Jędrzej Witkowski: Przed edukacją obywatelską stoi wiele wyzwań [wywiad]
– Szkoła jest jedyną przestrzenią, w której jeszcze spotykamy się prawie wszyscy jako społeczeństwo i musimy tę okazję wykorzystać, żeby uczyć budowania kompromisu – mówi Jędrzej Witkowski, prezes Centrum Edukacji Obywatelskiej, z którym rozmawiamy o wynikach Międzynarodowego Badania Edukacji Obywatelskiej.
Jędrzej Dudkiewicz: – Z Międzynarodowego Badania Edukacji Obywatelskiej wynika, że polskie uczennice i uczniowie mają mocno krytyczny stosunek do polityki. Nie ufają parlamentowi, rządowi, partiom. Chciałbym jednak przewrotnie zapytać, czy zaprzeczeniem tego nie było tłumne ruszenie młodych osób do ostatnich wyborów? A także kampanie profrekwencyjne, np. „Cicho już byłyśmy” inicjatywy Wschód?
Jędrzej Witkowski: – Rzeczywiście widzimy, że młodzi ludzie w Polsce dobrze rozumieją sferę publiczną, pod tym względem wypadli prawie najlepiej w całej Europie. Jednocześnie bardzo nie ufają polityczkom i politykom, a także ogółem systemowi, są mocno wyalienowani politycznie. Z jednym wyjątkiem, którym jest właśnie głosowanie. Można powiedzieć, że stało się ono nową normą społeczną. Być może wynika to z powszechnych praktyk głosowania w samorządach uczniowskich oraz faktu, że przez ostatnie 10–15 lat było dużo silnych kampanii profrekwencyjnych skierowanych do młodych ludzi.
Mam poczucie, że jeśli młodzi głosują wbrew tej alienacji politycznej, to dlatego, że uważają, iż niepójście na wybory byłoby obciachem. Jednocześnie jest to jedyny element partycypacji w sferze polityki, w którym polskie uczennice i uczniowie wpadają bardzo wysoko.
A czy ta nieufność do parlamentu, rządu, partii w pewnym sensie nie jest też zaletą? To znaczy, że dzięki temu o wiele trudniej jest coś młodym ludziom wcisnąć. Znów mam trochę przed oczami Wschód, który podchodzi bardzo konfrontacyjnie do polityczek i polityków, nie daje się zbyć ładnymi słowami i obietnicami, tylko odważnie żąda różnych rzeczy.
– Wydaje mi się, że nie. To, o czym mówisz, to zdrowy sceptycyzm czy krytycyzm, objawiające się brakiem czołobitnego podejścia do polityczek i polityków. Kiedy jednak mówimy o braku zaufania, to ono mierzone jest takimi pytaniami, jak „czy ludzie w polityce kierują się dobrem publicznym?”, „czy dobrze reprezentują nasze interesy?, „czy są tam, żeby realizować interes prywatny lub partyjny?”. Odpowiedzi na nie pokazują wyraźny brak zaufania, który jest poważnym problemem. Przekonanie, że każdy gra na własny rachunek jest raczej obciążeniem niż zasobem.
Jakie są twoim zdaniem główne wnioski z badania? Na ile i w jaki sposób polskie uczennice i uczniowie odróżniają się od młodzieży z innych krajów? Jedną z rzeczy rzucających się w oczy jest wyraźna zmiana w podejściu do religii.
– Należy wspomnieć, że porównujemy dane z 2022 roku do edycji z 2009. I z tej perspektywy widać wyraźnie postępującą laicyzację młodych ludzi. W 2009 roku Polska była w gronie krajów, w których znaczenie religii dla młodych ludzi było najwyższe. Obecnie jest wśród tych, gdzie znaczenie religii jako punktu odniesienia dla sfery społecznej jest jednym z najniższych. Mniej niż połowa ósmoklasistów uważa, że religia pomaga odróżniać to, co jest dobre od tego, co złe.
Jednocześnie wyraźnie rośnie uznanie dla równości praw, zauważanie wykluczenia poszczególnych grup. Trend ten widać zwłaszcza wśród dziewczyn. Zresztą podejmowanie działań na rzecz praw człowieka jest najczęściej uznawane przez młodych ludzi za zachowanie, którego należałoby oczekiwać od dobrych obywatelek i obywateli.
