„Czy i kiedy warto uciekać z majątkiem do fundacji rodzinnej. Skuteczna ochrona przed wierzycielami? Skarga paulińska a wniesienie mienia? Inne metody ochrony majątku?” – tak reklamuje swój bezpłatny webinar pewna kancelaria prawno-podatkowa. A biorąc pod uwagę tradycyjny polski styl brania odpowiedzialności za swoje działania, przejawiający się między innymi w ukrywaniu wynagrodzenia przed własnymi dziećmi, żeby na alimentach zaoszczędzić, także instytucja fundacji rodzinnej jako wygodna forma ukrywania majątku przed własnymi wierzycielami będzie zyskiwać na popularności w kraju, w którym skuteczne kombinowanie dużo częściej bywa powodem do dumy niż wstydu.
Czy więc jestem zaskoczona tak otwartym zachęcaniem potencjalnych klientów obietnicą skutecznego uciekania z majątkiem przed wierzycielami? Może troszeczkę, bo jednak myślałam, że to będzie mniej ostentacyjne. Czy powinno mnie to obchodzić, skoro ani nie mam majątku, żeby sama z nim gdzieś uciekać, ani nie miałam go, żeby sobie narobić wierzycieli? Oczywiście, bo nie tylko ja się natknęłam na tę reklamę, a jest ona przecież jedną z wielu podobnych.
I chciałoby się powiedzieć – „a nie mówiliśmy?”. Gdy trwały prace nad ustawą wprowadzającą fundację rodzinną jako nowy byt prawny o czysto biznesowym charakterze, organizacje, którym się chciało protestować przeciwko użyciu nazwy „fundacja” dla podmiotu, który z celami społecznie użytecznymi nie ma nic wspólnego, podnosiły możliwe konsekwencje takiego mieszania porządków.
„Nazwanie, planowanej w projekcie, instytucji „fundacją” spowoduje zmianę postrzegania fundacji z podmiotów działających na rzecz innych na takie, które realizują cele prywatne. W konsekwencji może to doprowadzić fundacje do utraty społecznego zaufania i niemożności realizacji celów statutowych” – pisały we wspólnym apelu Forum Darczyńców w Polsce i Ogólnopolska Federacja Organizacji Pozarządowych, w podobnym duchu wypowiadały się też inne osoby, a i ja poświęciłam zagrożeniom związanym z wprowadzeniem „fundacji rodzinnej” jeden ze swoich felietonów w tym portalu.
Czy będzie nowy rodzaj fundacji? Kolejna walka o zachowanie tożsamości
Niestety, decydenci, którzy zawsze wiedzą wszystko tak bardzo lepiej, że głosami interesariuszy przejmować się nie muszą, nie zrobili nic, żeby ryzyko rozmycia pojęć zminimalizować, na przykład nie nazywając nowego bytu „fundacją”, tylko „funduszem”, co pozwoliłoby nam lepiej zadbać o zachowanie naszej pozarządowej nonprofitowej tożsamości.
Trudno dziś przesądzić, czy inna większość rządowo-parlamentarna byłaby bardziej skłonna wysłuchać argumentów organizacji pozarządowych, nie jestem tego wcale taka pewna, ale już dzisiaj widać, jak poważny mamy problem.
Reklama fundacji rodzinnej jako miejsca skutecznej ucieczki z pieniędzmi swoich wierzycieli to tylko przedsmak tego, w jakim kierunku to się będzie rozwijać.
Na razie fundacja rodzinna jest „tylko” reklamowana w ten sposób, ale z czasem będzie właśnie w ten sposób wykorzystywana. Prędzej czy później będziemy słyszeć o kolejnych aferach, gdzie jakiś kolejny „Janusz biznesu” zawczasu uciekł z majątkiem w fundację rodzinną i jego wierzyciele nigdy nie odzyskają swoich długów. Jak to wpłynie na wizerunek wszystkich fundacji, nietrudno się domyślić.
Już dzisiaj przeciętnemu konsumentowi mediów fundacja, czy – jak się coraz częściej pogardliwie mówi – „fundacyjka” nierzadko kojarzy się głównie z podejrzanym bytem założonym po to, żeby skutecznie wyciągać pieniądze z budżetu państwa dzięki zaprzyjaźnionym politykom (Fundusz Solidarności, Willa+) lub z prywatnych kieszeni dobrych ludzi, którzy jeszcze wierzą, że jak ktoś jest znany z telewizji i zbiera na chore dzieci, to przecież by nie oszukiwał (by wspomnieć choćby ciągle rozwojową sprawę fundacji Filipa Chajzera).
Niestety, bez naszej winy – a jeśli jakaś nasza wina w tym była, to było to wyłącznie zaniechanie reakcji lub zbyt ciche oprotestowywanie – jesteśmy jako fundacje przyklejeni dziś wizerunkowo do najgorszych praktyk i chyba nie mamy dobrego pomysłu, co z tym zrobić. Zresztą pewnie na tym etapie zrobić już nic nie można. Pewnie nawet przy potencjalnie bardziej życzliwej organizacjom pozarządowym władzy wylobbowanie zmiany nazwy „fundacji rodzinnej” na coś bliższego jej charakterowi jest nierealne, tym bardziej jeśli wielu jej polityków głosowało za nią. Ale może…
Katarzyna Sadło – trenerka, konsultantka i autorka publikacji poradniczych dla organizacji pozarządowych. Była wieloletnia prezeska Fundacji Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego. Związana także z Ogólnopolską Federacją Organizacji Pozarządowych, Funduszem Obywatelskim im. Henryka Wujca i Stowarzyszeniem Dialog Społeczny. Członkini zarządu Fundacji dla Polski.
Źródło: informacja własna ngo.pl