O Stowarzyszeniu Oldbojów i swoim udziale w programie Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności opowiada Zbigniew Piasecki, były zawodnik Pogoni Szczecin, nauczyciel historii, trener drużyn młodzieżowych w Klubie oraz współzałożyciel Stowarzyszenia Byłych Piłkarzy Pogoni Szczecin. Do 11 marca trwa rekrutacja do XV edycji programu Liderzy PAFW.
Katarzyna Świeżak: – Lubisz dowodzić?
Zbigniew Piasecki: – Lubię, ale wtedy, gdy dobrze znam temat, mam odpowiednią wiedzę i doświadczenie, tak jak np. w piłce nożnej , w nauczaniu historii czy rozumieniu polityki. Gdy mam remont w domu, wolę słuchać żony.
Jesteś prezesem Stowarzyszenia Oldbojów.
– Prezydentem. Kiedy w 2004 roku Polska weszła do Unii Europejskiej, a my – byli gracze, trenerzy, działacze klubu piłkarskiego Pogoni Szczecin – zakładaliśmy Stowarzyszenie, sięgnęliśmy po wzorce innych krajów europejskich, w których struktura organizacji, instytucji lokalnych powiela strukturę i nazewnictwo stanowisk w państwie. Tak na marginesie tylko, w Polsce słowo „prezes” nie umarło po zmianach ustrojowych, wciąż żyje i ma się świetnie. Jestem więc prezydentem, czyli szefem pięcioosobowego zarządu Stowarzyszenia Oldbojów Pogoni Szczecin im. Floriana Krygiera, które obecnie liczy 76 członków. Choć z drugiej strony prezydent stowarzyszenia brzmi pociesznie.
Kiedy zostałeś szefem po raz pierwszy?
– W wieku dziesięciu lat, gdy zacząłem uprawiać piłkę nożną w Pogoni Szczecin i w juniorach grałem na pozycji rozgrywającego. To zawodnik, który bierze na siebie ciężar gry, szczególnie w trudnych sytuacjach, odpowiada za akcje ofensywne i często zdobywa decydujące bramki. Lubiłem tę odpowiedzialność. Potem pracowałem jako trener w Klubie. A gdy skończyłem historię w Wyższej Szkole Pedagogicznej, zacząłem w wieku 24 lat uczyć historii w technikum mechanicznym. W pracy trenerskiej kieruje się zawodnikami, a w szkole uczniami. W technikum zdarzało się, że po lekcjach grałem z uczniami w piłkę, co sprawiało dużo radości i mnie, i moim uczniom, i pomagało budować wzajemne zaufanie, a jednocześnie skracać dystans między nami.
Dlaczego lubisz dowodzić?
– Dowodzenie daje większe możliwości realizacji przedsięwzięć dla większych społeczności, a co za tym idzie także dużą satysfakcję – ona z kolei motywuje do dalszych działań. Rodzi też chęć do pokonywania barier. Po przystąpieniu Polski do Unii zrealizowałem dla swoich uczniów, w ciągu dziesięciu lat, sześć międzynarodowych, partnerskich projektów z unijnym dofinansowaniem, w których wzięło udział osiem krajów. Gdybym nie miał „władzy”, nie zrobiłbym tego. Jeździłem z uczniami do Paryża, Strasburga, Brukseli i innych europejskich miast, żeby mogli poznawać rówieśników z całej Europy, uczyć się z nimi, praktykować języki obce i pozbywać się kompleksów, które trudno pokonać bez kontaktów z innymi.
Sam w Pogoni nauczyłem się bardzo dużo i nie myślę tu o graniu w piłkę nożną, lecz o życiu. W Klubie pracowali wykształceni przed wojną działacze i trenerzy. Jednym z nich był współzałożyciel Pogoni Szczecin, Florian Krygier, oficer Armii „Pomorze”, więzień oflagu, trener i działacz sportowy. Po wojnie woził nas, małych chłopców do Niemiec, żebyśmy mogli tam grać z rówieśnikami i ich poznawać. Nie mogliśmy tego zrozumieć, pytaliśmy: „Przecież był pan więziony przez sześć lat w obozie niemieckim?”. On odpowiadał: „Narody zawsze są pozytywne, a każdemu narodowi czasem przydarzy się parszywy rząd”.
