty. A przecież jest mało prawdopodobne, by dorosłe dzieci masowo pozbywały się niedołężnych rodziców, by wylecieć na Malediwy.
Co więcej, jeśli zdarza się przypadek celowego działania, takiego jak ominięcie podania leków seniorowi przez członka rodziny, który regularnie sprawuje nad nim opiekę, to w pierwszych rzędzie należałoby się zastanowić nad stanem psychicznym opiekuna, aniżeli ciskać weń paragrafami z kodeksu karnego.
Ba! coraz częściej zdarzają się pacjenci, którzy sami doprowadzają się do stanu krytycznego, by trafić do szpitala. Niektórzy celują w czas świąt, bo są samotni lub bezdomni. Inni regularnie balansują na granicy życia i śmierci, by np. oszczędzić na lekach przeciwcukrzycowych. Albo mają zimno w domu i szpital jest ucieczką przed ubóstwem energetycznym.
Epidemii samotności, jakiej doświadczają osoby starsze, nie zwalczymy, wprowadzając opłatę za wizytę u lekarza pierwszego kontaktu, ale oferując seniorom alternatywne miejsca spotkań.
Matki nie będą jechać do szpitala z niemowlęciem, jeśli w sensownym czasie otrzymają pomoc pediatry ze swojej przychodni, zamiast komunikatu „najbliższy termin za 5 dni”.
Podrzucanie bliskich do szpitala to przede wszystkim skutek braku systemowej i szeroko dostępnej opieki wytchnieniowej.
Żyjemy w kraju, w którym dla osób wymagających skomplikowanej, intensywnej pielęgnacji często nie ma alternatywy dla szpitala w postaci krótkoterminowych form opieki 24 godziny na dobę.
Brakuje też codziennego wsparcia dla bliskich sprawujących opiekę, aby uchronić ich od wypalenia opiekuńczego. A okres okołoświąteczny to czas, w którym wiele osób doświadcza kryzysów zdrowia psychicznego, o napięciach w relacjach międzyludzkich nie wspominając.
Naprawdę warto powstrzymać się od uogólnień i surowych osądów moralnych wobec grupy, której państwo oferuje zasiłek opiekuńczy w kwocie 620 zł miesięcznie w zamian za rezygnację z pracy.
Na koniec warto dodać, że w Polsce niemalże nie mówi się o zjawisku, które jest lustrzanym odbiciem „babek świątecznych”, a mianowicie o odsyłaniu ciężko chorych nieprzygotowanym do sprawowania opieki rodzinom. Nikt nie rodzi się z naturalną umiejętnością pielęgnowania odleżyn, karmienia osób z trudnościami z przełykaniem, czy komunikowania się z osobą z afazją. Tymczasem takie porzucanie pacjentów (z ang. patient dumping) to problem społeczny, który będzie się pogłębiał wraz ze starzeniem się społeczeństwa.
Odpowiedzią nie jest ani obwinianie rodzin, ani pracowników szpitali, tylko budowa systemu zabezpieczenia społecznego z prawdziwego zdarzenia.
Maria Libura – kierowniczka Zakładu Dydaktyki i Symulacji Medycznej Collegium Medicum Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie, wiceprezeska Polskiego Towarzystwa Komunikacji Medycznej, członek Rady Ekspertów przy Rzeczniku Praw Pacjenta, przewodnicząca Zespołu Studiów Strategicznych Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, ekspertka Centrum Analiz Klubu Jagiellońskiego ds. zdrowia, współpracowniczka Nowej Konfederacji.
Źródło: informacja własna ngo.pl