W czasach dezinformacji i politycznego marketingu obywatele potrzebują kogoś, kto będzie patrzył władzy na ręce. Sprawdzanie, jak funkcjonuje władza, szczególnie ta na szczeblu lokalnym, może być trudne i czasochłonne. Pomóc nam w tym zadaniu chce Sieć Obywatelska Watchdog Polska – laureat Nagrody Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności "Sektor 3.0".
"Technologia może być narzędziem do obrony uniwersalnych wartości, jak wolność jednostki, a jej gwarantem powinno być demokratyczne państwo. Jednym z fundamentów demokratycznego państwa jest pełny dostęp obywateli do informacji. […] W uznaniu dobrego wykorzystania nowych technologii do prowadzenia działań edukacyjnych, zachęcających do aktywnej postawy i społecznej kontroli władzy" – mówił w trakcie uzasadniania i wręczenia nagrody dyrektor programowy Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności Radosław Jasiński, podkreślając zasługi stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska.
Jak kontrolować władzę i w jaki sposób zachęcać młode osoby do aktywnej postawy obywatelskiej, rozmawiamy z Katarzyną Batko-Tołuć, wiceprezeską stowarzyszenia Sieć Obywatelska Watchdog Polska, która właśnie zaprezentowała narzędzie https://sprawdzamyjakjest.pl/.
Filip Żyro: – Sprawdzamyjakjest.pl zostało zaprojektowane w taki sposób, aby angażować internautów i zachęcać do aktywnej kontroli władzy. Jakie były główne założenia projektu?
Katarzyna Batko-Tołuć: – To pomysł na włączenie obywateli w sprawdzanie władzy, ale też na zorganizowanie pomocy do analizowania dokumentów, które pozyskuje Sieć Obywatelska Watchdog Polska, a których nie jest w stanie samodzielnie przeanalizować.
Korzyści z tej współpracy są obopólne. Obywatele i obywatelki mają możliwość stosunkowo łatwego i przyjemnego podejrzenia, jak władza “się prowadzi”. Zdobywają sporą wiedzę dla siebie, mają wpływ na zmianę, którą nasza organizacja może dalej poprowadzić.
My z kolei, poza uzyskaniem potrzebnych nam danych, wiemy, że przedstawiając postulaty zmian, które wynikają z naszych badań, już na wstępie mamy za sobą dobrze poinformowaną rzeszę obywateli.
Jak to wszystko możliwe? Na pewno zadanie nie jest proste, ponieważ odpowiedzi, które dostajecie, różnią się znacząco formą.
– Tak. Żeby można było włączać ludzi masowo w analizę danych, potrzebne są podobne dokumenty, które można czytać i oznaczać wedle pewnego schematu. To właśnie nasz zasób konieczny do sprawdzamyjakjest.pl. Sieć Obywatelska umie pozyskać odpowiedzi jednocześnie od tysięcy instytucji. Służy nam do tego strona fedrowanie.siecobywatelska.pl. Dzięki niej możemy jednocześnie zapytać wszystkie podmioty z konkretnej kategorii, np. gminy, o to samo.
I o co pytacie?
– Nasze pierwsze pytanie dotyczyło tego, ile wniosków o informacje otrzymują rocznie. Gminy odpowiadają na różne sposoby. Jedna w treści wiadomości, inna przysyła zeskanowane pismo. A my potrzebujemy informacji zbiorczej. Po to pytamy, by móc wypowiadać się o tym, jakie jest zainteresowanie obywateli pozyskiwaniem informacji. Jak często ludzie pytają? Czy małe gminy otrzymują dużo wniosków? Czy gminy w ogóle odpowiadają na pytania?
Ta wiedza nam potem służy do brania udziału w dyskusji o ewentualnych zmianach w prawie. Jednak, żeby móc się wypowiedzieć na temat ogólnego obrazu sytuacji, musimy przejrzeć, jak wyglądała odpowiedź z dwóch i pół tysiąca gmin i zapisać tę informację w formacie możliwym do przetwarzania maszynowego. To żmudna, wykańczająca, frustrująca praca – jeśli nie ma się pomysłu na to, jak taką analizę zorganizować.
Sprawdzamyjakjest.pl to pomysł na ustandaryzowaną analizę, która jest jednocześnie fajną zabawą.