Tym, co jeszcze wyróżnia polskie uczennice i uczniów jest to, jak często dyskutują o sprawach bieżących na lekcjach. To ważny element edukacji obywatelskiej w naszym kraju. Także zaangażowanie w wolontariat jest na najwyższym poziomie ze wszystkich państw, które uczestniczyły w badaniu.
Wpierw pogadajmy jednak o tym, co niepokojące. Co twoim zdaniem jest najpoważniejszym sygnałem, że dzieje się coś złego? Fakt, że tylko 36% młodych osób deklaruje, że innym ludziom można ufać?
– Zdecydowanie, jeśli jest coś najbardziej niepokojącego w tych badaniach, to właśnie to, o czym mówisz. Zwłaszcza, że wskaźnik zgeneralizowanego zaufania przez trzynaście lat spadł z 58%, czyli o 22 punkty procentowe. To jest fundamentalna zmiana, wymagająca pogłębionych badań jakościowych, żeby sprawdzić, z czego to wynika.
Niskie jest też zaufanie do szkoły jako instytucji – na poziomie 45%. A wiemy, jak istotne znaczenie ma zaufanie dla kapitału społecznego, dla funkcjonowania gospodarki i społeczeństwa obywatelskiego. Zdecydowanie powinniśmy się tym martwić.
Póki co na pogłębione badania trzeba poczekać. Z czego jednak twoim zdaniem wynika ten brak zaufania? To efekt tego, jak wygląda polska polityka, będąca grą dwóch głównych aktorów, z której w gruncie rzeczy niewiele wynika? Wzrastającej kultury kapitalistycznego indywidualizmu, silnie promowanej przez media społecznościowe? Braku efektów w przypadku wielu różnych protestów i demonstracji? Czegoś jeszcze innego?
– Polityka na pewno nie pomaga, ale musi chodzić o coś więcej.
Myślę, że brak zaufania zarówno do instytucji, jak i innych ludzi kształtują raczej codzienne doświadczenia uczennic i uczniów.
Przyjrzałbym się więc niskiej ocenie szkolnych relacji – pomiędzy rówieśnikami, a także pomiędzy młodymi ludźmi oraz nauczycielkami i nauczycielami.
Młode osoby pytane o to, czy w szkole uczniowie traktują siebie z szacunkiem dość często odpowiadają przecząco. Generalnie ocena szkolnych relacji w Polsce jest jedną z najgorszych wśród wszystkich badanych krajów. To jest wzmacniane przez trudne interakcje w mediach społecznościowych, choć to akurat Polski nie odróżnia od innych krajów.
Jest sporo przykładów okazywania braku szacunku uczennicom i uczniom, ostatnio kojarzy mi się sprawa ze Szczecina, gdzie w jednej szkole zamontowano kamery w toaletach i mimo protestów nie chciano ich usunąć. Nie mówiąc już o tym, że wciąż mamy systemowo po prostu dużo paternalistycznego traktowania młodych osób.
– W polskim systemie edukacji mamy spory problem z poszanowaniem podmiotowości uczennic i uczniów. Szkoła powinna ją budować i wzmacniać, a czasem jest zupełnie odwrotnie – podmiotowość jest negowana, osłabiana.
Wzmocnienie ochrony praw uczennic i uczniów jest ważną rzeczą. Jednocześnie nie może to się wydarzyć kosztem nauczycielek i nauczycieli, bo ich prawa też są istotne.
Pamiętajmy jednak, że my de facto – poprzez obowiązek szkolny – zmuszamy młodych ludzi do przebywania w hierarchicznej instytucji, opartej na podporządkowaniu. Dlatego praw nie można uzależniać od realizacji obowiązków – to ślepy zaułek. Przez ostatnie trzy dekady dużo się zmieniło na lepsze w naszym rozumieniu podmiotowości uczennic i uczniów, ale jest jeszcze sporo do zrobienia.
