Dzień Praw Człowieka. Ideowcy z Patelni
Jednych irytują, dla innych są stałym elementem śródmiejskiego kolorytu. Ich praca jest ogromnym wyzwaniem, a zarazem jest bardzo ważna. Poznajcie fundraiserów Amnesty International.
Jesienny poranek, ze stacji Metra Centrum na Patelnię jak zwykle wylewa się potok ludzi spieszących do pracy, na studia, na pociągi czy chcących zwiedzać Warszawę. Trudno przejść tutaj niezauważonym.
– Tym wszystkim ludziom, którzy dziś się nie zatrzymali powiedziałbym, że właśnie stracili okazję, aby pomóc ludzkości – śmieje się Maciek.
Powołanie i pasja
Jednych być może irytują, dla innych są stałym elementem śródmiejskiego kolorytu. Mimo nie zawsze pozytywnego odbioru tej profesji, warto bliżej poznać fundraiserów, aby zrozumieć, dlaczego ich praca jest tak ogromnym wyzwaniem, a zarazem jak jest ważna.
Chcesz dołączyć do zespołu fundraiserów i fundraiserek Amnesty International w Warszawie lub Łodzi? Wyślij aplikację – rekrutacja trwa cały rok.
Po pierwsze, rozmowa z człowiekiem
Amnesty International jest organizacją stojącą na straży przestrzegania praw człowieka, jej działalność opiera się w dużej mierze na kampaniach i działaniach rzeczniczych. To powód, dla którego tak bardzo istotna jest niezależność finansowa tej organizacji od środków publicznych. Stąd też świadoma rezygnacja z rządowych dotacji i wybór takiej metody pozyskiwania funduszy, jaką jest street fundraising (zwany czasem "face to face" czy "direct dialog"). Bo to właśnie fundraising uliczny pozwala dotrzeć do zwykłych ludzi, poszerza świadomość społeczną na temat problemów praw człowieka oraz pozwala ludziom realnie zaangażować się w ich rozwiązanie.
– My tutaj nie przypniemy się do drzewa i nie zatrzymamy wycinki lasu, ani nie powstrzymamy przemocy wobec kobiet, pilnując każdej z nich, tylko będziemy aktywizować ludzi, wywierać presję społeczną i nacisk na rządzących, żeby te problemy rozwiązać systemowo – mówi Damian. – Ludzie, dołączając do Amnesty jako darczyńcy, podpisując petycje czy biorąc udział w akcjach pokazują tym samym, że coś się musi zmienić.
Po drugie, zaufanie
– Musimy przekonać ich nie tylko do idei, ale także, aby wyłożyli swoje pieniądze. Ludzie padają ofiarą różnego rodzaju oszustw, więc czasami trudno jest im komuś zaufać, zwłaszcza na ulicy – dodaje Michał, któremu w dniu rozmowy udało się zachęcić do wspierania Amnesty trzy osoby.
Darczyńcą Amnesty może zostać każda osoba, która ukończyła 18 lat, bliskie są jej prawa człowieka i jest zdecydowana wspierać działania organizacji comiesięczną darowizną, najczęściej to ok. 30 zł.
– Moim sukcesem było „nawrócenie” zatwardziałego zwolennika PiS-u – chwali się Oskar, w fundraisingu od ponad roku. – Gadałem z nim chyba z 40 minut o przemocy wobec kobiet. Początkowo był wielkim przeciwnikiem Konwencji Antyprzemocowej, więc ściągnęliśmy sobie na telefon tę konwencję i razem czytaliśmy. Ostatecznie dał się przekonać, że działania Amnesty w tej sprawie są słuszne i został darczyńcą.
Wychodzenie ze strefy komfortu
Dla wielu osób rozmowa z obcą osobą na ulicy może być niekomfortowa, bo według badań w polskim społeczeństwie brakuje otwartości i zaufania społecznego.
Wiele osób prawdopodobnie wyobraża sobie, że fundraiserami mogą być tylko osoby ekstrawertyczne i bez problemu nawiązujące kontakty z ludźmi. Wbrew pozorom większość fundraiserów i fundraiserek Amnesty podkreśla jednak, że nie zawsze mieli taką łatwość w nawiązywaniu relacji międzyludzkich. A właśnie praca w fundraisingu pomogła im zmienić siebie i rozwinąć kompetencje społeczne.
