Istnieje przekonanie, zgodnie z którym mówienie o przemocy w sporcie zniechęci do niego tych, których należy do niego zachęcać. Jest dokładnie odwrotnie: to niemówienie o problemie sprawi, że młodzi ludzie nie będą chcieli uczestniczyć w zajęciach, w których nie szanuje się ich godności, a czasami – po prostu krzywdzi. Z dr. Szymonem Wójcikiem, współautorem badania dotyczącego przemocy wobec dzieci w sporcie oraz koordynatorem badawczym w Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę rozmawia Maciej Możański.
Maciej Możański: – Państwa badanie na temat przemocy wobec dzieci w sporcie jest jedną z pierwszych prób ilościowego zbadania zjawiska. Z czego wynika dotychczasowy brak zainteresowania tym tematem?
Dr Szymon Wójcik: – Faktycznie, z tego, co wiemy, nasz raport jest pierwszym ilościowym badaniem przeprowadzonym na ten temat – oraz jednym z pierwszych w Polsce. Razem z Katarzyną Makaruk i Joanną Kopycką – z którymi wspólnie przeprowadzaliśmy badanie – a także resztą osób zaangażowanych w jego powstanie, sami byliśmy tym dość zaskoczeni. Sądzimy, że dzieje się tak dlatego, że temat przemocy wobec dzieci w sporcie jest w gruncie rzeczy tematem tabu. W pewnym sensie można też zaryzykować stwierdzenie, że część osób działających w środowisku sportowym nie jest zainteresowana tym, żeby szerzej poruszyć ten problem.
Dlaczego?
– Ponieważ wymagałoby to podjęcia konkretnych, szeroko zakrojonych działań i wprowadzenia zmian obejmujących całe otoczenie młodych sportowczyń i sportowców.
Środowisko sportowe pod wieloma względami jest konserwatywne: wiele z mechanizmów jest powielanych w nim od tak dawna, że znajdując się wewnątrz niego pewne zachowania czy sposoby funkcjonowania są uznawane jako coś „normalnego”.
Nic w tym dziwnego: w końcu i działacze związkowi, i trenerzy brali kiedyś udział w tym kręgu przemocy jako młodzi ludzie. Jednak z zewnątrz widzimy, że nie tylko nie jest to sytuacja „normalna”, ale też – że należy jak najszybciej ją zmienić.
W sporcie panuje pod wieloma względami specyficzna kultura. Wyznacza ona nie tylko to, jak powinny wyglądać treningi, odpowiednie przygotowania do sezonu lub zawodów, ale także: na jakich zasadach funkcjonują relacje między zawodnikami a trenerami, czy działaczami związkowymi, co wolno trenerowi, a co zawodnicy muszą nauczyć się znosić. To też tradycje, takie jak „chrzest sportowy” – który bardzo często przypomina po prostu znaną z wojska „falę”.
Jako kryterium przyjęliście Państwo regularne uprawianie sportu minimum raz w tygodniu. W badaniu brakuje w związku z tym informacji na temat stopnia profesjonalizacji aktywności fizycznej – czy mowa o sporcie amatorskim, półamatorskim czy też zawodowym. Skąd wzięła się taka decyzja?
– Zgadza się – warto jednak jeszcze raz podkreślić, że nasze badanie jest pierwszą w Polsce ilościową próbą zbadania tego problemu, dlatego też nie wszystkim mogliśmy się zająć. Kwestionariusz, który wypełniali badani, obejmował 50 form przemocy: zawierał szczegółowy opis krzywdzących zachowań o charakterze psychologicznym, fizycznym i seksualnym, a także zaniedbań związanych ze sportem.
Zdecydowaliśmy się pytać badanych o ich doświadczenia przed ukończeniem 18. roku życia, a także o ich zachowania autodestrukcyjne i postawy względem przemocy wobec dzieci w środowisku. Jedno badanie nie może, a także nie powinno wystarczyć. Chcieliśmy więc zwrócić przede wszystkim uwagę na istnienie tego problemu oraz skalę zjawiska.
Co mówią wyniki przeprowadzanych w innych krajach badań na ten temat?
– W badaniach kanadyjskich – z których autorami współpracowaliśmy przy projektowaniu naszego badania, adaptując do naszych potrzeb ich kwestionariusz VTAQ (Violance Toward Athletes Questionaire) – okazało się, że odsetek osób, które doświadczały przemocy emocjonalnej w sporcie wynosił 81%. W Polsce ten wskaźnik wynosił 86%.
Podobnie zbliżone były wyniki, jeżeli chodzi o skalę przemocy seksualnej: w Kanadzie dotyczyła ona 28% badanych, a w naszych badaniach deklarowało tak 33% osób. Nieco inaczej sprawa ma się z przemocą fizyczną – w badaniach kanadyjskich wyniósł on 40%, podczas gdy w naszych badaniach doświadczanie tych form przemocy deklarowało 54% badanych. Widać, że w Polsce te wyniki są wyższe, jednak mamy do czynienia ze zbliżonymi wielkościami.
Co to oznacza?
– Przede wszystkim – że przemoc wobec dzieci i młodzieży w środowisku sportowym jest czymś powszechnym i nagminnym.
