PrAwokacje Izdebskiego. Wybory między zdrowiem a polityką
Uprzedzałem, że będzie gorąco. Zaskoczyło mnie jednak to, że kampania wyborcza będzie aż tak głupia i straszna. Rzekomy zamach na mięsożerców, obrona Jana Pawła II jako atak na oponentów politycznych oraz wykorzystanie śmierci dziecka to tylko przykłady z ostatnich tygodni. Sam zadaję sobie pytanie, jak nie zwariować. Nie jest to proste zadanie, więc również was proszę o podpowiedzi, co zrobić, by przetrwać we względnej formie psychicznej do październikowych wyborów.
W portalu organizacji pozarządowych ngo.pl regularnie czytać można blog Krzysztofa Izdebskiego – prawnika, aktywisty, eksperta Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition. W PrAwokacjach Izdebskiego Krzysztof komentuje bieżące wydarzenia, ważne dla organizacji społecznych i praw człowieka.
Na początek chciałbym was nieco zaskoczyć. Kampania wyborcza wcale się jeszcze nie zaczęła. I tak szybko się nie zacznie. Zgodnie z art. 98 ust. 2 Konstytucji, wybory zarządza Prezydent Rzeczypospolitej, nie później niż na 90 dni przed upływem czterech lat od rozpoczęcia kadencji Sejmu i Senatu. Czyli oficjalnie ruszy ona dopiero w wakacje. Wtedy właśnie „wkraczają” właściwe przepisy Kodeksu wyborczego, określające różne zasady prowadzenia agitacji wyborczej.
Politycy odcinają drogę ucieczki
Państwowa Komisja Wyborcza w stanowisku z maja 2018 wyraźnie wskazała, że „podejmowanie przez podmioty lub osoby, które zamierzają uczestniczyć w zbliżających się, lecz jeszcze niezarządzonych wyborach, takich działań, które noszą cechy kampanii wyborczej, jest niezgodne z przepisami prawa wyborczego”.
Ale koniecznie musicie przeczytać kolejny fragment. Zdaniem PKW „Działania o charakterze agitacyjnym podjęte przed zarządzeniem wyborów naruszają zasadę równości kandydatów i komitetów wyborczych, są sprzeczne z zasadami dobrze pojmowanej kultury politycznej i są powszechnie odbierane jako obejście prawa m.in. przez osoby fizyczne promujące się w ten sposób”.
Jesteście zaskoczeni? Coś czuję, że nie bardziej niż tym, że nie widać słońca w nocy. Bo my wszyscy od wielu lat odbieramy właśnie takie działania jako obejście prawa, ale nic – absolutnie nic się z tym nie dzieje. Politycy zaczynają prowadzenie kampanii już w zasadzie następnego dnia po wyborach. Świetnie to zresztą obrazują tzw. maile Dworczyka.
Kwestia rządzenia jest na drugim, jeśli nie dalszym planie. Wszystko podporządkowane jest kampanii. Zamiast trzech miesięcy, jesteśmy na nią skazani przez kilka lat. Bez przerwy.
Polityka wpływa na zdrowie
To, że politycy nie przestrzegają prawa to żadna nowość, ale dlaczego w wypadku kampanii wyborczych nie mają żadnej litości dla naszych mózgów? Zdaniem naukowców z amerykańskiego Cornell University istnieje wyraźny związek między śledzeniem komunikatów pojawiających się w kampanii wyborczej a zdrowiem psychicznym, a szczególnie wzrostem tzw. niepokoju. Sytuacja jest więc poważna i powinniśmy jako wyborcy się przed tym chronić. Tylko, że jak?
Czy obojętność jest receptą?
Najprostszą metodą jest po prostu odcięcie się od całego politycznego zgiełku. Wyobraźcie sobie, że na Instagramie politycy znad talerza z wielkim stekiem straszą was, że ich przeciwnicy zmuszą obywateli do jedzenia robaków, a wy w ogóle tego nie oglądacie. Albo, że marszałek Sejmu wygłasza w telewizji orędzie, bo inna telewizja przedstawiła udokumentowany reportaż o roli Jana Pawła II w ukrywaniu przypadków pedofilii. A wy w tym czasie oglądacie sobie kolejny raz „Cztery wesela i pogrzeb”. No i jeszcze podczas spaceru w lesie z przyjaciółmi umyka wam nagonka na polityczkę partii opozycyjnej i związana z tym śmierć jej dziecka. Tak się nie da. Ja przynajmniej tak nie potrafię.
Po pierwsze, to jeśli czytasz mój felieton, najprawdopodobniej jesteś „zwierzęciem politycznym” i jakby Cię ta polityka (polska i zagraniczna) nie wkurzała, to i tak jeszcze dzisiaj będziesz chłonąć, co kto głupiego palnął. Po drugie, nie możemy zobojętnić na zło i głupotę. Te wymagają naszej reakcji. A przynajmniej braku obojętności.
Mądrze się angażować
Psychologowie, tacy jak Leonard A. Jason i Vernita Perkins twierdzą, że „włączenie się w konstruktywne rozmowy o wyborach, głosowaniu, potrzebach społeczności i zaangażowaniu obywatelskim może sprawić, że poczujesz się mniej przytłoczony”. Zachęcają również do zastanowienia się ze swoim współpracownikami, członkami rodziny czy sąsiadami, jakie są najpilniejsze potrzeby i co zrobić, aby wybrane w wyborach władze potrafiły na nie skutecznie odpowiedzieć. Innymi słowy, sugerują, żeby – bez względu na formułowane w toku kampanii głupoty i obrzydlistwa– skupić się na tym, co ważne i co może przynieść pozytywne efekty dla społeczności.
Najlepiej chyba połączyć, w rozsądny sposób, obydwie „szkoły”. Reagować z pewną obojętnością na idiotyzmy, głośno protestować przeciwko chamstwu i złu oraz skoncentrować się na tym aby wybory przyniosły, dla obywateli i obywatelek, rzeczywiście dobrą zmianę.
Ja się postaram do tej recepty stosować. Jeśli macie lepsze pomysły, to dajcie znać. Przetestuję wszystko, co pomoże mi przetrwać kolejne miesiące.
Krzysztof Izdebski – ekspert Fundacji im. Stefana Batorego oraz Open Spending EU Coalition. Członek Rady Programowej Archiwum Osiatyńskiego. Stypendysta Marshall Memorial, Marcin Król i Recharge Advocacy Rights in Europe. Jest prawnikiem, absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego i specjalizuje się w dostępie do informacji publicznej, ponownym wykorzystywaniu informacji sektora publicznego oraz wpływie technologii na demokrację. Posiada szerokie doświadczenie w budowaniu relacji pomiędzy administracją publiczną a obywatelami. Jest autorem publikacji z zakresu przejrzystości, technologii, administracji publicznej, korupcji oraz partycypacji społecznej.
Źródło: informacja własna ngo.pl