W ramach naszego cyklu przed VI Ogólnopolskim Forum Inicjatyw Pozarządowych opisujemy działania Fundacji Bez Względu na Niepogodę, która od 1990 roku zajmuje się rynkiem pracy, szczególnie młodzieżą i kobietami.
Prekursorzy
– Zaczynaliśmy od młodzieży. Można powiedzieć, że byliśmy prekursorami – mówi Jadwiga Werbanowska, prezeska Fundacji. – Na samym początku lat 90. byliśmy jedną z pierwszych organizacji, które w obliczu zmian ustrojowych zajęły się promowaniem przedsiębiorczości i pomocą młodzieży na rynku pracy – wspomina Werbanowska.
Fundacja wzorując się na brytyjskich Job Clubach tworzyła młodzieżowe kluby pracy, w których młodzi ludzie mogli szukać pomocy w poszukiwaniu zatrudnienia. Kolejnym pomysłem były Szkolne Kluby Liderskie – również skierowane do młodzieży przedsięwzięcie, mające na celu wspieranie przyszłego rozwoju zawodowego.
– Później za podobne działania wzięło się państwo. Kluby pracy zostały nawet wpisane do ustawy, w szkołach pojawiły się szkolne ośrodki kariery. Uznaliśmy, że nie ma potrzeby kontynuować tych projektów i zajęliśmy się innymi działaniami – mówi Werbanowska. Administracja publiczna nie korzystała z ich doświadczeń – Każdy ma swoje pomysły i niekoniecznie uważa, że warto korzystać z doświadczeń innych – mówi prezeska fundacji.
Młodzieżowa Agencja Pracy
Nie zakończono funkcjonowania innego projektu – Młodzieżowej Agencji Pracy, pośrednictwa pracy i doradztwa zawodowego skierowanego do ludzi młodych. Obecnie projekt realizowany jest częściowo ze środków własnych fundacji, częściowo z niewielkiego grantu przyznanego przez Urząd Miasta Warszawy.
– Niestety w PO KL nie przewiduje się środków na młodzież, która jednocześnie się uczy i podejmuje zatrudnienie – grupa, do której kierujemy nasze działania wymyka się zaprogramowanym kategoriom i to utrudnia pozyskanie finansów na MAP – mówi Werbanowska.
A zapotrzebowanie na usługi MAP jest. – Wciąż zgłasza się do nas dużo młodych ludzi szukających pracy – zauważa prezeska. O ile na początku działalności MAP byli to głównie studenci, obecnie jest to przede wszystkim młodzież ze szkół średnich. Studenci znaleźli inne źródła informacji o rynku pracy, ale młodzież szkolna wciąż potrzebuje wyspecjalizowanej pomocy.
– Coraz częściej widzimy wśród uczniów szukających u nas ofert świadomość tego, jak działa rynek pracy, jak ważne jest świadome budowanie kariery, bardziej realne niż kiedyś są też ich oczekiwania – mówi Marcin Tokarski, członek zarządu fundacji.
– Oczywiście wciąż zdarza się, że przychodzą do nas młodzi ludzie, którzy nie wiedzą, czym jest umowa-zlecenie, jak powinna zostać skonstruowana, by zawierała wszystkie treści regulujące zakres pracy i sposób jej rozliczenia, do czego służy książeczka Sanepidu. Ale nie można mieć do nich pretensji – skąd mają taką wiedzę uzyskać?
Spotkania z karierą
Raczej nie w szkole. Szkoła cierpi na wyraźny deficyt kompetencji w zakresie rynku pracy. – Obserwujemy olbrzymie zapotrzebowanie ze strony szkół na wszelkie działania edukacyjno-informacyjne związane z rynkiem pracy – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska specjalistka w fundacji.
– Jakiś czas temu rozesłaliśmy do kilkudziesięciu szkół w Warszawie ofertę na zajęcia „Spotkania z karierą”. Niemal każda szkoła odpisała, że potrzebuje takich zajęć. Zapotrzebowanie było dużo większe niż nasze możliwości.
