Traktujemy stowarzyszenia i fundacje jako organizacje pozarządowe i czasami zaciera się nam zasadnicza różnica między instytucjami typu zrzeszeniowego i zakładowego. Czy to dobrze, że aktywiści, opinia społeczna i władza publiczna przestają widzieć różnice?
Tekst niniejszy nie jest tekstem prawniczym, jest próbą spojrzenia na system prawny z punktu widzenia działacza społecznego.
Poniższe rozważania zostały opublikowane pierwotnie na stronie #prosteNGO, zob. Zasadnicze różnice pomiędzy stowarzyszeniem a fundacją
Właściwie sprawa wydaje się jasna. Zgodnie z prawem, aby uzyskać osobowość prawną trzeba zarejestrować się albo jako fundacja (Ustawa z dnia 6 kwietnia 1984 r. o fundacjach), albo jako stowarzyszenie (Ustawa z dnia 7 kwietnia 1989 r. Prawo o stowarzyszeniach). Równocześnie z rejestracją, każda fundacja i stowarzyszenie staje się, czy tego chce, czy nie,
- organizacją pozarządową (Ustawa z dnia 24 kwietnia 2003 r. o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie) nawet jeśli nie prowadzi działalności pożytku publicznego) i
- podmiotem ekonomii społecznej (Ustawa z dnia 5 sierpnia 2022 r. o ekonomii społecznej), nawet jeśli nie prowadzi działalności gospodarczej, czy odpłatnej pożytku publicznego.
Oczywiście i w teorii, i w praktyce formy te różnią się od siebie (por. Forma ma znaczenie. Stowarzyszenia i fundacje – Kliknij), jednak uważa się je zazwyczaj za dwie równoprawne, jeśli nie równoważne, formy prowadzenia działalności społecznej. Spróbuję wykazać, że to mylne podejście. I choć spora część fundacji i stowarzyszeń może – w dzisiejszych warunkach kulturowo-prawnych – być tworami bardzo podobnymi, to jednak nie można ich „wrzucać do jednego worka”. Z kilku ważnych przyczyn.
Po pierwsze – demokracja ma sens
Oczywiście niektóre stowarzyszenia tylko pozorują demokrację, a tylko niektóre fundacje starają się słuchać swoich pracowników, czy odbiorców usług. Jednak są – i mogą takie być – fundacje, w których decyduje głos jednej osoby, a przy tym mechanizmy kontrolne (np. w postaci rad) są w nich jedynie rekomendowane, nie prawnie obligatoryjne.
Co to oznacza? Stowarzyszenia z zasady są demokratyczne (ewentualnie trzeba im udowodnić, że demokrację pozorują), zaś fundacje są z zasady niedemokratyczne (ewentualnie muszą udowodnić, że wprowadzają jakieś formy „empowermentu”). Jeżeli ktoś uważa, że demokracja w życiu społecznym to przeżytek, może również uważać, że stowarzyszenie i fundacja to taka sama organizacja pozarządowa.
Dla mnie fakt, że grupa ludzi w demokratycznych procedurach prowadzi wspólną działalność, uzgadnia swoje stanowiska i wybiera osoby, które mówią w ich imieniu, ma zupełnie inną wartość niż głos jednej osoby (a nawet kilku, jeśli zarząd jest kilkuosobowy), która jest zobligowana mówić w imieniu organizacji, która ma z góry narzucony (przez fundatora) cel.
I to, że zdarzają się autorytarnie prowadzone stowarzyszenia, nie zmienia istoty rzeczy. Obywateli, którzy sami wyznaczają sobie cele, reprezentują zarządy stowarzyszeń, zarządy fundacji, reprezentują kapitał lub pewną, zapisaną w statucie fundacji, ideę.
Po drugie – osoba, a nie kapitał
Fundacja to – przynajmniej w założeniu – wyposażony w osobowość prawną kapitał. W większości przypadków tak nie jest, ale nie zmienia to faktu, że o ile o sile stowarzyszenia zwykle decydują członkowie, o sile fundacji – posiadany kapitał. To trochę jak ze spółdzielnią i spółką. W pierwszej głos każdego członka waży tyle samo, niezależnie od posiadanych udziałów. W drugiej głosuje się udziałami, im kto ma ich więcej, tym jego głos jest silniejszy.
W polskich warunkach zazwyczaj stowarzyszenie i fundacja są równie biedne. Ale istota sprawy pozostaje inna. Docelowo nie powinniśmy się godzić, aby głos masowej organizacji członkowskiej był tyle samo wart co głos bogatej fundacji.
Nie chodzi o to, że jedna forma jest lepsza od drugiej. Chodzi o to, by nie mylić porządków. Jedna reprezentuje swoich członków, druga – być może – jakiś potencjał ekonomiczny lub ekspercki. W istocie te dwie krańcowe formy – demokratyczna, masowa organizacja i bogata, wyspecjalizowana instytucja – zasadniczo różnią się od siebie.
