– Nie używamy słów „nie da się”, tylko szukamy sposobu, jak rozwiązać dany problem. Nowe technologie mogą w tym pomóc – mówi Mateusz Gasiński, prezes Fundacji Dobra Fabryka.
Jedenaście krajów na trzech kontynentach – tak duży zasięg mają projekty prowadzone przez Fundację Dobra Fabryka, która w tym roku obchodzi swoje dziesięciolecie. Wszystkie oparte są na czterech filarach – karmieniu głodnych, leczeniu, edukacji i dawaniu pracy.
Działania są różnorodne. Na przykład projekt rolniczy w Burkina Faso, gdzie celem jest uczenie ludzi przedsiębiorczości i nowych metod uprawy ziemi. Mimo trudnych warunków, bo region ten mocno dotyka katastrofa klimatyczna, której efektem jest m.in. pustynnienie coraz większych obszarów.
– Jesteśmy na jednym końcu tego, co w Europie nazywa się „problemem migracyjnym”. Celowo zamykam to w cudzysłowie, bo wszystko zależy od punktu widzenia.
Dla ludzi migrujących, uciekających przed wojną, zamknięte granice i brak gościnności są objawem kryzysu solidarności. Staramy się robić wszystko, by ta niebezpieczna podróż nie była konieczna, by mogli zostać w miejscu, w którym się urodzili
– tłumaczy Mateusz Gasiński.
Fundacja jest obecna także na greckiej wyspie Lesbos, w największym obozie dla uchodźców w Europie. Tutaj zapewniają w jak najbardziej skoordynowany sposób pomoc osobom potrzebującym specjalnej diety – diabetykom, kobietom w ciąży. A tych uchodźców i uchodźczynie, którzy mogą pracować, Dobra Fabryka angażuje do pracy na wydzierżawionej plantacji oliwek oraz przy uprawie innych warzyw.
W Senegalu Fundacja prowadzi szkołę zawodową dla dziewcząt. W Demokratycznej Republice Konga finansuje działalność szpitala oraz ośrodka dożywiania.
– Zmagamy się tam z XIX-wiecznymi problemami, na przykład z dziećmi umierającymi z głodu. To medycyna pola walki. W szpitalu nie ma prądu, trzeba go samodzielnie wytwarzać, wykorzystując energię słoneczną. Przede wszystkim jednak od roku placówka znajduje się na terenie okupowanym przez rebeliantów – opowiada Mateusz Gasiński.
Sztuczna inteligencja i inne nowe technologie
W jaki sposób możliwe jest realizowanie tylu różnych – mających coraz większą skalę – projektów w organizacji, która nigdy nie zatrudniała więcej niż dziesięciu osób? Konieczne jest usprawnianie poszczególnych procesów, a w tym pomagają nowe technologie.
W Ukrainie, gdzie Dobra Fabryka też jest obecna od samego początku pełnoskalowej inwazji Rosji, Fundacja odpowiada za koordynację pomocy gotówkowej. Stworzyła Emergency Response Guidelines (wytyczne dotyczące reagowania w sytuacjach kryzysowych), w których zawarta została, oparta na narzędziu do przeprowadzania ankiet, baza zbierająca potrzeby beneficjentów. Dzięki temu można uniknąć duplikowania wsparcia.
– Wiemy, komu i jak już pomogliśmy, potrafimy też precyzyjnie odpowiedzieć na potrzeby, zamiast zasypywać wszystkich jednym, tym samym rodzajem wsparcia. Jest ono więc o wiele bardziej indywidualne i przez to efektywne. Gdybyśmy chcieli robić to sami, trzeba by zaangażować bardzo dużo ludzi, do tego zabrałoby to znacznie więcej czasu. Kiedy tama w Nowej Kachowce została wysadzona w powietrze, przeprowadzaliśmy rozpoznanie potrzeb właśnie poprzez ankiety, a potem dokładnie wiedzieliśmy, która organizacja w pobliżu dysponuje tym, co jest potrzebne. To są procesy, które odbyłyby się oczywiście tak czy siak, ale przy wsparciu nowych technologii są o wiele skuteczniejsze – wyjaśnia Mateusz Gasiński.
Jego zdaniem nieuniknione jest zainteresowanie się sztuczną inteligencją. Nawet te organizacje, które deklarują, że są w tym względzie ostrożne, korzystają z niej. Chociażby poprzez wykupienie reklamy w social mediach, które pozwalają na dotarcie do określonej grupy odbiorczyń i odbiorców. Algorytmy wiedzą, że jeśli naszym celem jest zachęcenie kogoś do tego, by pomóc w nakarmieniu głodnego dziecka w jednym z państw Afryki, to bardziej wrażliwą na to osobą będzie pani Ania, która sama ma dzieci w podobnym wieku. Z kolei panu Markowi, który ma dwa koty lepiej będzie wyświetlić reklamę działań NGO prozwierzęcej.
– Ze sztucznej inteligencji będziemy korzystać coraz częściej. Niektórzy obawiają się, że będzie ona odbierać etaty, ale ja wolę zauważyć, że pomaga ona zrealizować to, co normalnie nie byłoby możliwe.