Niestety za dużymi potrzebami nie idą pieniądze. Szkoły szukają zajęć dotyczących budowania kariery, są też nauczyciele, którzy z pasją poświęcają się tej problematyce, ale ograniczenia finansowe sprawiają, że trudno jest zaspokoić rzeczywiste potrzeby.
Jadwiga Werbanowska dostrzega wartość w kontynuowaniu działań MAP. – Mamy dzięki temu kontakt z żywym rynkiem pracy, obserwujemy od kilkunastu lat zmieniające się potrzeby pracodawców. Wiemy jakich pracowników będą potrzebowali, jakich kompetencji brakuje warszawskiej młodzieży. To ułatwia nam dostosowanie oferty doradczej i szkoleniowej do zmieniających się warunków.
Raporty nie zawsze się kurzą
Ze swojej wiedzy fundacja korzystała też, przygotowując raporty na temat percepcji edukacji i pracy przez młodzież. – Raporty te na ponad dziesięć lat temu przygotowaliśmy na zamówienie MEN. Niestety z tego, co wiemy, nie zostały one w żaden sposób wykorzystane. Dlatego zrezygnowaliśmy z kontynuowania tej współpracy. Lubimy widzieć efekty naszych działań – wspomina Werbanowska.
Prezeska przyznaje, że zdarzało się, że administracja publiczna różnego szczebla konsultowała z fundacją różnego rodzaju projekty czy pomysły. – Niestety później na etapie realizacji najczęściej okazywało się, że pomysł jest świetny, ale nie ma możliwości jego realizacji – wspomina Werbanowska. Dodaje, że często problemem jest też zmiana na stanowiskach w urzędach. – Jedna osoba miała taki pomysł na rozwiązywanie jakichś problemów, ale przychodzi następna osoba i pomysł zmienia się.
Jednak nie zawsze raporty i publikacje lądują na zakurzonych półkach. – Niedawno dowiedzieliśmy się, iż raport z badań potrzeb wychowanek i wychowanków domów dziecka i rodzin zastępczych, który zrealizowaliśmy wraz z WCPR w ramach mechanizmu norweskiego został wykorzystany w konkursie na projekty innowacyjne w ramach PO KL jako materiał wspierający dla wnioskodawców – wspomina Karczmarczyk-Tokarska. Nic o tym nie wiedzieliśmy, ale cieszymy się, że opracowanie może przyczynić się do pozytywnych zmian.
Kariera jest kobietą
Praca z dziewczętami opuszczającymi domy dziecka miała jeszcze jedną poważną konsekwencję. – Fundacja przy okazji tego projektu skierowała swoje zainteresowania na kobiety na rynku pracy. – Dużo mówi się o problemach kobiet związanych z zatrudnieniem, dużo się robi, ale wciąż jest deficyt takich działań – mówi Werbanowska. W ciągu ostatnich paru lat fundacja przeprowadziła kilka projektów w całości skierowanych do kobiet chcących podjąć zatrudnienie, często po wieloletniej przerwie lub w ogóle bez doświadczenia zawodowego.
Projekty z reguły składają się z podobnych komponentów. Są zajęcia grupowe – integracja, zwiększanie kompetencji społecznych tzw. „miękkich”, nauka obsługi komputera czy języka obcego ( zazwyczaj jest to język angielski), oraz zajęcia indywidualne – doradztwo zawodowe, praca z psychologiem, pośrednictwo pracy.
– Oczywiście najwięcej uczestniczek przychodzi do nas, chcąc skorzystać z tych konkretnych zajęć (angielski, komputer) – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska. – Jednak pod koniec pracy z grupą okazuje się, że najwięcej dały im szkolenia z miękkich umiejętności. Piszą o tym w ankietach, ale też mówią w czasie spotkań podsumowujących udział w projekcie.
Ważne są nie tylko konkretne kompetencje zdobywane na zajęciach, ale również to, co dzieje się wokół nich. Kobiety poznają się, zaprzyjaźniają. – Częstym motywem skorzystania z naszej oferty jest „chęć wyjścia do ludzi” – mówi Karczmarczyk-Tokarska.
