Kocha ją bez miary. Jej bruk, kamienne krawężniki i podjazdy z granitowej kostki skandynawki. Kiedy któremuś zabytkowi dzieje się krzywda, Tomasz Markiewicz, przewodniczący Zespołu Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy ZOK, jako jeden z pierwszych bije na alarm.
To była Warszawa schyłku epoki Jaruzelskiego – lipiec 1987 roku. Niedoinwestowana, szara, brudna. Tomasz Markiewicz był wtedy studentem dziennikarstwa i nauk politycznych na Uniwersytecie Warszawskim. Protestował w obronie kamienic na ulicy Próżnej.
– Rozsypywały się, dlatego na wysokości pierwszego piętra zamontowano drewniane daszki na belkach z nieheblowanego drzewa – opowiada. Do belek poprzypinali kartony z hasłami w stylu: „Żądamy remontu kamienic na ul. Próżnej!”.
Dziś ulica Próżna nie przypomina tamtej z końca lat 80. Wygląda jak fragment przedwojennej dzielnicy żydowskiej. – Doprowadziliśmy do zachowania autentycznego bruku ulicznego, kamiennych krawężników i podjazdów bramnych z granitowej kostki skandynawki. Udało się przywrócić wygląd zewnętrznych fasad oraz oświetlenie „pastorałkami” – wylicza Tomasz Markiewicz.
Wisienką na torcie są historyczne tablice z nazwami ulic. Najstarsza zapisana jest w dwóch językach (cyrylicą i alfabetem łacińskim) i przypomina o czasach zaboru rosyjskiego. – Nic lepszego nie mogło tej ulicy spotkać – podsumowuje przewodniczący ZOK-u.
35 lat historii
Od 1981 roku działali nieformalnie, jako Zespół Społecznych Opiekunów Zabytków. Tomasz Markiewicz dołączył do nich pod koniec lat 80. Działalność organizacji pozarządowych była wtedy reglamentowana. Istniało już Towarzystwo Opieki nad Zabytkami, nie było więc zgody na powołanie kolejnego stowarzyszenia od zabytków. Kiedy trzeba było napisać oficjalne pismo z pieczątką, korzystali z uprzejmości Towarzystwa Przyjaciół Warszawy.
Tak było aż do 1993 roku, kiedy organizacje poróżniły się w sprawie pozostałości dawnego browaru Junga. Tomasz Markiewicz i inni działacze Zespołu Społecznych Opiekunów Zabytków nie chcieli zgodzić się na jego rozbiórkę. Pozarządowcy z Towarzystwa Przyjaciół Warszawy uznali, że przesadzają. – Zdecydowaliśmy, że czas się rozstać i działać pod własnym szyldem – opowiada Markiewicz.
Powołali stowarzyszenie o nazwie: Zespół Opiekunów Kulturowego Dziedzictwa Warszawy ZOK. – Działanie w PRL jako nieformalna organizacja było trudne, ale jeszcze trudniej jest teraz – mówi Tomasz Markiewicz. – Dawniej można było bronić kamienicy przed rozbiórką powołując się na fakt, że była związana z Polską Partią Socjalistyczną albo Ruchem Robotniczym – mówi. – Dzisiaj argument, że w kamienicy na Ciepłej 3 urodził się ksiądz Ignacy Skorupka, nie robi na nikim żadnego wrażenia. Liczą się tylko pieniądze – stwierdza gorzko.
Ruina w centrum miasta
ZOK to obecnie kilkunastu członków. – Działamy od akcji do akcji. Kiedy ktoś podnosi rękę na zabytek, zwołujemy pospolite ruszenie – uśmiecha się Tomasz Markiewicz. Ale tak naprawdę nie jest mu do śmiechu. – Zbyt często jesteśmy bezsilni – przyznaje.
Nie udało im się powstrzymać rozbiórki Fabryki Kamlera na ulicy Dzielnej, gdzie mieściła się komenda Powstania Warszawskiego. Nie udało się ocalić Hali Targowej Koszyki czy Supersamu. – Teraz na naszych oczach znika Dom Towarowy „Smyk” – wzdycha. Smyk to krajobraz jego dzieciństwa. Jeszcze jako dziecko chodził tam z mamą na zakupy.