Szacuje się, że doświadcza jej od około 60% do prawie 90% młodych sportowców. W naszym badaniu okazało się, że około 90% badanych doświadczyło jej w dzieciństwie przynajmniej raz.
Z czego wynikają rozbieżności w wynikach?
– Przede wszystkim z przyjmowanej na potrzeby danego badania metodologii. Starając się rozeznać nie tylko w skali, ale też de facto uchwycić sedno badanego zjawiska, zadajemy bardzo dużo pytań, które dotyczą różnych zachowań przemocowych. W zależności od tego, ile form przemocy przyjmie się w danym badaniu, różnić będą się poszczególne wyniki. Dlatego właśnie zależało nam bardzo na tym, aby wykorzystać już istniejący kwestionariusz i podobną metodologię, dzięki czemu moglibyśmy uzyskane przez nas rezultaty porównać z dostępnymi danymi.
Wspomniał Pan o przemocy wobec dzieci w sporcie jako temacie tabu. Z czego wynika tabuizowanie tego tematu?
– W grę wchodzi cały zespół norm i przekonań, z których kilka odgrywa kluczową rolę w budowaniu pewnego rodzaju kultury przemocy w środowisku sportowym. Po pierwsze – powszechnie panuje (słuszne skądinąd) przekonanie, że dzieci i młodzież należy za wszelką cenę zachęcać do sportu. To widać nie tylko w badaniach dotyczących wpływu, jaki uprawianie sportu ma na poziomie biologicznym czy społecznym.
Dlaczego w takim razie w kontekście przemocy mówimy o próbach zachęcania dzieci i młodzieży do uprawiania sportu?
– Kłopot w tym, że poza nim istnieją również inne przekonania. Zgodnie z jednym z nich mówienie o przemocy w sporcie może tylko zniechęcić: rodziców – do posyłania dzieci na zajęcia; dzieci – do uczestniczenia w nich i uprawiania aktywności fizycznej. Te przekonania są zwykle łączone w jedno: należy zachęcać dzieci do sportu, więc nawet jeśli wiemy, że dzieje się w nim coś złego, to nie powinniśmy o tym mówić.
Naszym zdaniem jest dokładnie odwrotnie: to niemówienie o problemie sprawi, że młodzi ludzie nie będą chcieli uczestniczyć w zajęciach, w których często nie szanuje się ich godności i prawa do stanowienia o sobie, a czasami – po prostu krzywdzi.
Chociaż nie badaliśmy akurat tego wątku w badaniu, to ze szkoleń, kursów oraz wywiadów wiemy, że to właśnie doświadczanie przemocy jest często powodem odchodzenia ze sportu – a nie brak pasji, lenistwo czy niepowodzenia. Chcielibyśmy, żeby jak najwięcej młodych osób mogło cieszyć się aktywnością i rozwijać sportowo – pod tym względem można powiedzieć, że wszyscy gramy do jednej bramki.
W badaniu zdecydowaliście się wyróżnić Państwo nie tylko trzy rodzaje przemocy – emocjonalną, fizyczną i seksualną – ale również dwie grupy osób, które były jej sprawcami: współzawodników oraz osoby sprawujące opiekę i kontrolę. Wśród tej ostatniej najczęściej wskazywaną postacią jest trener(-ka): aż 74% badanych doświadczyło przemocy właśnie od nich. O czym to świadczy?
– Przede wszystkim chyba o tym, jak trudno jest zakończyć cykl przemocy – zwłaszcza jeżeli samemu się jej doznawało. Poza trenerami badani wskazywali również rodziców, działaczy związkowych, masażystów, fizjoterapeutów, czy psychologów sportowych: były to jednak dużo niższe wyniki. Po części wynika to z tego, że (poza rodzicami w kontekście sportowym) do pewnego etapu profesjonalizacji młode zawodniczki i zawodnicy mają kontakt niemal wyłącznie z trenerami. W grę wchodzi tu także fakt, że trener w sporcie – a zawłaszcza dla dzieci i młodzieży – jest postacią wyjątkową. Jest bohaterem, czasami niemal super bohaterem. Ma ogromny wpływ: może bardzo dużo dać młodym zawodnikom i zawodniczkom, ale też i na dużo sobie pozwolić. Tworzy to sytuację bardzo hierarchiczną, w której skupia on niemal całą władzę, a zawodnicy są zdani na jego łaskę lub niełaskę.
Dodatkowo, w sporcie autorytet trenera podpiera fałszywie rozumiana „grupowa solidarność”: w myśl zasady, że „co dzieje się w szatni, zostaje w szatni”, z którą zgodziła się zresztą większość ankietowanych przez nas osób. Wszystko to sprawia, że przemoc ma bardzo żyzny grunt.
Rozmawiamy blisko rok od uchwalenia przez Sejm tzw. „ustawy Kamilka” – dokumentu wprowadzającego obowiązek wdrożenia Standardów Ochrony Małoletnich przez instytucje, do których uczęszczają albo mogą uczęszczać dzieci. Co oznaczają one dla związków, organizacji i klubów sportowych?
