Warto zabrać się za naprawianie błędów, bo trwający kryzys jest zapewne pierwszym z wielu – nie ma powodów, aby nie wierzyć naukowcom, według których czekają nas kolejne pandemie.
Coraz ciekawiej rozwija się sytuacja Funduszu Wsparcia Kultury, mającego wspierać jednostki prowadzące działalności kulturalną, które z powodu epidemii utraciły przychody. W zeszłym tygodniu, po przyznaniu celebrytom dofinansowań sięgających od kilkuset tysięcy do aż prawie dwóch milionów złotych, na Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wylała się fala krytyki, także ze strony najbardziej rozpoznawalnych postaci ze świata polskiej rozrywki.
W sobotę do zarzutów tych odniósł się ironicznie premier Gliński, zapowiadając zgłoszenie projektu ustawy zakazującej państwowego wsparcia dla znanych artystów i przesunięcie zaoszczędzonych w ten sposób środków na wsparcie dla najbardziej aktywnych tweeterowiczów.
W poniedziałek zgłoszę projekt ustawy zakazującej państwowego wsparcia dla znanych artystów i instytucji kultury. Przesuniemy te środki na wsparcie najbardziej aktywnych tweeterowiczow. Kultura na tym nie zyska, ale PR będzie OK ;) 2/2
— Piotr Gliński (@PiotrGlinski) November 14, 2020
PS - UWAGA! Tweet zawiera treści ironiczne!
W niedzielę, już raczej nieironicznie, ogłosił zaś, że wypłaty z Funduszu zostały wstrzymane do czasu pilnego wyjaśnienia wszystkich wątpliwości.
Szanowni Państwo, zamiast projektu ustawy antycelebryckiej zdecydowaliśmy wstrzymać wypłaty FWK do czasu pilnego wyjaśnienia wszelkich wątpliwości. Instytucje i przedsiębiorcy kultury czekają na to wsparcie. Wkrótce stosowny komunikat @MKiDN_GOV_PL
— Piotr Gliński (@PiotrGlinski) November 15, 2020
Bez zaskoczeń
Niespójne zachowanie ministerstwa oraz zaangażowanie w sprawę osób z pierwszych stron gazet mogą odwracać naszą uwagę od innych związanych z nią problemów.
Po pierwsze, burza wokół Funduszu wybuchła po ogłoszeniu wyników naboru, jednak wyniki te są bezpośrednim skutkiem błędów popełnionych jeszcze na etapie projektowania Funduszu. Krąg wnioskodawców został wtedy ograniczony do zaledwie trzech dziedzin kultury – teatru, tańca i muzyki – uniemożliwiając aplikowanie o dofinansowanie instytucjom i osobom działającym w pozostałych dziedzinach.
Błędem było także zebranie do jednego worka działających nie dla zysku instytucji samorządowych i organizacji społecznych oraz prowadzących działalność rozrywkową przedsiębiorców.
Na wyniki naboru wpłynęły wreszcie warunki udzielania dofinansowań, zgodnie z którymi wysoko punktowaną kategorią był spadek przychodów wnioskodawcy względem roku 2019, a wysokość dofinansowania mogła sięgać do aż 40% albo 50% zeszłorocznych przychodów. Takie ukształtowanie warunków naboru z góry stawiało więc w uprzywilejowanej sytuacji duże firmy, które w ubiegłym roku odnotowały znacznie wyższy przychód niż mniejsi gracze.
Warto jednak zastanowić się, czy gdyby nawet dofinansowanie otrzymały osoby i instytucje najbardziej potrzebujące, uważałybyśmy ich problemy za rozwiązane? Kwestia ta sprowadza się do bardziej fundamentalnego pytania, czy polityka państwa w danym sektorze powinna ograniczać się do sporadycznego udzielania dofinansowań funkcjonującym w nim podmiotom, czy też powinna obejmować również inne działania.
Niestety, da się zauważyć tendencję władzy do podążania w pierwszym kierunku, a nawet do naprawiania swoich błędów i zaniechań przez udzielanie dodatkowych dofinansowań – co miało miejsce np. w przypadku zamknięcia cmentarzy na ostatnią chwilę, czy nieprzygotowania szkół na edukację zdalną w nowym roku szkolnym.
Na krótką metę taki schemat działania jest pewnie bardziej efektywny niż wdrażanie systemowych rozwiązań, wymaga bowiem mniejszej pracy i przynosi szybsze rezultaty. W dłuższej perspektywie prowadzi jednak do nawarstwiania się problemów, co widać także w branży kultury.
Po pierwsze nie szkodzić
Premier Gliński miał co do jednego rację – w dystrybucji środków z Funduszu powinno chodzić o pomoc dla tysięcy zwykłych ludzi pracujących w kulturze i ich rodzin. Szkoda tylko, że zasadą tą nie kierował się parlament, kiedy w trakcie prac nad czwartą tarczą antykryzysową umożliwił stosowanie w państwowych i samorządowych instytucjach kultury mechanizmu obniżania wynagrodzeń oraz zawieszania warunków umów o pracę wynikających z układów zbiorowych.