Wracając do badań, to płyną z nich też pozytywne wnioski. Z czego możemy się cieszyć? Z poziomu zaangażowania w wolontariat, który jest bardzo wysoki? Jest to tym bardziej paradoksalne, kiedy pamiętamy o niskim zaufaniu do innych ludzi…
– Nie wiemy do końca, z czego wynika tak duża popularność wolontariatu na tle innych form aktywności społecznej. Istnieje ryzyko, że jest to powiązane z procesem rekrutacji do szkół średnich i tzw. punktami za wolontariat.
Tezę tę pozwala postawić choćby to, że kiedy pytamy młode osoby, czy angażowały się w wolontariat wcześniej niż rok wstecz, to odpowiedzi twierdzących jest znacząco mniej. Niezależnie jednak od motywacji, sam fakt tego, że młodzi robią coś wolontariacko jest dużym zasobem.
Tak samo możemy powiedzieć o powszechności samorządności uczniowskiej, która oparta jest póki co głównie o praktyki wyborcze. Na obu tych rzeczach można budować praktyki większej partycypacji, by młodzi ludzi kończyli szkołę z poczuciem realnego wpływu na to, co się dzieje wokół nich – w szkole i w okolicy.
Ważnym zasobem jest też dość powszechna praktyka dyskutowania o polityce i sprawach bieżących na lekcjach. Warto zauważyć potencjał tkwiący w przekonaniach nauczycielek i nauczycieli na temat tego, jakie cele powinna w pierwszej kolejności realizować edukacja obywatelska. Bardzo często mówią w tym kontekście o rozwijaniu umiejętności, postaw i aktywności społecznej młodych osób, a nie tylko o przekazywaniu wiedzy. W praktyce często realizują głównie część wiedzową, bo tego wymaga od nich podstawa programowa, według której lekcje WOS to mini kurs politologii. Ale samo przekonanie nauczycielek i nauczycieli o tym, co jest najważniejsze w edukacji obywatelskiej jest spójne z naszym podejściem.
W Centrum Edukacji Obywatelskiej uważamy, że powinna ona być doświadczeniem sprawczości, a nie kursem wiedzy. Doświadczenie sprawczości to doświadczenie wspólnego działania na rzecz innych, postawienia sobie jakichś celów i ich osiągnięcie, zaprezentowania wyników swojej pracy. Doświadczenie sprawczości to także uczenie się tego, co jest dla mnie interesujące, czyli dokonanie wyboru, dzielenie się swoją wiedzą, a także pasjami. Wszystkie te doświadczenia sprawczości budują podmiotowość młodej osoby.
Skoro są zasoby, na których można budować, to co można zrobić, by ograniczyć również te negatywne rzeczy, o których rozmawialiśmy? W jaki sposób można poprawić sytuację, byśmy nie popadali z jednej strony w coraz większą polaryzację, a z drugiej w zobojętnienie i brak działania? Co może pobudzić polską edukację obywatelską?
– Najważniejszym wątkiem jest budowanie zaufania, to jest możliwe poprzez dobre doświadczenia interakcji z innymi. Trzeba zrobić wszystko, by w szkole było tych doświadczeń jak najwięcej. Od bardzo podstawowego poziomu, czyli pracy w parach i losowych grupach, miniprojektów, po spotkania z instytucjami poza szkołą. Wszystko to daje możliwość doświadczenia, że innym można zaufać, że nie trzeba się ich bać. To także doświadczenie bycia potraktowanym poważnie i podmiotowo.
Drugą sprawą jest wzmocnienie samorządności uczniowskiej. W tym wypadku chodzi nie o sprawczość indywidualną, ale zapośredniczoną przez instytucję, to znaczy – zagłosowałem na kogoś w wyborach do samorządu uczniowskiego i potem ta osoba zrealizowała program, który obiecała w kampanii. To buduje zaufanie nie tylko do osoby, ale także do instytucji. A szkoła jest najważniejszą instytucją, z którą młodzi ludzie mają kontakt przez dwanaście lat obowiązkowej edukacji. Jeżeli w tym czasie spotykają się z wrogim nastawieniem, brakiem wsparcia lub fasadową partycypacją, to trudno oczekiwać, że potem inaczej będą traktować urząd gminy, policję, sąd czy media.