– Zgodnie z ustawą, do 15 sierpnia wszystkie instytucje mają czas na wdrożenie tzw. SOM-ów: zbioru konkretnych zasad panujących w danej organizacji, którego celem jest wypracowanie spójnej polityki w zakresie ochrony małoletnich. Zmienić będzie się więc musiało dużo: od przeglądu obecnych procedur, przez wyznaczenie konkretnych osób odpowiedzialnych za szkolenie pracowników w zakresie Standardów, wskazanie osób odpowiedzialnych za przyjmowanie zgłoszeń i kierowanie ich do odpowiednich instytucji, czy wypracowanie adekwatnych dla specyfiki danej organizacji zasad „bezpiecznych relacji” (z wyszczególnieniem zachowań niedozwolonych wobec małoletnich), aż po zasady dokumentowania i przechowywania informacji o zgłoszonych incydentach.
W pewnym sensie konserwatywni krytycy mają rację: standardy nie pozwolą na to, aby było dokładnie tak, jak było. Pytanie tylko, dlaczego miałoby to oznaczać coś złego? Zmiany będą następować, ponieważ – mówiąc wprost – to właśnie one są tutaj celem. Nie biorą się jednak znikąd: są owocem wielu lat pracy polskich i zagranicznych organizacji, prawników, działaczek i służb. Ich celem jest profilaktyka
– nie chodzi o podejrzewanie każdego trenera, że stosuje przemoc emocjonalną, ale wychwycenie tych osób, które mogłyby stwarzać zagrożenie dla małoletnich, i zapobieganie możliwym wydarzeniom.
Czy organizacje są tego wszystkiego świadome?
– Wydaje mi się, że przynajmniej jeżeli chodzi o świadomość, to jest z nią dużo lepiej niż jeszcze niecały rok temu. Prowadziliśmy i uczestniczyliśmy w wielu spotkaniach, szkoleniach czy kursach, w trakcie których staraliśmy się pokazać sposoby na wypracowanie takich standardów i to, jak mogą być one wdrażane. To szczególnie istotne chociażby w przypadku klubów sportowych – niekiedy niewielkich organizacji, w których trener i rodzice są blisko ze sobą, a wszystko dzieje się w ramach znającej się wzajemnie społeczności.
Co w takich wypadkach?
– Aktywną rolę powinny odgrywać związki sportowe. Z tym stwierdzeniem zgadza się znacząca większość osób, które badaliśmy – jedynie 9% z nich miało na ten temat inne zdanie.
Pojawiają się jednak zarzuty, że wprowadzenie odgórnych regulacji „zabije spontaniczność i uniemożliwi normalne prowadzenie treningów”. Co odpowiedziałby Pan na takie stwierdzenie?
– Znów: jest dokładnie odwrotnie.
Nic nie zabija radości oraz spontaniczności w sporcie bardziej niż doświadczenia przemocy – czy to ze strony współzawodników, trenerów, rodziców, czy innych osób sprawujących opiekę i kontrolę.
Niezależnie od tego, czy będziemy chcieli mówić o przemocy emocjonalnej, fizycznej czy seksualnej, zawsze będzie ona czymś niebywale trudnym dla młodych ludzi, co będzie wpływać na nich jeszcze przez długi czas.
O jakim wpływie mowa?
– Niemal co czwarta (24%) z badanych przez nas osób okaleczała się. Znaczenie częściej były to kobiety niż mężczyźni. Co więcej, 6% badanych przyznało, że próbowało popełnić samobójstwo. Potwierdziła się więc hipoteza, zgodnie z którą osoby, które w dzieciństwie doświadczały przemocy, częściej deklarowały podejmowanie zachowań autodestrukcyjnych niż ci, którzy nie mieli takich doświadczeń.
Konsekwencje doświadczania przemocy w dzieciństwie są jednak znacznie szersze: to zaburzenia odżywiania, problemy z niską samooceną, zaburzenia lękowo-depresyjne…
Potencjalne szkody, o których więc mówimy, są znacznie większe niż koszty wprowadzenia zmian w zasadach, jakie panują w danym związku sportowym czy stowarzyszeniu. Czas jasno to powiedzieć.
Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę na swojej stronie fdds.pl od 1 maja zbiera podpisy pod apelem do premiera Donalda Tuska, aby prawa dzieci i kwestie ich bezpieczeństwa zostały uznane za priorytet prezydencji Polski w Radzie Unii Europejskiej, która będzie miała miejsce w pierwszej połowie 2025 roku. FDDS postuluje, aby Rada UE zarekomendowała wszystkim państwom Wspólnoty wdrożenie procedur chroniących dzieci podczas ich pobytu w szkołach oraz innych placówkach. W Polsce podobne regulacje – standardy ochrony małoletnich – obowiązują od połowy lutego tego roku. Zachęcamy do przyłączenia się do tego apelu!
dr Szymon Wójcik – socjolog, koordynator działu badawczego w Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Jest wykładowcą w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pracuje w Zakładzie Socjologicznych Analiz Polityk Publicznych. Jest autorem i współautorem szeregu publikacji dotyczących ochrony dzieci przed przemocą.
Źródło: informacja własna ngo.pl