Jeżeli mierzyć społeczny sprzeciw jego skutecznością, to możliwością obniżania płac w branży kultury przejęłyśmy się nieporównanie mniej niż wynikami naboru na dofinansowania z Funduszu – przepisy pozwalające na obniżkę wynagrodzeń obowiązują od czerwca i nic nie wskazuje na to, aby miały się zmienić.
Poza systemem
Osoby zatrudnione w branży kultury na podstawie umowy o pracę i tak znajdują się w pozycji uprzywilejowanej w porównaniu do pracowniczek i pracowników nieetatowych, zatrudnianych od zlecenia do zlecenia. Co istotne, problem uśmieciowienia zatrudnienia dotyczy nie tylko sektora prywatnego, ale także instytucji publicznych i organizacji społecznych – przykładowo, według danych z 2018 roku (Raport „Pełna Kultura – Puste Konta”, Warszawa 2019, OZZ „Inicjatywa Pracownicza”), w warszawskich instytucjach kultury na umowie cywilnoprawnej zatrudniona była aż co piąta osoba!
W obszarze kultury państwo nie tylko nie tworzy zatem skutecznych ram regulacyjnych dotyczących zatrudnienia, ale także samo nie wyznacza odpowiednich standardów. Tymczasem pracowniczki i pracownicy nieetatowi w wyniku pandemii jak zwykle znaleźli się w najgorszej sytuacji – dużo łatwiej jest rozwiązać z nimi umowę (albo po prostu nie podpisać kolejnej), a w zakresie wsparcia antykryzysowego po raz kolejny pozostają poza systemem.
Nie mamy dobrego usprawiedliwienia
Problemy w branży kultury można by zrzucić na karb niekompetencji rządu, jednak sytuacja w samorządach nie przedstawia się lepiej. Nie jest to również efekt pandemii.
Z przywołanych wcześniej danych z 2018 r. wynika, że problemy związane z niskimi płacami i uśmieciowieniem zatrudnienia w warszawskich instytucjach kultury dotyczyły także instytucji miejskich, a ponadto osoby w nich zatrudnione otrzymywały jeszcze niższe wynagrodzenie niż pracownicy instytucji wojewódzkich oraz tych podlegających ministerstwu.
Tymczasem, wbrew obietnicom wyborczym Rafała Trzaskowskiego, w 2019 r. w Warszawie na kulturę przeznaczono 647 mln zł (3,4% budżetu), a więc o 11 mln zł i 0,4 p.proc. mniej niż w 2018 r. W 2020 r. zwiększono co prawda wydatki na kulturę do 656 mln zł, ale udział tej kwoty w budżecie zmalał do 3,1%. Sytuacja nie wygląda lepiej również w innych miastach, m.in. w Poznaniu, gdzie wydatki na kulturę stanowią od kilku lat ok. 2,5% budżetu, czy we Wrocławiu, gdzie w poprzednich latach stanowiły one ponad 3,5%, jednak w 2020 r. zostały ograniczone do 2,85%.
Wszystkie wymienione błędy nie pomniejszają odpowiedzialności ministerstwa za przeprowadzony nabór. Zaniedbania systemowe w branży kultury mają jednak ogromny wpływ na jej obecny kryzys. Gdyby publiczne i społeczne instytucje były należycie finansowane przez państwo, tymczasowa utrata dochodów z działalności nie byłaby dla nich takim problemem. Gdyby zaś osoby pracujące w nich były zatrudnione na etatach, nie musiałyby teraz obawiać się utraty podstawowych źródeł utrzymania.
Warto zabrać się za naprawianie tych błędów, bo trwający kryzys jest zapewne pierwszym z wielu – nie ma powodów, aby nie wierzyć naukowcom, według których czekają nas kolejne pandemie. Coraz trudniej natomiast wierzyć w to, że wszystkie błędy i zaniechania obecnego rządu zostaną szybko usunięte.
Zanim się to nie stanie, powinnyśmy więc wymagać podejmowania odpowiednich działań przez nasze samorządy i organizacje, bo również one są odpowiedzialne za kryzys w branży kultury.
Niewykluczone, że jeżeli zmienimy coś w chociaż kilku z nich, kolejne pójdą ich śladem. A kto wie, być może kiedyś uczyni to także rząd.
Adela Gąsiorowska – prawniczka, specjalizuje się w tematach partycypacji obywatelskiej, współpracy publiczno-społecznej oraz działaniu organizacji społecznych. Doktorantka na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Członkini Stowarzyszenia Nasze Imaginarium i OZZ Inicjatywa Pracownicza.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.