– Uczestnictwo w projekcie zmienia również wizerunek tych kobiet w ich środowisku – dodaje Marcin Tokarski. Osoby, które często nigdy nie pracowały, zajmowały się jedynie dziećmi i domem, nagle mają swoje sprawy, swoje obowiązki, nowe znajome, zaczynają uczyć się obcego języka, zaczynają znać się na komputerze, korzystać z Internetu. To wszystko pozytywnie wpływa na ich samoocenę i postrzeganie przez rodzinę i znajomych.
Pożytek z różnorodności
– Początkowo obawialiśmy się, że będziemy mieli problemy z rekrutacją. Podmiotów zajmujących się podobnymi działaniami jest całkiem dużo. Jednak okazało się, że zainteresowanie jest ogromne – mówi Karczmarczyk-Tokarska.
– Z naszej oferty korzystają zarówno kobiety zarejestrowane jako bezrobotne, jak i nieaktywne zawodowo. Młode i starsze (najmniej jest osób w wieku powyżej 50 roku życia), takie, które dopiero ukończyły edukację i takie, które od kilkunastu lat nie mają zatrudnienia. Najwięcej jest osób z wykształceniem średnim, druga grupa to osoby po studiach. Są też kobiety z wykształceniem gimnazjalnym i zawodowym. Najmniej liczną grupę stanowią osoby z wykształceniem podstawowym. Wiele jest matek (obecnie około połowy), w tym matek wielodzietnych. Jedna z uczestniczek była matką siedmiorga dzieci.
Choć zróżnicowanie kobiet korzystających z projektów jest tak duże, pracownicy fundacji nie postrzegają tego jako problem. – Uważamy, że w grupie kobiet z tak różnymi doświadczeniami życiowymi, różnym poziomem kompetencji i różnymi barierami, praca może być nawet bardziej efektywna – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska.
– Jakiś czas temu przez przypadek zwerbowaliśmy grupę dość jednorodną wiekowo. Okazało się, że poziom konfliktów między uczestniczkami grupy był znacznie wyższy niż w innych, bardziej różnorodnych – wspomina Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska.
Jadwiga Werbanowska dodaje: – Wydaje nam się, że jest wartość w zróżnicowaniu, uczestniczki takich grup więcej się od siebie uczą, lepiej słuchają siebie nawzajem, korzystają ze swoich doświadczeń zarówno w życiu zawodowym jak i osobistym. Wystarczająco mocnym czynnikiem scalającym jest brak pracy i motywacja do jej znalezienia.
Kiedy następne szkolenia?
Duża część kobiet przychodzących na kolejne edycje szkoleń dowiedziała się o nich od wcześniejszych uczestniczek. Takie rekomendacje pracownicy fundacji uznają za dowód na zadowolenie kobiet z projektu. Kolejna ważna część kandydatek to osoby, które o szkoleniach dowiedziały się w Urzędzie Pracy m.st. Warszawy.
– Doradcy zawodowi informują osoby bezrobotne o naszych projektach dość dokładnie – ocenia Jadwiga Werbanowska. Zresztą swojej wiedzy nie czerpią jedynie z ulotek – Kilka razy pracownicy Urzędu Pracy m.st. Warszawy byli u nas, wypytywali o naszą ofertę, dowiadywali się dokładnie o to, jakie działania realizujemy w ramach projektu. Kobiety, które przyszły do nas z rekomendacji warszawskiego UP były bardzo dobrze poinformowane na temat tego, co mogą od nas otrzymać – mówi Karczmarczyk-Tokarska.
W tej sytuacji okazuje się, że problemów z rekrutacją nie ma i jeszcze długo nie będzie. – Ciągle przychodzą kolejne kobiety i pytają „A co z nami? Kiedy następne szkolenia?” – opowiada prezeska Fundacji. – I to nas napędza do tego, by startować w kolejnych konkursach – dopowiada Jadwiga Werbanowska. W niektórych naborach na jedno miejsce przypada kilkanaście chętnych kobiet.
W każdym kolejnym konkursie wykorzystywane są doświadczenia zdobyte w poprzednich projektach, rozszerzana jest oferta. Ostatnio Fundacja otrzymała dofinansowanie projektu w ramach PO KL Poddziałanie 7.2.1., gdzie dotychczasowe działania związane z rynkiem pracy zostaną wzbogacone o indywidualny coaching mający na celu wsparcie reintegracji społecznej.