Od moich wychowawców z Pogoni, którzy uczyli rozumienia świata, życia, innych, nabrałem ochoty do pracy z młodzieżą. Sam Klub był miejscem wyjątkowym. Mam wobec niego dług moralny i czuję potrzebę działania na jego korzyść, za to, co sam od Klubu dostałem.
Kim jest Oldboj?
– Wychowankiem Pogoni, byłym graczem – drużyn młodzieżowych czy seniorów i coś Klubowi zawdzięcza, czegoś się tam nauczył i ma poczucie związku z nim, z jego tradycją oraz czuje potrzebę działania na jego rzecz.
Średnia wieku Oldboja?
– Pogoń obchodziła w zeszłym roku 70-lecie. Mamy członków stowarzyszenia w wieku od 40 do ponad 90 lat. Ja mam 65 lat. Najstarszym członkiem jest 99-letni Stefan Żywotko, postać wyjątkowa, najdłużej prowadził I-ligową drużynę Pogoni Szczecin i odnosił wyjątkowe sukcesy za granicą pracując jako trener w Afryce, w algierskim JS Kabylie.
I wciąż gracie w piłkę?
– Bez niej, a tak naprawdę bez Pogoni nie wyobrażamy sobie życia. W grupach wiekowych rozgrywamy mecze, organizujemy turnieje i trenujemy raz w tygodniu.
Czy Oldbojom chodzi tylko o kopanie piłki?
– Piłka to pretekst. Patrzymy na działalność Stowarzyszenia szeroko. Celów mamy kilka. Chcemy integrować środowisko Pogoni Szczecin – byłych piłkarzy, trenerów, działaczy Klubu, wyciągać z zapomnienia historię klubu i konkretnych ludzi, wspierać niektórych i mieć jakiś wpływ na młodzież, która trenuje w Klubie. Chcemy jak najwięcej z historii, tradycji Pogoni ocalić od zapomnienia i umożliwiać byłym zawodnikom utrzymanie sprawności fizycznej.
Zanim założyliśmy stowarzyszenie, organizowaliśmy się nieformalnie z okazji ważnych rocznic Klubu. Gdy po zmianach ustrojowych Klub stał się spółką, jego obiekty przejęło miasto i chcąc z nich korzystać musielibyśmy za nie płacić. Było jasne, że musimy się dostosować do nowych warunków i przyjąć jakąś formalną strukturę, żeby być partnerem dla miasta. Jednak nie wszyscy z nas tę opinię podzielali, mówili: będą problemy, nie wiemy jak prowadzić stowarzyszenie. Byli też tacy, którzy ostatecznie nie przyłączyli się do Stowarzyszenia. Zaczynaliśmy od piętnastu osób, dziś członków jest siedemdziesięciu sześciu. Ta piętnastka była pewna, że nie ma innej drogi, będą korzyści, ale i obowiązki, chociażby składki członkowskie. Wszystkiego musieliśmy się sami nauczyć, jak działać zgodnie z przepisami, jak prowadzić księgowość, jak pisać wnioski o granty, czy współpracować z urzędami. Uważamy, że instytucje przetrwają, a dorobek stowarzyszenia będzie czymś trwałym.
Plany mamy ambitne. Działamy przy Klubie i dla Klubu. Marzy nam się wpływ na budowanie społeczności sympatyków piłki nożnej nie tylko w samym Szczecinie, ale i w całym województwie. I do tego szukamy wzorców za granicą, jednym z nich jest dla nas, dobrze zorganizowany klub piłkarski Olimpique Lyon we Francji współpracujący z lokalną społecznością sportową i klubami amatorskimi w swoim departamencie. Utrzymujemy z nim kontakty i zdobywamy wiedzę.
Chcemy wpływać na wychowanie młodzieży, a wśród mieszkańców Szczecina popularyzować wartości związane ze sportem, takie jak konieczność aktywności fizycznej, zasady fair play w rywalizacji, szacunek dla przeciwnika.