Skoro przy tych ostatnich jesteśmy, to konieczna jest praca nad edukacją medialną, bo polskie uczennice i uczniowie są w ogonie badanych krajów, jeśli chodzi o zaufanie do mediów tradycyjnych i w czołówce w zakresie zaufania mediom społecznościowym. Jednocześnie jedna trzecia deklaruje, że ma problemy z oceną wiarygodności informacji w internecie. Powinniśmy więc uczyć krytycznego podejścia do treści, umiejętności zauważania manipulacji.
Coś jeszcze?
– Słabiej obecne w edukacji obywatelskiej są zagadnienia globalne, związane np. z migracjami, zmianą klimatu, bioróżnorodnością. Tymczasem wiemy, że te zjawiska będą miały coraz większy wpływ na to, co dzieje się u nas w kraju, będą oddziaływać na codzienność młodych ludzi. Szkoła powinna więc pomóc im te zjawiska rozumieć. W badaniach widać także, że często znaczenia tych tematów nie dostrzegają nauczycielki i nauczyciele, tymczasem szkoła powinna wręcz wyprzedzać różne zjawiska i przygotować na nie.
Dobrze to widać na przykładzie dzieci z Ukrainy. Coraz większa liczba polskich uczennic i uczniów obawia się tego, że nasz kraj staje się bardziej różnorodny etnicznie, kulturowo, językowo. Także dlatego, że nie do końca rozumieją przyczyny migracji, nie potrafią sobie wyobrazić ich konsekwencji. Szkoła powinna to tłumaczyć, tak samo jak zmianę klimatyczną.
I ostatnia rzecz – szkoła powinna też, w sposób nieperswazyjny, oswajać młodych ludzi z polityką, z konfliktem, który istnieje w niej od wielu lat. Chodziłoby o tłumaczenie, z czego on wynika, jak możemy się względem niego pozycjonować i pokazywać, jakie ryzyka niesie to, gdy wykluczamy kogoś ze wspólnoty politycznej, a widzimy, że robią to często obie strony sporu.
Szkoła jest jedyną przestrzenią, w której spotykamy się prawie wszyscy jako społeczeństwo i musimy tę okazję wykorzystać, żeby uczyć budowania kompromisu.
Co daje ci nadzieję, że to wszystko jest możliwe?
– Nadzieja jest związana z nowym otwarciem w polityce edukacyjnej. Potrzebowaliśmy go i mam poczucie, że teraz jest przestrzeń do dialogu o tym, jak szkoła może się zmieniać, także w długiej perspektywie. Jako osoby zajmujące się edukacją obywatelską musimy też podtrzymać zwiększone zainteresowanie polityczek i polityków, bo ono pojawia się zwykle pół roku przed wyborami, a potem zanika. Być może ze względu na bezprecedensową mobilizację wyborczą będzie ono jednak teraz dłuższe. Trzeba to wykorzystać, zaproponować, a następnie wprowadzić konkretne zmiany wzmacniające pozycję edukacji obywatelskiej rozumianej szerzej niż tylko przedmiot wiedza o społeczeństwie.
Nasze myślenie o jakości edukacji stopniowo się zmienia, szkoła zaczyna być oceniania nie tylko przez pryzmat tego, jak skutecznie przekazuje wiedzę przedmiotową, ale też w jakim stopniu rozwija poczucie podmiotowości młodych ludzi.
W szkole, która potrafi równoważyć przekazywanie wiedzy, rozwijanie kompetencji i budowanie podmiotowości jest więcej miejsca na edukację obywatelską, która nie jest kursem politologii. Liczę, że uda się to osiągnąć.
Dr Jędrzej Witkowski – prezes zarządu Centrum Edukacji Obywatelskiej – największej polskiej organizacji pozarządowej działającej w obszarze edukacji. Z CEO związany od 2005 roku. Ekspert edukacyjny, z wykształcenia socjolog i politolog. Zajmuje się m.in. strategiami wprowadzania oddolnych zmian w szkołach oraz edukacją obywatelską i edukacją o polityce. Absolwent Leadership Academy for Poland.
Źródło: informacja własna ngo.pl