Ponadto ruszył projekt finansowany z FIO, który ma na celu aktywizację obywatelską kobiet, w tym pomoc w tworzeniu i rozwijaniu organizacji pozarządowych. – W ramach naszych szkoleń okazało się, że wiele naszych uczestniczek myśli o założeniu fundacji czy stowarzyszenia. Postanowiłyśmy wyjść naprzeciw ich potrzebom i zaproponowałyśmy działania inkubacyjne. Pierwsza organizacja już właściwie powstaje. Będzie również zajmowała się rynkiem pracy – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska.
Konkursy nie są złe
Obecnie działalność fundacji praktycznie w całości opiera się na środkach pozyskiwanych w drodze konkursów. Ma to swoje minusy. – Myśleliśmy o większym lokalu – mówi Werbanowska. – Chcemy nasze działania prowadzić tu, na miejscu, mieć stały kontakt z beneficjentkami. Czasem nasze biuro jest na to za małe. Ale wynajęcie czegoś większego nie wchodzi w grę – właściciel lokalu oczekuje regularnego płacenia czynszu, nie interesuje go, że akurat nie wygraliśmy żadnego konkursu. Finansowanie z konkursów nie pozwala również na stałe i stabilne zwiększanie zatrudnienia.
Fundacja nie prowadzi działalności gospodarczej, z której zyski mogłyby wesprzeć działalność statutową. – Rozważaliśmy kilka razy taką opcję, zresztą ten pomysł powraca regularnie, jednak na razie nie zdecydowaliśmy się – mówi Jadwiga Werbanowska. – Obawiamy się sytuacji, w której działalność gospodarcza zdominowałaby naszą misję. Nie chcemy, by fundacja zdryfowała w kierunku zarabiania pieniędzy, kosztem tego, co obecnie robimy.
Pracownicy fundacji nie narzekają na funkcjonowanie „od konkursu do konkursu”. – Dobrze się w tym znajdujemy – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska. – Oczywiście wspaniale byłoby, gdyby konkursy były co kwartał, a alokacja była kilka razy większa, ale jest tak jak jest i trzeba sobie z tym jakoś radzić. Konkurs daje gwarancję, że nie zostaną wybrane projekty słabe. My jakoś się w tym systemie znajdujemy.
Niesymetryczne „systemówki”
Pewnym problemem zdaniem pracowników fundacji jest natomiast te, że podmioty, które pozyskują środki w projektach systemowych, później startują również w konkursach, zwiększając tym konkurencję. – Jeżeli organizacje nie mogą startować w „systemówkach”, gdzie alokacja jest z reguły dużo większa, to podmioty uprawnione do korzystania z środków „systemówek” nie powinny startować w konkursach. Byłoby to układ bardziej symetryczny – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska.
Jadwiga Werbanowska dodaje – Niekiedy w rozmowach z podmiotami uprawnionymi do korzystania z projektów systemowych pytamy czemu startują również w konkursach, odpowiadają, że w systemówce mają zbyt sztywno określone zasady wydatkowania środków, a konkurs umożliwia im pozyskanie pieniędzy na ich potrzeby.
Nie wszystkie firmy chcą inwestować w ludzi
Poza współpracą z administracją publiczną fundacja, w ramach swoich działań, współpracowała również ze środowiskami biznesowymi.
– Zdarzało się, że przychodził do nas przedsiębiorca, z którym chcieliśmy współpracować przy projekcie aktywizacyjnym i mówił: „Ja przychodzę do was, aby się czegoś dowiedzieć, poświęcam tu swój czas, kto mi za to zapłaci?”. Ale zaraz po tym wyciągał rękę po uczestników naszych szkoleń i oczekiwał, że taka osoba będzie u niego pracowała w sposób nie obciążający go finansowo – odbywała bezpłatne praktyki czy staż – wspomina Werbanowska. – Nie możemy pozwolić, aby osoby, które nam zaufały były wykorzystywane na rynku pracy – dodaje Karczmarczyk-Tokarska.