Pogoń to tożsamość Szczecina, historia miasta i nas, jego mieszkańców, którzy przyjechali tu po roku 1945 roku.
Szczecin to Pogranicze. Jakie to ma znaczenie? Jak ukształtowało Ciebie?
– Nie tylko mnie, wszystkich mieszkańców Szczecina. Nasze historie, historie naszych rodzin nie zaczynają się tutaj, korzenie nas wszystkich sięgają do bardzo różnych miejsc i są tak ciekawe, że opowieści o nich można słuchać bez końca. Dlatego Szczecin jest miejscem tolerancyjnym, otwartym na współpracę. Jestem dumny, że tu się urodziłem.
Opowiedz o swojej rodzinie.
– Moja mama przyjechała do Szczecina w 1945 z Wielkopolski, spod Kalisza. Tata, urodzony na Wołyniu, wojnę przeżył z babcią na zsyłce w Kazachstanie. Do Polski wrócili szczęśliwie w 1945 roku, po zakończeniu wojny. Musieli szukać miejsca do życia na ziemiach odzyskanych, wybrali Szczecin, do którego dotarli pociągiem z Kazachstanu.
Dziadek aresztowany przez Rosjan w 1939 roku miał dużo szczęścia – na mocy porozumienia Stalina z Sikorskim w 1941 roku dostał się do Armii Andersa i w 1942 opuścił ZSRR. Przez Iran dotarł do Syrii, we Włoszech walczył m.in. pod Monte Cassino, gdzie został ciężko ranny. Po leczeniu we Włoszech, po zakończeniu wojny, przewieziono go na dalsze leczenie do Anglii. W Londynie zaczął szukać rodziny przez Czerwony Krzyż. Gdy w 1947 odnalazł babcię z moim ojcem w Szczecinie, od razu do nich przyjechał.
Druga babcia od strony mamy całą wojnę spędziła we Francji, przyjechała tam do pracy jeszcze przed wybuchem wojny. Historie członków mojej rodziny są bardzo ważne dla mnie i mają wpływ na moje rozumienie Polski i Europy.
Dlatego zostałeś historykiem?
– Najpierw chciałem zostać zawodowym piłkarzem. Piłkę nożną trenowałem w Pogoni od dziesiątego roku życia i byłem wyróżniającym się zawodnikiem. Mając osiemnaście lat dostałem się do kadry I ligi. Podczas kontrolnych badań lekarskich okazało się jednak, że mam afunkcję nerki, co przy dużych obciążeniach treningowych powodowało nadciśnienie. Lekarze nie zgodzili się, żebym grał w piłkę zawodowo. To był dla mnie szok. Świat mi się zawalił. Ale Klub nie zostawił mnie w tej trudnej sytuacji i zaproponował pracę trenera młodzieży.
Zacząłem studiować historię, którą bardzo lubiłem i zostałem nauczycielem historii. Do południa pracowałem w szkole, a po południu w Pogoni jako trener. Ukończyłem również drugi kierunek – trenerski, na AWF we Wrocławiu.
Z historii pracę magisterską jako jedyny pisałem w zakładzie nauk politycznych, bo bardzo interesowała mnie politologia. Mój promotor zachęcał mnie, żebym zaraz po obronie zaczął pisać doktorat i został na uczelni. Pomógł mi załatwić urlop i w 1981 roku wyjechałem do Francji na roczny staż na uniwersytecie w Lille, aby zebrać materiały do monografii o znanym politologu francuskim Raymondzie Aronie, którego prace ze względów politycznych zabronione były w Polsce. Znałem dobrze francuski. W liceum byłem w klasie francuskiej, a w czasie studiów czytałem po francusku to, czego zakazywała polska cenzura. Miałem rodzinę we Francji, która dostarczała mi książki z historii i politologii.
