Nie miałam dotychczas motywacji, aby lepiej przyjrzeć się takiemu postawieniu sprawy: pomaganie jest duchowe, ale nie symboliczne. Praktyczna duchowość – nie wiem, czy ten termin jest trafny, ale właśnie on przyszedł mi do głowy. Działanie według swoich wartości, robienie dobra na tyle, na ile się umie i na tyle, na ile inni tego chcą.
W ramach porządków wiosennych postanowiłam zamknąć pewne sprawy w moim życiu. Wiadomo, jak to jest: kiedy się sprząta, to kurz leci we wszystkie strony, człowiek ledwo dyszy od roboty, ale efekt jest zwykle satysfakcjonujący. Jednym słowem: warto się namęczyć i trochę pocierpieć.
Na pierwszy ogień wzięłam rozstanie z kościołem katolickim, czyli apostazję.
Od 1990 roku, a zatem od wprowadzenia religii do szkoły, nie praktykuję, nie wierzę i nie mam nic wspólnego z tym wyznaniem. Kilka razy chciałam wystąpić z kościoła, aby zamknąć sprawy formalnie, ale jakoś to odkładałam.
W końcu, na fali ogólnego wzburzenia, postanowiłam załatwić sprawę do końca.
Belferski ton
Przyznam, że weszłam do kancelarii punkt 18, kiedy już właściwie zamykano drzwi. Sympatyczna pani obiecała, że sama przygotuje mi odpis aktu chrztu i przygotuje na jutro. Zapytała, po co mi ten dokument. Odparłam więc zgodnie z prawdą, że do apostazji. Życzyłam jej dobrego dnia i miałam już wyjść, kiedy donośny głos zza drzwi zawołał mnie do siebie.
– Słyszałem, że chce pani dokonać apostazji? Mogę prosić? – ton miał belferski. Od razu weszłam w rolę wystraszonej uczennicy, która paliła fajki w toalecie.
Zaczęła się połajanka: że to poważna sprawa, że to na zawsze, że pierwsi chrześcijanie oddawali życie za wiarę.
Przerwałam ten potok słów, aby – no właśnie, po co? Żeby wytłumaczyć się, przedstawić swój punkt widzenia? Sama nie wiem, w jakiej roli tam występowałam. Mogłam wyjść i przerwać tym samym „rozmowę”, ale coś mnie jednak powstrzymało. Ciekawiło mnie, jak młody ksiądz będzie starał się nakłaniać mnie do pozostania w kościele.
Siła z działalności społecznej
Gdyby był akwizytorem, trudno byłoby mu wyżyć z tej roboty. Szło mu dość nerwowo. Ponieważ zaczął od gróźb i wywołania wyrzutów sumienia, musiał skończyć na jawnej kpinie z osób niewierzących:
– Przyjęła pani chrzest, on jest na zawsze. Nie może się pani „wypisać”.
Triumfował, jakby złapał mnie w pułapkę. Słuchałam jego tłumaczenia postaw pierwszych chrześcijan, ich pomocy i pracy z ludźmi.
Czemu piszę o tym na portalu przeznaczonym dla organizacji pozarządowych?
Bo w tym właśnie momencie przemówienia księdza zastrzygłam uszami.
Powiedziałam, że dla mnie sferą duchową w moim życiu jest kultura i działalność społeczna. I że w pomaganiu innym widziałabym siebie najbliżej wspólnoty. A mimo wszystko nie jestem jej częścią, nie chcę więc uczestniczenia w kościele traktować niepoważnie. Chcę odejść.
Wszystko to było przykrym spotkaniem i gdybym nie miała w sobie pewności siebie i swoich poglądów, prawdopodobnie czułabym się po wszystkim stłamszona i poniżona (nie przesadzam). Dodatkowej siły dodał mi właśnie wątek społeczny.
Duchowość w działaniu
Poczułam, że nie miałam dotychczas motywacji, aby lepiej przyjrzeć się takiemu postawieniu sprawy: pomaganie jest duchowe, ale nie symboliczne. Praktyczna duchowość – nie wiem, czy ten termin jest trafny, ale właśnie on przyszedł mi do głowy. Działanie według swoich wartości, robienie dobra na tyle, na ile się umie i na tyle, na ile inni tego chcą.
Czy na tej płaszczyźnie mogę spotkać się z kościołem? Nie sądzę, abym w obecnej sytuacji mogła spotkać się z tą instytucją gdziekolwiek.
Ale czy mogę mieć coś wspólnego z wierzącymi, praktykującymi chrześcijanami? Oczywiście, mamy różne źródła, ale idziemy często podobną drogą. Przyznam, że to dla mnie ważne. Lubię otwartość, wbrew temu, co sugerował ksiądz w kancelarii.
Moja apostazja jest w procesie. Złożyłam podanie w parafii najbliższej mojemu miejscu zamieszkania. Ksiądz był sympatyczny, a na koniec naszego spotkania życzył mi powodzenia na nowej drodze życia. Teraz czekam, kiedy kuria prześle pismo o zaznaczenie w księdze chrztu adnotacji o moim wystąpieniu z kościoła.
Zdania nie zmienię, poglądy i wartości mam jasne od lat. Dostaję gęsiej skórki, kiedy pomyślę sobie, ile osób odbywało taką rozmowę jak ja. Może ktoś zrezygnował ze swojej decyzji, bo czuł się zakrzyczany? Przykre to i dość obrzydliwe.
Traf chciał, że kilka dni później uczestniczyłam w koncercie zespołu Tęskno u Dominikanów. Współorganizowała go grupa Charytatywni Freta. Robią świetne rzeczy, pomagając dzieciom i zbierając na to fundusze z prawdziwym poświęceniem. Poczułam, że to pokrewne dusze – społeczne dusze.
Bo apostazja nie wpływa na moje pojmowanie duchowości w działaniu, która idzie sobie wbrew instytucjom, papierom, przymusowym spowiedziom, ale i medialnym doniesieniom. To się dzieje niezależnie od religii, poglądów i całego kulturowego sztafażu.
Człowiek do człowieka, zwyczajnie. Dobre Dobro w działaniu.
Sylwia Chutnik – kulturoznawczyni, absolwentka Gender Studies na UW. Działaczka społeczna. Przewodniczka miejska po Warszawie. Pisarka i felietonistka. Nominowana do Nagrody Nike w 2009, 2012 i 2014 roku. W 2010 roku dostała Społecznego Nobla Fundacji Ashoka za działalność społeczną. W 2011 roku została laureatką nagrody Fundacji Polcul za działalność społeczną. W 2018 dostała Nagrodę m. st. Warszawy za działalność literacką i społeczną. Inicjatorka Fundacja MaMa i jej prezeska do 2016 roku.
Komentuj z nami świat! Czekamy na Wasze opinie i felietony (maks. 4500 znaków plus zdjęcie) przesyłane na adres: redakcja@portal.ngo.pl
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.