Dużo lepiej układała się współpraca z większymi firmami. – Duże korporacje częściej rozumieją specyfikę naszych działań związanych z aktywizacją zawodową. Wiedzą, że czasem należy zainwestować w pracownika, i że zwrócić się to może dopiero za jakiś czas – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska.
Jednym z przykładów była filia międzynarodowej firmy zajmującej się ubezpieczeniami, która współpracowała z fundacją przy organizacji zatrudnienia dla kobiet. – Wcale nie potrzebowali agentek, tylko osób do stabilnej pracy biurowej w centrali – zaznacza Karczmarczyk-Tokarska. Większość z tamtych kobiet pracuje w tej firmie do dziś.
O innym pozytywnym przykładzie wspomina Marcin Tokarski. – Mieliśmy tutaj pięćdziesięcioletnią kobietę, która nigdy nie pracowała, gdyż całe życie zajmowała się wychowaniem czwórki swoich dzieci. Bardzo trudno było jej znaleźć zatrudnienie, ale w końcu rozpoczęła pracę biurową w dużej firmie. Praca polegała na skanowaniu i weryfikowaniu dokumentów, ale obecnie jej pozycja zawodowa na tyle się ustaliła, że to do niej pracodawca przyprowadza osoby do przeszkolenia. – To był przełom w jej życiu, możliwy dzięki temu, że pracodawca jej zaufał, uwierzył w jej możliwości, zaryzykował i wszystkim się opłaciło.
Zwiększenie świadomości osób prowadzących małe przedsiębiorstwa tak, aby bardziej otwarcie podchodziły do zadań aktywizacyjnych i z większym oddaniem oraz odpowiedzialnością chciały inwestować w zasoby ludzkie (co w ostatecznym rozrachunku również im przynieść może wymierne korzyści) jest jednym z zadań, jakie widzi przed sobą Fundacja. Jednak na razie wystarczająco dużo pracy jest w tych obszarach, na których do tej pory pracowała. Sytuacja młodych na rynku pracy dynamicznie się zmienia, ale wciąż jest bardzo trudna. Wcale nie lepiej mają kobiety.
Wykluczenie w Warszawie
– Swoje działania kierujemy obecnie do kobiet w Warszawie. Mogłoby się wydawać, że to duże miasto i nie dotyczą go problemy, na jakie napotykają kobiety w mniejszych miejscowościach. Jednak Warszawa ma swoją specyfikę. Tu silni są jeszcze silniejsi niż gdzie indziej, dlatego osoby z grup wykluczonych na ich tle radzą sobie gorzej. Natychmiast tworzy się przepaść – mówi Katarzyna Karczmarczyk-Tokarska.
– Nawet jeśli przyjmiemy, że w Warszawie odsetek osób bezrobotnych jest jednym z najniższych w kraju, to za niewielkim udziałem procentowym kryje się kilkanaście tysięcy osób – dodaje Jadwiga Werbanowska. W stolicy poważnie wzrosła również w 2009 roku liczba osób korzystających z pomocy społecznej. Pogłębia się rozwarstwienie społeczne.
Krzysztof Cibor, bezrobocie.org.pl
Fundacja Bez Względu na Niepogodę działa od 1990 roku w Warszawie. Zajmuje się rozwiązywaniem problemów zatrudnienia młodzieży i kobiet, głównie poprzez realizację szkoleń, doradztwo zawodowe i pośrednictwo pracy. Prowadzi również badania nad problematyką rynku pracy.
Obecnie w Fundacji etatowo zatrudnione są cztery osoby, poza tym - w zależności od skali realizowanych projektów fundacja zatrudnia dodatkowe osoby, korzysta również z pracy wolontariuszy i stażystów.
Działaniami w ramach realizowanych aktualnie projektów Strefa Kobiet i Młodzieżowa Akademia Rynku Pracy objętych zostanie 120 uczestniczek i 900 uczniów. Dotychczas z różnych form wsparcia fundacji skorzystało ok. 22 tysiące osób .
W każdym realizowanym projekcie skierowanym do kobiet Fundacja osiągnęła wskaźniki zatrudnialności co najmniej na poziomie 30%, liczone na dzień zakończenia projektu.
Pobierz
-
201108162300460143
675587_201108162300460143 ・38.72 kB
Źródło: bezrobocie.org.pl