Przez ostatni rok wiele dowiedzieliśmy się o nas samych — jako ludziach, jako wspólnotach, jako organizacjach społeczeństwa obywatelskiego i samorządach, wreszcie o nas jako państwie. Po latach zaczęliśmy się też wreszcie, nieco chaotycznie i przypadkowo, dowiadywać czegoś więcej o naszych sąsiadkach i sąsiadach. Czegoś więcej niż zbyt ogólne uproszczenia i męczące kalki. Wreszcie, zdarzało się także, że dowiadywaliśmy się także czegoś nowego o świecie jako takim, na naszych oczach redefiniowano tak zdawałoby się niezmienne pojęcia „daleko” i „blisko”, „nasze” i „cudze”…
Odkryciom tym towarzyszyły zarówno uczucia wzniosłe, jak i głęboko wstydliwe. Ze znużeniem odwracaliśmy głowy od tych spraw, które niuansowały dumę z solidarności, życzliwości, przyjaźni i dobra, które wydawały nam świadectwo niejednoznaczne.
Poza linią wzroku, utopione w bezdecyzyjności lub negacji, wrosłe w krajobraz znalazły się niedotykalne politycznie sprawy: granica polsko-białoruska, prawa osób LGBTQ, prawa opiekunów osób z niepełnosprawnościami…
Ucieszyliśmy się z siebie. Ucieszyliśmy się z tłumów Polaków i Polek na granicy, gotowych do pomocy, otwartych polskich domów dla uchodźców, tysięcy wolontariuszy na dworcach, równo ułożonymi kocami na polowych łóżkach w salach gimnastycznych, akademikach, ośrodkach wypoczynkowych, z garów z zupą i stert odzieży. Ucieszyliśmy się solidarnością, współczuciem, pomocą.
Gdzieś zupełnie marginesem przemknęli niestandardowi uchodźcy, nie-biali, nie-ukraińscy, nie-ukraińskojęzyczni…
A później opadliśmy z sił. Tym samym dowiedzieliśmy się, że pomaganie to trudne, wyczerpujące, a czasem wręcz niszczące zadanie. W tym zmęczeniu odkrywaliśmy także, ku naszemu i ich nieszczęściu, że uchodźcy nie są tacy, jak byśmy chcieli. Głęboko niekiedy zawiedzeni niewystarczającym brakiem wdzięczności, odkrywaliśmy ich ludzką naturę.
Dla mnie, prezeski do niedawna niedużej (obecnie bardzo dużej) organizacji prawo człowieczej z Polski wschodniej ten rok był potwierdzeniem tez, które wygłaszałam od dawna, i które potwierdziły następujące po sobie wypadki. Oto trzy z nich.
1. Współpraca międzysektorowa
Tuż po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji w Ukrainie, w bardzo wielu polskich miastach i miasteczkach powstawały społeczne, oddolne inicjatywy pomocowe. Część z nich miała charakter międzysektorowej współpracy. Postawione na szybko systemy, działając pod presją niejednokrotnie ominęły cały system partycypacji społecznej wraz z jej narzędziami, porzucając nie tylko oficjalne ścieżki kontaktu, programy współpracy, ale i częściowo systemy zarządzania kryzysowego.
Fakt ten powinien być jednym z kluczowych punktów ewaluacji, gdyż jasno wskazuje na te mechanizmy, które są niewydolne i w sytuacji kryzysu zastępowane innymi.
Dziś, rok po uruchamianiu pomocy, w wielu gminach nie tylko nie dokonano żadnej oceny, ale też wraca się do starych niewydajnych praktyk współpracy, klientystycznego podejścia, niwecząc całe doświadczenie minionych miesięcy. Tymczasem mogłoby ono stanowić podstawę nowego otwarcia.
2. Pomoc humanitarna
Pomoc humanitarna, aby była wydajna i sprawna, wymaga jasno określonych i przestrzeganych reguł. Wymaga sprawnej koordynacji, ujawnionych dla jej beneficjentów zasad i mechanizmów kontrolnych dla świadczących. Wreszcie, wymaga uświadomienia sobie, że spotykające się strony nie są sobie równe, że pomagający ma władzę nad tym, komu pomaga, i że nieprzepracowane uprzedzenia mogą zaowocować dyskryminującymi praktykami.
3. Polityki, czyli myślenie strategiczne
Ostatni rok dość wyraziście pokazał, że brak własnej agendy skutkuje nie tylko chaotycznym ręcznym sterowaniem psującym demokrację (kolejne specustawy), ale też nie daje perspektyw gwarantujących stabilność rozwiązań i bezpieczeństwo wspólnot lokalnych.
Brak polityk integracyjnych czyli de facto lokalnych planów działań wspierających spójność społeczną i dialog skutkuje realizacją, często nieuświadomioną, planów dużych organizacji międzynarodowych, wprowadzaniem rozwiązań tymczasowych bez perspektywy. A przecież wiadomym jest, że to nie pierwszy i nie ostatni taki kryzys.
Im więcej wyciągniemy lekcji dla siebie, tym silniejsi będziemy w przyszłości.
Anna Dąbrowska – obrończyni praw człowieka, animatorka społeczna, prezeska Stowarzyszenia Homo Faber, doktorantka na Wydziale Politologii UMCS.
Źródło: informacja własna ngo.pl