Misją waszego stowarzyszenia jest kontrolowanie władzy na różnych szczeblach. Jak wygląda sytuacja z transparentnością władzy w Polsce? Nie wystarcza weryfikacja władzy co wybory? Dlaczego należy patrzeć rządzącym na ręce w trakcie trwania ich kadencji?
– Zacznę od tego, że jako władzę widzimy po prostu instytucje publiczne lub inne podmioty wykonujące jakieś ważne zadania państwa lub żyjące z publicznych pieniędzy.
Nasze pytania nie zawsze służą kontrolowaniu władzy. Czasem chcemy zdobyć wiedzę, która pozwoli nam wziąć udział w debacie publicznej i wnieść do niej istotne argumenty.
Warto to robić, na przykład żeby nie powstało prawo oparte na fałszywych przesłankach. Od lat bardzo silny jest lobbing samorządów, które przekonały do swoich racji środowisko sędziowskie i naukowe, zmierzający do ograniczenia dostępu do informacji. Popularną “śpiewką” jest, że ludzie “zalewają” urzędy “małych gmin” wnioskami o informację. My sprawdziliśmy, że jest to mit. Gdy sprawdzaliśmy pierwszy raz, zazwyczaj gminy otrzymywały do 50 wniosków rocznie. Choć ta liczba nieco wzrosła w ostatnich latach. I wygląda na to, że my, obywatele i obywatelki, jako jedyni byliśmy zainteresowani zdobyciem tej wiedzy.
Innym przykładem jest zwrócenie uwagi na jakieś nowe zjawisko. Pierwsza otwarta kampania w ramach sprawdzamyjakjest.pl dotyczyła tego, jak prowadzone są gminne fanpejdże. Tu nie ma żadnych wymogów prawa. Ale chyba warto ustalić jakieś standardy. I zanim się zacznie dyskusję, warto sprawdzić, jak jest.
Jeśli chodzi o kontrolę władzy, to jej przejawem może być sprawdzanie, czy władza przestrzega prawa. Na przykład w momencie, gdy wchodzi w życie nowa ustawa wpływająca na sprawowanie władzy. Obywatele mogą skontrolować, czy jest stosowana, a tym samym wzmocnić jej stosowanie. Po wprowadzeniu ustawy dającej pacjentom prawo do leczenia bólu, sprawdzaliśmy, czy szpitale są przygotowane do zrealizowania tego prawa. A nasze pierwsze wspólne badanie w ramach sprawdzamyjakjest.pl, które realizowaliśmy z grupą pilotażową, dotyczyło tego, czy urzędy kontaktują się ze sobą drogą elektroniczną Teoretycznie mają taki obowiązek, ale okazało się, że tego nie robią. Zbadaliśmy, dlaczego tak jest i jaka jest skala zjawiska, a teraz będziemy starali się zmienić sytuację.
Możemy też pytać władzę, by wymusić większą przejrzystość ich działań. Tak pytaliśmy o orzeczenia dyscyplinarne adwokatów, notariuszy, komorników. Etyczne postępowanie osób wykonujących te zawody może być dla nas ważne. Zanim skorzystamy z pomocy konkretnego adwokata, możemy chcieć dowiedzieć się, czy jest to osoba godna zaufania.
Dostęp do informacji może nam pomóc w podjęciu decyzji, która zaważy na naszym życiu.
Często tylko obywatele mogą wymusić takie postępowanie instytucji, które sprawi, że znalezienie odpowiedzi na nurtujące nas pytanie, nie jest drogą przez mękę.
No i w końcu ostatni argument to taki, że warto pokazać władzy, że jest obserwowana. Zgodnie z teorią, że obserwacja wpływa na zachowania obserwowanego.
Co zamierzacie zrobić z danymi pozyskanymi w procesie “fedrowania”?
– Dane służą nam do wywoływania zmiany. Są warunkiem koniecznym, ale sama zmiana zależy od dalszej strategii, współpracy z innymi podmiotami, a czasem i łutu szczęścia. Duże znaczenie ma doświadczenie pozwalające na właściwe działania we właściwym czasie.
