Laureaci S3KTORa 2015: Hostel LGBT. Ocalić ludzkie życie [patronat ngo.pl]
To tutaj ratunek znajdują osoby homo- i biseksualne oraz transpłciowe, gdy nie mają gdzie iść. Zostało to docenione. Nagrody i uznanie to jednak zbyt mało, by hostel mógł dalej działać. Dlatego trwa zbiórka na jego funkcjonowanie.
Mikołaj miał 18 lat, kiedy zorientował się, że bardziej podobają mu się koledzy niż koleżanki. W wieku 20 lat zaczął spotykać się z chłopakiem, którego poznał w Internecie. Kiedy ojciec podsłuchał ich rozmowę telefoniczną, w domu rozpętało się piekło. Wyzwiska, nękanie, zastraszanie. Mikołaj zdecydował się na wyjazd, ale nie miał dokąd pójść. Zadzwonił do jedynego w Europie Wschodniej hostelu interwencyjnego dla osób LGBT. Na razie przebywa w nim dwa miesiące.
Bezdomni LGBT
To wciąż krócej, niż wynosi średnia. W hostelu prowadzonym przez Stowarzyszenie Lambda Warszawa jest dwanaście miejsc. Zimą, gdy temperatura na dworze tego wymaga, używane są również dodatkowe dwa materace i łóżko polowe. Średnio ofiary przemocy opuszczają ośrodek po kwartale, choć niektórzy mieszkają tu nawet siedem miesięcy.
Nazwa „hostel” może być myląca. Nie jest to bowiem tani hotel – mieszkańcy i mieszkanki nie muszą w nim płacić za pobyt. Nie jest to też miejsce zabaw i wakacji. To miejsce pracy nad sobą, poszukiwania zatrudnienia, prób stanięcia na własnych nogach. A o to bywa trudno. – Badania w Wielkiej Brytanii pokazują, że około 25% ludzi bezdomnych do 26 roku życia to osoby LGBT – mówi Agnieszka Duszyńska, kierowniczka hostelu. – Podejrzewamy, że u nas może być podobnie, jeśli nie gorzej, bo sytuacja prawna, a co za tym idzie także życiowa, osób homo- i biseksualnych oraz transpłciowych w Polsce jest znacznie gorsza.
To właśnie z tej potrzeby, w lutym 2015 roku, powstał hostel. Trafiają tu głównie ludzie młodzi – osoby do 27 roku życia stanowią 70% mieszkańców. W historiach – chociaż każda jest inna – powtarzają się często te same motywy: odrzucenie, brak akceptacji ze strony rodziców, wyzwiska, przemoc ekonomiczna, odbieranie własności, utrudnianie kontaktu ze światem zewnętrznym, zamykanie w domu. W efekcie: często ucieczka z domu.
– Ale zgłaszają się do nas także osoby starsze, które znalazły się w kryzysowej sytuacji i nie miały wsparcia wśród bliskich. Mieliśmy dwoje mieszkańców po pięćdziesiątce – dodaje Duszyńska. – Wiele osób potrzebuje w takich chwilach miejsca, w którym mogą zacząć na nowo: ochłonąć, poszukać pracy, poradzić sobie z doznaną przemocą – opowiada.
Zastępczy dom
Kamil jest transseksualnym mężczyzną. Nieraz już popadał w problemy mieszkaniowe. Bardzo trudno mu utrzymać pracę. Podejrzewa, że jego poprzedni pracodawca zwolnił go z powodu uprzedzeń w stosunku do osób takich jak on. Przed przyjściem do hostelu kilka razy korzystał z pomocy istniejących noclegowni czy schronisk, ale było mu trudno wytrzymać spojrzenia i komentarze kadry oraz groźby i zaczepki współmieszkańców.
Historia Kamila może być odpowiedzią na pytanie o to, dlaczego osoby LGBT często nie korzystają ze „zwykłej” oferty pomocy dla osób w kryzysie mieszkaniowym. – Chciałabym, żeby standardowe placówki były w stanie im pomóc – mówi Duszyńska. – Ale słyszymy, że często nie potrafią. Ich kadra nie przechodziła odpowiednich szkoleń, nie wie, jak zwracać się do osoby transpłciowej. Zdarza się, że kobieta będąca w trakcie korekty płci, ale przed dokonaniem zmiany w dokumentach (w których wciąż widnieją dane męskie), zostaje odesłana do placówki dla mężczyzn. To dramaty konkretnych ludzi.
Nie jest zresztą tajemnicą, że pomoc najskuteczniejsza okazuje się na ogół wtedy, kiedy jest sprofilowana pod potrzeby konkretnej grupy odbiorców. A w hostelu interwencyjnym dla osób LGBT tak jest. Otrzymują tu bowiem nie tylko dach nad głową, ale również wyżywienie (choć mieszkańcy i mieszkanki gotują sami), artykuły higieniczne, wsparcie psychologiczne, pomoc pracowniczki socjalnej w szukaniu pracy, trening umiejętności miękkich.