– Przed swoim pierwszym dniem byłem przekonany, że jako dosadny introwertyk zwyczajnie sobie nie poradzę – mówi Michał, student filozofii, muzyk, fundraiser z zespołu w Łodzi.
– Zaczynałem, będąc o wiele bardziej nieśmiałym człowiekiem. Podchodzenie do obcych ludzi, szczerze mówiąc, mnie przerażało – dodaje Maciek.
– Ta praca wymusiła na mnie, żebym przekraczał swoje bariery i wychodził ze swojej strefy komfortu – przyznaje Damian.
– Pierwszego dnia pracowałem w deszczu, a udało mi się pozyskać dwóch darczyńców – mówi Artur.
– Czasem, aby zrobić coś dobrego i jeszcze na tym zarobić, trzeba postać kilka godzin na mrozie – dodaje Filip.
Blaski i cienie fundraisingu
– Czasami trzeba zmierzyć się z absurdalnymi oskarżeniami. Jedna pani stwierdziła, że skoro jestem mężczyzną, to nie mam prawa bronić praw kobiet – mówi Filip, edukator Amnesty, team lider zespołu fundraiserów w Łodzi.
– Ostatnio usłyszałem, że jestem żółtym pedałem – dodaje Oskar.
– „Prawa człowieka wymyślili naziści” – cytuje Michał z Łodzi.
– Jeden pan powiedział, że nosi pistolet na takich jak ja – wtrąca Maciek.
– Gdy rozmawiam z tymi kilkudziesięcioma osobami dziennie, to czuję się jakbym niemal zawierał z nimi znajomości. Gdy się uśmiecham, to ludzie uśmiechają się do mnie, są bardzo grzeczni, zadają dużo pytań, dotychczas nie spotkałem się z żadną formą niechęci.
Dla wielu fundraiserów i fundraiserek największym atutem tej pracy jest to, że nie siedzi się za biurkiem w stałych godzinach, tylko ma się żywy kontakt z ludźmi i przede wszystkim robi się coś wartościowego.
– Mnie bardzo pokrzepia, gdy ludzie napotkani na ulicy mówią mi, że robię potrzebną robotę. Mimo tego całego hejtu, który się na nas wylewa, to w takich momentach warto być fundraiserem, bo dostrzegasz, że twoja praca nie idzie na marne i robisz coś naprawdę ważnego – mówi Damian i dodaje, że do pełni szczęścia brakuje jeszcze kultury dawania. – Dobrze by było, gdyby ludzie w Polsce nie zastanawiali się „czy” wspierać, tylko którą organizację wesprzeć, bo jest przecież tyle fajnych.
Jestem z siebie dumny
– Jeśli poradzisz sobie w fundraisingu, poradzisz sobie wszędzie – przekonuje Damian. – Fundraising zmienia człowieka i sprawia, że już się nie boi inicjować kontaktu, wychodzić z inicjatywą, opowiadać o różnych rzeczach, wyrażać swoje poglądy.
Maciek poleciłby pracę fundraisera młodym ludziom, szukającym pracy, która ma mieć jakiś sensowny cel.
– Żeby potem nie mieli wyrzutu sumienia, że robili w wakacje coś bez sensu, jak rozdawanie ulotek.
– A ja uważam, że ta praca jest zarówno dla młodych, jak i starszych, takich jak ja – mówi Artur. – Kiedy osiągnęliśmy pewien etap w życiu, pora zwrócić się ku ludziom, społeczeństwu i w jakiś sposób oddać to, co przez lata braliśmy. Ale poza tym to jest bezcenne doświadczenie dla młodzieży, jeżeli chodzi o ćwiczenie wytrwałości.
W tym roku pamiętamy szczególnie o takich działaczach, jak Idil Ester czy Taner Kılıç z Amnesty International Turcja, którzy trafili do więzienia na podstawie absurdalnych zarzutów o członkostwo w „zbrojnej organizacji terrorystycznej”.
Źródło: Amnesty International