Podczas mojego stażu w Lille ogłoszono w Polsce stan wojenny. Po roku wróciłem do Polski, bo nigdy nie planowałem zostać za granicą. Doktoratu już nie zrobiłem, bo książki i materiały zgromadzone we Francji zostawiłem u rodziny, nie chciałem ryzykować utraty tego wszystkiego w Polsce. Wróciłem do pracy w szkole.
Twoja aktualna działalność dotyka pogranicza. Pracujesz z młodzieżą i seniorami. Łączysz pokolenia.
– Zawodnikiem przestaje się być w młodym wieku – 35, 36 lat. Klub nie ma czasu na prowadzenie działalności dla byłych piłkarzy, co jest naturalne. Pojawia się ogromna przestrzeń do zagospodarowania dla tych jeszcze młodych ludzi. Z kolei seniorzy mają ogromne doświadczenie, często to byli trenerzy. Sam jestem seniorem, a całe moje życie to praca z młodzieżą. I to jest bardzo ważne dla mnie, żeby młodzi mogli korzystać z doświadczenia starszych.
Tradycja Klubu to wychowywanie. Co zatem zrobić, żeby młodzi w ogóle chcieli słuchać? Na pewno trzeba robić to w atrakcyjny sposób. Cały czas do tego dochodzimy. Pomoże nam w tym na pewno nowy stadion Pogoni z izbą pamięci na 400 m. Budowa ruszy w tym roku i skończy się za trzy lata. Już teraz o tym myślimy, jak zagospodarować izbę pamięci, żeby była ciekawa dla młodzieży. Chcemy, żeby najstarsi piłkarze ją współtworzyli, bo mają nie tylko wiedzę, ale i dużo zdjęć, pamiątek, ale we współpracy z młodzieżą.
Zależy nam na przedsięwzięciach międzypokoleniowych. Szukając skuteczniejszych metod wpływania na naszą młodzież organizujemy konkursy wiedzy z historii Klubu. Jako Oldboje dołączyliśmy do programu „Seniorzy w akcji”. Starsze i młode pokolenia pisały wspólną historię Pogoni na podstawie zdjęć udostępnionych przez byłych piłkarze, a młodzi pomagali wrzucać materiały na stronę projektu. Były wspólne warsztaty, spotkania. Obecnie w Klubie trenuje ponad dwustu młodych zawodników od 5 do 18 lat.
Jako 62-latek zgłosiłeś się do programu Liderzy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Po co?
– Żeby zdobyć kwalifikacje do bycia liderem w organizacji pozarządowej, żeby przestać działać na wyczucie, żeby spojrzeć szeroko i ją rozwinąć. Potrzebowałem wiedzy – teoretycznej i praktycznej, jak optymalnie kierować stowarzyszeniem. Dostałem się za drugim razem, do XIII edycji.
Co dało Ci uczestnictwo w Programie?
– Zdobyłem wiedzę, która potrzebna jest liderowi w praktycznej działalności. Mogłem ją czerpać nie tylko z warsztatów, wykładów, ale i z doświadczeń uczestników edycji, którzy robią bardzo różne rzeczy – a to kopalnia praktycznej wiedzy, z której mogę i dziś korzystać. Mogę zadzwonić do uczestników, prosić o pomoc, zapytać. I ta konfrontacja teorii z praktyką jest dla mnie największą wartością Programu.
Kogo zachęcałbyś do zgłaszania się do Programu?
Wszystkich, którzy chcą dobrze i optymalnie kierować organizacjami i je rozwijać, którzy chcą szerzej, głębiej spojrzeć na swoją działalność.
Zgłoś się do Programu Liderzy PAFW
Działasz w środowisku lokalnym, ludzie za Tobą podążają, dzięki Tobie pojawiają się nowe inicjatywy? A może prowadzisz organizację pozarządową, jesteś radną, burmistrzem? Chcesz pracować, tak aby Twoje działania przynosiły lepsze efekty?
Zgłoś się do udziału w wyjątkowym 12-miesięcznym, bezpłatnym Programie, dzięki któremu Twoja działalność społeczna zyska nowy wymiar i energię. Rekrutacja trwa do 11 marca 2019.
Źródło: Fundacja Szkoła Liderów