Kilka przykładów z przeszłości. Dane na temat liczby wniosków składanych przez obywateli każdego roku do urzędów gmin pozwalają nam skutecznie blokować próby lobbystów na rzecz ograniczenia prawa do informacji. Dane na temat leczenia bólu pozwalają “przypomnieć” szpitalom o ich obowiązkach. Dane na temat tego, jak często gminy prowadzą swoje gazety pozwalają na dalsze badania, ile to kosztuje, jak bardzo przyczynia się to zjawisko do eliminowania niezależnej lokalnej prasy.
Jakie czekają was wyzwania podczas wdrażania projektu? Jak wyobrażacie sobie dalszy rozwój sprawdzamyjakjest.pl?
– Wyzwań jest sporo. To dopiero początek. Najbardziej niepewne było to, jak zareagują na nasz pomysł adresaci i adresatki, czyli osoby aktywne w internecie. Czy się włączą? Inne pytania, które chodziły nam po głowie: Czy zaplanowaliśmy właściwe tempo dostarczania im danych do analizy? Czy wszystko zadziała jak trzeba? Pierwsze doświadczenia pokazują, że idea się podoba, już jest z nami 119 osób, ale daliśmy im za mało pracy.
Na tym etapie rozwoju, każda nowa kampania wymaga sporej ilości pracy. W przyszłości może uda się zautomatyzować procesy. Poza tym testujemy na razie tylko jeden sposób analizy, mamy pomysły na kolejne, ale to wymaga znacznie większego budżetu. Chcielibyśmy też rozwijać pomysły do grywalizacji, żeby wciągać graczy i graczki. No i marzy nam się użycie sztucznej inteligencji. Dużym wyzwaniem jest też dostępność serwisu. Być może odkryjemy, że trzeba jeszcze popracować nad trafnością ocen – choć tu mamy bardzo solidną metodykę. Jednym słowem jest co robić technologicznie.
No i są pomysły społeczne. Dane, które pozyskamy powinny być dostępne dla innych. Można sobie zarówno wyobrazić, że nasze dane staną się inspiracją do własnych działań i kolejnych pytań dla kogoś, kto działa zarówno centralnie, jak i lokalnie. Na przykład już teraz wydaje się, że dane z kampanii “Lajki dla burmistrza”, dotyczącej zasad rządzących mediami społecznościowymi, będą przydatne i dla lokalnych aktywistów, i dla takich organizacji jak Helsińska Fundacja Praw Człowieka.
Przede wszystkim jednak, jeśli sprawdzamyjakjest.pl się uda, dobrze byłoby albo udostępniać to narzędzie innym organizacjom, albo robić wspólne kampanie. Już teraz podzieliliśmy się mechanizmem do fedrowania – czyli samego zbierania odpowiedzi, z Ośrodkiem Działań Ekologicznych “Źródła”. Oni sprawdzali z kolei, jak zgłaszane są polowania zbiorowe i czy dzieje się to zgodnie ze zmianami w Prawie Łowieckim https://fedrowanie.siecobywatelska.pl/monitoringi/polowania-zbiorowe-2018. Myślimy, że ten mechanizm może przynieść pożytek w wielu obszarach, ale by to było możliwe musimy mieć czas na testowanie, zdobywanie doświadczenia i pieniądze na rozwój.
Nie wątpię, że to się uda. Pytanie tylko kiedy. Jestem trochę niecierpliwa, ponieważ wiem, że zdobywanie wiedzy opartej na faktach i świadomość obywateli, że można pytać i rozliczać władzę jest bardzo potrzebna. Byśmy nie byli ogłupieni tym, co nam serwują politycy. Dlatego chciałabym prężnie rozwijać sprawdzamyjakjest.pl. Do tego potrzebujemy pieniędzy, które pozwolą nam sfinansować technologię, ale poświęcić też nasz czas. Mechanizm do pozyskiwania danych, wspomniane “fedrowanie” tworzyliśmy aż cztery lata, licząc docieranie się pomysłu. Potem dwa lata testowaliśmy. Wydaje się bardzo długo, ale to po prostu było działanie w wolnym czasie. Teraz, dzięki naszemu partnerowi – Gerere Fun for Good – po roku jesteśmy po testach i pierwszej otwartej kampanii.
Źródło: Sektor 3.0