Najbardziej na sercu leży mu jednak Prudential. Budynek, zaprojektowany przez Marcina Weinfelda, powstał na początku lat 30. XX wieku. Liczył 16 pięter i był najwyższym budynkiem w II Rzeczypospolitej. Podczas Powstania Warszawskiego został poważnie zniszczony. Symbol luksusu i nowoczesności stał się symbolem zniszczonej wojną Warszawy.
Budynek odbudowano na początku lat 50. Autorem nowego, socrealistycznego projektu był ten sam architekt – Marcin Weinfeld. Od 1954 w Prudentialu mieścił się Hotel Warszawa. W 1996 miasto sprzedało go austriackiemu holdingowi.
Kiedy w jednej z gazet ukazał się wywiad z inwestorem, który opowiadał o planach wyburzenia budynku, Tomasz Markiewicz przecierał oczy ze zdumienia. By temu zapobiec, w 1997 roku napisał wniosek o wpis do rejestru zabytków. Niestety Wojewódzka Komisja Konserwatorska do rejestru wpisała jedynie stalową konstrukcję budynku. – To oznacza, że wygląd i przyszłość Predentialu zależy wyłącznie od jego właściciela – wyjaśnia Markiewicz. Obecnie jest nim krakowska rodzina Likusów. Budynek stoi od kilku lat otoczony blaszanym płotem i niszczeje na oczach warszawiaków.
– Być może postoi jeszcze kilka zim i sam się rozpadnie? Wtedy inwestor zrówna go z ziemią i wybuduje na jego miejscu nowoczesny gmach z podziemnym parkingiem – spekuluje Tomasz Markiewicz.
„Pastorałki” i przedwojenne tablice
Dzięki staraniom ZOK-u udało się przywrócić Warszawie przedwojenne oświetlenie. Organizacja postulowała o to już w latach 80. Charakterystyczne „pastorałki” pojawiły się najpierw na Nowym Świecie, później na Krakowskim Przedmieściu i w Alejach Ujazdowskich. Całkiem niedawno zamontowano je na placu Trzech Krzyży.
– Żeliwne latarnie z wykutym herbem Warszawy to element, który wyznaczał i wciąż wyznacza tożsamość miasta – mówi Tomasz Markiewicz. Cieszy się, że wracają, ale też martwi, bo inne miasta kopiują warszawskie „pastorałki”. Widział je już w Bydgoszczy i Lublinie. – To kradzież! – oburza się i proponuje jak najszybsze opatentowanie unikalnych latarni.
– Tomasz Markiewicz kocha Warszawę bez miary – mówi Jerzy S. Majewski, dziennikarz, varsawianista, a także członek ZOK-u. – Zwraca uwagę na rzeczy, które niektórym mogą wydawać się mniej istotne: latarnie, chodniki czy krawężniki. Zależy mu, by tak jak przed wojną były solidne i estetyczne. Uważa, że to właśnie one świadczą o jakości infrastruktury miejskiej.
Kiedy, wprowadzając Miejski System Informacji, Warszawa wymieniała historyczne tablice z nazwami ulic na nowoczesne odpowiedniki, Markiewicz znowu protestował. On i inni działacze ZOK-u spotkali się z urzędnikami i przekonali ich, by nie pozbywać się historycznych pamiątek za wszelką cenę. Część z nich udało się ocalić, ale część została zdemontowana. Zniknęły takie perełki, jak tablica adresowa włoskiej firmy ubezpieczeniowej Assicurazione Generali di Trieste, która wisiała przez lata na gmachu przy Złotej, gdzie mieści się kino Palladium i Klub Hybrydy. – Tablica przetrwała wojnę, całą komunę, wykończył ją Miejski System Informacji. Na szczęście chapsnął ją jeden z kolekcjonerów. Gdyby nie to, pewnie wylądowałaby na złomie – mówi Tomasz Markiewicz.
Poznaj ludzi sektora pozarządowego, dowiedz się, kto jest kim w NGO. Odwiedź serwis ludziesektora.ngo.pl.
Źródło: inf. własna (warszawa.ngo.pl)