Można oczywiście przestraszyć się, że niedługo zniknie czterdzieści procent etatów, na co wskazują dane szeroko dyskutowane w Davos, ale lepiej patrzeć na to w ten sposób, że przy wsparciu różnych technologii można szybciej robić więcej rzeczy i na większą skalę – mówi Mateusz Gasiński.
Przykład: Fundacja Dobra Fabryka przeprowadziła z wykorzystaniem AI kampanię „Zostań superbohaterem”. Polegała ona na tym, że różne osoby – zarówno znane, jak i chętne spośród darczyńców – zgodziły się na wykorzystanie wizerunku, by "ubrać" ich w stroje herosów Marvela. Zrealizowanie takiej akcji tradycyjnie kosztowałoby zapewne kilkadziesiąt tysięcy złotych, których Fundacja nie chciałaby przeznaczać ze swojego budżetu. Dzięki sztucznej inteligencji wszystko zabrało dwa dni pracy i pochłonęło około 80 zł wydanych na zakup odpowiednich narzędzi.
– Chciałbym jednak podkreślić, że nigdy nie będziemy używać sztucznej inteligencji do edytowania wizerunku naszych podopiecznych. To granica, której nie przekroczymy – deklaruje Mateusz Gasiński.
Nowe technologie to tylko narzędzie
Znalezienie takiej czerwonej linii to, według Mateusza Gasińskiego, jedna z najważniejszych rzeczy, o których trzeba pamiętać przy okazji korzystania z nowych technologii. Mają one bowiem służyć do tego, by móc lepiej koordynować różne procesy, robić działania na większą skalę, lepiej docierać z komunikatami do odbiorczyń i odbiorców. Nie można jednak w ten sposób upiększać świata albo – wręcz przeciwnie – fałszywie dramatyzować obraz, by wywołać większe emocje.
Co jeszcze powinna zrobić organizacja pozarządowa, która zastanawia się nad szerszym skorzystaniem z nowych technologii? Przede wszystkim niekoniecznie dobrym pomysłem jest szukanie ogólnych szkoleń na ten temat. Zespół Fundacji Dobra Fabryka brał kiedyś udział w kilku tego typu warsztatach, które miały jednak bardzo tradycyjną formę. Przekazywana na nich wiedza o rozwijaniu fundraisingu czy marketingu opierała się na założeniach sprzed dziesięciu lat.
– Jeśli NGO rzeczywiście chce mocno wejść na drogę smart, musi szukać tam, gdzie technologie dopiero się rozwijają. Pożyteczne mogą być na przykład webinaria o tym, jak sztuczną inteligencję wykorzystywać w biznesie, czy reklamie. A później po prostu należy pomyśleć, jak tych różnych rzeczy użyć w swojej pozarządowej działalności – tłumaczy Mateusz Gasiński.
Programów, z których warto korzystać (służących np. do obróbki zdjęć, redakcji i korekty tekstu, zbierania danych na podstawie formularzy ankietowych) jest bardzo dużo.
Podejście smart do działalności pozarządowej to nie jest szukanie listy programów, które ewentualnie mogą się przydać. Najpierw trzeba dobrze zdiagnozować problemy i wyzwania stojące przed organizacją, a następnie znaleźć możliwie łatwe i szybkie ich rozwiązania.
– Dobrym przykładem są działania w obozie dla uchodźców na wyspie Lesbos. Wolontariusze, którzy odwiedzają poszczególne osoby mogliby oczywiście zapisywać różne informacje na kartkach i potem je komuś przekazywać. Można to usprawnić, tworząc interaktywną mapę obozu, na której w czasie rzeczywistym zaznacza się wszelkie zmiany typu „dana rodzina przeniosła się z kontenera 38 do 402" i dodatkowo rozchorowało im się dziecko, więc kolejny posiłek musi być odpowiednio przygotowany. Takie informacje pojawiają się od razu w kuchni, eliminując ewentualne problemy na etapie przekazywania informacji – opowiada Mateusz Gasiński.
Innym przykładem usprawniania działania przy pomocy nowych technologii, ale też dawaniem większej decyzyjności darczyńcom, jest Market z Dobrymi Uczynkami – dobroczynne24.pl. To wirtualny sklep, w którym każda osoba może wybrać, w jaki sposób i kogo chce wesprzeć. Opcji jest wiele: od opłacenia dnia pobytu dla chorego człowieka w hospicjum w Rwandzie, po kupno motyki, nawozu i ziarna pod zasiew dla rolnika w Burkina Faso.
– O to właśnie chodzi w podejściu smart i wykorzystaniu nowych technologii. To próba znalezienia efektywnej odpowiedzi na wyzwania. W pewnym momencie zorientowaliśmy się, że mamy tak dużo projektów, które są też bardzo różne, że trudno byłoby to robić według jednego sznytu i zachęcać ludzi do przekazywania nam 10 zł, z oględną informacją, że będziemy za te środki pomagali. Dlatego powstał Market, nagrodzony zresztą przez National Geographic Traveler w kategorii Społeczna Inicjatywa Roku. Ludzie sami mogą zdecydować, na co przeznaczyć pieniądze. I to działa. Widzimy zresztą, że inne organizacje idą w podobnym kierunku.
Powtórzę: nowe technologie to tylko narzędzie, przede wszystkim trzeba wiedzieć, jaki cel chce się przy ich pomocy zrealizować – podsumowuje Mateusz Gasiński.
Źródło: informacja własna ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.