To wszystko jest potrzebne, by zacząć od nowa. Niektórzy potrzebują na to miesiąca, niektórzy kilku – co dwa tygodnie mieszkaniec decyduje wraz z kadrą hostelu, czy dalej chce w nim zostać. Niektórym, pomimo wsparcia, nie udaje się wyjść na prostą. – Nie każdy, kto trafi do hostelu, zacznie nowe życie. Ale wśród 64 osób, które dotąd do nas trafiły, ponad połowa przezwyciężyła kryzys. To dużo – mówi Duszyńska. I dodaje: – Zdarza się, że ktoś do nas wraca. Dotyczy to zwłaszcza osób najmłodszych, osiemnasto- czy dziewiętnastolatków, którzy jeszcze nie są samodzielni. To u nas uczą się obsługi pralki, prasowania, planowania wydatków. Zdarza się, że po opuszczeniu hostelu znów pojawia się w ich życiu kryzys.
Są i tacy, którzy nie wytrzymują panującego w placówce regulaminu. Nie można tu pić alkoholu, wracać po nocy, wyjście na całą noc trzeba zgłosić z odpowiednim wyprzedzeniem, wymagana jest praca z kadrą hostelu, obowiązuje cisza nocna. Nie każdemu to odpowiada.
Ale w hostelu przynajmniej jest bezpiecznie.
Bezpieczna przystań w tajnym miejscu
Zosia dorastała w domu, w którym awantury, szarpaniny i alkohol były na porządku dziennym. Nigdy nie zdecydowała się powiedzieć rodzinie, że jest lesbijką. Podczas pobytu w hostelu postanowiła za to zgłosić na policję przemoc domową. Martwi się o swoje młodsze rodzeństwo.
Według badań Kampanii Przeciw Homofobii i Lambdy Warszawa, któregokolwiek rodzaju przemocy doświadczyło około 50% osób LGBT. Dlatego tak ważne jest, by ci, którzy często przychodzą do hostelu z bagażem trudnych doświadczeń, czuli się w nim bezpiecznie.
Ośrodek znajduje się w prywatnym, wynajmowanym przez Lambdę mieszkaniu – to kilka pokojów cztero-, trzy- i dwuosobowych, kuchnia, jadalnia, świetlica i łazienki. O jego przeznaczeniu wiedzą oczywiście właściciele oraz sąsiedzi. – Gdy szukaliśmy lokalizacji, zdarzało się, że właściciel lokalu wycofywał się, gdy mówiliśmy, jaka działalność miałaby być w nim prowadzona – opowiada Duszyńska. – Ale w obecnej lokalizacji mamy duże wsparcie od właścicielki. Zrobiliśmy też spotkanie z sąsiadami, by odpowiedzieć na pytania i wyjaśnić wszelkie wątpliwości.
Poza wąskim gronem ludzi nikt jednak nie wie, gdzie to mieszkanie się znajduje. – Chronimy tę tajemnicę. W ostatnich miesiącach nasza siedziba dwukrotnie była atakowana: wybito nam okno, pomazano drzwi, wydrapano napisy „zakaz pedałowania”, „white power” i krzyż celtycki, próbowano je podpalić. To samo spotyka Kampanię Przeciw Homofobii – tłumaczy Duszyńska. – Musimy chronić hostel i jego mieszkańców, bo nie chcemy, by osoby, które w nim mieszkają, a już doświadczyły przemocy, kolejny raz zostały zaatakowane.
Istnienie hostelu jest zagrożone
Mimo środków bezpieczeństwa, istnienie hostelu jest zagrożone. Oczywiście, chodzi o pieniądze. Przez pierwszy rok działalność ośrodka finansowała Fundacja Batorego, potem przez pewien czas wspierała ją amerykańska organizacja „All Out”. Lambda próbowała również uzyskać – bez powodzenia – dotację z Ministerstwa Sprawiedliwości, a także z Urzędu Miasta stołecznego Warszawa. Ten ostatni przyznał na działania hostelu ⅓ wnioskowanej kwoty. To jednak zdecydowanie za mało.
Dlatego trwa zbiórka na dalsze funkcjonowanie hostelu. – Istnieje zagrożenie, że inicjatywa nie przetrwa – szczerze mówi Duszyńska. – Ale liczymy, że zbiórka cały czas będzie przynosić owoce. Może też zdecyduje się nas wesprzeć jakaś firma? Poprosiliśmy również o wsparcie znane osobistości kultury – dodaje.
Stawka jest wysoka. Do hostelu trafiają też ludzie z myślami samobójczymi. Drogę do niego odnajdują ofiary pobić. Znajdują w nim schronienie podczas mroźnej zimy. – Tak naprawdę chodzi o ludzkie życie. Łatwo się więc nie poddamy – kończy Duszyńska.
Dowiedz się, co ciekawego wydarzyło się w III sektorze. Śledź wydarzenia ważne dla NGO, przeczytaj wiadomości dla organizacji pozarządowych. Odwiedź serwis wiadomosci.ngo.pl.
Źródło: Inf. własna (warszawa.ngo.pl)
Skorzystaj ze Stołecznego Centrum Wspierania Organizacji Pozarządowych
(22) 828 91 23