Po trzecie – wolność zrzeszania się to nie wolność zakładania fundacji
W dyskusjach pojawia się – zresztą w kontekście dwu pierwszych argumentów – pytanie, na ile wolność zakładania fundacji może być traktowane jako realizacja wolności zrzeszania się. Usłyszałem też argumenty za tą tezą wzmocnione m.in. wyrokiem Trybunału Praw Człowieka (Özbek and Others v. Turkey Application no. 35570/02, judgment of 06 October 2009).
Wydaje mi się, choć jestem laikiem, że trudno będzie bronić tej opinii, choć nie przeczę: odmowa rejestracji fundacji może być – w niektórych wypadkach – uznana za ograniczanie prawa do zrzeszania się. Jednak to dla mnie raczej wyjątek, niż reguła. Jakie mam argumenty? Przedstawię je jak umiem najlepiej, ale chciałbym zaznaczyć, że kwestia udowodnienia tezy, że działalność fundacji jest formą wolności zrzeszania się (koalicji), leży raczej po stronie tych, którzy tak uważają, a nie ich oponentów. Ale spróbujmy:
- Fundacja nie jest formą zrzeszeniową, a zakładową, co zresztą wprost czytamy w Konstytucji Rzeczpospolitej Polskiej, która „zapewnia wolność tworzenia i działania związków zawodowych, organizacji społeczno-zawodowych rolników, stowarzyszeń, ruchów obywatelskich, innych dobrowolnych zrzeszeń oraz fundacji”. Więc uznawanie, że wolność zrzeszania z natury rzeczy przysługuje fundacjom, jest nielogiczne.
- Jeśli twierdzimy, że wolność zrzeszania się jest prawem do stowarzyszania się z innymi w celu tworzenia struktur służących do realizacji wspólnych celów zbiorowych, to przyjmujemy, że do zrzeszania (koalicji) potrzeba co najmniej dwu osób, więc fundacje zakładane przez jedną osobę lub jeden podmiot nie mieszczą się w tej definicji. Prawda?
- Jeżeli dodatkowo uświadomimy sobie, że „ograniczenia w zakresie korzystania z konstytucyjnych wolności i praw mogą być ustanawiane tylko w ustawie i tylko wtedy, gdy są konieczne w demokratycznym państwie dla jego bezpieczeństwa lub porządku publicznego, bądź dla ochrony środowiska, zdrowia i moralności publicznej, albo wolności i praw innych osób”, to staniemy przed kolejnym pytaniem. Dlaczego wolność tworzenia fundacji jest ograniczona co do celów (muszą być zgodne z interesami RP)?
- A jeszcze na dodatek, jeśli uświadomimy sobie, że osoby prawne (np. fundacje) nie mogą się w polskim prawie dowolnie zrzeszać – w końcu niegdysiejsze Forum Fundacji Polskich musiało być założone przez trzy… stowarzyszenia, to pojawia się pytanie w jakim stopniu, powołane przez inną osobę prawną, fundacje mają być wyrazem wolności zrzeszania?
- I już na koniec o cenzusie majątkowym. Co to za wolność, jeśli by założyć fundację trzeba posiadać „na zbyciu” choćby – tak jak jest teraz w Polsce – minimalny majątek? Prawo do zrzeszania przysługuje wszystkim. Bogatym i biednym. W tym także bezdomnym, bezrobotnym, zadłużonym. Zakładając stowarzyszenie nie trzeba mieć nic na początek, a i później ze składki członkowskiej można być zwolnionym lub składka może być symboliczna.
Na wstępie zastrzegałem się, że nie jest to tekst prawniczy, i wiem, że rozwiązania prawne czasem nie są zgodne ze zdrowym rozsądkiem. Dla mnie idealnym tego przykładem jest fakt, że osoba, która została zatrudniona w spółdzielni socjalnej jako bezrobotna, niezależnie, ile lat przepracuje, nadal musi być uważana za bezrobotną, bo inaczej spółdzielnia mogłaby przestać być socjalną. Czuję więc, że mogę się mylić i w kwestii fundacji. Jednak chętnie bym przeczytał argumenty, które mi to wykażą. Do tego czasu będę uważał, że fundacja to zupełnie inne „zwierzę” niż stowarzyszenie, a wolność zrzeszania przypisywać będę jedynie zrzeszeniom o różnych formach prawnych.
Powyższe rozważania zostały opublikowane pierwotnie na stronie #prosteNGO, zob. Zasadnicze różnice pomiędzy stowarzyszeniem a fundacją
Źródło: #prosteNGO
Redakcja www.ngo.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść komentarzy.